fakty i mity 2012 641 24, Fakty i mity 2012

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Jeden się pobił, drugi się postrzelił
ZAMACHOWCY W SUTANNACH
ß
Str. 6
INDEKS 356441
ISSN 1509-460X
Nr 24 (641) 21 CZERWCA 2012 r. Cena 4,20 zł (w tym 8% VAT)
Boże Ciało to święto kościelnego triumfalizmu.
Razem z dwójką artystów postanowiliśmy przebić
ten nadęty balon arogancji. Wysłaliśmy na procesję
nasze „pielęgniarki” z „wodą otrzeźwiającą rozum”.
Oto co z tego wynikło...
ß
Str. 7
ISSN 1509-460X
Nr 24 (641)
15–21 VI 2012 r.
2
KSIĄDZ NAWRÓCONY
FAKTY
KOMENTARZ NACZELNEGO
O naprawie
Środowisko kibolskie, które przynajmniej od roku jest sojusz-
nikiem PiS-u, próbowało wzniecić wojnę polsko-rosyjską pod fla-
gą Euro. Zresztą wielu kibiców rosyjskich tylko na to czeka-
ło. Jarosław K. „Polskę zbaw” może być z siebie zadowolony
– dwa lata siania nienawiści właśnie wydało zatrute owoce.
Okazuje się, że Donald Tusk jest niemożliwy do zastąpienia.
Obiecał we wrześniu, że nie będzie w następnych wyborach
ubiegał się o kierowanie PO. Zmienił jednak zdanie i kandy-
dować będzie. Wprawdzie mówi się, że nikt nie jest niezastą-
piony, ale pan Donald nie jest nikim.
F
lekowanie Ruchu Palikota trwa. Posłowie RP nie są już
finansowe dla watykańczyków. Nie ważymy siły argumen-
tów, lecz siłę tego, kto dane rozwiązanie głosi. Według ja-
kich kryteriów określamy, że dana organizacja uzyska taki
przywilej? Tradycja? Historia? Jeśli tak, to czy organizacja,
która przez wieki promowała i uskuteczniała wszelkie zbrod-
nie na inaczej myślących, może być autorytetem? Uporczy-
wi obrońcy Krk nie potrafią wyjść z okopów realnego socja-
lizmu. Uznają tylko jeden, niepodważalny system. W ten
sposób i z takimi ludźmi jako elitą nigdy nie naprawimy Oj-
czyzny. W tej naprawie niezbędne jest uwolnienie ducha na-
rodu od zmurszałych przesądów i tradycji. I ta przemiana wła-
śnie nadchodzi.
W pracy poświęconej tożsamości
młodzieży gimna-
zjalnej
autorstwa wybitnego socjologa prof. Jerzego Bania-
ka czytamy, że
„(…) ponad 75 procent z nich dostrzega
dominującą rolę Kościoła katolickiego i jego hierarchii
wżyciu państwa”
iże
„zaangażowanie (…) biskupów
jest zdecydowanie przesadne, a niekiedy zbyt na-
chalne”.
Co ważne, nastolatki spostrzegły to, cze-
go nie potrafi zobaczyć wielu dorosłych, czyli
„jaw-
ne wtrącanie się władz Kościoła w sprawy po-
lityczne państwa i wspólnot lokalnych (…)
pod pretekstem moralnego opiniowa-
nia decyzji świeckich władz”.
Gimnazjaliści wyrażają opi-
nię, że sprawy publiczne nie
należą do kompetencji władz
kościelnych. To prawdziwe
wotum nieufności wobec Krk
ze strony młodego pokolenia.
Dla ponad 70 procent młodych Polek
i Polaków przepytanych przez profesora Ba-
niaka rozdział państwa i Kościoła jest bezwzględną koniecz-
nością. Nastolatki wykazały się przy tym wysoką świado-
mością społeczną. Swoje stanowisko uzasadniały tym, że
„Kościół ma odmienne własne interesy i powinien zajmo-
wać się wyłącznie nimi, a nie włączać się w działania (…)
państwa i samorządów”.
Dodawali, że
„bez rozdziału pań-
stwa i Kościoła biskupi i księża zastępowaliby świeckich
urzędników lub wpływali na ich decyzje (…), a tak nie
powinno być w normalnym kraju”.
Małolaty – niezależnie
od deklaracji religijnej – nie godzą się na mieszanie się
do polityki przez kościelne media (stacje radiowe, gazety).
Odrzucają prawo biskupów do wskazywania wiernym,
na kogo mają głosować. Twierdzą, że Kościół w praktyce
narzuca państwu „często w sposób niewidoczny” swoją
doktrynę. Jako przykłady podawały brak wychowania
seksualnego w szkołach i powszechną obecność kateche-
zy. Ta ostatnia została
„wprowadzona siłą i jest dowodem
na nadużywanie władzy przez Kościół, który czuje się prze-
sadnie swobodnie w państwie, robi to, co uważa za ko-
rzystne dla siebie, własne interesy stawia ponad interesy
państwa (…)”
. Według połowy przepytanych większość
duchownych nie ma żadnych kwalifikacji, aby doradzać
młodzieży i dorosłym w życiu codziennym. Księża dla nich
nie są żadnym autorytetem. Młodzi uważają, że kler jest
pazerny na pieniądze i leniwy.
Tworzy to grunt pod prawdziwą deklerykalizację pań-
stwa. Zarówno tę oddolną – społeczną, jak i tę odgórną
– ze strony władz wszelkich szczebli. Niestety, obecnie rzą-
dzącym brakuje odwagi. Ale po nich przyjdą inni.
JONASZ
PS Dziękuję za miłe odpowiedzi Czytelniczek „FiM”
na mój ostatni komentarz. Kilka osób stwierdziło, że robię
casting. To nieprawda. Korespondencja jeszcze nic nie ozna-
cza, ale tak się dziś poznają ludzie. Napisałem może nie-
co frywolnie, na luzie, i jeśli kogoś tym uraziłem, to prze-
praszam. Intencje mam szczere, a jedyne kobiety, jakie te-
raz kocham, to Czytelniczki mojego pisma. To gdzie indziej
mam szukać tej Jedynej?
tylko zbieraniną, palikociarnią, ale nihilistami niszczącymi
autorytety. Ten ostatni zarzut padł nie tylko ze strony prawi-
cy, ale także ludzi uchodzących za liberałów. Dziennikarka
TVN Kolenda-Zaleska uznała publiczną apostazję posłów Ru-
chu za akt politycznego ADHD. Według niej „nikt nie zabra-
nia występowania z Kościoła rzymskokatolickiego”, a doko-
nywanie tego aktu publicznie ma charakter „politycznego cyr-
ku”. Rzekomo nie zależy nam na tym, aby akty apostazji sta-
ły się prawomocne, gdyż „ignorujemy procedury niezbędne
do właściwego wyjścia z Kościoła”. Kolenda twierdzi, że „o Ko-
ściele można porozmawiać poważnie tylko z kimś, kto mimo
sprzeciwu okazuje też szacunek”. Popularny liberalny bloger
Azrael Kubacki dodał, że Janusz Palikot oferuje tandetną za-
bawę, która żadnym prawdziwym antykle-
rykalizmem nie jest. Jego zdaniem zręcz-
nie wykorzystaliśmy hasła rozdziału
państwa i Kościoła w kampanii wy-
borczej i na tym nasza polityka się
skończyła. Skierowaliśmy bowiem
atak w niewłaściwą stronę. Zamiast
państwa – atakujemy Kościół.
No właśnie… Merytoryczna roz-
mowa z ludźmi pokroju Stankiewicz,
Macierewicza czy Terlikowskiego
jest niemożliwa. Ale jak polemi-
zować z liberałami czy lewicow-
cami, którzy tak naprawdę nimi
nie są? Można odnieść wrażenie,
że polska pseudolewica i klerykalni libe-
rałowie zatrzymali się w XVIII wieku; wychowali się
w szkółce niedzielnej, w środku skansenu, za wysokim pło-
tem i nie rozumieją współczesnego państwa, demokracji.
Problem w tym, że w Sejmie i w mediach osoby te zajęły
miejsce przynależne „opcji liberalnej”, a jedyną przeciwwa-
gą dla nich jest nowa jakość w postaci Ruchu Palikota. Nie-
stety, tylko w środowiskach związanych z RP widać zrozu-
mienie tego, że współczesna demokracja to nie tylko rządy
większości z poszanowaniem mniejszości, lecz złożony sys-
tem oparty na prawach człowieka oraz faktyczny rozdział in-
stytucji religijnych i władz publicznych. Oczywiście dodamy
do tego podział kompetencji, kontrolę konstytucyjności pra-
wa, niezawisłość sądownictwa itp. Władza reprezentująca
większość nie może rządzić na zasadzie „teraz, k…, my”,
ale musi respektować prawo do prywatności i wolności pod-
stawowych. Nie powinna wyłącznie liczyć głosów popiera-
jących jakieś rozwiązanie, ale organizować debaty, analizo-
wać racje każdej ze stron. W Polsce jesteśmy opóźnieni cy-
wilizacyjnie o dwa pokolenia, ponieważ kolejne rządy nie li-
czą się z większością w ogóle (np. „zapomniały” o instytu-
cji referendum), uwzględniają zaś wyłącznie argumenty Ko-
ścioła watykańskiego. Widać to choćby ostatnio podczas
„negocjacji” w sprawie Funduszu Kościelnego. Rzecz w tym,
że uznanie skompromitowanego Kościoła papieskiego za au-
torytet niszczy jakąkolwiek debatę. Nie liczą się bowiem
fakty, lecz mity, z mitem powszechnej przynależności (pod-
ległości) Polaków do Krk na czele. Generalnie uznano kierow-
nictwo jednej z tysiąca organizacji społecznych za najważ-
niejsze i najgodniejsze. A z autorytetami się nie polemizuje.
Gdzie tu miejsce na ważenie argumentów, skoro jednej ze
stron nadajemy a priori przywilej bycia wzorcem do naśla-
dowania? Niszczymy w ten sposób porządek społeczny.
Zasada o równości wobec prawa przestaje mieć znaczenie.
A co z tymi, którzy nie należą do Krk? Wykluczamy ich.
Czyniło tak wielu tzw. liberalnych dziennikarzy rzucających
w 2005 roku uwagi, że „ci, co nie płakali po śmierci JPII,
nie mogą być uznani za Polaków”.
Skutki takich chorych wartościowań to m.in.: radykal-
na ustawa antyaborcyjna, brak finansowania in vitro, kate-
cheza w szkołach, kapelani w setkach instytucji i przywileje
Nieszczęsny dokument ACTA o kontroli internetu, którym
premier Tusk chciał Polaków cichcem uraczyć, został odrzu-
cony przez 3 komisje Parlamentu Europejskiego. Nie chce go
ani komisja prawna, ani wolności obywatelskich, ani przemy-
słu. Głosowanie na forum PE odbędzie się na początku lip-
ca. Pilnie będziemy patrzeć na ręce polskim deputowanym.
PiS obchodził swoją miesięcznicę smoleńską, zwaną także mie-
siączką. Obyło się bez krwawień, ale nie obyło się bez osła-
biającego (rozsądnych ludzi) pobrzękiwania szabelką wobec
Rosjan. Niech znają gościnność „prawdziwych” Polaków!
Rozłam w szeregach ludu smoleńskiego. Rydzykowy „Nasz
Dziennik” zaatakował „Gazetę Polską” za opublikowanie bez
zgody właścicieli ostatniego zdjęcia Lecha Kaczyńskiego. Wy-
dawca „Gazety” uznał krytykę za wyraz dziennikarskiej zawi-
ści o atrakcyjną fotkę. I tak, jakże po polsku, wspólnota
kłamstwa smoleńskiego zaczyna się sypać. Bo kłamstwo ma
krótkie (kacze) nogi.
Ruch Palikota zaproponował projekt ustawy usprawniającej
procedurę rozwodową. Chodzi o to, aby w przypadku mał-
żeństw bezdzietnych i rozstających się w zgodzie można było
dokonać rozwodu drogą oświadczenia woli tam, gdzie się go
zawierało, czyli w urzędzie stanu cywilnego. Szybko i tanio.
Andrzej Listowski, działacz Platformy Obywatelskiej z Biel-
ska-Białej, oczekuje na wyrok sądu partyjnego. Cóż straszne-
go uczynił? Otóż skrytykował publicznie klerykalizm miejsco-
wych notabli ze swojej partii. Cóż, PO miała nie klękać
przed księdzem. Faktycznie nie klęczy... Leży plackiem.
Polki są grupą etniczną rodzącą najwięcej dzieci! Wyprzedzi-
ły w tej dziedzinie nawet Pakistanki. Jakim cudem, zapytacie.
Cudu tego dokonało brytyjskie państwo opiekuńcze, prowa-
dzące sensowną politykę prorodzinną. Bo chodzi o Polki ży-
jące i rodzące nad Tamizą. Nad Wisłą od lat nic się w tej
dziedzinie nie zmienia, bo państwo – zamiast dawać rodzi-
nom pieniądze, tanie żłobki i przedszkola – puszcza reklamy
„prorodzinne”, moralizuje i leje wodę… święconą.
Aż 47 proc. Litwinów dopuszcza legalizację eutanazji, a 37 proc.
tego nie chce. Za to aż 2/3 mieszkańców tego kraju chce ujaw-
nienia dochodów kościołów. Litwo, Ojczyzno nasza!
Wojna zabija, to wiemy aż za dobrze. Ale okazuje się, że za-
bija na wielką skalę także drogą samobójstwa. Na przykład
w armii amerykańskiej codziennie odbiera sobie życie jeden
żołnierz, głównie z grona tych wojaków, którzy byli w Afga-
nistanie lub Iraku.
My mamy NOP, ONR i Młodzież Wszechpolską, a kryzyso-
wi Grecy mają w parlamencie faszystowski Złoty Świt. Poli-
tycy tej partii mają na sumieniu udział w ciężkich pobiciach
emigrantów. Rzecznik prasowy Świtu Ilias Kasidiaris rzucił się
przed kamerami na dwie lewicowe posłanki – jedną oblał wo-
dą, drugą spoliczkował. Może nasi łysole i prawicowi publicy-
ści zaproszą współbraci z Aten na listopadowy Marsz Nie-
podległości? Mało już w Europie zostało takich ideowych tę-
picieli „lewactwa”! No, nie licząc może Breivika…
Na Białorusi prześladują prawosławnych, którzy za namową
niektórych biskupów odmawiają władzom pobrania odcisków
palców. Wielu prawosławnych wierzy bowiem, że taka urzę-
dowa identyfikacja jest znakiem… apokaliptycznego Antychry-
sta. Trzech duchownych ma już z tego powodu procesy, co
oczywiście nakręca religijno-męczeńską atmosferę. U nas za An-
tychrysta robi Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji. Nie zbie-
ra wprawdzie odcisków palców, ale „nie po Bożemu” rozda-
je koncesje na telewizyjne biznesy.
Zdesperowany proboszcz z miejscowości Volania w północ-
nej, laickiej, części Włoch postanowił dopłacać młodym pa-
rom do ślubów kościelnych. Zamiar wziął się z tego, że od pa-
ru lat nikt w tej parafii nie chciał wziąć takiego ślubu. Łapów-
ka wynosi 500 euro. W polskim Katolandzie taki ksiądz de-
sperat trafiłby do domu wariatów. Na wniosek biskupa.
 Nr 24 (641)
15–21 VI 2012 r.
GORĄCY TEMAT
3
W
lutym 2012 roku za
Desperacja ofiar
Desperacja ofiar
szczelnie zamknięty-
mi drzwiami szcze-
cińskiego Sądu Rejo-
nowego rozpoczął się proces ks.
An-
drzeja D.
, byłego dyrektora Ogni-
ska św. Brata Alberta i kilku miej-
scowych szkół katolickich.
Jest
oskarżony o doprowadzanie ma-
łoletnich podopiecznych do „in-
nej czynności seksualnej” poprzez
„nadużycie stosunku zależności
lub wykorzystanie krytycznego po-
łożenia”
, co podlega karze pozba-
wienia wolności od 3 miesięcy do
lat 5. Na prokuratorskiej ławie za-
siadł... adwokat reprezentujący po-
krzywdzonych.
Wyjaśnijmy niuanse prawne:
w Kodeksie postępowania karnego
istnieje furtka pozwalająca obywa-
telowi osobiście dochodzić sprawie-
dliwości nie tylko w drobnej spra-
wie z tzw. oskarżenia prywatnego
(zniesławienie, naruszenie nietykal-
ności cielesnej itp.), ale także cięż-
kiego przestępstwa zastrzeżonego
dla prokuratury, gdy ta odmówi wsz-
częcia postępowania lub umorzy
je, zaś sąd to postanowienie uchy-
li, nakazując kontynuować śledztwo
celem usunięcia stwierdzonych nie-
prawidłowości (okoliczności wyma-
gające wyjaśnienia, zaniechane czyn-
ności dowodowe). Jeśli po napra-
wieniu uchybień prokuratura pod-
trzyma swoje wcześniejsze stanowi-
sko, pokrzywdzony może wnieść
do sądu własny akt oskarżenia, przy
czym dokument musi podpisać ad-
wokat lub radca prawny. Ofiara sta-
je się pełnoprawnym „prokurato-
rem” i otrzyma w procesie instru-
menty mogące doprowadzić do ska-
zania sprawcy za czyny, których za-
wodowi śledczy nie umieli lub nie
chcieli udowodnić, bądź uznali je
za mało szkodliwe społecznie.
Taki właśnie pech dotknął 50-let-
niego dziś kapłana, któremu proku-
ratura odpuściła ciężkie grzechy oby-
czajowe, uznając je za przedawnio-
ne, a seks z małoletnimi za całkiem
z ich strony dobrowolny.
Ksiądz D. był założycielem
(w 1991 roku pod auspicjami Cari-
tasu) i pierwszym dyrektorem Ogni-
ska – internatu dla „trudnych” chłop-
ców z rodzin zazwyczaj patologicz-
nych. Po czterech latach istnienia
ośrodka grupa pracowników zgłosi-
ła się do bp.
Stanisława Stefanka
,
ówczesnego sufragana archidiecezji
szczecińsko-kamieńskiej (w okresie
październik 1996 – listopad 2011
ordynariusz diecezji łomżyńskiej,
obecnie biskup senior) odpowiedzial-
nego m.in. za kościelne szkolnictwo
i placówki opiekuńcze. Powtórzyli
mu szokujące relacje wychowanków
o wykorzystywaniu seksualnym przez
księdza dyrektora, ale hierarcha sta-
rannie zamiótł aferę pod dywan, na-
wet nie rozmawiając z domniema-
nymi ofiarami. Kilka tygodni póź-
niej, za sprawą dwóch zakonników
– jezuity oraz dominikanina – iden-
tyczne wieści dotarły do metropoli-
ty abp.
Mariana Przykuckiego
.
Dyrektor kościelnego ośrodka opiekuńczego
dla chłopców oraz jego kurialni protektorzy
już „byli w ogródku i witali się z gąską”,
gdy prokuratura umorzyła z powodu przedawnienia
śledztwo w sprawie wykorzystywania seksualnego
wychowanków. Nie docenili determinacji ofiar...
Od lewej: biskup Stefanek, gość z Watykanu kardynał Zenon Grocholewski i ksiądz Andrzej D.
Ten zapewnił mnichów, że „zna spra-
wę i nada jej właściwy bieg”. W po-
łowie grudnia 1995 r. ks. Andrzej
został wycofany z Ogniska na posa-
dę wikariusza parafii Miłosierdzia
Bożego w Szczecinie. Pracował tam
zaledwie do 28 czerwca 1996 r. i tyl-
ko formalnie, bo na otarcie łez za od-
izolowanie od chłopców awansował
w międzyczasie na wiceszefa archi-
diecezjalnego Centrum Edukacyjne-
go z zadaniem utworzenia sieci szkół
katolickich, w których miał zostać
dyrektorem. Pierwszą taką placów-
ką była Katolicka Szkoła Podsta-
wowa im. Świętej Rodziny, powoła-
na dekretem abp. Przykuckiego z 20
lipca 1996 r.; później doszły kolej-
ne. Ks. Andrzej robił oszałamiającą
karierę – jako przewodniczący Ra-
dy Szkół Katolickich przy Konferen-
cji Episkopatu i członek zarządu Eu-
ropejskiego Stowarzyszenia Szkół
Katolickich w Brukseli brylował
na salonach, fotografował się z po-
litykami, gościł dostojników z Wa-
tykanu...
W czerwcu 2003 r. dominika-
nin o.
Marcin Mogielski
zajął się
dokumentacją przypadków molesto-
wania w Ognisku. Oprócz przyzwo-
itości, miał powody bardzo osobi-
ste, by wypalać draństwo gorącym
żelazem, bowiem tuż przed wstąpie-
niem do seminarium sam padł ofia-
rą zatrudnionego u św. Alberta przy-
jaciela ks. Andrzeja. Spisał zezna-
nia byłych wychowanków i za po-
średnictwem prowincjała o.
Macie-
ja Zięby
przekazał je nowemu me-
tropolicie – arcybiskupowi
Zygmun-
towi Kamińskiemu
. Hierarcha za-
reagował bardzo gniewnie, żąda-
jąc, aby zakon zajął się własnymi
„zboczeńcami”, zamiast uczestniczyć
w
„pedalskiej zemście na porząd-
nym księdzu”.
10 listopada 2003 r. uczestnicy
spotkania z bp. Stefankiem napisali
do abp. Kamińskiego list, w którym
ostrzegli:
„Jeśli sprawa nie zostanie
rozstrzygnięta w granicach kompeten-
cji władzy kościelnej, będziemy zmu-
szeni podjąć kroki procesowe w gra-
nicach kompetencji władzy państwo-
wej”.
Czyli prokuratury. Dopiero
wówczas Sąd Metropolitalny zaczął
procedować. Efekt wciąż pozostaje
tajemnicą, ale zarzuty wobec ks. An-
drzeja D. musiały być na tyle cięż-
kostrawne, że na początku 2007 r.
arcybiskup odsunął go od zarządza-
nia szkolnictwem katolickim i skie-
rował do Domu Księży Emerytów.
Skandal wymiotła spod dywanu
„Gazeta Wyborcza”, gdy w mar-
cu 2008 r. ujawniła fragmenty ze-
branej przez o. Mogielskiego doku-
mentacji. Przykładowo:
„Przyszedłem
do ogniska na wiosnę 1992 roku.
Miałem wtedy 15 lat. Gdzieś dwa lub
trzy miesiące po przybyciu do ogni-
ska ks. Andrzej zaprosił mnie do po-
koju, kazał mi się położyć do łóżka.
Byłem wystraszony i sparaliżowany
lękiem. Zaczął mnie obmacywać, do-
tykać po genitaliach, nakłaniał mnie,
żebym ja też go dotykał (...). Takich
kontaktów seksualnych w czasie mo-
jego pobytu w ognisku było dużo wię-
cej, kilkadziesiąt. Wszystkie wygląda-
ły podobnie”.
Prokuratura wszczęła z urzędu
postępowanie „w sprawie” nadużyć
seksualnych wobec podopiecznych
Ogniska. Ojca Mogielskiego prze-
słuchali jako pierwszego. Wskazał
znane sobie ofiary i świadków, a ci
opowiedzieli o innych. W sumie
przepytano 120 osób. Śledztwo umo-
rzono (styczeń 2009), bo – zdaniem
prokuratury – część karalnych zda-
rzeń uległa przedawnieniu, niektó-
re były nie do udowodnienia ze
względu na upływ czasu, a inne (seks
za obopólną zgodą) nie nosiły zna-
mion przestępstwa.
Na skutek wniesionego przez po-
krzywdzonych zażalenia sąd uchylił
tę decyzję, argumentując, że:
„ze zgromadzonych materia-
łów wynika niezbicie, iż ksiądz An-
drzej D. mógł dopuszczać się czy-
nów lubieżnych w stosunku do swo-
ich podopiecznych”;
tok rozumowania niekwestio-
nujący wiarygodności pokrzywdzo-
nych, a interpretujący ich relacje
na korzyść obwinionego, jest pozba-
wiony logiki.
Potrzeba było dokładnie roku
na naprawianie usterek śledztwa, co
nie zmieniło wszakże jego konklu-
zji: 1. przedawnienie przestępcze-
go seksu z „nadużyciem stosunku
zależności”, 2. nie można mówić
o gwałcie, skoro niektórzy młodzień-
cy utrzymywali intymne kontakty
z księdzem dyrektorem nawet po
opuszczeniu schroniska.
Jak już wspomnieliśmy, proces
ks. Andrzeja D. (nie przyznaje się
do jakichkolwiek nadużyć) jest utaj-
niony. I całe szczęście, bo od ze-
znań niektórych świadków uszy
więdną.
Impreza z 15-latkiem
w pokoju hotelowym, romans
z równie małoletnim ministran-
tem, uzależnienie przyjęcia do ka-
tolickiego liceum od zaspokoje-
nia seksualnych żądz księdza dy-
rektora
... – dorośli już dzisiaj męż-
czyźni mówią pod przysięgą rzeczy
straszne, których nie wolno nam,
niestety, powtórzyć.
– Tu nie chodzi o wsadzenie go
do więzienia, bo zdecydowana więk-
szość przypadków (poza jednym)
faktycznie uległa przedawnieniu.
Chcemy tylko, by niezawisły sąd na-
zwał rzeczy po imieniu. Chcemy
ujawnienia skurwysyństwa tych, któ-
rzy kryli księdza Andrzeja – tłu-
maczy „FiM” były wychowanek
oskarżonego.
W kronice Katolickiego Gimna-
zjum im. św. Stanisława Kostki
w Szczecinie, gdzie podsądny wciąż
„wychowuje”, czytamy m.in. zapis
z tego okresu:
„Naszą szkołę zaszczy-
cili swoją obecnością członkowie nie-
mieckiego Zakonu Kapucynów.
Ini-
cjatorem wydarzenia był ks. Andrzej
D
(...). Przedstawił nam gości, którzy
wywarli na nas ogromne wrażenie”.
Wyrokiem z 14 maja 2012 r. Sąd
Rejonowy w Siedlcach skazał ks.
Jacka W.
, byłego wikariusza para-
fii w S. (obecnie kapelan sióstr be-
nedyktynek w Drohiczynie), na rok
więzienia w zawieszeniu na trzy la-
ta za molestowanie 15-letniej
E. M.
W uzasadnieniu sąd podkreślił, że
kapłan bezwzględnie „wykorzystał
krytyczne położenie ofiary” (drama-
tyczna sytuacja rodzinna) i „nadużył
jej zaufania”, wchodząc w rolę du-
chowego terapeuty. Sprawę dopro-
wadziła do finału nieugięta posta-
wa matki dziewczyny. Najpierw dłu-
go pojedynkowała się z prokuratu-
rą, zanim śledczy zdołali wreszcie
dostrzec w poczynaniach ks. Jacka
przestępstwo (por. „Bez przebacze-
nia” – „FiM” 12/2010), a później
musiała jeszcze stawić czoło naci-
skom biskupa drohiczyńskiego
An-
toniego Dydycza
(odwodził ko-
bietę od wywoływania rozgłosu
i przekonywał, że „skruszony ksiądz
jest na drodze nawrócenia”), co
w małomiasteczkowych klimatach
wymaga szczególnego heroizmu.
W tzw. ostatnim słowie „skruszony”
domagał się uniewinnienia, twier-
dząc, że padł ofiarą spisku...
ANNA TARCZYŃSKA
Nr 24 (641)
15–21 VI 2012 r.
4
Z NOTATNIKA HERETYKA
POLKA POTRAFI
Zrobiły porządek
Prowincjałki
Stanisław J.
(PiS), do niedawna sa-
morządowiec z Sejn, pewnego dnia upił
się na raucie z okazji jubla w lokalnej straży pożarnej. Nikogo by to specjal-
nie nie obeszło, gdyby nie fakt, że radny po tym, jak opróżnił ostatni kieliszek,
wsiadł za kółko i zaczął jeździć. Między innymi po chodniku. Prawa jazdy, mi-
mo obecności 2,1 promila we krwi, do dziś nie stracił.
AUTOPROMOCJA
Kilka lat temu urzędnicy MSWiA
spłodzili „Kompas podróżny. Po-
radnik dla wyjeżdżających za gra-
nicę w celu podjęcia pracy”.
Zapewniali, że w dobrej wie-
rze. I byłoby pięknie, gdyby nie kil-
ka stronic poświęconych paniom
prostytutkom, paniom erotycznym
masażystkom i jeszcze paniom strip-
tizerkom.
„To potwarz dla milionów Polek,
które próbują swą ciężką pracą za-
robić za granicą na utrzymanie ro-
dziny. Dla urzędników MSWiA nie
różnią się one niczym od panienek
lekkich obyczajów!”
– biadolił wów-
czas „Fakt”, który od początku ist-
nienia przyozdabia ostatnią stronę
gołą panienką lekkich obyczajów
właśnie. Angielskie media doniosły
z kolei, że w ostatnich kilkunastu
latach przybyło u nich chorych na ki-
łę, co wyjaśniono większą liczebno-
ścią naszych rodaczek na tamtej-
szych ziemiach.
Po takich pikantnych rewela-
cjach łatwo zapomnieć o najliczniej-
szej grupie Polek emigrantek – ha-
rujących na zmywakach za funtowe
grosze. Ostatnio sporo namieszały.
Barbara Pokryszka
, 34-latka, na-
mówiła pracowników londyńskiego
hotelu Hilton do walki o lepsze
zarobki. Polka za godzinę sprząta-
nia dostaje 3 funty. Miesięcznie wy-
chodzi tyle, że jak opłaci rachunki
i kupi jedzenie, niewiele zostaje. Nie
zawsze stać ją na obiad, o tzw. wy-
datkach kulturalnych nie wspomi-
nając. Po 4 latach głodowego zara-
biania powiedziała: dość! Razem
z 850 sprzątaczkami napisała pety-
cję do dyrekcji hotelu. Panie rozpo-
częły protest, który przeniósł się
na ulicę. „Jak można w pięcio-
gwiazdkowym hotelu płacić trzy-
gwiazdkowe pensje” – pytała gło-
śno nasza rodaczka i chętnie cy-
towały ją tamtejsze media. Może
coś się zmieni. Większość brytyj-
skich pokojówek i sprzątaczek to
imigrantki, które najczęściej nie
znają swoich praw i godzą się
na każde oferowane warunki
– nawet bez prawa do
urlopu i zasiłku.
Zachodnim bestsel-
lerem, dostępnym już
u nas, jest książka
„Pod niemieckimi
łóżkami”, czyli
zapiski polskiej
sprzątaczki
Ju-
styny Polan-
skiej
(pseudo-
nim, bo pracu-
je na czarno).
„O mojej oj-
czyźnie po-
wiem tylko ty-
le: żadnych
perspektyw.
Młody człowiek w Polsce nie może
nic zarobić, jest bez szans”
– twier-
dzi autorka, która wyemigrowała ja-
ko 21-latka. I tak zleciało jej 10 lat.
Jako niemiecką sprzątaczkę stać ją
na więcej niż jej polskich znajomych
po studiach, kursach i fakultetach.
Wystarczy powiedzieć, że trzy razy
w roku lata na urlop do Afryki. I lu-
bi swoje emigracyjne życie. Mimo
rozlicznych upokorzeń.
O naszych zachodnich
sąsiadach dowiemy się,
że… nie lubią nas jak
diabli. Justynie z powo-
du pochodzenia długo
nie udawało się wyna-
jąć mieszkania, a jak już wy-
najęła, wszystkie okoliczne
śmieci podrzucano pod jej
drzwi, „bo Niemcy takich rze-
czy nie robią”. Przez wielu
panów domów traktowana
jest też jak potencjalne po-
gotowie seksualne. Przez pa-
nie domu – jak automat do
sprzątania.
Aż się chce zapytać, jak
u nas musi być źle, że one
wszystkie tam zostają!
Barbara nie ucieka, tyl-
ko walczy. Justyna
sprowadziła do sprzą-
tania także mamę
i siostrę.
JUSTYNA CIEŚLAK
Pan
Kazio
z Barcina jest właścicielem
nieruchomości w Józefince. Ciąży
na niej, co prawda, hipoteka kaucyjna, a sam pan Kazio jest zadłużony
po uszy. Nie przeszkadza mu to bynajmniej w ubijaniu interesów, których za-
bezpieczeniem ma być owa nieruchomość. Idzie mu sprawnie. Zobowiązań,
które jak dotąd zaciągnął, jest tyle, że aby je spłacić, trzeba by sprzedać nie
tylko jego nieruchomość, ale i ćwiartkę całego sołectwa! Ale pan Kazio ma
doświadczenie, bo za przestępstwa przeciwko mieniu swoje już odsiedział.
NAŁOGOWY ZASTAWIACZ
Do prawdziwego cudu doszło w Głu-
chołazach. Tam ludzie powiadomili straż
miejską o tym, że dawno nie widzieli swej sąsiadki. Strażnicy do wskazane-
go mieszkania przyszli. I znaleźli 74-latkę. Od trzech miesięcy z nogą w gipsie
leżała na łóżku. Nie wstawała, nie jadła – ważyła 30 kg. Z wycieńczenia nie
mogła nawet mówić. A jednak przeżyła. Mamą „opiekował się” syn, który przez
ten czas odbierał jej emeryturę.
WARTOŚCI RODZINNE
Na boisko szkoły w Bolesławcu spadł
kilkudziesięciometrowy stalowy komin
nieczynnej ciepłowni. I nie była to żadna katastrofa budowlana, tylko efekt roz-
biórki dokonywanej przez… spawacza i pełnomocnika spawacza. Szczęśliwie
żadna klasa w tym czasie nie miała akurat na boisku wuefu.
ROZBIÓRKA CHAŁUPNICZA
W Szczyrku salezjański misjonarz
Cze-
sław Lenczuk
zbierał datki na krowę
dla mieszkańców Lufubu w Zambii. Na ów cel potrzebował aż 10 tys. zł. Spo-
ro, biorąc pod uwagę, że według najnowszych cenników Ministerstwa Rolnic-
twa i Rozwoju Wsi jałowica na targowisku kosztuje najwyżej 3650 zł. Księdza
Lenczuka rozgrzeszamy, bo z pewnością resztę uciułanych dudków wyda na bi-
let lotniczy i usadzi bydlę w klasie biznes.
DOJNE KROWY
Opracowała WZ
MYŚLI NIEDOKOŃCZONE
N
ie wiem, czy w czasie igrzysk wypada mówić
spotykał się z pewną panią minister. Owa dama zapła-
ciła za ich wspólną kawę. I to był powód do dymisji, bo
uznano, że dziennikarz przestał być niezależny, czyli
stał się stronniczy, a zatem kompromitujący dla swojej
gazety. Nie wiem, czy Tusk częstował rządową kawą
dziennikarskie upudrowane twarze, ale wiem, że w Pol-
sce z powodu politycznego lizusostwa nikomu nic złego
się nie dzieje. W końcu nie jesteśmy jakąś szwedzką, la-
icką „cywilizacją śmierci”, ale kra-
jem wartości chrześcijańskich
Ja-
na Pawła II
, a sieczką z jego „na-
uk” przez lata karmił telewidzów
redaktor Lis.
W tym samym czasie, gdy
trwały rządowo-dziennikarskie na-
rady, „jedna z najważniejszych polskich gazet” (choć jej
nazwa jest amerykańska, a właściciel niemiecki) karmi-
ła swoich czytelników akcją „Fajna Polska”. Nie jestem
pewien, niestety, czy to była akcja spontanicznej propa-
gandy sukcesu, czy wynikała raczej z komitywy redakto-
ra naczelnego z panem premierem (nieco wcześniej ten
sam dziennikarz, będąc naczelnym innej „najważniej-
szej polskiej gazety” uczynił tego samego premiera „Czło-
wiekiem Roku”). W każdym razie jej celem było poka-
zanie w przeddzień Euro, jakim fajnym krajem jeste-
śmy (cokolwiek to znaczy), i przekonywanie, że powin-
niśmy być z niego dumni. Nie mam kompleksów z po-
wodu tego, że jestem Polakiem. Ale też nie potrafię so-
bie i innym wmawiać dumy z tego, że żyję w oligar-
chicznym, klerykalnym i zakłamanym grajdole, jaki zro-
biono z Polski. Nie jest mi dobrze ani na urojonej, „faj-
nej zielonej wyspie” Tuska, ani w smoleńskim wariatko-
wie
Kaczyńskiego
. I nie będzie „fajnie” bez gruntow-
nego przewietrzenia tutejszych smrodów.
ADAM CIOCH
o dniu powszednim, a w czasie zakrapianej
imprezy – odważyć się nie pić. W każdym razie
spróbuję.
W kraju mamy kilka tygodni wyjętych z normalne-
go kalendarza, no i trudno się temu dziwić. Zwykle jed-
nak bywa tak, że władze lubią wykorzystywać święta i mi-
łą atmosferę, aby się podpiąć pod cudze sukcesy i do-
bre humory odbiorców. To dla-
tego rządzących widujemy na try-
bunach tym liczniej, im większa
jest szansa na miły nastrój u te-
lewidzów. Wszyscy pamiętamy wę-
drówki, a właściwie wyścigi pre-
mierów, prezydentów i innych po-
lityków z gratulacjami do
Adama Małysza
. Nie inaczej
jest w czasie obecnych igrzysk piłkarskich w Polsce.
Premier
Donald Tusk
jest tak bardzo zatroskany
o własny wizerunek nadszarpnięty nieudaczną refor-
mą emerytalną, że zaryzykował zaproszenie na zamknię-
te spotkanie redaktorów mediów sprzyjających Platfor-
mie Obywatelskiej. Dowiedzieliśmy się tego tylko dzię-
ki długiemu językowi
Tomasza Lisa
, który nie wy-
trzymał i publicznie pochwalił się udziałem w tej po-
ufnej imprezie. Nazwał to „spotkaniem najważniejszych
polskich mediów” (jak to miło samego siebie umieścić
wśród najważniejszych!) i wyznał, że jego treść nie po-
winna była przedostać się do opinii publicznej.
W każdym cywilizowanym kraju byłby to temat mie-
siąca lub roku, a wieść o próbie manipulowania media-
mi przez premiera (i udział w tym znanych dziennika-
rzy) spowodowałaby masowe dymisje owych redaktorów
„najważniejszych mediów” i zapewne kosztowałaby urząd
samego premiera. Przypomnę, że nie tak dawno w Szwe-
cji robotę stracił słynny dziennikarz, który prywatnie
Przemysławowi Tytoniowi w obronie rzutu karnego pomogły siły wyższe.
Dziękowałem Ojcu Świętemu, bo głęboko wierzę, że pomagał w tym mo-
mencie.
(kard. Stanisław Dziwisz)
¹¹¹
Zawsze trzeba kibicować naszym i to w każdym przypadku. A jak Pola-
cy nie grają, to kibicujemy drużynom z państw katolickich.
(Marian Piłka, Prawica Rzeczypospolitej)
¹¹¹
Przy okazji święta różnych plemion, jakim są mistrzostwa kopania w pił-
kę, warto może pamiętać, że toczą się one w postplemiennej Europie,
której miarą ucywilizowania nie jest siła narodowych tożsamości czy po-
ziom religijnej wiary, ale tolerancja.
(prof. Magdalena Środa, etyk)
¹¹¹
Miliony widzów oglądają ogromne święto sportu, może nawet bajkę – po-
kojowo, radośnie, niepolitycznie. Tak życzą sobie tego organizatorzy ME
w Polsce i na Ukrainie. Kościół w Polsce liczył nawet na ogromne daro-
wizny i chciał otworzyć ogromną katedrę.
RZECZY POSPOLITE
Nie tak fajnie
(„Süddeutsche Zeitung”)
¹¹¹
Kazanie kard. Dziwisza w sprawie Telewizji Trwam to akt lojalności, wy-
raz posłuszeństwa wobec większości w polskim Episkopacie. Widać po-
wrót kardynała na łono „prawdziwego Kościoła toruńskiego” (…). Przed-
stawiciele obcego państwa, jakimi są biskupi, wysuwają ciężkie oskarżenia
wobec organów państwa polskiego. To jest sprawa dyplomatyczna i kon-
flikt międzynarodowy, bo obce państwo, Stolica Apostolska-Watykan, usta-
mi biskupów przysięgających posłuszeństwo papieżowi, oskarża Polskę o dys-
kryminację religijną. Biskupi cynicznie wykorzystują umysłowość prostych
ludzi, którzy gotowi są myśleć, że skoro czegoś odmówiono Kościołowi, to
znaczy, że atakuje się Kościół i wiarę.
(prof. Jan Hartman, filozof)
¹¹¹
Pani jest bezczelna. Pani jest Stefanem Niesiołowskim.
(poseł Marcin Mastalerek z PiS do posłanki Ligii Krajewskiej z PO)
Wybrali: AC, RK
Nr 24 (641)
15–21 VI 2012 r.
NA KLĘCZKACH
5
szkołą w Zabielu od przyszłego ro-
ku szkolnego powierzył katechet-
ce. Czyżby przeważyły referencje
od proboszcza?
MŁODZI
ZBUNTOWANI
STOP PEDOFILOM
Z KRK
Według badań robionych przez
CBOS na dużej grupie młodzieży
w wieku 15–18 lat Ruch Palikota
jest na drugim miejscu, jeśli chodzi
o odsetek poparcia (18 proc.). Pierw-
szy jest, niestety, PiS (22 proc.),
a na PO chce oddać swój głos za-
ledwie 12 proc. przyszłych wybor-
ców. Generalnie niewielu młodych
interesuje się polityką – tylko 38
proc. ma skonkretyzowane prefe-
rencje wyborcze.
Członkowie Stowarzyszenia Ate-
istycznego „Śląsk” zorganizowali pi-
kietę pod hasłem „Stop pedofilii”
przy trasie przemarszu procesji Bo-
żego Ciała w Katowicach. Akcji pró-
bowali przeszkadzać faszyści z ONR,
doszło do szarpaniny i interwenio-
wała policja. ONR-owcy uznali pi-
kietę za „antykatolicką”. Dlaczego
właściwie gorliwym katolikom pe-
dofilia kojarzy się akurat z ich ulu-
bionym Kościołem?!
AK
fundamentalista kościelny obwinia
kondomy nawet za… gwałty na ko-
bietach.
zapłakała święta figura. „Super
Express” łączy cud z rozgrywkami
Euro i dopatruje się w nim po-
parcia Madonny dla polskiej dru-
żyny. Natomiast w Międzyrzeczu
w woj. lubuskim tzw. Matka Boska
(lub coś w tym rodzaju) wysko-
czyła na drzewie w miejscu ucię-
tej gałęzi. Wizerunek ma nawet
słynną częstochowską szramę (nie-
dowiarki twierdzą, że to ślad po
korniku). Obydwa wydarzenia zo-
stały solidarnie zlekceważone przez
kler. Zapewne ocenili, że nie da
się na tym dużo zarobić, bo to
za wielki obciach.
ORGIA
U MĘCZENNIKA
ASz
Dwa lata temu polskie media
podniecały się śmiercią ks.
Miro-
sława K.
, polskiego franciszkani-
na w Ekwadorze. Kreowano go na-
wet na męczennika. Wycieki doku-
mentów z Watykanu ujawniły, że
duchowny zginął w czasie imprezy
seksualnej, w której uczestniczyło
4 mężczyzn. Okazuje się także, że
miejscowy biskup brał udział w tu-
szowaniu okoliczności zabójstwa,
bo bał się skandalu. I pomyśleć,
że gdyby nie wyciek, to może mie-
libyśmy taką piękną beatyfikację!
MaK
KSIĄDZ MELOMAN
MaK
MaK
DOPALACZKA
SZKOŁA
BEZ MODŁÓW?
Znana piosenkarka i była lider-
ka zespołu Maanam
Olga J.
zo-
stała zatrzymana przez policję
pod zarzutem posiadania narkoty-
ków. Funkcjonariusze dostali cynk
od służby celnej, bo do J. został wy-
słany list z podejrzanym suszem ro-
ślinnym. Policja w domu artystki
znalazła 3 gramy marihuany. Gro-
zi jej do 3 lat więzienia. Tydzień
przed zatrzymaniem Olga J. mówi-
ła we „Wprost”, że woli „trawkę”
niż alkohol.
MaK
Łódzka Ogólnokształcąca Szko-
ła Muzyczna im. H. Wieniawskie-
go miała być pierwszą placówką pu-
bliczną zaopatrzoną w… kaplicę.
Taki był w każdym razie pomysł
części uczniów i katolickiego kate-
chety. Przepytywane na tę okolicz-
ność Ministerstwo Kultury i Dzie-
dzictwa Narodowego nie wyraziło
jednak aprobaty dla tego pomy-
słu.
Monika Smoleń
, podsekre-
tarz stanu w tym ministerstwie,
przypomniała, że prowadzenie ka-
plic nie należy do zadań statuto-
wych szkoły.
CHLEBA ZAMIAST
IGRZYSK
W Poznaniu i kilku innych mia-
stach ponad tysiąc osób, głównie
młodych, protestowało przeciwko or-
ganizowaniu w Polsce turnieju Eu-
ro. Hasłem przewodnim manifesta-
cji było: „Chleba zamiast igrzysk!”.
Zdaniem manifestantów turniej do-
prowadził do poważnego zadłużenia
miast – gospodarzy Euro – i do wie-
loletniego przeznaczania środków
finansowych na budowę gigantycz-
nych stadionów zamiast na pilne ce-
le społeczne.
PRZAŚNA KOKAINA
Brytyjski brukowiec „Daily Star”
alarmuje, że zespół Jarzębina de-
prawuje Polaków. Dziennikarze su-
gerują, że wokalistki są ubrane ni-
czym zakonnice w habitach, a re-
fren hymnu na Euro „Koko, koko,
Euro spoko” zachęca ludzi do bra-
nia narkotyków, bowiem w Polsce
mianem „koko” określa się koka-
inę. Ciekawe, co by na ten temat
powiedziała
Coco Chanel
?
ASz
Miesiąc ograniczenia wolności
poprzez wykonanie 30 godzin prac
społecznych (prace porządkowe
na rzecz gminy) – oto kara wy-
mierzona przez Sąd Rejonowy
w Rawie Mazowieckiej probosz-
czowi z miejscowości Lewin. Du-
chowny – mimo próśb i upomnień
– zakłócał spokój mieszkańców
elektronicznie sterowanym dzwo-
nieniem i wygrywaniem różnych
melodii.
ASz
ŁOTRY Z LEWICY
MaK
„Europę rozrywa głęboka bruz-
da kryzysu”, a jego źródłem są an-
tyreligijne hasła i zachowania oraz
„lewicowe bluźnierstwa” – głosi pro-
boszcz parafii w Grucznie, wzywa-
jąc do przeciwstawienia się lewi-
cowym tendencjom w polskiej kul-
turze. Świat wedle niego dzieli się
bowiem na ten „po lewicy i po pra-
wicy od Jezusa”: „Kto miłuje, jest
po prawicy, kto nie miłuje, jest
po lewicy”. Lewica więc – zwłasz-
cza w Polsce! – to łotr, który „wierz-
ga i kwestionuje Jezusa” – tak ło-
patologicznie tłumaczy wielebny
swoim owieczkom. „Z trudem zno-
szę antyreligijnych współbraci. Py-
tam: co to jest, kim są?” – wyzna-
je. I nie może pojąć, dlaczego te
„łotry z lewicy” zamiast podziwiać
cudną katedrę w Pelplinie i super-
inteligencję cystersów, którzy z wiel-
kim „rozpędem weszli do Polski
i wyznaczyli od razu wysokie stan-
dardy kultury”, zajmują się wycią-
ganiem „trudnych” faktów z dzie-
jów Kościoła albo współczesnych
skandali z życia proboszczów i bi-
skupów.
DYREKTOR
KATECHETKA
MaK
Potrafią umoralniać, ale i rzą-
dzić… Coraz lepiej! Do konkursu
na stanowisko dyrektora Zespołu
Szkół w Zabielu oprócz dotychcza-
sowej dyrektor szkoły zgłosiła się
katechetka ze szkoły w Paszkach
Dużych. Ponieważ obie kandydat-
ki otrzymały od komisji taką samą
liczbę głosów, wyboru nowej dyrek-
tor musiał dokonać
Wiesław Ma-
zurek
– wójt gminy Radzyń Pod-
laski. I na nic zdało się to, że ra-
da pedagogiczna opowiedziała się
przeciw kandydaturze katechetki,
a za obecną dyrektor zgodnie opo-
wiedzieli się zarówno nauczyciele,
jak i rodzice uczniów. Mimo bra-
ku zastrzeżeń do pracy obecnej dy-
rektor, wójt – „w trosce o dobro
dzieci” – zarządzanie publiczną
RADA DESKĄ
RATUNKU
PORAŻKA ŚWIĘCONA
MaK
Bramkarz reprezentacji Irlan-
dii
Shay Given
od lat broni bram-
ki swojego kraju, ale dopiero nie-
dawno przyznał, że nie robi tego
w pojedynkę. Otóż golkiper w cza-
sie każdego meczu kładzie w siat-
ce fiolkę z… wodą święconą. Cu-
downa ciecz przynosić mu jakoby
szczęście. Podobnie sprawę traktu-
je jego trener
Giovanni Trapat-
toni
. Z tym że selekcjoner nie tyl-
ko trzyma wodę blisko siebie, ale
nawet zrasza nią boisko! Obaj pa-
nowie z pewnością zachodzą w gło-
wę, dlaczego mimo swojej specyficz-
nej pobożności przegrali pierwszy
mecz Euro 2012 z Chorwacją 1:3.
ASz
Po Toruniu, który jako pierw-
sze miasto w Polsce pożyczył Ko-
ściołowi kasę na remonty budyn-
ków, z podobnym pomysłem wy-
stąpił Rybnik. Tamtejsza rada
miasta pozwoliła prezydentowi
na pożyczenie 300 tysięcy złotych
parafii przy bazylice Świętego An-
toniego. Wszyscy byli „za”, tylko
jeden radny wstrzymał się od gło-
su. Sprawa jest tym bardziej pi-
kantna, że parafia nie wywiązuje
się z płacenia rachunków za do-
tychczasowy remont. Firma wy-
konująca prace chce skierować
pozew o zaległości do sądu.
MaK
NO TO KAPLICA
Wybudowana na Stadionie Na-
rodowym specjalna, ekumenicz-
na kaplica świeci pustkami – żalą
się katolickie media. Wszystko
przez obrzydliwą organizację
UEFA, która nie wydała księżom
kapelanom akredytacji potrzebnych
do wejścia na obiekt. W czasie Eu-
ro 2012 mogą tam przebywać wy-
łącznie piłkarze, ale na razie chęt-
nych praktycznie nie ma.
ASz
KADROWY
MĘCZENNIK
Najnowszy narodowy bohater,
bramkarz
Przemysław Tytoń
, jest
prześladowany za wiarę, donosi por-
tal „Gazety Polskiej”. Okazuje się, że
naszego zawodnika ośmielił się skry-
tykować jeden z rodzimych blogerów,
bowiem nie spodobało mu się, że pił-
karz pomodlił się przed obroną kar-
nego w meczu Polska – Grecja.
„Wo-
lałbym żeby wyniki sportowe zależały
wyłącznie od umiejętności ludzkich,
a nie kaprysu niebios”
– napisał in-
ternauta. Szkoda, że Tytoń nie wy-
modlił nam wygranej.
GEJOWSKIE
ZAGROŻENIE
AK
W obowiązującym w Polsce ra-
mowym programie nauczania pie-
lęgniarek i położnych homoseksu-
alizm zestawia się z prostytucją i pa-
tologiami psychicznymi. Mówi się
tam także „o szczególnie niebez-
piecznych odmianach homoseksu-
alizmu” (sic!). Co ciekawe, program
został zaakceptowany 10 lat temu
przez rząd SLD i klepnięty przez
„specjalistów”. Najbardziej zdumie-
wające jest to, że przez dekadę nikt
– ani wykładowcy, ani urzędnicy,
ani studenci – nie zauważył, że
z tym programem jest coś nie tak.
MaK
SODOMA I GOMORA
Organizowana przez Krajowe
Centrum ds. AIDS akcja pod ha-
słem: „Gram fair – używam pre-
zerwatyw” została mocno skryty-
kowana przez środowiska katolic-
kie. Wolontariusze będą rozdawać
prezerwatywy i ulotki z informa-
cjami o sposobach zabezpieczania
się przed wirusem.
Tomasz Ter-
likowski
uważa, że to promocja
usług prostytutek, seksturystyki,
zdrad małżeńskich itd. Naczelny
ASz
LIPNA I FUTBOLOWA
W ostatnich dniach obrodziło
Matkami Boskimi. We wsi Hrynie-
wicze koło Białegostoku krwawo
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • materaceopole.pev.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed