fakty i mity 2012 638 21, Fakty i mity 2012
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
70 mln dla księży zamiast dla rybaków
KLER IDZIE NA RYBY
Â
Str. 3
INDEKS 356441
ISSN 1509-460X
Nr 21 (638) 31 MAJA 2012 r. Cena 4,20 zł (w tym 8% VAT)
Dzięki połączonym siłom Ruchu Palikota, „Faktów
iMitów” oraz innych antyklerykalnych ugrupowań
w kilka dni z Kościoła rzymskokatolickiego
wypisały się tysiące osób! Nie obyło się bez
przepychanek pod katedrami i kuriami…
Â
Str. 7
ISSN 1509-460X
Nr 21 (638)
25–31 V 2012 r.
2
KSIĄDZ NAWRÓCONY
FAKTY
KOMENTARZ NACZELNEGO
Chiński mur
Z gospodarską wizytą po kraju jeździł premier Tusk. Pochy-
lał się nad każdym szczegółem i wzruszył wszystkich umiejęt-
nością zakupu biletu na pociąg. Za Gierka skończyła się ta
zabawa wielkim strajkiem latem 1980 roku. Na szczęście dla
Tuska Stocznia Gdańska splajtowała już dawno temu.
Inna ważna figura w innym kraju nie zgrywa ojca narodu, lecz
rozpoczyna swoje urzędowanie od obniżki zarobków dla siebie
i swojego rządu. O 30 procent! Wiadomo, że ten gest prezy-
denta Francji François Hollande’a w skali budżetu kraju to le-
dwie kropla. Ale zawsze robi to lepsze wrażenie niż 25 tys. zł,
które w ramach nagrody sam sobie przyznał polski premier.
K
ażdy kraj ma w ciągu swej historii szanse, które może wy-
niższych w Europie. Poprzez inwestycje w UE Pekin chce
również zacieśniać swoją obecność w Rosji. Jej władze pa-
trzą dość niechętnie na samodzielną ekspansywną politykę
Chin. Znacznie lepiej przyjmują obecność u siebie chińsko-eu-
ropejskich (polskich) firm. Dlaczego nie mielibyśmy zostać chiń-
sko-rosyjskim pomostem gospodarczym? Wiadomo, że pośred-
nicy zarabiają najlepiej.
Chiny zmieniają się także we własnych, skośnych oczach.
Trwają tam obecnie dwie wielkie akcje prywatyzacyjne. Jed-
na ma na celu upowszechnienie akcjonariatu pracowniczego,
a druga to nadanie własności ziemi rolnikom. Jest to zerwa-
nie z ostatnim dogmatem Mao, że tylko państwo może być
właścicielem fabryk i ziemi. Dotąd władze mogły w każdej
chwili wyrzucić rolnika z gospodarstwa, bo należało ono do pań-
stwa. Inaczej rządzi się państwem, gdzie większość obywate-
li jest pozbawiona własności. Społeczeństwo jest wtedy uza-
leżnione od władzy. Teraz to się zmienia. Rząd Chin zdaje so-
bie sprawę z niemożności utrzymania autorytarnego systemu
zarządzania państwem, chce zbudować społeczeństwo oby-
watelskie. W ciągu ostatnich 20 lat znacząco ograniczono
liczbę ubogich. O ile na początku lat 90. XX wieku prawie
70 procent mieszkańców Chin żyło poniżej granicy ubóstwa,
o tyle w 2010 roku było to 12 procent. Obywatele ChRL ma-
ją dostęp do państwowej bezpłatnej szkoły oraz studiów wyż-
szych – zarówno w kraju, jak i za granicą. Chiny realizują tak-
że największy na świecie projekt tworzenia państwowej opie-
ki medycznej, budują swój ZUS (możemy ich uczyć na wła-
snych błędach!). Za olbrzymie pieniądze powstaje sieć pań-
stwowych szpitali i przychodni. Będą one potrzebowały apa-
ratury, a my produkujemy sporo urządzeń, które mają niższe
ceny niż wyroby zachodnich firm.
Ktoś powie: „No dobrze, a jaką mamy gwarancję, że nie
przytrafi nam się kolejny Covec, który nie wybudował auto-
strady”? Rzecz w tym, że to my sami wybraliśmy firmę nie-
mającą rekomendacji ani chińskiego rządu, ani poważnych chiń-
skich banków. Sami zgodziliśmy się na podejrzanie niską ce-
nę, jaką zaoferował Covec.
Ale ten jeden przykry incydent nie może zasłonić historycz-
nych szans, jakie daje nam nowe otwarcie Pekinu na Polskę.
Zaproszenie prezydenta Komorowskiego w grudniu 2011 roku,
wspólny szczyt gospodarczy i ostatnia wizyta premiera Chin
w Polsce (2012 r.) to znak, że Polska stała się znów ważna dla
Pekinu. Wszak poprzednia wizyta chińskiego premiera w Pol-
sce miała miejsce aż 25 lat temu. Przez ten czas świat robił
z Pekinem interesy, a my tylko pouczaliśmy Chińczyków, jak
powinni u siebie wprowadzić demokrację. Zapomnieliśmy o tym,
że Chińczycy dwukrotnie ratowali nas przed interwencją ra-
dziecką – w 1956 i w 1981 roku. Zapomnieliśmy, że to polscy
inżynierowie zbudowali główną linię kolejową w Mandżurii – tzw.
Kolej Wschodniochińską. Polscy inżynierowie w latach 50.–70.
pomagali organizować chińskie górnictwo, cukrownie, fabryki
wagonów kolejowych oraz stocznie. Dostarczaliśmy samocho-
dy i maszyny rolnicze. Chińczycy chcieli na początku lat 90.
przenieść do siebie produkcję poloneza. Nic z tej operacji nie
wyszło, bo rządy Mazowieckiego i Bieleckiego uznały, że nie
będą prowadzić polityki przemysłowej... Czy wykorzystamy dru-
gą szansę? Czy wiemy, jak skutecznie i z pożytkiem wciągnąć
Chińczyków do współpracy? Stać nas (Wałęsę) było na prze-
skoczenie bramy Stoczni, ale czy stać nas na podjęcie no-
wych, dziejowych wyzwań? Czy przeskoczymy Chiński mur?
A może posłuchamy tych, którzy uznają Chiny za głównego
wroga tak zwanej zachodniej cywilizacji? W latach 90. słychać
już było na naszym podwórku głosy, że jakiekolwiek zbliżenie
z prawosławną Rosją i ateistycznymi Chinami grozi nam utra-
tą narodowej tożsamości. Tylko czym mierzyć tę tożsamość?
Jakie są jej wyróżniki? Totalne zadłużenie państwa i samorzą-
dów? Liczba dzieci, które nie dojadają? Jedne z najniższych pen-
sji i emerytur w Europie? A może metodyczne karmienie wła-
snego pasożyta i planowe wchodzenie mu w tyłek?
korzystać lub zaprzepaścić. Jest ich więcej lub mniej – w za-
leżności od umiejscowienia geograficznego, koniunktury, ukła-
dów politycznych. Z pewnością taka Holandia czy Portugalia
mają bardziej statyczną pozycję niż Polska, więc swoje naj-
większe wzloty przeżywały tylko w czasach kolonialnych. Po-
łożenie Polski pomiędzy wschodem i zachodem było w czasach
dyktatur przekleństwem naszych przodków, a obecnie może
być wielkim błogosławieństwem. Największą szansą rozwoju
jest dla nas Rosja ze swoim bezdennym rynkiem i bogactwa-
mi. Wiadomo, że Rosjanie traktują swoich partnerów wybiór-
czo. Polacy, będąc już w strukturach europejskich, powinni
być rzecznikiem interesów Rosji w UE, jej największym pro-
motorem (obecnie wyręczają nas w tym Niemcy i Włosi). A cóż
przeszkadza nam zaprzyjaźnić się na nowo z naszymi braćmi
Słowianami – Moskalami? Otóż historia, która w III RP jest trak-
towana bardziej priorytetowo niż trauma bezrobocia, przekleń-
stwa umów śmieciowych i pustych brzuszków polskich dzie-
ci. Szczekające, nacjonalistyczne kundelki nie pozwolą na zbli-
żenie z Rosją. Gdzie zatem upatrywać innych szans?
W ich odnajdywaniu przeszkadza wielka słabość polskiej
polityki. A jest nią brak strategicznych planów rozwoju. Nasz
rząd jako jedyny w Europie nie dysponuje centrum długofalo-
wego planowania. Dawniej taką rolę pełniło Rządowe Centrum
Studiów Strategicznych, zlikwidowane przez rząd Marcinkiewi-
cza w ramach walki z pozostałościami socjalizmu. Skutkuje to
dyletanckimi decyzjami oraz zapaścią polityki gospodarczej. Ko-
nieczne jest jeśli nie nowe Centrum, to przynajmniej pilne wzmoc-
nienie eksperckie rządu i parlamentu.
Wydaje się, że nową szansą dla Polski jest zacieśnienie
współpracy z Chinami, które od lat 70. XX wieku odnotowują
stały wzrost gospodarczy. Chiny szukają nowych przyczółków
i obszarów inwestycyjnych. Zdają sobie sprawę, że dotychcza-
sowy model rozwoju oparty na tanim masowym eksporcie od-
chodzi do przeszłości. Mają także dość uzależnienia od USA,
w których obligacje się okupiły. Władze w Pekinie zwracają się
ku Europie, co zresztą można było wyczytać lata temu w chiń-
skich długofalowych planach rozwoju. Polski rząd nie prowadzi
takiego monitoringu, więc został zaskoczony. Do 2010 roku wła-
dze RP zajmowały się pouczaniem chińskich władz – na przy-
kład prezydent Kaczyński w trakcie swoich dwóch podróży do Azji
podkreślał, że dla Polski (światowego mocarstwa…) liczą się
tylko tamtejsze demokracje, a Chinom pogroził za zamach na nie-
zależność Tybetu (klerykalnej dyktatury). Tyle że Chiny mają
w swoim rejonie świetne relacje – na przykład z bogatą w su-
rowce Mongolią oraz z Wietnamem, dokąd eksportujemy leki
i gdzie mieszka sporo absolwentów polskich uczelni. Kiedy Pe-
kin był zły na Warszawę, to także Ułan Bator i Hanoi były źle
nastawione. Na szczęście od dwóch lat jest już lepiej.
Z Chinami wiele nas łączy. Podobnie jak Polska kształcą
najlepszych na świecie informatyków. Chińczycy nie chcą już
być montownią i kopiarnią świata. Chcą wreszcie samodziel-
nie zarabiać na oferowaniu nowoczesnych rozwiązań. Dlatego
inwestują w przemysł telekomunikacyjny i odnawialne źródła
energii. Czy polski orzeł mógłby przysiąść na chińskim smoku?
Dlaczego nie! Możemy prowadzić wspólne studia, badania,
a także inwestycje informatyczne i telekomunikacyjne. Chiny
mają na przykład własne satelity, a Polska – specjalistów od za-
rządzania nimi oraz programowania. Potrzeba do tego tylko od-
ważnych decyzji dotyczących cen wiz studenckich i trybu ich
przyznawania.
Chiński skok technologiczny, jaki obserwujemy w ciągu
ostatnich lat, to także efekt sprawnego zarządzania środkami
finansowymi. Pekin wkłada zyski z importu do państwowego
funduszu inwestycyjnego. Jego aktywa szacowane są na 450
miliardów dolarów! Cząstka tej kwoty zainwestowana nad Wi-
słą postawiłaby nas na nogi. A jesteśmy dla Chińczyków ła-
komym kąskiem głównie z powodu naszego członkostwa w UE,
której rynek liczy ponad 500 milionów bogatych konsumentów.
Polska ma też świetnych pracowników, a ich płace należą do
„Nie jest żadną tajemnicą, że od dawna przyjaźnię się z Paw-
łem Kowalem i Pawłem Poncyljuszem. Uważam, że ze swo-
imi poglądami zmieściliby się po prawej stronie PO” – po-
chwalił się swoimi kolegami Jarosław Gowin. Tym samym za-
powiedział rychłą próbę przeniesienia resztek po PJN, czyli
popłuczyn po PiS, do Platformy. Czy Gowin zabierze ich wkrót-
ce na własną szalupę ratunkową?
O nieratyfikowanie Konwencji Rady Europy ws. przemocy wo-
bec kobiet zwróciło się 60… organizacji kobiecych. Oczywi-
ście katolickich. Niechęć pobożnych pań do ochrony przed prze-
mocą przypomina przysłowiową miłość niektórych karpi (lub
indyków) do świąt Bożego Narodzenia. Medycyna też zna spo-
ro takich przypadków.
Z Afganistanu mamy wreszcie wyjść w roku 2014, ale nie
na pewno i nie z całym portfelem. Zostanie tam „komponent
szkoleniowy” (cokolwiek to znaczy) i 20 milionów dolarów
z naszego budżetu jako coroczna pomoc dla „bratniego rzą-
du” w Kabulu. Przez 10 lat! Tego oczekują od nas Ameryka-
nie. Ciekawe, że od tak wielkich krajów jak Rosja i Chiny
oczekują połowy tej kwoty... Nasi „sojusznicy” znają widocz-
nie polskie przysłowie – zastaw się, a postaw się.
Prawicowi krucjatorzy z PiS, SP i PO chcą po wakacjach prze-
słać do marszałka Sejmu projekt ustawy, która zakaże „umiesz-
czania w przestrzeni publicznej nazw i symboli odnoszących się
do formacji militarnych i paramilitarnych tworzonych przez
państwa totalitarne”. Chodzi o pozbycie się resztek pomników
i nazw ulic – m.in. Armii Ludowej i Gwardii Ludowej. Dzię-
ki temu IPN będzie mógł już bez przeszkód ogłosić, że hitle-
rowców wygnała z Polski US Army i generał Anders.
Końca budowy tzw. Świątyni Opatrzności Bożej nie widać, mi-
mo że już wydano 115 mln zł – głównie ze środków publicz-
nych. Teraz na obicie miedzianą blachą kopuły i zrobienie na jej
czubku świetlika potrzeba kolejnych 10 mln zł. Do tego jeszcze
koszty elewacji – 25 mln. Będzie więc kolejny list abp. Nycza
i kolejna zbiórka. Uważamy, że kopułę można by okleić bla-
chą ze smoleńskiego Tu-154. Nie dość, że taniej, to jeszcze był-
by widoczny dowód opieki tzw. opatrzności nad Polską.
Zbuntowany ksiądz Piotr Natanek dorobił się pierwszego
męczennika. Jeden z jego wyznawców zmarł na serce po udzia-
le w awanturze w Parczewie, w czasie diecezjalnego Dnia Ro-
dzin. Biskup nie zgodził się wówczas odprawiać mszy w obec-
ności ubranych na czerwono „rycerzy” ks. Natanka. Wojna
Natanka o panowanie Chrystusa nad Polską weszła tym sa-
mym w nowy wymiar.
Polska Rada Chrześcijan i Żydów przyznała nagrodę prof.
Josephowi Weilerowi, żydowskiemu prawnikowi z USA, któ-
ry… bronił obecności krzyża we włoskich szkołach przed Try-
bunałem w Strasburgu. Profesor z okazji ogłoszenia go Czło-
wiekiem Pojednania wygłosił wykład o wolności i prawach czło-
wieka. Wie o tym sporo, bo umiejętnie zabiegał o to, aby dzie-
siątki tysięcy włoskich, niekatolickich dzieci pozbawić prawa
do nauki w świeckiej szkole.
Stowarzyszenie „Civitas Christiana” nagrodziło Radio Mary-
ja i Telewizję Trwam m.in. za „rzetelne informowanie i sku-
teczność w pracy ewangelizacyjnej”. Wbrew pozorom nagro-
da nie została przyznana 1 kwietnia.
Na bytomskim cmentarzu katolickim opatentowano nowy spo-
sób wyciągania kasy od wiernych. Miejscowy proboszcz zain-
stalował automat do sprzedaży wody – 10 litrów za złotówkę.
Teraz zapewne bytomianie będą tam chować swoich wier-
nych za półdarmo, bo księża wysokie ceny grobów tłumaczą
m.in. kosztami wody.
JONASZ
Nr 21 (638)
25–31 V 2012 r.
GORĄCE TEMATY
3
N
asz stary znajomy –ks.
Win-
Rzeź niewiniątka
Uwaga! Jeden z najsłynniejszych księży pedofilów
wrócił do Polski i chyba zostanie już na stałe...
bardzo oburzony. On mówi: „Ja bę-
dę wPolsce iwszystko sprawdzę, ajak
ksiądz wyzdrowieje, to porozmawia-
my”. Teraz już się domyślam, o co
chodzi. No cóż, znając mnie tak dłu-
go, nie powinien wierzyć w oszczer-
stwa, ale jest zobowiązany sprawdzić.
– Łowicz kazał odpoczywać
w tym czasie poza widokiem pu-
blicznym?
– Biskup Dziuba o niczym nie
wie, to wOdessie jest jakiś problem.
Nie jestem poza widokiem, tylko cał-
kowicie unieruchomiony. Będąc ka-
płanem diecezji łowickiej, przebywam
wnaszym zakładzie rehabilitacyjnym
jako osoba niesprawna i wymagają-
ca pomocy przyporuszaniu się. Przy-
chodzą lekarze, rehabilitanci... Nie
wiem, jak długo, bo wszystko zależy
od biskupa, który może mnie stąd
przenieść.
Ksiądz Wincenty zapewnił, że ło-
wicka kuria zwróci się donas oficjal-
nie o „wskazanie źródeł oszczerstw
isprawa będzie drążona”.
– Zawiadomię o naszej rozmo-
wie kanclerza, więc proszę się spo-
dziewać telefonu. Przede mną mo-
żecie mieć jakieś dziennikarskie ta-
jemnice, ale jemu będziecie musie-
li wszystko ujawnić – podkreślił.
Nieszczęsny jeszcze nie wie, że
trzymamy w rękawie kilka asów
– m.in. potajemną podróż do Kra-
kowa, którą „całkowicie unierucho-
miony” odbył18 maja, aby spotkać
się z ks. infułatem
Franciszkiem
Kołaczem
, ojcem duchownym de-
kanatu odeskiego. Ale otym już po-
rozmawiamy zkanclerzem ks.
Sta-
nisławem Plichtą
, jeśli –mamy na-
dzieję – zatelefonuje...
MARCIN KOS
Współpr. T.S.
centy Pawłowicz
(48 l.)
z diecezji łowickiej – zno-
wu ma kłopoty. Przypomnijmy wcze-
śniejsze…
~
Będąc wikariuszem parafii
wWitoni, zwabiał naplebanię ma-
łych chłopców i zmuszał do współ-
życia seksualnego. Nagrywał te sce-
ny na wideo, aby rozpowszechnić
je później winternecie, anawet wy-
pożyczał „swoje” dzieci innym księ-
żom. Szefowie policji i prokurato-
rzy zŁęczycy, atakże ówczesny or-
dynariusz bp
Alojzy Orszulik
do-
konywali cudów, żeby zatuszować
aferę, ale dzięki uporowi dzienni-
karzy „FiM” Pawłowicza osądzono.
Dostał3 lata. Wyszedł wmarcu2006
roku nawarunkowe zwolnienie, trzy
miesiące przed końcem kary;
~
Nowy biskup łowicki
Andrzej
Dziuba
oddelegował podwładnego
naUkrainę. Musiał przywieźć zPol-
ski doskonałe referencje, bo niemal
z marszu (jeszcze w tym samym ro-
ku – 2006) dekretem ordynariusza
diecezji odesko-symferopolskiej bp.
Bronisława Bernackiego
objął funk-
cję proboszcza parafii św. Ojca Pio
w Krasnosiołce nieopodal Odessy,
rzut beretem odczarnomorskich plaż;
~
Opuszczał to urokliwe miej-
sce, by wcharakterze „przewodnika
duchowego” pilotować pielgrzymki
organizowane przez poznańskie biu-
ro podróży do Włoch i Watykanu
(biuro zrezygnowało z jego usług,
gdy ujawniliśmy, że podczas imprezy
zrealizowanej w sierpniu 2010 r. sy-
piał wjednym pokoju ztowarzyszą-
cymi mu dwoma ministrantami wwie-
ku około11 i17 lat), występował tak-
że wniektórych diecezjach jako „do-
świadczony misjonarz z Ukrainy”
nie mogłem wyjść do łazienki, więc
jak mogłem kogoś molestować? Opu-
ściłem szpital po6 dniach. Nie wiem,
czy to było pod przymusem. Na ob-
chodzie powiedzieli, że szwy mogę już
wyciągnąć w przychodni i wypisali.
W dokumentach nie ma żadnej
wzmianki, że zostałem wyrzucony czy
coś wtym rodzaju. Być może znaleź-
li coś o mnie, szukając NIP-u i RE-
GON-u kurii łowickiej, która mnie
ubezpiecza. Winternecie jest namój
temat tyle fałszu, że głowa mała. Tam-
te stare sprawy tylko częściowo były
oparte nafaktach, ale nie dałem ra-
dy ze wszystkiego się wybronić.
–naprzykład wmarcu2011 r. zpre-
lekcją dla kleryków Wyższego Semi-
narium Duchownego Diecezji Kie-
leckiej (por. odpowiednio: „Pedofil
– reaktywacja” i „Zmartwychwsta-
nie” –„FiM”35/2010 oraz18/2011).
Najnowszy problem ks. Wincen-
tego zrodził się wPuławach (woj. lu-
belskie), gdzie naOddziale Chirur-
gii Urazowo-Ortopedycznej miejsco-
wego Szpitala Specjalistycznego le-
czył dolegliwość kończyny dolnej (nie
tej…) i zamiast udać się później
do Odessy, przybył do... łowickiej
kurii biskupiej, prosząc o przydział
dojakiejś sensownej parafii. Powód?
Według naszych źródeł wPuła-
wach i Lublinie, kapłan podczas
terapii zachowywał się niestosownie
wobec małoletniego pacjenta. Afe-
rę wyciszono, przerywając leczenie
i dyskretnie usuwając księdza ze
szpitala, oraz zawiadamiając oincy-
dencie metropolitę lubelskiego abp.
Stanisława Budzika
. Ten najpraw-
dopodobniej przekazał sprawę „we-
dług właściwości” kanonicznych ko-
legom ordynariuszom, bowiem bp
Bernacki kategorycznie zakazał ks.
Pawłowiczowi powrotu naUkrainę
doczasu wyjaśnienia zarzutów oje-
go nowych wyczynach.
Sytuacja na dzisiaj jest taka, że
bp Dziuba schował podwładnego
wZakładzie Opiekuńczo-Leczniczym
dla Dorosłych wSkrzeszewach, pro-
wadzonym przez Zgromadzenie
Sióstr Franciszkanek Rodziny Ma-
ryi imyśli, co ztym fantem zrobić.
Ksiądz Pawłowicz wyjaśnił na-
szemu dziennikarzowi, że czuje się
absolutnie niewinny:
–Przebywałem wszpitalu, jak naj-
bardziej, ale ztego, co mi wiadomo,
nie brałem udziału w żadnym incy-
dencie obyczajowym. Widzę, że zno-
wu są jakieś potworne oszczerstwa
podmoim adresem. Jedyne, co było
Ksiądz Pawłowicz (z prawej) i jeszcze nieoburzony bp. Bernacki
w szpitalu, to przez jakieś dwa czy
trzy dni nagabywali mnie o numer
ubezpieczenia. Leżałem nasali kilku-
osobowej całkowicie unieruchomio-
ny, nawet wsprawach fizjologicznych
– Wygląda więc na to, że ktoś
podłożył księdzu świnię, wyko-
rzystując fatalną przeszłość...
–Nie mogłem zrozumieć, dlacze-
go bp Bernacki jest ostatnio namnie
K
sięża masowo wzięli się do wędko-
dowspółpracy wramach wspólnych projektów”
zwanych Lokalnymi Strategiami Rozwoju Ob-
szarów Rybackich podsztandarem organizacji,
dla których wymyślono nazwę Lokalna Grupa
Rybacka (według ministerialnej definicji:
„Pod-
miot zrzeszający przedstawicieli szeroko rozumia-
nego sektora rybackiego, gmin i innych podmio-
tów publicznych oraz przedstawicieli sektora spo-
łecznego na obszarach zależnych od rybactwa”
).
Oto kilka zebranych przez nas
ad hoc
przy-
kładów:
~
Z puli przyznanej LGR „Borowiacka
Rybka” wGostycynie (woj. kujawsko-pomor-
skie) skorzystają parafie: św. MarcinawGo-
stycynie (
214 tys. 513,38 zł
na remont da-
chu kościoła) oraz św. Stanisława Biskupa
iMęczennika wWielkim Mędromierzu (
16,4
tys. zł
na konserwację ołtarza).
parafie zŁeby (
427 tys. 774,77 zł
naprace
konserwatorskie) i Białogardu (
540 tys.
516,70 zł
naremont kościoła oraz
„promo-
cję turystyki wodnej”
).
~
LGR „Warta-Noteć” we Wronkach
(woj. wielkopolskie) –
103 tys. 178,63 zł
dla proboszcza w Gębicach na „moderniza-
cję wiejskiego placu zabaw wraz zprzebudo-
wą ogrodzenia kościoła”.
~
LGR „Opolszczyzna” wBiestrzynniku
(woj. opolskie) – za
147 tys. 216,16 zł
ma
zostać wybudowany parking przykościele pa-
rafialnym we wsi Grabczok.
Ponieważ takich grup jest już wkraju oko-
ło setki, spróbowaliśmy ogarnąć całość zjawi-
ska. Niestety, ministerstwo rolnictwa nie ma
bladego pojęcia oliczbie parafii, którym przy-
znano wsparcie z„Ryb”, oraz oliczbie stoją-
cych wkolejce dokasy. Odesłano nas dopłat-
nika, czyli ARiMR-u. Tam trafiliśmy naścia-
nę, bo mimo monitów jakoś nie możemy do-
prosić się okonkretne dane: komu, ile inaco.
– Księża dopiero się zorientowali, że są
do wzięcia potężne pieniądze, więc większość
wniosków wpłynęła niedawno iciągle wpływają
nowe. Niektóre są kuriozalne. Naprzykład „re-
mont pomieszczeń służących spotkaniom człon-
kiń kół różańcowych iministrantów” czy „adapta-
cja budynku parafialnego nadom pielgrzyma”.
Trudno wtej chwili oszacować ich łupy, ale prze-
widuję, że łącznie mogą
zainkasować z „Ryb”
co najmniej 70 mln zł
– ostrzega pracownik
Agencji.
wania. W mętnej wodzie pływa oko-
ło 70 mln zł...
Jednym znajwiększych przedsięwzięć re-
alizowanych aktualnie przez Ministerstwo Rol-
nictwa i Rozwoju Wsi jest Program Opera-
cyjny „Zrównoważony rozwój sektora rybo-
łówstwa i nadbrzeżnych obszarów rybac-
kich2007–2013”, zwany wskrócie Programem
„Ryby”. Przeznaczono nań
978,79 mln eu-
ro
, z czego 75 proc. stanowią środki unijne,
czyli po części także nasze pieniądze.
Oficjalnym celem programu jest wspiera-
nie polskiej polityki rybackiej, a konkretnie:
racjonalnej gospodarki żywymi zasobami wód,
podniesienie konkurencyjności rybołówstwa
morskiego, rybactwa śródlądowego iprzetwór-
stwa, a także poprawa jakości życia na ob-
szarach zależnych od rybactwa. „Ryby” po-
dzielono napięć tzw. osi priorytetowych, wo-
kół których możnasię ubiegać odotacje. Oś
numer4 nosi nazwę „Zrównoważony rozwój
obszarów zależnych od rybactwa” i zarezer-
wowano dla niej najwięcej, bo ponad
313 mln
euro
(około32 proc. całej puli). Najogólniej
rzecz ujmując, ów rozwój ma polegać na:
~
minimalizacji skutków zaniku sektora
rybackiego i „przebranżowieniu” ludzi za-
mieszkujących obszary dotknięte tą dolegli-
wością oraz poprawie jakości życia wspołecz-
nościach rybackich;
~
pobudzeniu tubylców doaktywności po-
przez „przełamanie barier oraz zachęcenie
Złote rybki
Jak to wygląda w praktyce?
– LGR przygotowuje strategię rozwoju
naobszarach gmin, które przystąpiły doorgani-
zacji i szacuje koszty, po czym składa papiery
doministerstwa. Kasę dostają najlepsze plany,
wyłonione wkonkursie. Wtym momencie zgła-
szają się doLGR potencjalni beneficjenci. Stam-
tąd, powstępnej ocenie zgodności ze strategią,
ich propozycje trafiają do właściwego teryto-
rialnie urzędu marszałkowskiego, gdzie powe-
ryfikacji i ostatecznej akceptacji podpisywane
są umowy narealizację. Płatnikiem jest Agen-
cja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa
(…). Teoretycznie, wzależności odprzychylno-
ści urzędników, możnadostać dofinansowanie
(od 60 do 100 proc.) niemalże na wszystko.
Byleby tylko występowała w okolicy jakaś
większa woda
–wyjaśnia urzędnik zOlsztyna.
~
LGR „Obra-Warta” wPszczewie (woj.
lubuskie) ma naliście wypłat proboszczów z:
Rokitna(
393 tys. 162,48 zł
naprzebudowę
dachu herbaciarni przy tamtejszym sanktu-
arium Matki Bożej Rokitniańskiej), Zbąszy-
nia (
270 tys. zł
na „rewitalizację cmentarza
parafialnego”), Łomnicy (
330 tys. zł
napra-
ce konserwatorskie), Pszczewa (
328 tys. 521 zł
ma kosztować podatników „przygotowanie
punktu widokowego wraz zdojściem idojaz-
dem”, czyli ścieżkami procesyjnymi), Między-
rzecza (
349 tys. zł
–przebudowa dachu ko-
ścioła), Kwilicza (
93,5 tys. zł
– „odprowa-
dzenie wody opadowej oraz zabezpieczenie
konstrukcji drewnianych kościoła filialnego
w Miłostowie”).
~
LGR „Pradolina Łeby” w Gniewinie
(woj. pomorskie) – tu wnioski złożyły m.in.
ANNA TARCZYŃSKA
Nr 21 (638)
25–31 V 2012 r.
4
Z NOTATNIKA HERETYKA
POLKA POTRAFI
Parcie z Jezusem
Prowincjałki
29-latek z powiatu złotoryjskiego, na co
dzień mąż i ojciec, stał przy lokalnej dro-
dze i… kopał przejeżdżające auta. Zanim rozpędzony motocykl urwał mu no-
gę, zdążył trafić trzy samochody.
SKOPANE ŻYCIE?
Poradniki dla matek to powód
wielu frustracji. Niby mają po-
móc, a w praktyce dołują. Pra-
wie każda czytelniczka dokonuje
odkrycia: nie jestem książkowa.
Czyli jestem do niczego!
Przy okazji Dnia Matki warto
sobie przypomnieć, co doradzano
rodzicielkom jeszcze kilkadziesiąt
lat temu. Nie tylko matkom Polkom.
Matkom Europejkom.
Na przykład... „Kompletna pie-
lęgnacja dziecka” wydana jakieś 30
lat temu w Anglii. Wyczytamy tam,
że ciąża to wspaniały czas, który moż-
na wykorzystać na szycie i cerowa-
nie. Niestety. Pod koniec stanu bło-
gosławionego puchną palce. W książ-
ce zamieszczono obrazek ze smutną
ciężarną, której ktoś – właśnie z te-
go powodu – pozabierał igły i nitki.
Ale są słowa na pociechę!
„Kiedy uro-
dzi się dziecko, będziesz spędzać jesz-
cze więcej czasu w kuchni”
– obiecu-
ją autorzy. W tym samym poradni-
ku przeczytamy, że po porodzie i przy-
niesieniu dzidziusia do domu zawsze
„przed pójściem spać
trzeba wygospodaro-
wać odpowiednią ilość
czasu na umycie naczyń”.
Inne europejskie porad-
niki z ubiegłego wieku
– chętnie wspominane
przed każdym 26 maja, że-
by kobitki wiedziały, że te-
raz mają lepiej – przyuczają,
że niechlujna kobieta to niezadowo-
lony mąż. Zawsze trzeba było zna-
leźć czas na zmianę przyodziewku
i zawiązanie wstążki we włosach, za-
nim karmiciel rodziny wróci z pracy.
Można też przeczytać, że
„dziecko
powinno nosić robione na drutach weł-
niane skarpetki, sięgające mniej wię-
cej kolan”
i przebywać na powietrzu
co najmniej 8–9 godz. dziennie. Dla
domostw pozbawionych podwórek
proponowano specjalną... klatkę
do zainstalowania za oknem. Wkła-
dało się tam bachorka, który wietrzył
się ile wlezie, a jego matka mogła po-
święcić się gotowaniu, sprzątaniu
i wiązaniu wstążek.
Tyle starocie, a teraz poradnik
NOWOCZESNY.
Aleksandra Nit-
kiewicz
(członkini Wspólnoty Boże-
go Ojcostwa) i
Magdalena Sawic-
ka
(nauczycielka religii), matki bo-
gobojne i wielodzietne, wydały wła-
śnie książkę o ciąży i rodzeniu. Obie
twierdzą, że inspiracją było do-
świadczenie „cu-
downych poro-
dów”. I boska
misja! Tytuł:
„Mama, tata…
Start”. Na dzień
dobry czytamy, że
każda przyszła mat-
ka powinna zrezy-
gnować z określenia
„ciąża”, bo źle się ko-
jarzy. Z ciężarem.
Do łask muszą wrócić nabożne
określniki: stan błogosławiony, bycie
przy nadziei, życie łonowe (to o pło-
dzie), maleństwo pod sercem, dzie-
ciątko, moje łono (popularny „mym-
łon”). Najlepiej nie wspominać też
o bólach porodowych. To zastępu-
jemy łatwiejszym do przetrawienia
„trudem rodzenia”.
„O dziele nie wypada mówić bez
autora!” – przekonują panie. Spraw-
cą każdej ciąży jest przecież sam Je-
zus Zbawiciel, o czym nie zapomina-
my w czasie stanu błogosławionego.
Zalecana jest ciążowa refleksja nad bi-
blijnymi cytatami o Maryi (co ona by
robiła; czy też by się żaliła, że coś do-
kucza lub boli?) oraz „kontemplowa-
nie tajemnicy Bożego Ojcostwa”.
I jeszcze ciekawostka... Wraz ze
słowami:
„W bólach będziesz rodzi-
ła”
dobry Pan Bóg pozostawił swo-
im służebnicom cały asortyment środ-
ków,
„aby trud przy porodzie był
na naszą miarę”
– zapewniają au-
torki. Na porodówce pomaga nie tyl-
ko modlitwa, ale jeszcze – nie uwie-
rzycie – rozmyślanie o śmierci!
„Gdy
rodziłam trzecie dziecko, próbowałam
zgłębić analogię pomiędzy narodzina-
mi synka a moją przyszłą śmiercią.
Kontemplowałam tę niezwykłą tajem-
nicę, że zarówno on teraz, jak i ja
w przyszłości przechodzimy do nowe-
go, nieznanego nam życia…”
– opo-
wiada wzruszona pani Ola.
JUSTYNA CIEŚLAK
Rtęć do dżemu, który jadała połowica, do-
dał małżonek. 63-letni mieszkaniec Nowej
Wsi Małej liczył na to, że w ten sposób pozbędzie się ślubnej. Żona jednak
wystarczającej ilości dżemu nie zjadła (skuteczniejsze jest wdychanie…).
Według biegłych musiałaby go pochłonąć co najmniej 33 kg! Mąż za próbę
zabójstwa trafił do aresztu. Separacja gwarantowana na co najmniej 8 lat.
RTĘĆ ZAMIAST ROZWODU
Cudem uniknęła śmierci 11-letnia
Patrycja
z Tuchorzy, która wypadła… ze szkolnego
gimbusa wiozącego jej klasę na zajęcia sportowe. Wylądowała w szpitalu ze
wstrząśnieniem mózgu. Pojazdowi przyjrzeli się spece od mechaniki pojazdo-
wej i uznali, że autobus jest w takim stanie, że nadaje się wyłącznie na szrot.
DZIURAWY AUTOBUS
W Pączku Orzyckim (woj. podkarpackie)
pocisk trafił 13-letniego
Damiana
. Chło-
pak miał szczęście, bo kula zatrzymała się zaledwie kilka milimetrów od tęt-
nicy. Polowanie na ptaki urządził sobie w pobliskim sadzie 22-letni student,
który sprawdzał możliwości swojej wiatrówki.
PAN BÓG KULE NOSI
44-latek z Trzebini zmasakrował za po-
mocą młotka murarskiego swoje dwie są-
siadki. Zrozległymi urazami głowy i bez przytomności kobiety trafiły do szpi-
tala. Sąsiad, na koniec akcji, podciął sobie żyły nożem tapicerskim. Przeżył.
MŁOTKOWY
Potrzeba natury zaprowadziła pewną sie-
dlczankę do publicznego toi toia. Wyjść
już nie było tak łatwo. Zzatrzaśniętej kabiny kobietę wypuściła dopiero we-
zwana na interwencję straż pożarna.
ZASRANA PUŁAPKA
Opracowała WZ
MYŚLI NIEDOKOŃCZONE
Kaczyński to dla mnie guru. To Kazimierz Górski polskiej polityki.
(poseł Jan Tomaszewski, PiS)
Ultraprawicowe podziemie rośnie z roku na rok. Ataków jest coraz wię-
cej i są coraz lepiej zorganizowane. A władza w najlepszym razie przy-
syła policjantów. W instytucjach państwa i w mediach są ludzie kibicu-
jący akcji narodowców przeciw „pedałom, lewakom, kolorowym i in-
nym śmieciom”. Po ministrze Gowinie niczego dobrego się w tej spra-
wie nie spodziewam. Ale problem polega na tym, że nikt – ani rząd, ani
Sejm, ani samorządy – nic nie robi.
(Jacek Żakowski, publicysta)
W uporze ministra Gowina, który sprzeciwia się Konwencji Rady Eu-
ropy „O zapobieganiu i zwalczaniu przemocy domowej”, chodzi nie ty-
le o konserwatyzm, co o pragmatyzm i cynizm. Pod deklaracjami o ochro-
nie rodziny kryje się z jednej strony uzasadnienie braku polityki socjal-
nej i antyprzemocowej rządu, z drugiej – wielkie parcie na karierę po-
lityczną pana ministra. A tę najłatwiej dziś zrobić po prawej stronie
sceny politycznej, przy pomocy Kościoła.
(prof. Magdalena Środa, etyk)
Profesor Nałęcz, krytykując Palikota za rzekome niszczenie spokoju
społecznego, przejawia pewien rodzaj myśli autorytarnej (…). Palikot nie
może ogłosić tego, co uważa, bo to zabija spokój społeczny? Zawsze to,
co inne i odmienne, zabija spokój społeczny. Ale w państwie demokra-
tycznym chronimy tę wartość, żeby jednostka miała prawo podejmowa-
nia działań, które uważa za słuszne. Palikot może być apostatą. A pro-
fesor Nałęcz może być na przykład kalwinem czy świadkiem Jehowy.
(prof. Tadeusz Bartoś, filozof, były dominikanin)
Czasem się zastanawiam, czy ciągle chcę być nazywany katolikiem.
(Jarosław Wałęsa, syn Lecha)
Kapłan to człowiek, który chodzi po ziemi, ale ma wzrok utkwiony w nie-
bo. I w takim ujęciu kapłaństwo jest bliskie poezji.
(Bogusław Rąpała, „Nasz Dziennik”)
Wybrał AC
N
asz kraj nie ma szczęścia do elit. Zwykle nie
wpadką było wprowadzenie OFE, czyli użycie pienię-
dzy emerytów do napędzania zysków sektora finansowe-
go. Odbyło się to bez poważnej debaty, ale za to z uży-
ciem kłamstw i podstępu. Efektem tych wszystkich błę-
dów i ogólnego niezadowolenia były rekolekcje naro-
dowe o nazwie IV RP. Tylko nieudolność
Jarosława
Kaczyńskiego
sprawiła, że trwały one zaledwie 2 lata
i nie stały się rekolekcjami zamkniętymi.
Niestety, liberalne
elity skupione wokół tzw.
mediów głównego nurtu
oraz PO niczego się nie
nauczyły. Dodowem te-
go jest tryb przedłużania
wieku emerytalnego. Ta-
ki ważny problem w normalnych krajach dyskutuje się
przez lata. Chodzi o to, aby w wyczerpujący sposób po-
zwolić wszystkim zainteresowanym na spokojne wymie-
nienie się argumentami, sporządzenie raportów i badań,
przewidzenie konsekwencji różnych wariantów zmian.
W końcu uchwala się coś, co zostało porządnie prze-
dyskutowane i przetrawione.
WPolsce „debata” trwa-
ła kilka tygodni
. Chodziło oczywiście o to, aby żadnej
prawdziwej debaty nie było. Mądrusie wiedzą najlepiej,
czego Polakom potrzeba. Oni nas urządzą.
Czy nie zdziwiło Was w ostatnich tygodniach, że me-
dia, które zwykle tak kochają sondaże, nie były właściwie
zainteresowane tym, czego chcą Polacy w tej sprawie i co
sądzą o propozycjach
Tuska
? Raz tylko okazało się, że 80
proc. jest przeciw zmianom, ale szybko przestano to na-
głaśniać. Ten rodzaj arogancji elit i psucia demokracji to
najszybsza droga do powrotu IV RP albo do nadejścia
czegoś jeszcze gorszego. PiS na to tylko czeka i już prze-
biera nóżkami do władzy.
dostrzegają one nikogo poza sobą. Na cudzą
i własną zgubę.
Polska elita polityczna I Rzeczypospolitej, czyli szlach-
ta, była tak bardzo skupiona na sobie, że w końcu uzna-
ła się za cały naród. Tak zwany naród szlachecki igno-
rował potrzeby i interesy 90 proc. rzeczywistego narodu,
czyli nieszlachtę. Nieudolna i narcystyczna demokracja
szlachecka zakończyła się
długą agonią państwa,
a w końcu rozbiorami.
W II RP elity piłsud-
czykowskie i endeckie,
zresztą w dużej mierze
postszlacheckie, też zda-
wały się nie dostrzegać reszty społeczeństwa. A te jego
części, które nie mówiły po polsku albo nie wyznawały
katolicyzmu, zupełnie ignorowano lub dyskryminowano,
tak jak prawosławnych. Nie liczono się także zbytnio z kra-
jami ościennymi. Zakończyło się to dramatycznym upad-
kiem. Przywódcy powstańców warszawskich, też na ogół
z inteligenckiej, czyli postszlacheckiej elity, toczyli swoją
walkę, nie licząc się ze stratami ludności cywilnej. Uwa-
żano, że tam, gdzie w grę wchodzą ideały, potrzeby ludzi
się nie liczą. W końcu z dymem poszli ludzie i ideały.
Po 1989 roku mieliśmy kilkakrotnie recydywę decy-
dowania w ważnych sprawach bez liczenia się z opinią
i interesami obywateli. Wbrew umowom okrągłego sto-
łu nie wprowadzono w Polsce społecznej gospodarki ryn-
kowej, lecz groteskowy turbokapitalizm, który zapew-
nia dobre życie mniejszości, a z resztą nie bardzo wie,
co począć. Wypycha ją na emigrację, umowy śmiecio-
we, pseudostudia lub szarą strefę. Po przewrocie
Bal-
cerowicza
ze wszystkimi jego konsekwencjami drugą
RZECZY POSPOLITE
Psucie demokracji
ADAM CIOCH
Nr 21 (638)
25–31 V 2012 r.
NA KLĘCZKACH
5
Częstochowy może to być także piel-
grzymka… „śladami poznańskiego
cudu eucharystycznego”. Czyli an-
tysemickiego mitu! Ów „cud eucha-
rystyczny” – jak głosi legenda – wy-
darzył się 15 sierpnia 1399 roku
w Poznaniu („FiM”8/2012). Dwie
Żydówki powodowane nienawiścią
do chrześcijaństwa rzekomo doko-
nały kradzieży hostii z kościoła, któ-
rą następnie Żydzi na polecenie ra-
binów – według legendy – podźga-
li nożami i utopili w dole kloacz-
nym. I wówczas stał się cud – ho-
stia nagle zaczęła z kibla lewito-
wać i uzdrawiać. Mimo dokonania
„cudu” o bluźnierstwo i świętokradz-
two oskarżono piętnastu Żydów.
Sąd miejski w Poznaniu skazał ich
na spalenie na stosie, a podburze-
ni katolicy dokonali pogromu Ży-
dów w mieście. Gmina żydowska
została ponadto skazana na corocz-
ne finansowanie procesji Bożego
Ciała. I z tym antysemickim kultem
wielebny z Suchego Lasu uznał
za stosowne zapoznać pierwszoko-
munijne dziatki.
komunisty” oraz napis:
„Wódka swoj-
ska, Komunia święta. 2012”.
Cóż, al-
leluja i po jednemu!
KUSTOSZ OD KRWI
Jak donosi triumfalnie rydzyko-
wy „Nasz Dziennik”, w Polsce
i w świecie jest już ponad 1000 krwa-
wych relikwii
Jana Pawła II
. Są to
krople papieskiej krwi na fragmen-
tach jego szat. Tą gigantyczną pro-
dukcją relikwii zawiaduje kardynał
Stanisław Dziwisz
, który nie tyl-
ko dysponuje sporą ilością krwi swo-
jego szefa, ale – jak widać – także
pokaźną stertą jego ubrań. W każ-
dym razie, jeśli ktoś miał wątpli-
wości co do tego, na co umarł Jan
Paweł II, to odpowiedź wydaje się
dosyć jasna – na skutek wykrwawie-
nia i wychłodzenia.
MaK
oznacza, że rocznie osiąga ona do-
chód w wysokości 300 tys. zł. I od
tych 300 tys. zł dochodu parafia
płaci urzędowi skarbowemu poda-
tek jedynie w wysokości 6450 zł!
Czyli nieco ponad 2 proc. osiąga-
nego dochodu…
Natomiast proboszcz z parafii
w Ciścu w trosce o zbawienie wiecz-
ne informuje, że może również wa-
runkowo zaopatrzyć w sakrament
ostatniego namaszczenia… zmar-
łego nawet do trzech godzin po
śmierci w przypadku wystąpienia
nagłego zgonu. Wówczas trzeba
tylko jak najszybciej wezwać kapła-
na ze świętymi olejami. Natomiast
profilaktycznie, aby zapobiec nie-
szczęściu trafienia do piekła, nale-
ży wzywać kapłana, aby udzielił na-
maszczenia chorym, którzy na sku-
tek sklerozy nie są w stanie wyspo-
wiadać się i przyjąć komunii. Ksiądz
czyni prawdziwą rewolucję, gdyż
od wieków doktryna Krk mówi,
że sakramenty dotyczą wyłącznie
żywych.
WRZASKI
W WYRZYSKU
W miejscowości Wyrzysko (woj.
wielkopolskie) narasta bunt parafian,
którzy zbierają podpisy pod petycją
o odwołanie proboszcza. Zarzucają
mu gniewne usposobienie, chciwość
oraz… niewłaściwe odprawianie
mszy. Na tym polega różnica między
Kościołem rzymskokatolickim a ja-
kimkolwiek normalnym Kościołem
– w tym pierwszym wierni piszą pe-
tycje, a w innych po prostu zwalnia-
ją z pracy szkodnika.
AK
GOLGOTA
SMOLEŃSKA
MaK
MaK
W DOMOWYM
ZACISZU
ŁAGODNIE
ZAGŁODZIŁ
SLD chce w najbliższych tygo-
dniach zaproponować ustawę, któ-
ra pozwoli na trzymanie prochów
osób zmarłych w domach i miesz-
kaniach. Taka możliwość istnieje
w wielu cywilizowanych krajach
i odpowiada na potrzeby emocjo-
nalne wielu osób. Pozwala także
znacząco ograniczyć koszty pochów-
ku. Przeciwko projektowi ostro wy-
stąpił abp
Leszek Sławoj Głódź
,
bo wiadomo, że ten pomysł uderza
w interesy Kościoła, czyli w sprze-
daż działek na cmentarzach, po-
większanych często o gminną, czy-
li darmową ziemię.
AK
Karol Uryga
, który w ubiegłym
roku został skazany na 2 lata wię-
zienia za zagłodzenie psa („FiM”
45/2011), usłyszał niedawno łagod-
niejszy wyrok. Przypominamy, że zwy-
rodnialec przywiązał zwierzę do ka-
loryfera i zostawił bez jedzenia na co
najmniej 20 dni. Sędzia
Artur Gra-
bowski
z Sądu Okręgowego w Opo-
lu uznał, że
„można wyobrazić sobie
przestępstwa, które będą w o wiele dra-
styczniejszej formie”,
i skrócił karę
więzienia z 2 lat do 8 miesięcy. Uwa-
żamy, że powinien skrócić do 20 dni.
Ale koniecznie bez jedzenia i przy ka-
loryferze!
OPIEKUN
MŁODZIEŻY
AK
Prokuratura Rejonowa w Mal-
borku postawiła zarzuty 40-letnie-
mu księdzu
Dariuszowi S.
, wika-
riuszowi parafii w Nowym Stawie
(diecezja elbląska). Jest on podej-
rzany o molestowanie seksualne
14-letniego chłopca. Ordynariusz bp
Jan Styrna
zawiesił podwładnego
w czynnościach. Szkoda, że nie uczy-
nił tego kilka lat wcześniej, prze-
nosząc ks. Dariusza z parafii na pa-
rafię, aby zatuszować skandale, któ-
re ten wywołał przy okazji pełnie-
nia funkcji dekanalnego duszpaste-
rza młodzieży. W Nowym Stawie był
opiekunem lektorów i ministrantów
oraz nauczycielem religii w miejsco-
wej szkole podstawowej. Do spra-
wy wrócimy za tydzień.
SENSACJA NIEWIARY
Na terenie sanktuarium ma-
ryjnego w Kałkowie-Godowie (woj.
świętokrzyskie) stanie 20-metrowa
makieta Tu-154M. Samolot powsta-
nie u stóp „Golgoty Narodu Pol-
skiego”, gdzie swoje miejsce zna-
lazły już na przykład kaplice-ora-
toria ofiar stanu wojennego czy
Panteonu Polskich Chłopów. Ma-
kieta samolotu – jak zapewniają
twórcy – będzie niezwykle wierna
pierwowzorowi, a na jej kadłubie
pojawią się portrety pary prezy-
denckiej,
Anny Walentynowicz
i
Janusza Kurtyki
.
Tabloidy szaleją, bowiem w ostat-
nich dniach wyszło na jaw, że dwój-
ka rodzimych celebrytów
„nie wierzy
w Boga”.
Przedmiotem pierwszego
„sensacyjnego” doniesienia okazał
się
Wojciech Szczęsny
, bramkarz
reprezentacji Polski, który przyznał,
że
„powiedzieć, że jestem wierzący
niepraktykujący, to byłoby dużo za du-
żo w moim przypadku. Bliżej mi
do kompletnej niewiary”.
Kolejną nie-
katolicką gwiazdą jest
Anna Mu-
cha
– o jej poglądach opowiedzia-
ła rzekoma przyjaciółka:
„Ania na-
wet nigdy nie myślała o ślubie kościel-
nym, bo kłóciłoby się to z jej poglą-
dami. Dokładnie tak samo podcho-
dzi do chrztu córki”.
MaK
ASz
PIELGRZYMKA
ZIOBRY
FURIA WATYKAŃSKA
W czasie objazdu po Polsce li-
der ratujący Solidarną Polskę pu-
ka do drzwi probostw i kościołów.
Na Mazurach Zbigniew Ziobro był
u proboszczów w Giżycku, Kętrzy-
nie i Węgorzewie. Cóż, probosz-
czowie nie w ciemię bici, pogada-
ją, posłuchają i poprą tego, kto
ma prawdziwy rząd dusz, czyli pro-
wadzi w sondażach.
Tzw. Stolica Apostolska grozi
sądami włoskiemu dziennikarzowi
Gianluigiemu Nuzziemu
za ko-
lejną książkę demaskującą działal-
ność Watykanu. Chodzi o wybór
tajnych dokumentów pt. „Sua San-
tita” („Jego Świątobliwość”), w któ-
rym ujawnia konflikty wewnątrz me-
diów katolickich, tajne kontakty pa-
pieża z władzami Włoch itp. Nuz-
zi zrobił Kościołowi przykrość już
3 lata temu, kiedy w książce „Va-
tiacano S.p.a” („Watykan Spółka
Akcyjna”) ujawnił oszustwa banko-
we dokonywane za pośrednictwem
Banku Watykańskiego.
ASz
AT
PIERNIKI
TORUŃSKIE
ASz
WINNA NIEWINNA
Mimo protestów Ruchu Pali-
kota i SLD rada miejska Torunia
postanowiła pożyczyć 1,2 mln zł
miejscowej kurii diecezjalnej. Mia-
sto jest potwornie zadłużone (700
mln), ale wykłada kolejne pienią-
dze, aby wspomóc Kościół. Kuria
tłumaczy, że jest w trudnej sytu-
acji finansowej, lecz chce dokoń-
czyć remont muzeum diecezjalne-
go i kościoła świętego Jakuba, aby
nie stracić unijnej dotacji. Jedno-
cześnie wiadomo, że diecezja po-
siada m.in. pałac pod Brodnicą war-
ty (w zależności od wycen) od 8 do-
15 milionów złotych.
Sąd Rejonowy w Augustowie
po raz kolejny umorzył sprawę za-
konnicy, która pobiła niepełno-
sprawną podopieczną domu pomo-
cy społecznej w Studzienicznej
(„FiM” 43/2009). Zdaniem sędzie-
go „czyn cechował się małą szko-
dliwością społeczną”. Rzeczywiście,
niepełnosprawna przeżyła… Wina
kobiety nie ulega wątpliwości – po-
bicie zostało przypadkowo sfilmo-
wane przez turystów. Sąd rejonowy
powtarzał rozprawę po decyzji są-
du apelacyjnego, który unieważnił
poprzednie umorzenie.
JEZUSA POPIJ
WÓDKĄ
MaK
Łódzki „Express Ilustrowany”
donosi, że na imprezach z okazji
pierwszej komunii pojawiła się w tym
roku… wódka komunijna. Trunek
ma na etykiecie zdjęcie „pierwszo-
ILE PŁACI PARAFIA?
Ks.
Eugeniusz Góra
– w związ-
ku z pojawiającymi się w mediach
licznymi „nierzetelnymi i niepraw-
dziwymi” informacjami na temat fi-
nansów kościelnych – przekonuje
swoje owieczki, że parafia też płaci.
W tym celu ujawnia, ile pieniędzy
w 2011 roku jego parafia pw. św.
Stanisława w Żorach odprowadziła
na rzecz państwa. I tak na składki
ZUS parafia wpłaciła (choć nie chce
nam się w to wierzyć…) 16 800 zł,
do urzędu skarbowego wpłynę-
ło 6450 zł, a podatek od nierucho-
mości wyniósł 1720 zł. „Licząc kon-
kretnie, parafianie cztery kolekty nie-
dzielne przeznaczają na te cele”
– podsumował duszpasterz.
Niestety, zapomniał dodać, że
tylko cztery! Policzmy zatem rzetel-
nie. Skoro ujawniony przez księdza
– tylko z kolekty! – miesięczny do-
chód parafii wynosi 24 970 zł, to
MaK
MaK
MaK
ANTYSEMITYZM
KOMUNIJNY
NAMASZCZENIE
ZMARŁYCH
Po przystąpieniu do Pierwszej
Komunii Świętej polskie dzieci tra-
dycyjnie muszą zaliczyć dodatkowo
płatną pielgrzymkę dziękczynną.
„Zakładamy, że wszystkie dzieci (je-
śli nie ma niepokonalnych prze-
szkód) podejmą pielgrzymkę” – wy-
jaśnia ks. proboszcz parafii w Su-
chym Lesie. A oprócz tradycyjnej
Gdy ktoś z rodziny umiera, to
w pierwszej kolejności rodzina ma
obowiązek osobiście zgłosić się
do kancelarii parafialnej, a dopie-
ro potem wolno jej załatwiać inne
formalności pogrzebowe. „Nigdy od-
wrotnie!” – instruuje wielebny z pa-
rafii pw. św. Rocha w Białymstoku.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]