fakty i mity 2011 566 01, kawiarenka, Rok 2011
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
POLICJA PODGLĄDA NAS W SZPITALACH?
INDEKS 356441
ISSN 1509-460X
Â
Str. 9
Nr 1 (566) 13 STYCZNIA 2011 r. Cena 3,90 zł (w tym 7% VAT)
Tylko dwie przyczyny mogły sprawić, że TU-154
lądował w Smoleńsku w takich warunkach
atmosferycznych: awaria (w tym brak paliwa) lub
presja przełożonych załogi granicząca z rozkazem.
Awarii nie było, paliwa nie zabrakło...
Â
ISSN 1509-460X
W warszawskiej lecznicy znaleziono ukrytą kamerę
Â
Str. 3
2
KSIĄDZ NAWRÓCONY
Nr 1 (566)
7–13 I 2011 r.
FAKTY
KOMENTARZ NACZELNEGO
Wolne od pracy święto Trzech Króli za nami. Pierwsze takie
od dziesięcioleci. I być może ostatnie. Organizacja pracodawców
„Lewiatan” zwróciła się do Trybunału Konstytucyjnego o uzna-
nie ustanowienia dodatkowego wolnego od pracy dnia za czyn
niezgodny z ustawą zasadniczą. I ma na rewizję duże szanse.
A to będzie na chrześcijaństwo i Kościół zamach kolejny.
Czarny ląd
Na ekrany kin wszedł obraz „Mgła”. To nie remake słynnego
horroru, chociaż rzecz traktuje o katastrofie smoleńskiej, a sam
tytuł oraz nazwiska reżyserek (Lichocka i Dłużewska) gwaran-
tują „rzetelność”. Także i to, że producentem dokumentu jest
„Gazeta Polska”. Za tydzień w „FiM” recenzja.
Z czym na ogół kojarzy się ten kraj? Z egzotyczną
przyrodą, walecznymi Masajami, parkami narodowymi, sa-
fari, filmem „Pożegnanie z Afryką”... Od dzieciństwa, kie-
dy przeczytałem przygody „Tomka na Czarnym Lądzie”,
chciałem na własne oczy sprawdzić, jak jest naprawdę.
Kenia ma opinię kraju w miarę cywilizowanego, zwłasz-
cza w zestawieniu z sąsiednim Sudanem czy Etiopią. Ofi-
cjalnie panuje tam demokracja parlamentarna, choć de
facto rządzi jeden klan, który opanował całą politykę i ad-
ministrację, czyli koryta (skąd my to znamy?). Wszech-
obecne wojsko i policja, wobec stosunkowo niskiej prze-
stępczości, nie pozostawiają złudzeń – to zamordystycz-
na republika bananowa, w której angielskich kolonialistów
zastąpili najsilniejsi miejscowi. Sprzyja temu rozwar-
stwienie społeczne
– ogromną więk-
szość rodowitych
Kenijczyków zdomi-
nowali bogatsi
od nich Arabowie,
Hindusi i biali,
głównie Anglicy.
Mombasa, miasto
niedaleko którego
mieszkałem, to wi-
zytówka nadmor-
skiej Kenii – obok
setek tysięcy czar-
nych żebraków wi-
dać tam również li-
muzyny, prywatne
szpitale i hotele.
Zupełnie inaczej
wygląda prowincja,
gdzie mieszkają już
sami biedacy. Ja-
dąc samochodem, godzinami widzi się niezmienny krajo-
braz: ciągnące się bez końca wioski z domkami ulepiony-
mi z krowiego łajna, klejonego na szkieletach uplecionych
z patyków. Ludzie wędrują poboczami, nosząc wodę z ni-
żej położonych terenów. Przy każdym domku maleńkie
podwórko, poletko i parę kózek lub krowa. Po takiej za-
grodzie biega gromadka półnagich dzieci. I właśnie prze-
ludnienie jest największym problemem Kenii (ale przecież
nie tylko jej!). Znaczną część kraju zajmują wielkie plan-
tacje, na przykład nerkowców, a także góry, jeziora i par-
ki narodowe. Małe poletka nie są w stanie wykarmić
wszystkich, zwłaszcza ludzi żyjących na wsiach, dlatego
co 4 minuty umiera tam z głodu jedno dziecko, a średnia
życia w całym państwie wynosi 43 lata. Wydawać by
się mogło, że rozwiązaniem jest po prostu rozdawnictwo
prezerwatyw, ale robią to w zasadzie tylko Kościoły pro-
testanckie, które skupiają ponad 50 proc. wszystkich
wierzących. Na katolików (ok. 15 proc.), a zwłaszcza mu-
zułmanów (ok. 10 proc.) trudno w tym względzie liczyć.
Nie pomaga też mentalność biedaków, dla których wy-
pełnienie czymś żołądka (najczęściej plackami z mąki ku-
kurydzianej, warzywami lub owocami) oznacza czas na ko-
pulację. Z pewnością nie myślą wówczas o pracy, dla któ-
rej mają ulubione powiedzenie:
pole, pole
, co w języku su-
ahili oznacza: wolno, wolno. I nie chodzi tu tylko o upał,
który wysiłkowi nie sprzyja. Prawdziwą pracę mają nie-
liczni. Na oko 1/3 narodu struga tam amatorsko scyzory-
kami małe zwierzątka dla turystów; 1/3 te zwierzątka sprze-
daje, a reszta uprawia ziemię motyką lub żebrze. Mój kie-
rowca i przewodnik zawiózł mnie do „prawdziwej fabryki”,
czyli na mały, zaśmiecony plac, na którym rosło kilka du-
żych drzew dających cień; pod nimi kilkunastu ludzi stru-
gało słoniki, żyrafki, masajskie maski i takie tam. Obok,
w chałupie z krowiego gówna, mieściło się biuro oraz
hurtownia z działem sprzedaży.
Skąd takie zacofanie? Z braku technologii. Anglicy nie
pozostawili tu – zresztą tak jak w większości swoich ko-
lonii (Kenię opuścili dopiero w 1962 roku) – prawie żad-
nych dobrodziejstw cywilizacji. W odróżnieniu na przy-
kład od Francuzów, którzy taką Algierię czy zwłaszcza Tu-
nezję pomogli rozwinąć nad podziw i są tam do dziś bar-
dzo poważani. Owszem, sprzedają w tych krajach wiele
swoich produktów, m.in. samochody, ale zaszczepili też
mnóstwo europejskich rozwiązań i patentów. Murzyni są
bardzo zdolni manualnie i niezwykle szybko – w cią-
gu 2,3 miesięcy,
i to w dodatku
od samych tury-
stów – uczą się
obcego języka.
Jednak nie są
w stanie sami wy-
kształcić swoich
naukowców czy
rozwinąć nowo-
czesnych linii pro-
dukcyjnych. Nie-
pewna sytuacja
polityczna też nie
sprzyja zaangażo-
waniu obcego ka-
pitału. W efekcie
ogromny potencjał
siły roboczej (na-
wet takiej
pole,
pole
) jest zupełnie
niewykorzystany,
a większa część kraju stanęła na etapie XVIII,XIX wieku.
Po nielicznych szynach jeździ parę… parowozów. W ho-
telu wiszą gaśnice
made in England
, sztućce są tureckie,
stroje kelnerów sprowadzono z Indii, a na płynie do ką-
pieli, który kupiłem, widniał napis: „Wyprodukowano w Unii
Europejskiej”. A gdzie komputery, obrabiarki czy choćby
porządne rowery dla wieśniaków?! Rezydent z biura po-
dróży, który brał udział w rekrutacji i przyuczeniu miejsco-
wych ludzi do pracy w hotelu, twierdził, że żaden z nich
nigdy wcześniej nie widział wody lecącej z kranu. Wszy-
scy byli w szoku, że pod kranem nie ma żadnej dziury
w ziemi. Pracownicy hotelowi zarabiają średnio 36 euro
(ok. 150 zł) na miesiąc i uważają się za szczęśliwców.
Z reguły już 1 dolar na dzień wśród często niepiśmien-
nych wieśniaków jest przyzwoitym zarobkiem, bo mogą
za to przeżyć 2 osoby. Przeżyć, czyli nie umrzeć z głodu.
Dzieci, które coś tam dorobią lub dożebrzą, z reguły ży-
wią się same. Nie muszę dodawać, że dla miejscowych
ceny podstawowych produktów (innych nie kupują) są
minimalne i że kwitnie handel wymienny. Samochodów
czy motorów na wsiach nikt nie posiada, a bogactwem
są już dwie chude krowy i żona o szerokich biodrach.
Ale najbardziej żal dzieci – ślicznych, żywych, rozkrzy-
czanych i – jeśli brzuszka nie ściska z głodu – roześmia-
nych od ucha do ucha. Za gardło chwyta jakże częsty wi-
dok: 3-,4-,5-latki leżące na ziemi i grzebiące w niej doł-
ki. To ich jedyna zabawa…
Ileż to miesięcy zastanawiano się, kto wpadł na niesłychany po-
mysł pochowania Kaczyńskiego na Wawelu! Posądzany był de-
cydent Dziwisz, ale szedł w zaparte. Z filmu „Mgła” dowiadu-
jemy się, że pomysłodawcą był spin doktor PiS Michał Kamiń-
ski. Dziś wróg śmiertelny i renegat. Nic, tylko wtyka Palikota.
Okazuje się, że aresztowany Marek P., pełnomocnik Kościoła
do spraw wyłudzania ziemi, był na etacie zakonu cystersów
i pobierał miesięczną pensję 20 tysięcy zł plus 11 procent ce-
ny każdej wycyckanej od państwa nieruchomości lub kwoty.
Tylko w przypadku samego Krakowa było to 7,5 mln zł od 68
milionów w gotówce, które miasto wypłaciło zakonnikom,
plus kolejne 11 proc. od 23 mln zł wartości (zaniżonej) wydar-
tych miastu nieruchomości. Szacuje się, że oszust dostanie ja-
kieś 5 lat. Wyjdzie po 2,5, żyjąc przez resztę swoich dni jak
król, a nawet jak Dziwisz.
„Fundusz jest nieadekwatną w warunkach państwa neutralnego
światopoglądowo formą budżetu wyznań” – napisał SLD w sej-
mowym projekcie uchwały o likwidacji Funduszu Kościelnego
(ok. 100 mln państwowych pieniędzy na Krk. rocznie). Piero-
nek nie mówi nie, ale zaraz pyta: „A co w zamian?”. Odpowie-
my słowami napoleońskiego generała Cambronne: „Gówno!”.
„Otwórzcie okna wKościele –trzeba go przewietrzyć” –ogło-
sił Pieronek i dodał, że watykański pochówek Kaczyńskiego
był „katastrofalnym, dzielącym Polaków błędem”. Są tylko dwa
powody takich słów biskupa: albo mu się pogorszyło, albo za-
czął czytać „FiM”.
W ogóle niektórzy biskupi mówią ostatnio głosem samego Jo-
nasza. Oto arcybiskup Michalik zaapelował do księży: „Nie
bądźcie pazerni, unikajcie chciwości”. Pięknie, ale czy nie zapóź-
no? Równie skutecznie mógłby nawoływać, żeby to towarzy-
stwo powstrzymało się od jedzenia i przestało oddychać.
W zeszłym roku słynny z niemoralnych propozycji agent To-
mek, awtym roku… Antoni Macierewicz. Oto „Człowiek Ro-
ku” polskiej prawicy, czyli taki, który narobił w Polsce naj-
więcej gnoju i wstydu.
4 złote zamierzają pobierać od każdego pielgrzyma i turysty
lewicowe władze Częstochowy. „Za pozyskane w ten sposób
16 milionów zł rocznie wyremontujemy ulice i wypielęgnujemy
zaniedbane parki” – marzy „komuszy” zarząd miasta. Który
w ten sposób „zamachuje się” na Kościół i na chrześcijaństwo
– co jasno oświadczyli paulini z jasnogórskiego klasztoru.
Podczasaudycji dla młodzieży (każdy piątek wieczorem) wRa-
diu Maryja zatelefonowała tam słuchaczka, którą okazała się
Beata Kempa. Urodzona 45 lat temu posłanka PiS stwierdzi-
ła, że wcale się nie pomyliła. A szczęśliwy prowadzący pro-
gram ks. Piotr nawet nie przypuszczał, że RM ma aż tak mło-
dych słuchaczy.
Uczniowie szkół publicznych w Łodzi w ramach tak zwanych
zajęć dramy będą mogli wcielać się w najważniejsze postaci
z Biblii. Prowadzący dramę katecheci mają pomóc młodym
zrozumieć, jak czuli się bohaterowie biblijnych wydarzeń. Oba-
wiamy się tylko, że nie będzie chętnych na zawsze dziewice.
No i mamy nadzieję, że katoreżyserzy nie każą się smarka-
czom krzyżować.
Martin Bormann – syn nazisty i adiutanta Hitlera, obecnie
były ksiądz i mąż byłej zakonnicy – został właśnie oskarżony
o regularne gwałcenie, bicie i poniżanie kilku swoich wycho-
wanków w szkole przyklasztornej. Jaki ojciec...
JONASZ
Archidiecezja w Milwaukee, nie chcąc wypłacić ofiarom swo-
ich księży pedofilów zasądzonych 29 mln dolarów, ogłosiła
bankructwo. To już kolejnaamerykańska diecezja, która wten
sposób ucieka przed wypłatą odszkodowań za przestępstwa
seksualne kleru. Te kosztowały Krk w USA już ponad 2 mi-
liardy dolarów.
PS Za tydzień ciąg dalszy opisów i galeria zdjęć, któ-
re wykonałem.
Za tydzień darmowa wkładka z raportem na temat finansów Kościoła
O
statnie dwa tygodnie 2010 roku spędziłem w Kenii.
Nr 1 (566)
7–13 I 2011 r.
GORĄCY TEMAT
3
leńsku, otoczce propagan-
dowej wokół śledztwa oraz
szansach na uniknięcie podobnych
przypadków w przyszłości rozma-
wiamy z dwoma doświadczonymi
pilotami wojskowymi.
– Pojawiają się sygnały, że
Protasiuk chciał dla świętego
spokoju jedynie zamarkować lą-
dowanie w Smoleńsku i odlecieć
na zapasowe.
– Co miał w głowie, tego już ni-
gdy się nie dowiemy. Z pewnością
natomiast popełnił przestępstwo, na-
rażając ludzi na utratę życia, mimo
informacji z wieży, ostrzeżeń kapi-
tana polskiego Jaka-40, sygnału że
rosyjski Ił-76 po zorientowaniu się
w warunkach podejścia nawet nie
próbował lądować i odleciał do Mo-
skwy. Pogwałcił także reguły wyso-
kości decyzji nakazujące, że jeśli nie
widzi ziemi z wysokości 120 m, ma
obowiązek przerwania zniżania, zlek-
ceważył sygnały AWS (system
ostrzegający o zbliżaniu się do zie-
mi), nie zareagował na krzyk drugie-
go pilota „Odchodzimy!”… – moż-
na by długo wyliczać. Gdy w końcu
kontroler podał komendę
gorizont
przyczyną katastrofy były fałszywe in-
formacje podawane przez rosyjską wie-
żę kontrolną i sposób nawigacji”
, ale
już nie mówi, jakież to rzekomo fał-
szywe informacje miał przekazać kon-
troler, skoro kierunek pasa pilot znał,
a wszystkie urządzenia pokładowe
działały sprawnie do samego końca.
„Materiały rosyjskie robią olbrzymie
wrażenie”
– twierdzi Macierewicz, ale
przezornie nie podaje, jakie. Jedną
z przyczyn jest podobno brak na lot-
nisku ILS (system nawigacyjny wspo-
magający lądowanie samolotu w wa-
runkach ograniczonej widzialności
–
dop. red.
). Tego systemu nie mon-
tuje się w dwa dni, a poza tym nale-
ży go oblatać. Przepalona żarówka
przy pasie, którego i tak piloci nie
widzieli – wielki powód. Trzeba po-
sypać głowę popiołem oraz uczciwie
przyznać, że Rosjanie wcześniej ostrze-
gali, iż lotnisko nie nadaje się do przyj-
mowania samolotów pasażerskich.
itd. Naszą pożal się boże „delega-
cję” zgodziło się przyjąć czterech se-
natorów, z czego dwóch odmówiło
polskim mediom jakiegokolwiek ko-
mentarza do tych spotkań. Wstydzi-
li się przyznać podatnikom, że stra-
cili czas na słuchanie bzdur…
– Wciąż jest wiele hałasu o to,
że w toku zabezpieczania śla-
dów celowo zniszczono nam bez-
cenną relikwię…
– Niektóre media podnoszą la-
rum, że Rosjanie, tnąc wrak, nisz-
czą dowody. Tylko nie wiadomo, cze-
go dowody. Samolot był sprawny
do końca. Nie trzeba dużej wyobraź-
ni, aby uprzytomnić sobie stan ciał
po uderzeniu samolotu w ziemię.
Rozczłonkowane i wymieszane mię-
dzy sobą szczątki. Wydobycie ich bez
uszkodzenia tak cennych dla niektó-
rych blach wraku brzmi ponuro.
Z kolei przykrycie wraku tylko przy-
spieszyłoby korozję części stalowych.
~~~
Mówi płk pil.
Wiesław O.
(po-
nad 20 lat za sterami): – To nie Ro-
sjanie mają problem z określeniem
winnych, tylko my. Chcą, żebyśmy
skonsumowali ten keks z zakalcem
i z wyników ich badań sami wska-
zali sprawców. Nasza polityczna ko-
misja i podkomisje „specjalistów”
w rodzaju komisji Macierewicza ma-
ją ciężki orzech do zgryzienia – jak
przekazać narodowi, że załoga jest
winna? Ale byłby to dopiero począ-
tek. Pilot nie wsiada do samolotu,
jeśli nie zna minimalnych warunków
do lądowania. To katechizm każde-
go z nas. Jeśli więc załoga decydu-
je się na lądowanie w tak tragicz-
nych warunkach, powody mogą być
tylko dwa: nie ma możliwości wylą-
dowania gdzie indziej (brak pali-
wa, awaria) lub jest do tego zmu-
szana. Innych po prostu nie ma!
– Który, pańskim zdaniem,
przeważył w Smoleńsku?
– Paliwa mieli pod dostatkiem,
wszystko działało należycie, więc chy-
ba wszystko jest jasne… Niektórzy,
wykorzystując tragedię, szybko ude-
rzyli w ton braku nowoczesnych sa-
molotów w 36. pułku. Według mnie,
bardzo dobrze się stało, że ich nie
kupiliśmy, bo nawet ultranowocze-
sny boeing 777 z ILS najwyższej ka-
tegorii IIIC podzieliłby los tupole-
wa. Problem tkwił nie w samolocie
i nie w ilości VIP-ów na pokładzie,
ale w ludzkiej świadomości.
– Jak można takich drama-
tów uniknąć?
– Musimy sobie odpowiedzieć
jednoznacznie na kilka pytań. Czy
Zwierzchnik Sił Zbrojnych (prezy-
dent RP) ma prawo do dowodze-
nia załogą w powietrzu, czy tylko
do sprawowania kontroli nad siła-
mi zbrojnymi? Co załoga miała zy-
skać na udanym lądowaniu w kar-
kołomnych warunkach, bo przecież
nie chodziło tylko o oklaski, skoro
to wątpliwej jakości jury wiezione
na „pace” nie miało bladego poję-
cia o złożoności zadania? A poza
tym: jeśli się bierze na pokład tyle
najwyższych rangą osobistości, to
minimalne warunki atmosferyczne
do lądowania trzeba podnieść, a nie
obniżać. Lądowanie powinno się od-
być tylko wówczas, kiedy komuni-
kat podany z ziemi jest lepszy niż
minimum pogodowe określone dla
takich lotów.
Trzeba zrobić wszyst-
ko, by decydenci nie mieli nic
do powiedzenia w kwestiach nad-
zoru czy ingerowania w czynno-
ści załogi. To podstawa!
Dla mnie
przypadek CAS-y i Tu-154 należy
dokładnie do tej samej kategorii
– wpływu buty prominentnych osób
na czynności pilota. Nikt tego, nie-
stety, nie udowodni ponad wszelką
wątpliwość, bo środki OKL, czyli
tzw. Obiektywnej Kontroli Lotów,
nie sięgają do saloniku prezydenc-
kiego, a ponadto
nie ma woli po-
litycznej, by w nieuchronnej kon-
sekwencji takiego śledztwa wy-
prowadzić „prezydenta bohate-
ra” z Wawelu…
ANNA TARCZYŃSKA
„FiM”: – Czy katastrofa by-
ła wypadkową koszmarnych błę-
dów, czy efektem wyrafinowane-
go zamachu?
Płk pil.
Jerzy Kubiak
: – O zama-
chu mówi tylko prezes PiS
Jarosław
Kaczyński
i jego ludzie. Skoro był
zamach, to muszą być zamachowcy
oraz organizatorzy. Prezes wskazuje
na premiera
Tuska
, jego ekipę i Ro-
sjan. Są to rzadkiej próby banialuki.
– Prezydent Komorowski za-
powiada, że przyczyna może oka-
zać się „arcyboleśnie prosta”, co
wyraźnie sugeruje błędy pilotów…
– O nich mówi się niechętnie,
żeby nie obrażać naszej dumy. A to
TU musiał lądować
Błąd pilota na małej wysokości to kara śmierci
bez prawa apelacji, a wyrok wykonywany jest
natychmiast.
przecież piloci sporządzali plan lotu.
W uzgodnieniu z Rosjanami musieli
zaplanować trasę lotu i co najmniej
dwa lotniska zapasowe. Oczywiście
znali również Smoleńsk, bo zapo-
znanie się z lotniskiem docelowym
i zapasowymi jest absolutnym elemen-
tarzem i nie mam cienia wątpliwo-
ści, że go dokładnie „przeczytali”.
– Ale cóż mogli począć, sko-
ro Rosjanie rozpylili mgłę…
– Taka mgła na terenach pod-
mokłych powstaje nagle i może
zmniejszyć widzialność nawet do kil-
kudziesięciu metrów. Konsultacja
z meteorologiem bardzo by się hi-
storykowi Macierewiczowi przydała.
– W każdym razie nad Smo-
leńsk dolecieli. Co robili dalej?
– Po nawiązaniu łączności z wie-
żą kontroler podaje załodze warunki
podejścia do lotniska, warunki lądo-
wania i – przede wszystkim – mete-
orologiczne. Pilot je znał, ale zigno-
rował. Rozumiem rozterki kontrole-
ra, który prawdopodobnie konsulto-
wał się z przełożonymi w Moskwie.
Ostateczną decyzję pozostawiono za-
łodze, wychodząc z założenia, że sa-
molot prowadzi nie małpa, lecz pilot,
podobno doświadczony. Dopiero
po czasie dowiedzieliśmy się, że do-
świadczony także perturbacjami swo-
jego przełożonego kapitana
Grzego-
rza Pietruczuka
, który po odmowie
lądowania w Tbilisi został w przytom-
ności załogi (tragicznie zmarły w Smo-
leńsku kpt.
Arkadiusz Protasiuk
był
wówczas drugim pilotem –
dop. red.
)
zrugany przez prezydenta Kaczyńskie-
go, a za okazany profesjonalizm i od-
powiedzialność próbowano człowieka
włóczyć po sądach.
(przejdź do lotu poziomego), pilot
już do tej fazy przechodził, ale kil-
kanaście sekund za późno. Tupolew
to nie jest samolot myśliwski…
– Te okoliczności już znamy.
A czego wciąż nie wiemy?
– Co lub kto przekonał pilota,
żeby podjął ryzyko. Zdawał on so-
bie sprawę z tego, że w Smoleńsku
czeka na prezydenta grupa ludzi
z kwiatami, może z trąbami, kame-
ry, byłoby widowisko. Na lotnisku
zapasowym czekałby co najwyżej
konsul i trzy autobusy, żadnych trąb.
Opóźnienie wzrosłoby do kilku go-
dzin, ale wszyscy by żyli… Mam na-
dzieję, że kiedyś dowiemy się, o czym
prezydent meldował swojemu bra-
tu przez telefon satelitarny na kil-
ka minut przed lądowaniem,gdy
już było wiadomo o problemach.
– Czy Smoleńsk był przypad-
kiem incydentalnym?
– Ależ skąd! Niemal identycz-
na sytuacja wystąpiła przy katastro-
fie CAS-y w Mirosławcu, kiedy to pi-
lot zignorował wszystkie ograniczenia
– minima lotniska i samolotu, swoje
własne, ściśle określające warunki,
na które był przeszkolony, i widzial-
ność, przy której miał prawo lądować.
Tam również kontroler zachował bier-
ność, choć miał obowiązek podania
komendy „zabraniam lądować”. No,
ale na pokładzie była śmietanka, więc
tylko obserwował, co pilot wyprawia.
– Czy da się jakoś zrzucić od-
powiedzialność na kogoś spoza
załogi i pasażerów tupolewa?
– Zgodnie z oczekiwaniami pre-
zesa Kaczyńskiego winni mają być Ro-
sjanie, więc Macierewicz już to udo-
wodnił. Według niego,
„bezpośrednią
Amerykanie obśmiali ich i spławili...
– Ale przecież tupolew to nie
jest taki zwykły samolot…
– Słyszałem, jak taki jeden opo-
wiadał, że to przerobiony bombowiec,
więc powinien kosić brzozy o średni-
cy 40 cm. Niech prezes rozpędzi swo-
ją limuzynę do 100 km/godz. i wal-
nie w drzewo. Zobaczymy, czy będzie
zdolny taki eksperyment powtórzyć.
A tupolew miał na liczniku ponad 300
km/godz. Z jednym skrzydłem lecieć
się nie da, nawet półtora nie wystar-
czy. Tak już jest w lotnictwie, że błąd
popełniony przez pilota, szczególnie
na małej wysokości, karany jest śmier-
cią bez prawa apelacji i kara wyko-
nywana jest natychmiast.
– Śledczy z PiS-u zapowia-
dają, że Amerykanie w tej spra-
wie pomogą…
– Ekspert od katastrof lotniczych
Macierewicz i godna współczucia
była minister spraw zagranicznych
Anna Fotyga
polecieli do USA
po prośbie, ale Amerykanie obśmia-
li ich i spławili. Mieli i mają własne
katastrofy, tylko że oni najpierw po-
wołują ekipę specjalistów, a nie pro-
kuratorów. To fachowcy określają
bezpośrednią przyczynę zdarzenia.
Jeśli urwał się statecznik pionowy,
to określą powód złamania sworz-
ni łączących statecznik z kadłubem
Nie trzeba kochać Rosjan, ale ob-
rażanie ich jest świadectwem fobii,
czyli zwykłej głupoty.
– Czy te wszystkie raporty
i śledztwa wskażą jednoznacznie
winnych?
– Przyczyną katastrofy lotniczej
jest na ogół łańcuch wielu zdarzeń,
ale tę sprowadziło bezpośrednio
podjęcie niedopuszczalnie ryzykow-
nej próby lądowania. Chcieli to zro-
bić za wszelką cenę. Dlaczego? Kto
tak kazał? Kto wysłał generała Bła-
sika do kokpitu? Śledztwo tego
prawdopodobnie nie wykaże, ale
chyba łatwo się domyślić…
– A rosyjski kontroler?
– Korespondencja między nim
a pilotem jest bardzo prosta, to nie
opowiadanie sobie bajek. Podaje wa-
runki lądowania, pogodę, wysokość
podejścia do punktu rozpoczęcia zni-
żania i wyraża zgodę, lub nie, na zni-
żanie. Jego wina polega przede wszyst-
kim na tym, że nie był w stanie wy-
czuć, pod jak wielką presją jest jego
partner w tupolewie, a jednocześnie
wyobrażał sobie ten jazgot, gdyby po-
wiedział
negative
,
zapreszczaju
, zabra-
niam lądować. Dopiero gdy zorien-
tował się, że sytuacja jest skrajnie nie-
normalna, podał komendę
gorizont
,
ale było już za późno…
O
przyczynach tragedii w Smo-
4
Z NOTATNIKA HERETYKA
Nr 1 (566)
7–13 I 2011 r.
POLKA POTRAFI
Bez happy endu
Prowincjałki
Policjantów z patrolu zaintrygował facet
z siekierą, który bladym świtem stał na jed-
nym z gliwickich przystanków autobusowych. Kiedy wysiedli z radiowozu,
aby delikwenta wylegitymować, ten rzucił się do ataku. Jego furię po-
wstrzymały dopiero strzały ostrzegawcze.
Psychologia uczy, że wzorce za-
chowań, które mała dziewczyn-
ka wynajdzie w ulubionej bajce,
ani chybi zadecydują o jej dal-
szym życiu. Jaka była ulubio-
na baśń matek Polek?
Kopciuszek. Jedna z kultowych
opowieści, idealnie obrazująca su-
perpoddańcze meandry ludzkiej psy-
chiki, a właściwie tej kobiecej i bar-
dzo porządnej. Dodatkowo wszyst-
ko okraszone typowo babskim mi-
tem o wybawcy i księciu z bajki.
Znamy dobrze tę opowiastkę.
Nasz Kopciuszek to typowa ko-
bieta patriarchalna, wychowa-
na na służebnicę. Cicha, po-
słuszna panieneczka, gnębio-
na przez złe siostry i podłą ma-
cochę, która pokornie znosi
swój los. Nie buntuje się, nie
walczy o swoje.
„Czy to nie ide-
ał kobiety? Nie lata po sklepach,
nie wydaje pieniędzy, nie zajmu-
je się sobą, nie ma nawet po-
rządnej kiecki (...). Ta wersja
Kopciuszka przyjęła się tak do-
brze u nas, bo żyjemy w kato-
lickim chrześcijaństwie”
–za-
uważają autorki „Bajek roze-
branych”
Katarzyna Miller
i
Tatiana Ciechocka
.
I nagle... skromna białogło-
wa dostaje swoją szansę i łowi
księcia. Książę ma pozycję
i kasę. To, czy nie jest gburem,
seksoholikiem, hipochondrykiem czy
innym zboczeńcem, nie ma już dla
naszej bohaterki większego znacze-
nia. Liczy się przede wszystkim sta-
tus, który można dzięki niemu uzy-
skać. Ona sama niewiele znaczy. Jed-
nostką pełnoprawną społecznie sta-
je się dopiero w ramionach przed-
stawiciela płci przeciwnej. Małżeń-
stwo ustawia ją wyżej w ludzkiej hie-
rarchii i daje poczucie wartości.
„Jesz-
cze niedawno niezamężna kobieta nie
liczyła się w społeczeństwie. Była wy-
śmiewaną starą panną albo dziwką.
(...)
to przekonanie znajduje odbicie
w tej historii”
– dodają autorki.
Siostrzyczki i macocha, skupio-
ne na wyglądzie zewnętrznym, py-
skate i leniwe, to tak naprawdę – we-
dług autorek – cechy samego Kop-
ciuszka. Wyparte wady, których nie-
wiasta cichego serca mieć nie mo-
że. Trudne emocje przydusza, aby
do grobowej deski pozostać przy-
kładnym dziewczęciem.
Bunt, szukanie siebie, swojego
miejsca w świecie czy swobodne wy-
rażanie temperamentu nie są już tak
piętnowane jak kiedyś. Jed-
nak nadal nie cieszą się spo-
łeczną aprobatą. Wciąż wiele
z nas wierzy w ideał kobiety
Kopciuszka, która biernością
i zapominaniem o sobie zdo-
będzie szczęście. W szczegól-
ności szkodliwa jest mental-
ność kościółkowa, która peł-
nię kobiecości widzi tylko
w matce. I to nawet nie zwy-
kłej rodzicielce, tylko matce
Polce – odwiecznej fance od-
realnionej boskiej mamy...
Pewnie to wszystko nad-
interpretacja naiwnej starej hi-
storyjki. Ale skąd popularność
komedii romantycznych i te-
lenowel opartych na niebez-
piecznym schemacie z książę-
cym happy endem?
JUSTYNA CIEŚLAK
17-latek uciekł z ośrodka wychowawcze-
go w Puławach. A że potrzebował trochę
grosza, włamał się do kościoła w Baćkowicach. Jego łupem padła gipso-
wa figurka wypełniona wdowim groszem. Sprawiedliwość boska jednak
złodzieja dosięgła. Grozi mu do 10 lat więzienia.
Na ciekawy pomysł wpadła 20-letnia
Mo-
nika D.
, bezrobotna kucharka. Kobieta po-
stanowiła 2 miliony złotych polskich wyciągnąć od stacji TVN w zamian
za to, że nie wysadzi w powietrze jej siedziby, którą jakoby zaminowała.
Szantażystkę policjanci rozpoznali po… numerze telefonu komórkowego,
z którego wysyłała bombowe wiadomości.
Tak sędzia określił naganę, jaką za zakłó-
canie ciszy nocnej ukarał panią
Danutę
z Katowic. Lokatorka bloku cierpiąca na stwardnienie rozsiane podczas cięż-
kiego ataku choroby waliła laską o podłogę. A że przy okazji miała drgaw-
ki, problemy z widzeniem i zaburzenia równowagi – zdarzyło jej się przewró-
cić krzesło. Tego już było sąsiadowi za wiele.
W Mińsku Mazowieckim w ręce funkcjo-
nariuszy wpadł pan Leszek, nietrzeźwy ro-
werzysta. W zamian za przymknięcie oka zaproponował władzy kawałek cze-
kolady i dwie krówki, takie w formie słodyczy. Panowie poczuli się urażeni,
– i trudno się temu dziwić. Sprawa o wręczenie korzyści majątkowej trafiła
do prokuratury. Za słodką uprzejmość facet może dostać nawet 10 lat paki.
Opracowała WZ
MYŚLI NIEDOKOŃCZONE
Kopciuszek i Macocha
Episkopat nie umiał i nie umie, a może nawet nie chce poradzić sobie
z Radiem Maryja.
(bp Tadeusz Pieronek)
po oraz szczegóły przebiegu zależą od tego, co
będzie laicyzowane, czyli od tego, jaka jest w isto-
cie polska religijność.
Wiele osób zastanawia się nad ciągle niskim odset-
kiem polskich ateistów. Jest ich z agnostykami jakieś 4–5
procent. Nawet w religijnej Ameryce stanowią większy
odsetek mieszkańców. Skąd taka posucha na bezbożni-
ków nad Wisłą? Złośliwi twierdzą, że aby wiarę stracić,
to trzeba ją najpierw po-
siadać. Tymczasem kwe-
stie wiary są czymś, co
Polaków prawie w ogó-
le nie obchodzi. Roda-
cy nie bywają więc ate-
istami, bo też nieszcze-
gólnie często bywają naprawdę wierzący. Są na ogół re-
ligijni, ale jest to rodzaj religijności właściwie pozba-
wiony poważnej wiary – z jej dylematami i przeżyciami.
Istnieje jeszcze jeden rodzaj ateizmu – wypływają-
cy nie tyle z osobistego przeciwstawienia się wierze, co
z ateistycznej kultury i tradycji społecznej lub rodzin-
nej (np. w Czechach). Ale i tej tradycji w Polsce pra-
wie nigdy nie było poza inteligenckimi, wielkomiejski-
mi wysepkami.
Skoro w Polsce trwa laicyzacja, na co wskazują da-
ne statystyczne (spadek liczby praktykujących, wzrost na-
strojów antyklerykalnych itp.), to w co zamieni się dziw-
na polska religijność? I jaka dokładnie ona jest? Ostat-
nio wypowiedział się na jej temat profesor
Zbigniew
Mikołejko
, filozof i historyk religii, w wywiadzie dla
„Gazety Wyborczej”.
Zdaniem profesora, wiara Polaków cechuje się „teo-
logiczną infantylizacją”, czyli poznaniem Boga na pozio-
mie dziecinnego katechizmu.
„Bóg nie jest nam potrzebny
do zbawienia, ale do codziennego użytku. To jest Bóg z in-
strukcją obsługi użyj i wyrzuć”
– dowodzi Mikołejko. Ten
Bóg użyteczny ma się nami opiekować i nie zawracać
nam zbytnio głowy sobą ani swoimi wymaganiami. Pro-
fesor wskazuje na różnicę pomiędzy polskim, lekkim po-
dejściem do kwestii etycznych a protestanckim rygory-
zmem moralnym Niemiec lub Holandii.
Na sugestię dziennikarki, że w krajach protestanc-
kich są puste kościoły, Mikołejko obrusza się i wskazu-
je, że na Zachodzie wia-
ra ma charakter intym-
ny i osobisty. A z pusty-
mi kościołami Zachodu
Polska może konkuro-
wać religijnością pustych
form. Zdaniem profeso-
ra, słynna polska tolerancja wynikała z obojętności i umy-
słowego lenistwa:
„Dziecinne formy polskiej wiary są pu-
ste. Nie jesteśmy przejęci wiarą. I na pewno nie oddali-
byśmy za nią życia”
.
Zdaniem Mikołejki, jedną z przyczyn takiego stanu
rzeczy było wprowadzenie do Polski katolicyzmu prze-
mocą:
„Gwałtem wprowadzone chrześcijaństwo nie sięga
podglebia wiary i mentalności Polaków. Życie codzienne
jest wyjęte z porządku wiary”
. A Bóg służy jedynie „ku
pokrzepieniu serc”. Polak nie chce ani znaleźć Boga, ani
go stracić –
„boi się takich przeżyć”
.
Jakie płyną z tego perspektywy dla antyklerykali-
zmu? Niewesołe raczej, bo zdaniem Mikołejki, nawet
polski antyklerykalizm jest „tani”. Dla mnie otwarte
pozostaje pytanie, czy jako społeczeństwo bylibyśmy
w stanie, i pod jakimi warunkami, przeżyć etyczną re-
wolucję, która sprawiłaby, że wszystko tutaj przestałoby
być wreszcie „tanie”: wiara, niewiara i antyklerykalizm.
ADAM CIOCH
Dostrzegam poważne zagrożenia, obserwując katastrofalne skutki działa-
nia prawicowych i przy tym katolickich fundamentalistów.
(prezydent Bronisław Komorowski)
Przeżywamy chwile dzisiaj decydujące dla tego, czy będziemy Polakami
i czy Polska będzie tylko samą nazwą, czy naprawdę będzie państwem
wolnych Polaków, jak trafnie powiedział niedawno Jarosław Kaczyński,
wskazując na tych, którzy zbierają się co miesiąc 10 kwietnia, przypomi-
nając, że jeszcze Polska nie zginęła, póki my żyjemy.
(poseł Antoni Macierewicz, PiS)
W wigilijnych i bożonarodzeniowych kazaniach w polskich kościołach miał
miejsce wściekły atak kleru na świecki charakter państwa. Biskupi, do my-
cia nóg, do mycia tych polskich biednych stóp! A nie do purpury!
(Janusz Palikot)
RZECZY POSPOLITE
Taniość narodowa
Moim zdaniem, geje powinni zaprzestać swych aktywności seksualnych
na czas mundialu.
(prezydent FIFA Sepp Blatter)
Kuriozalna jest polska polityka amerykanizacji armii, która polega na ła-
szeniu się do przywódców USA, by dali nam jakąś broń. Choćby do po-
trzymania. Domagamy się, aby amerykańskie gadżety przylatywały do nas,
choćby na chwilę.
(prof. Magdalena Środa, etyk)
Jezus ze Świebodzina unosi się nad miastem niczym Miś z filmu Barei,
w nocy świeci jak latarnia morska, która zagubionym na podziurawio-
nych, zatłoczonych i nieoświetlonych przygranicznych drogach cudzo-
ziemcom pokazuje, że są w Polsce katolickiej.
(jw.)
Mamy sześcioletniego syna w zerówce. Oboje z żoną uważamy, że ze wzglę-
dów organizacyjnych, także dla bezpieczeństwa naszych dzieci, lekcje re-
ligii powinny odbywać się w szkole.
(poseł Marek Wikiński, SLD)
Wybrali: AC, ASz
ZBÓJ CZY DRWAL?
KIESZONKOWE OD BOZI
GOTOWA NA WSZYSTKO
KARA WYCHOWAWCZA
POCZĘSTUNEK
L
aicyzacja w Polsce ruszyła, to pewne. Jej tem-
Nr 1 (566)
7–13 I 2011 r.
NA KLĘCZKACH
5
SZKODA GADAĆ
został egzorcystą i ich inspirację przy-
pisuje oczywiście czartowi. Ponadto
wyznaje, że ma do czynienia w swo-
ich zmaganiach z różnymi diabłami,
w tym z tymi „wyższymi rangą”, wo-
bec których czuje też „większy re-
spekt”. Wygląda więc na to, że pie-
kło jest zbudowane według podob-
nej hierarchii co watykański Kościół,
czasem mamy wręcz wrażenie, że to
ta sama hierarchia…
miał nakłaniać ich do przerwania
protestów i wysłał specjalny list w tej
sprawie do biskupów irlandzkich,
w których nazwał on strajk głodo-
wy „sprzecznym z chrześcijańskimi
zasadami moralnymi”.
Dany Mor-
rison
, polityk irlandzki, nazwał
„perwersją” papieską inicjatywę
usłużną wobec potrzeb brytyjskie-
go rządu, a wymierzoną w interesy
Irlandczyków, czyli poddanych pa-
pieskiego Kościoła.
Nowa dyrekcja TVP zapowie-
działa, że planowany na przełom lu-
tego i marca koniec emisji progra-
mu „Warto rozmawiać” – prowa-
dzonego przez katolickiego funda-
mentalistę
Jana Pospieszalskiego
– stanie się faktem mimo protestów
środowisk prawicowych. Przeniesio-
ny w 2004 roku z katolickiej tele-
wizji Puls program od zawsze urą-
gał wszelkim prawidłom uczciwej
debaty telewizyjnej i był produktem
propagandowym, w którym pseudo-
debata toczyła się według z góry
przyjętego scenariusza. Przeciwko
programowi protestowały wielokrot-
nie różne środowiska, a znacz-
na część znanych postaci polskiego
życia publicznego o poglądach libe-
ralnych i lewicowych stale odmawia-
ła Pospieszalskiemu udziału w jego
przedstawieniach.
czy ateiści i świadkowie Jehowy
mieszkający na terenie jego para-
fii 31 grudnia bawiliby się hucznie
do samego rana.
o.P.
powinien być zrobiony na drzwiach
od strony zewnętrznej, ale od tej
zasady istnieje jednak szereg róż-
nych wyjątków, czyli
„okoliczności
łagodzących”
. Tak informuje para-
fia pw. św. Mikołaja w Tarnowskich
Górach. Księża zezwalają więc pa-
rafianom na dawanie dowodu, że
„mieszkańcy tego domu są świad-
kami Chrystusa i nie wstydzą się te-
go, że wraz z kapłanem na kolę-
dzie, przyjęli Go do swego do-
mu”
. I niczego zdrożnego nie wi-
dzą w umieszczaniu napisu
C+M+B na framugach drzwi, ścia-
nach, skrzynkach elektrycznych,
a nawet ramach obrazów, szybach,
szafkach i wieszakach oraz… w
„ty-
siącach różnych miejsc”
.
AK
HIPERKOŚCIOŁY
MaK
MaK
JEDNAK CUDOWNY
SANCTA OMERTA
Dwie komisje, w skład których
wchodzą lekarze i teolodzy, uzna-
ły cud
Jana Pawła II
. Chodzi o do-
mniemane uzdrowienie francuskiej
zakonnicy z objawów choroby Par-
kinsona. Choroba miała ustąpić,
gdy Francuzka modliła się do Pa-
py. Wiadomo jednak, że co naj-
mniej kilku lekarzy zakwestiono-
wało cudowne uzdrowienie
Marie
Simon-Pierre
, a niektórzy twier-
dzą nawet, iż jej choroba wciąż się
pogłębia. „Il Giornale” podaje, że
jeszcze w styczniu zapadnie decy-
zja w sprawie beatyfikacji. Być mo-
że odbędzie się ona 2 kwietnia te-
go roku – w rocznicę śmierci pa-
pieża (czemu nie 10 kwietnia? – ta-
ki cud…). Do prawdopodobnych
dat należą również maj albo paź-
dziernik, czyli 33 rocznica wyboru
Wojtyły. Koszty dopisania słowa
„błogosławiony” do setek nazw pol-
skich ulic i instytucji (pieczątki, wy-
miana dokumentów itp.) będą nie-
botyczne.
Parę dni temu papież
Bene-
dykt XVI
powołał Urząd Informa-
cji Finansowej, który od tej pory
będzie kontrolował wszystkie ope-
racje z udziałem instytucji watykań-
skich. Poza tym, że Watykan był
zobowiązany przez UE do stworze-
nia takiego departamentu, to we-
dług włoskich mediów, kontrolera-
mi są… również Watykańczycy, czy-
li wszystko zostanie w rodzinie.
Co więcej – wyniki, a nawet sam
fakt przeprowadzanej kontroli, ma-
ją być ścisłą watykańską tajemnicą.
„Od tej pory Włosi nie będą już
mogli twierdzić, że Stolica Apostol-
ska nie chce przestrzegać międzyna-
rodowych standardów. Kościół ka-
tolicki chce być zaliczony do państw,
które walczą z terroryzmem i pra-
niem brudnych pieniędzy” – powie-
dział watykański prawnik
Vincen-
zo Scordamaglia
.
MaK
DOŻYNANIE WSI
Społeczny Ruch Świętowania
Niedzieli z Dolnego Śląska apelu-
je do Polaków, aby nie robili za-
kupów w niedzielę, bo to zmusza
innych do pracy. Ruch zdążył już
zdobyć poparcie ordynariusza die-
cezji legnickiej
Stefana Cichego
oraz
Bogdana Orłowskiego
– przewodniczącego tamtejszego
oddziału NSZZ „Solidarność”. Wia-
domo już, że zwolennicy tej akcji
będą razem z księżmi przekonywa-
li z ambon o słuszności totalnej la-
by w niedzielę. Założycielem i po-
mysłodawcą Ruchu jest ks. dr
Bo-
gusław Wolański
, który twierdzi:
„Niedzielne zakupy zmuszają in-
nych ludzi do pracy”.
Nikt oczywiście nie pomyślał o lu-
dziach, którym niedzielna praca czę-
sto jest niezbędna do utrzymania sie-
bie i rodziny. No i o niedzielnym han-
dlu w kościołach.
KOLĘDOWA
KRUCJATA
Niektórzy katolicy, wbrew pra-
wom ekonomii, utrzymują, że daro-
wizny na rzecz Kościoła nie zuba-
żają kraju i społeczności lokalnych,
bo rzekomo służą dobru wspólne-
mu. Do innych wniosków doszli
dziennikarze „Nowego Tygodnia we
Włodawie”, którzy przyjrzeli się dzia-
łaniom wójta gminy Wojsławice. Pia-
stujący ów urząd
Jacek Semeniuk
dwa razy zaprzepaścił okazję pozy-
skania funduszy z Programu Roz-
woju Obszarów Wiejskich. Powód?
Gdyby złożył odpowiednie wnioski,
to kasy nie dostałaby miejscowa pa-
rafia, bo założenia programu prze-
widują, że każda gmina może wy-
stawić tylko trzy projekty. Wójt nie
próbował nawet robić dobrej miny
do złej gry i szczerze przyznał, że
wniosek miał gotowy, lecz schował
go do szuflady, bo nie chciał być
konkurencją dla księdza. W końcu
to proboszcz, a nie ludzie, decydu-
je o obsadzie najważniejszego fote-
la w gminie.
Sezon tzw. odwiedzin duszpa-
sterskich w pełni i księżom zbiera-
jącym pieniądze oraz informacje
przybyło dwóch nieoczekiwanych
pomocników. Krajowe głupie bul-
warówki – „Fakt” i „Super Express”
– instruują swoich Czytelników – ni-
czym kurialne okólniki – jak przyj-
mować duchownych. „Fakt” nie tyl-
ko poucza, ale wręcz nawołuje:
„Przyjmij księdza po kolędzie!”
i twierdzi, że księża zbierający ko-
perty z pieniędzmi „pomogli wie-
lu zagubionym i nieszczęśliwym”…
Gazeta należąca do prawicowego
koncernu niemieckiego Axel Sprin-
ger w misyjnym zapale zachęca na-
wet niewierzących, dowodząc, że
„nie musi to być przykry obowią-
zek”. Podobny artykuł w Niemczech
zabiłby gazetę śmiechem.
MaK
ASz
ASz
KATEGORIA:
ZBOCZEK
PAPIEŻ IMPERIALNY
Belgijski ksiądz i działacz cha-
rytatywny
Francois Houtart
przy-
znał się publicznie do molestowa-
nia seksualnego swojego nielet-
niego kuzyna. Houtart wpadł ze
swoim występkiem po latach
w bardzo nietypowej sytuacji. Otóż
miał on być belgijskim kandyda-
tem do Pokojowej Nagrody No-
bla. Gdy jego kandydaturę ogło-
siły media, zwróciła się do nich
kuzynka księdza, siostra molesto-
wanego, która wyjawiła wstydli-
wą tajemnicę Houtarta.
MaK
Brytyjskie Archiwum Narodo-
we ujawniło dokumenty, z których
wynika, że
Jan Paweł II
spełnił
życzenie premier
Margaret That-
cher
i nakłaniał protestujących bo-
jowników IRA do zaniechania straj-
ku głodowego w latach 1980–1981.
Północnoirlandcy katoliccy bojow-
nicy (ale nie zamachowcy) za po-
mocą radykalnych głodówek chcie-
li zmusić rząd brytyjski do przywró-
cenia im słusznego statusu więź-
niów politycznych. Polski papież
ASz
PRIORYTETY
FALSTART
NAWRÓCENIA
o.P.
Radny z Zielonej Góry –
Filip
Gryko
z SLD – zaproponował, aby
brakujące środki na remont sali
gimnastycznej w jednej z lokalnych
szkół zorganizować, obcinając do-
tacje na świetlice Caritasu. „Ich ist-
nienie powinien opłacać Kościół,
a miasto powinno inwestować
w miejskie placówki” – zabluźnił
Gryko i szybko doczekał się gro-
mów. Zakamuflowana walka z Ko-
ściołem to najdelikatniejszy zarzut,
jaki usłyszał.
Wymienione wyżej dzienniki
ekscytowały się ostatnio także rze-
komym nawróceniem generała
Wojciecha Jaruzelskiego
. Chore-
go generała miał odwiedzić w szpi-
talu ksiądz „z sakramentami”,
o czym „Fakt” i „Super Express”
doniosły wielkimi literami. Nieste-
ty, z efektownego nawrócenia wy-
szły nici. Jaruzelski po wyjściu ze
szpitala z oburzeniem zaprzeczył
przypisywanemu mu przystąpieniu
do spowiedzi. „Super Express”
z wyraźnym żalem skomentował, że
„nawet tak ciężka choroba nie przy-
bliżyła go do Boga”.
LUDZKI PAN
Umiejscowione na końcu mszy
ogłoszenia duszpasterskie bywają
nudne i długie. Nieraz mają for-
mę imperatywów, połajanek i ustaw
podatkowych na rzecz parafian.
Jednak posiadają jedną cechę
wspólną. Jaką? Odczytuje się je
w kościele. Zapomniał o tym pro-
boszcz parafii w Starym Brusie, któ-
ry informację, że biskup siedlecki
ks.
Zbigniew Kiernikowski
udzie-
lił dyspensy od postu i pozwolił
na zabawę w sylwestra, rozwiózł
po okolicznych… sklepach. Dlacze-
go akurat tam? Otóż świątynia
w Brusie jest nieogrzewana, a po-
zbawione treści kazania trwają pół
godziny. Ergo – wierni rzadko by-
wają w kościele i mogliby nie wie-
dzieć, że w szampański piątek moż-
na wsuwać kiełbasę. Gdyby nie
ogłoszenie proboszcza, to kto wie,
WZ
KRÓLOWIE
NA WIESZAKU
MaK
Litery C+M+B pisane kredą
na drzwiach wejściowych to skrót
od
Christus Mansionem Benedic-
tat
, czyli „Niech Chrystus błogo-
sławi ten dom”, lub inicjały rzeko-
mych trzech królów: Caspra, Mel-
chiora i Baltazara. Zgodnie z tra-
dycją mają być świadectwem przy-
jęcia księdza po kolędzie. Napis ten
RESPEKT
DLA DIABŁA
Katolicki egzorcysta
Waldemar
Grzyb
żali się w mediach, że szatan
bardzo go nęka z powodu pracy po-
legającej na uwalnianiu dusz z pie-
kielnych sideł. Grzyb miał już po-
noć3 wypadki samochodowe odkąd
[ Pobierz całość w formacie PDF ]