Everest Gora Gor bevere, OnePress
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
//-->Tekst i zdjęcia: Monika WitkowskaRedaktor prowadzący: Agnieszka KrawczykRedakcja: Sandra TrelaProjekt graficzny: Dawid KwokaProjekt okładki: ULABUKASkład: DAKA - Studio GraficzneWszelkie prawa zastrzeżone. Nieautoryzowane rozpowszechnianie całości lub fragmentu niniejszej publikacjiw jakiejkolwiek postaci jest zabronione. Wykonywanie kopii metodą kserograficzną, fotograficzną, a także kopio-wanie książki na nośniku filmowym, magnetycznym lub innym powoduje naruszenie praw autorskich niniejszejpublikacji.Wszystkie znaki występujące w tekście są zastrzeżonymi znakami firmowymi bądź towarowymi ich właścicieli.Autor oraz wydawnictwo Helion dołożyli wszelkich starań, by zawarte w tej książce informacje były kompletnei rzetelne. Nie biorą jednak żadnej odpowiedzialności ani za ich wykorzystanie, ani za związane z tym ewentual-ne naruszenie praw patentowych lub autorskich. Autor oraz wydawnictwo Helion nie ponoszą również żadnejodpowiedzialności za ewentualne szkody wynikłe z wykorzystania informacji zawartych w książce.EVERESTGÓRA GÓRWydawnictwo Helionul. Kościuszki 1c, 44-100 Gliwicetel.: 32 2309863e-mail: redakcja@bezdroza.pl,Drogi Czytelniku!Jeżeli chcesz ocenić tę książkę, zajrzyj pod adres:Możesz tam wpisać swoje uwagi, spostrzeżenia, recenzję.Wydanie IISBN: 978-83-246-8510-3Copyright © Monika Witkowska, 2013Copyright © Helion, 2013• Kup książkę• Poleć książkę• Oceń książkę• Księgarnia internetowa• ubię to!LNasza społecznośćKup książkęPoleć książkępotocznie „maybe air”, czyli „może dolecą, może nie”. Sama trasa jest emocjonująca,bo samolot leci bardzo nisko nad górami i wydaje się, że zaraz w jakąś z nich uderzyalbo zahaczy podwoziem o drzewa. Apogeum to lądowanie, bo posadzić maszynęna lotnisku w Lukli jest nie lada sztuką. Pozostaje mieć nadzieję, że nasz pilot nie robitego pierwszy raz i że zdąży, zanim po raz kolejny w tym dniu zmieni się pogoda.Tak czy owak nareszcie inny świat. Siedzimy sobie w lokalnej knajpce i cieszącsię z przygrzewającego słoneczka, gapimy się na ośnieżone szczyty. Stosunkowoniewielkie – mają raptem cztery–pięć tysięcy metrów. Te naprawdę wysokie obja-10 kwietnia,około południa,7 dzień wyprawy.W Lukli (2840 m)TREKKINGDO BAZYHurra! Udało się wylecieć z Katmandu! Dotarliśmy do Lukli! Teraz jeszcze trzeba bę-dzie przypilnować załadowania betów na jaki, no i możemy ruszać.To świetnie, że ruszyliśmy! Kiedy o szóstej rano zameldowaliśmy się na lotnisku,loty do Lukli wciąż były wstrzymane. Dwie godziny później w tłumie zebranych gruch-nęła radosna wieść, że pogoda w górach się poprawiła. Kwadrans później siedzieliśmyw trzęsącej się, mocno zweteranionej maszynie i lecieliśmy w stronę Wielkich Himalajów.Z Katmandu do Lukli jest tylko sto czterdzieści kilometrów, co oznacza dwa-dzieścia minut niezapomnianego lotu. I nie chodzi bynajmniej o te mocno wątpliwesamoloty, równie wątpliwych linii zwanychwią się nam dopiero za kilka dni.Lubię atmosferę Lukli – to taka prawdziwa „brama do Himalajów”. Właściwiecała wioska to lotnisko i odchodząca od niego główna ulica, o ile można tak na-zwać brukowany trakt, po którym nie jeżdżą samochody (bo ich tu nie ma), za toniespiesznie suną karawany obładowanych jaków (niosą nie tylko ekwipunek trek-kerów, ale przede wszystkim zaopatrzenie do wyżej położonych wiosek). Głównaulica jest w sumie… jedyną ulicą! Jej obie strony obstawione są sklepami (przewa-żają te ze sprzętem turystycznym) i prowadzonymi przez całe rodziny hotelikami(funkcjonuje tu nazwa lodge lub tea-house) oraz knajpkami.56EverestGóra GórKup książkęPoleć książkęKup książkęTrekking do bazyPoleć książkę57❙Lotnisko w Lukli działa tylko przy dobrej pogodzie.❙Główna ulica „metropolii” zwanej Luklą.Knajpki są najlepszym świadectwem, jak Lukla się zmienia. Byłam tu kilka razy,ostatni raz dwa lata temu, ale wtedy było bardziej „lokalnie”. A teraz? Powstały naprzykład Irish Pub (piwo za dziesięć dolarów! – jak na Nepal kwota astronomiczna),German Bakery (ale oferowane ciastka wbrew nazwie nie są wcale niemieckie), ory-ginalny, amerykański Starbucks czy też podrabiany pub Hard Rock Cafe (na wszel-ki wypadek, gdyby ktoś chciał zarzucić podszywanie się pod znaną sieć, literka „k”może od biedy uchodzić za „h”). Nie jest to jednak taka zupełnie żywiołowa globa-lizacja – są też przykłady, że można wzorować się na Zachodzie (głównie Amery-ce), ale też podkreślać własną tożsamość kulturową. W związku z tym można naprzykład pójść do YakDonalds’a i zjeść Everest Burgera. Poza tym prawie wszędziereklamy obiecują darmowy internet. Biznes się kręci, bo przynajmniej o tej porze58EverestGóra GórKup książkęroku turystów nie brakuje. Łatwo odróżnić tych, którzy dopiero przylecieli, od tych,co właśnie zeszli z gór. Pierwsi – czyści, pachnący, zwykle trochę bladzi, drudzy –ubłoceni, co tu kryć, często niedomyci, ogorzali od słońca i wiatru. Wszyscy szczę-śliwi – pierwsi, że wreszcie wyruszają w wymarzone góry, drudzy, że wracają już doupragnionej cywilizacji.Oczywiście każdy się nawzajem pozdrawia. Nie ważne kto z jakiego krajuprzybył, tu jest Nepal, więc obowiązuje powitanie nepalskie:–Namaste!– słychać niemal co chwila, co w dosłownym tłumaczeniu oznacza„pokłon tobie”. Nepalczycy wymawiają to magiczne pozdrowienie bardzo śpiewnie,przedłużając ostatnią sylabę. Chyba nie ma turysty odwiedzającego Nepal, którynie nauczyłby się tego sympatycznego, a zarazem użytecznego słówka.Trekking do bazyPoleć książkę59Poleć książkęKup książkęPierwszy wieczór w górach10 kwietnia,wieczorem.W Phakding(2610 m)Przed chwilą dostałam SMS-a od Ani Czerwińskiej (jedna z najsłynniejszych pol-skich himalaistek). Napisała, że odwiedzi mnie dzisiaj w moim hotelu w Katmandu– wpadnie na pogaduchy. Szkoda, żeśmy się tak minęły!A my tymczasem już w Phakding. Miejscowi wymawiają tę nazwę jak „pak-ding”, Amerykanie – „fak-ding”.Dzisiaj mieliśmy tylko dwie godziny trekkingu, więc wszyscy byli w świetnej formiei dobrych humorach. Udało nam się zdążyć przed deszczem, w odróżnieniu od jakówz bagażami (torby ubłocone jak diabli). Swoją drogą bagaże mamy niekompletne – zno-wu brakuje mi jednej torby. Okazało się, że nasz samolot był przepełniony i nie wszyst-ko się zmieściło, więc pozostałe bagaże upchano do innych lotów. Tyle że po wpół dodwunastej pogoda znowu się zepsuła i już żaden samolot do Lukli nie przyleciał. W naj-gorszym razie nasze torby zobaczymy dopiero w bazie. W podobnej jak ja sytuacji jestwiększość z nas – Scott, z którym podczas trekkingu mieszkam, też nie ma drugiej torby,umówiliśmy się więc, że wymieniamy się tym, co mamy (oprócz bielizny, rzecz jasna).iele osób nie do końca rozumie, kim są Szerpo-wie. Szerpa to nie zawód, ale jedna z około stunepalskich grup etnicznych. Inna sprawa, że od everesto-wej bazy w górę to akurat Szerpowie zmonopolizowalirynek w charakterze przewodników, tragarzy czy kucha-rzy, oni też zakładają liny poręczowe służące do asekuracjiwspinaczy. Są naprawdę silni, a pomagają im w tym wy-jątkowe predyspozycje do wysokogórskiej aklimatyzacji.Nazwa „Szerpa” pochodzi z języka tybetańskiego,a w dosłownym tłumaczeniu oznacza „ludzi ze wscho-du” (shar to „wschód”,pa– „ludzie”). Źródłosłów jestjak najbardziej uzasadniony, ponieważ protoplastamitego ludu byli mieszkańcy położonego w granicachdzisiejszych Chin regionu Kham, znajdującego się nawschód od centralnego Tybetu.Nie wiadomo, kiedy Szerpowie zasiedlili położo-ną w okolicy Everestu Dolinę Khumbu, docierając doWSZERPOWIE –WĘDRUJĄCY GÓRALEniej przez himalajskie przełęcze z Tybetu. Wedługjednej wersji trzysta–czterysta lat temu (przyczynąbył ponoć konflikt religijny na terenie Tybetu), we-dług innej – sześćset. W Nepalu żyje obecnie okołostu pięćdziesięciu pięciu tysięcy Szerpów, z czegoblisko cztery tysiące w Dolinie Khumbu, gdzienajwyżej położone wioski sięgają 5000 metrów.Szerpowie mówią oczywiście po nepalsku, wieluz nich także po angielsku, ale między sobą posłu-gują się własnym językiem należącym do grupyjęzyków tybetańskich. Zdecydowana większośćz nich (93%) to buddyści, choć są i tacy, główniemieszkańcy Katmandu, którzy podają się za hin-duistów (6,2%). Inna sprawa, że nawet ci, którzysą bardzo religijnymi buddystami, wierzą jeszczew różne swoje bóstwa i demony zamieszkującegóry, jaskinie czy lasy.❙Młode Szerpanki w regionalnych strojach.❙Szerpowie przygotowujący się do tradycyjnego tańca.60EverestGóra GórKup książkęPoleć książkęKup książkęTrekking do bazyPoleć książkę61
[ Pobierz całość w formacie PDF ]