fakty i mity 2010 520 08, Fakty i Mity

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
KATOLICKIE MISJ
Â
Str. 11
INDEKS 356441
ISSN 1509-460X
Nr 8 (520) 25 LUTEGO 2010 r. Cena 3,90 zł (w tym 7% VAT)
ZNIKNĘŁA PODSTAWA BEATYFIKACJI JPII!
Nad beatyfikacją Jana Pawła II zawisło straszne niebezpieczeństwo! Cudownie ponoć
– za Jego sprawą – ozdrowiała zakonnica zachorowała ponownie.
Gdy 19 grudnia 2009 r.
Benedykt XVI
podpisywał dekret o heroiczności cnót JPII, podstawę dokumentu
stanowił absolutnie niezbędny proceduralnie cud w postaci powrotu do zdrowia (rzekomo
niewytłumaczalnego medycznie) 48-letniej dziś francuskiej zakonnicy
Marie-Simon Pierre
(na zdjęciu)
cierpiącej na chorobę Parkinsona. To właśnie jej przypadek został wyselekcjonowany przez postulatora
procesu beatyfikacyjnego ks.
Sławomira Odera
spośród setek innych rzekomych „łask uzdrowienia”.
Komisja teologów watykańskiej Kongregacji ds. Kanonizacyjnych przypieczętowała wybór s. Marie-
Simon, uznając, że ewidentnym dowodem cudu, tudzież „cudownego zbiegu okoliczności”, było to,
że:
1
– świątobliwa niewiasta cierpiała na tę samą chorobę co JPII;
2
– jej koleżanki z zakonu
zainicjowały gremialne modły o zdrowie nazajutrz po otwarciu jego procesu beatyfikacyjnego,
a dolegliwości ustąpiły dokładnie dwa miesiące po śmierci papy. Okazało się, niestety, że wielebni
mędrcy zatwierdzili cud mniemany. Albo... nasz rodak stracił w niebie posadę boskiego pośrednika,
ewentualnie samodzielnego uzdrowiciela.
– Jest straszny dramat, bo przed kilkoma dniami zakonnica zaczęła odczuwać ostry nawrót
choroby. Sprawę objęto najściślejszą tajemnicą, a przełożona zakonu otrzymała polecenie
ukrycia siostry Marie-Simon do czasu przygotowania jakiejś sensownej argumentacji
teologicznej – ujawnia, mimo ryzyka ekskomuniki, nasz człowiek w Watykanie.
A.T.
ISSN 1509-460X
POLSKA FINANSUJE
2
KSIĄDZ NAWRÓCONY
Nr 8 (520)
19 – 25 II 2010 r.
FAKTY
KOMENTARZ NACZELNEGO
Sondy na katolickim portalu internetowym www.ekai.pl robią
się coraz ciekawsze. Oto aż 30 proc. katolickich responden-
tów oświadczyło, że w Wielkim Poście nie przestrzega żad-
nych ograniczeń ani nie składa sobie postanowień. Zaledwie
17 proc. oświadczyło, że powstrzymuje się od picia alkoholu,
a 19 proc. – że odstawia słodycze.
Żyj pozytywnie!
FIFA wydała piłkarzom absolutny zakaz manifestowania na
boisku swoich przekonań religijnych (pod groźbą czerwonej
kartki). No to kto się musiał odezwać? Oczywiście Polak.
Niejaki Marek Citko (kiedyś kopacz piłki), który wysłał do
federacji piłkarskiej ostry protest.
złą gwiazdą; siedem lat nieszczęścia; los się odwró-
cił itp. To kłamstwa! Nie ma nic takiego jak pasma nie-
szczęść i nie ma urodzonych pechowców. Dlaczego jed-
nak często po jednym pechu zaraz jest następny? Bo wie-
rzymy, że drugi pech „do pary” przyjdzie, że skoro „na wo-
zie” się skończyło, to teraz przyszedł czas na „pod wozem”.
A kiedy już w to uwierzymy, osłabiamy nasze racjonalne
myślenie, wolę walki i zaangażowanie, popełniamy błędy
i w ten sposób sami jesteśmy autorami kolejnego nieszczę-
ścia. Oto zaledwie jedna z setek oczywistych, ale jakże
nieuświadomionych prawd filozofii sukcesu, o której
pisałem tydzień temu.
Prawdę mówiąc, myślałem, że moc oddziaływania
na podświadomość w celu pokonywania życiowych
zakrętów i osiągania zamierzonych celów jest znana
szerszemu ogółowi. Reakcja na mój komentarz raczej
temu przeczy. Wielkie możliwości naszych umysłów
są nieznane lub ignorowane. O dziwo, wątpiących nie
brakuje także wśród czytelników głęboko wierzących,
którzy jednak słów Jezusa o tym, że wia-
ra góry przenosi, nie odnoszą do co-
dziennego życia, tego poza rela-
cjami z sacrum. I robią błąd.
Jak wspomniałem przed ty-
godniem, literatura dotyczą-
ca tematu naszych rozwa-
żań jest przebogata. Aby
więc zaoszczędzić Wam ku-
powania kilkunastu książek,
po prostu zacytuję najtraf-
niejsze – moim zdaniem
– porady zaczerpnięte
z dwóch wolumenów.
Ale zacznę od py-
tania, które 26 lat te-
mu zadał mojej klasie II LO
wychowawca: – Jak my-
ślicie, do kogo należy świat?
– Świat należy do odważnych!
– odpowiedzieliśmy chórem. – Nie,
świat należy do upartych – odparł mądry
nauczyciel. Każdy z nas może powiedzieć, że się
nie mylił. Cierpliwość i upór to jedne z najważniej-
szych, ale dziś, niestety, coraz rzadszych wśród młodzie-
ży cech charakteru. Bez nich nie osiągniemy zamierzo-
nych celów, nawet jeśli uwierzymy w ich realizację. Tak
więc głęboka wiara w swój sukces (aż do wyobrażania so-
bie jego owoców) oraz upór to dwie podstawy powodze-
nia we wszelkich życiowych sprawach. Propagatorzy po-
zytywnego myślenia zalecają powtarzanie sobie w myślach
lub werbalnie mantr, najlepiej wieczorem przed snem lub
rano po przebudzeniu. Każdy może ułożyć swoje własne
powiedzenia, a mogą one wyglądać na przykład tak:
„We
wszystkim kieruje mną nieskończona mądrość. Cieszę się
pełnią zdrowia, a w moim ciele i duchu działa prawo har-
monii. Piękno, miłość, spokój i dostatek są na zawsze mo-
im udziałem”
(„Potęga podświadomości”). Ale można też
bardziej prozaicznie, na przykład: „Jestem dziec-
kiem szczęścia, wszystko jest na dobrej dro-
dze, pokonam wszelkie przeszkody”; „Mój suk-
ces to kwestia czasu, będę wytrwały i kon-
sekwentny, więc wszystko się uda” itp.
A oto inne porady zaczerpnięte z książki
„Żyj pozytywnie”, które dobrze jest sobie czę-
sto powtarzać. Może są banalne. Ale praw-
dziwe!
z
Nie zmienisz świata, ale możesz zmienić
siebie i własne życie
z
Odróżniaj problemy
rzeczywiste od tych, które takimi się wydają
z
Nie przywiązuj się zbytnio do swoich problemów, bo jesz-
cze cię polubią!
z
Są problemy większe i mniejsze, ale sy-
tuacja nigdy nie jest na tyle beznadziejna, aby nie była bez
wyjścia
z
Jeśli tylko zachowasz wewnętrzną równowagę
i obiektywizm, poradzisz sobie w każdych okolicznościach
z
Nie możesz pozwolić sobie na brak działania, bo twoje
życie przejdzie obok ciebie
z
Spójrz na swoje problemy
z dystansu
z
Nie jesteś pępkiem świata
z
Człowiek jest
tyle wart, ile jest wart jego charakter
z
Kieruj się rozumem,
panuj nad wolą i uczuciami
z
Ty masz rządzić emocjami,
a nie emocje tobą – zdrowy rozsądek jest lepszym do-
radcą niż gniew
z
Człowiek, który mierzy wyso-
ko, zazwyczaj ten cel osiąga, jeśli tylko zdecy-
duje się na wszystkie wyrzeczenia, jakie są
potrzebne do realizacji określonego celu
z
Każda pozytywna myśl posuwa cię
o krok do przodu, każda negatywna
powoduje, że o dwa kroki się co-
fasz
z
Nie trać czasu na głupoty!
z
Nie przestawaj stawiać sobie
cele
z
Im więcej możliwości zde-
cydujesz się wykorzystać, tym
więcej pojawi się przed tobą no-
wych
z
Wykorzystaj to, co jest w tobie naj-
lepsze
z
Wszystko, co robisz, wykonuj najle-
piej jak potrafisz
z
To, że się czymś mar-
twisz, nie zmieni biegu wypadków
z
Wszyst-
ko może ci wyjść na dobre
z
Człowiek zazwy-
czaj jest mocniejszy, niż mu się wydaje
z
Nie wol-
no żyć przeszłością
z
Tylko dwie sprawy są napraw-
dę ważne: życie i śmierć
z
Nigdy nie przejmuj się tym,
na co nie masz wpływu
z
Nie obwiniaj nikogo i nicze-
go, a w szczególności siebie
z
Nie rozczulaj się nad
sobą!
z
Nie zrażaj się, jeśli coś ci nie wychodzi, nie
idzie po twojej myśli. Jeżeli wiesz, do czego dążysz,
a cel, jaki stawisz przed sobą, jest możliwy do osią-
gnięcia, osiągniesz go z pewnością, niezależnie od
tego, ile błędnych działań go poprzedzi
z
Jeśli uwie-
rzysz, że życie jest ciężkie i marne, jesteś straco-
ny!
z
Gdy wszystko idzie nie tak, jak powinno, dbaj
o to, by nie przygasła w tobie nadzieja, że najlep-
sze jeszcze przed tobą. Zawsze możesz mieć pew-
ność, że sytuacja się zmieni, otworzą się przed to-
bą nowe możliwości, wcześniej czy później minie ca-
łe zło, które pogrąża cię w smutku
z
Każde niepowodzenie
ma swój koniec, każdy smutek ma swój kres
z
Twoje szczę-
ście nie zależy od innych
z
Niektóre sprawy potrzebują cza-
su, a kiedy odpowiedni moment nadchodzi, wyjaśniają się
same lub stają się o wiele łatwiejsze
z
Czerp siłę i mą-
drość ze swoich niepowodzeń
z
Przeciwności losu to tak-
że jego dar
z
Dobre samopoczucie jest stanem natural-
nym
z
Marzenia są po to, by się spełniały
z
Dla miłości
nie ma przeszkód!
I jeszcze:
„Nigdy się nie poddawaj. Nigdy. Nigdy. Ni-
gdy”
(Churchill);
„Ten, kto nie przywyknie do przezwycię-
żania małych przeszkód, nie pokona i większej”
(Gogol);
„Jeśli nawet niebo zmęczyło się błękitem, nie gaś nigdy
światła nadziei”
(Bob Dylan)
Kultowy program dla dzieci „Teleranek” spadł z anteny tylko raz
– pamiętnego 13 grudnia 1981 roku. Teraz też spadnie, ale już
na zawsze. TVP nie ma nań pieniędzy. Koszt wyprodukowania
odcinka to 15 tysięcy złotych. Tyle co pensja jednego z dyrekto-
rów „publicznej telewizji”, a pracuje ich na Woronicza 482!
Portal Nasza-klasa jest zaiste demokratyczny. Każdy może za-
łożyć tam profil. Nawet grupa o nazwie Kill Cops Terror
Gang tak oto reklamująca swoje działanie: „Policjantów nale-
ży szlachtować jak świnie idące na ubój”. I to nikomu z N-k
nie przeszkadza. A profil „FiM” przeszkadzał jak cholera!
„Łubu-dubu, łubu-dubu, niech żyje nam prezes naszego klu-
bu! Niech żyje nam!”. Odszedł autor tych słów – Jerzy Turek
– ale jego tekst z „Misia” pozostanie nieśmiertelny.
Pieszczoch PRL-u i gwiazda Radia Maryja Jerzy Robert Nowak
pisze książkę. Nawet dwutomową. Jej kręgosłupem będzie „Li-
sta zdrajców Polski”. Przykłady? Mazowiecki, Wałęsa, Buzek,
Tusk, Kuroń, Herbert i tak dalej. Jak wymieni wszystkich drob-
nym druczkiem, to jest szansa, że zmieści się ze 38 milionów Po-
laków. Oprócz dwóch: Roberta Nowaka i Tadeusza Rydzyka.
Rydzykowi jako tzw. nadawcy społecznemu nie wolno emitować
w Radyju żadnych reklam. Pod groźbą natychmiastowej utraty
koncesji. W praktyce jest z tego (w RM) dużo śmiechu. „Dro-
dzy przyjaciele (...) polecam pismo katolickie »W naszej rodzi-
nie«. Ono powinno się znaleźć w każdym domu” – zachwalał oj-
ciec dyrektor produkt, którego jest prywatnym wydawcą.
Do czego to doszło – zgadzamy się z Antonim Macierewi-
czem! Dżentelmen ten rwącym głosem błagał słuchaczy Ra-
dia Maryja, by głosowali na Lecha Kaczyńskiego, bo jeśli nie
dojdzie do reelekcji, to PiS jako formacja polityczna odejdzie
w niebyt. Raz na zawsze. I tak nam dopomóż Bóg!
24,6 miliona złotych dostali z Unii Europejskiej (via Urząd Mar-
szałkowski) rzeszowscy bernardyni. Ojczulkowie ci radzą sobie
tak rezolutnie, że nie zdziwimy się, jeśli wkrótce wykupią Urząd
Marszałkowski i sami zaczną przyznawać (sobie) dalsze dotacje.
„Szatan nie jest leniem” – pod takim hasłem obradowało 100
egzorcystów. Nie w X wieku, lecz w XXI, i nie w Etiopii, tyl-
ko w Europie. No, może bez przesady – w Niepokalanowie.
Uczestnicy konferencji uznali, że najskuteczniejszym antido-
tum na Złego jest Zawsze Dziewica. A nie czosnek? Dziwne...
Jedyne w Polsce pismo katolickie pozbawione jadu i agresji
– „Tygodnik Powszechny” – ma spore kłopoty. Naczelny zwró-
cił się wprost do czytelników o finansowe wsparcie gazety, bo
tylko to może ją uratować. Cóż, nie będziemy podpowiadać
red. Bonieckiemu ogłoszenia zbiórki na upadające stocznie.
Ksiądz Marek Bernacki z Rybnika ogłosił, że czytelnicy sagi
„Zmierzch”, głównie dziewczęta (także widzowie filmów na-
kręconych na jej podstawie), niechybnie wpadną w łapska de-
monów i powstępują do sekt. Byłby to tylko śmiech na sali,
gdyby miejscowe władze oświatowe nie rozpoczęły natychmiast
cyklu szkoleń dla nauczycieli, jak ochronić dzieci przed „Zmierz-
chem”. Może by ktoś w Rybniku zapalił po prostu światło!
„Kobiety muszą mieć kontrolę nad swoimi prawami seksualny-
mi i rozrodczymi, szczególnie dzięki zapewnieniu łatwego dostę-
pu do środków antykoncepcyjnych i możliwości aborcji” – brzmi
najnowsza rezolucja Parlamentu Europejskiego. Teraz Żydzi
i masoni czekają na transport wymiocin z katolickiej Polski.
Synod protestanckich biskupów Holandii w Zierikzee orzekł
właśnie, że pastor Hendrikse – autor głośnej książki „Wie-
rząc w Boga, który nie istnieje. Manifest ateistycznego pasto-
ra” – nie musi się ze swojej niewiary tłumaczyć, bo to wyłącz-
nie jego sprawa. I słusznie, podobnie uważa polski episkopat.
JONASZ
„Historia kondomów” – pod takim tytułem zorganizowano
w Nowym Jorku wielką wystawę. Najstarsze eksponaty mają 1000
lat. Na najnowszym namalowano podobiznę Baracka Obamy.
Aktywiści ekologiczni grożą śmiercią amerykańskiemu łyż-
wiarzowi figurowemu Johnny’emu Weirowi, jeśli ten wystąpi
na igrzyskach w kostiumie z przyszytym kawałkiem lisiego
ogonka. I tu jest pewna przesada, bo oczywiste byłoby: ogon
za ogon. Ale żeby zaraz życie?
M
ówi się: nieszczęścia chodzą parami; urodził się pod
Nr 8 (520)
19 – 25 II 2010 r.
GORĄCY TEMAT
3
na Białorusi milicja
wyprowadziła z Do-
mu Polskiego kil-
ku działaczy Związku Polaków na
Białorusi (wedle tamtejszego prawa
o stowarzyszeniach – nieistniejące-
go) liczącego niespełna 800 członków
i dowodzonego przez bizneswoman
Andżelikę Borys
(dalej ZPB-B),
celem umożliwienia komornikowi
zabezpieczenia obiektu oraz prze-
kazania go (zgodnie z orzeczeniem
sądu) prawowitemu właścicielowi,
czyli innemu Związkowi Polaków na
Białorusi, zrzeszającemu prawie 10
tys. osób i kierowanemu przez biz-
nesmena
Stanisława Siemaszkę
(ZPB-S). Ten niechlubny podział
istnieje od 2005 roku.
Po eksmisji ZPB-B w Warszawie
zawrzało, bowiem jest on u nas uzna-
wany za jedynie słuszną organizację
i z żadnymi innymi Polakami nikt
istotniejszy jest fakt, że trwający już
od kilku lat
ostry konflikt między
naszymi rodakami żyjącymi na
Białorusi wywołała i wciąż pod-
grzewa Warszawa
, cynicznie dzie-
ląc ich na „prawdziwych” (dających
otwarcie wyraz nienawiści do pre-
zydenta Łukaszenki) i „pseudo-Po-
laków” (ugodowych wobec władz).
Według oficjalnych danych, na
Białorusi żyje ok. 396 tys. Polaków,
spośród których
tylko co ósmy
uznaje język polski za swój oj-
czysty
. Stanowią trzecią pod wzglę-
dem liczebności (3,9 proc. ogółu po-
pulacji) grupę narodową po Biało-
rusinach i Rosjanach, a najliczniej
zamieszkują graniczącą z Polską
Grodzieńszczyznę (w liczbie ok. 294
tys. stanowią niemal czwartą część
wszystkich mieszkańców obwodu).
„Ciągle daje się zauważyć słabość in-
teligencji zdolnej do w pełni świado-
mego i kreatywnego utożsamienia się
nowego szefa potomka wojskowych
osadników – dr.
Tadeusza Krucz-
kowskiego
, historyka i wykładowcę
Uniwersytetu Grodzieńskiego.
Kruczkowski regularnie przyjeż-
dżał do Polski, biorąc m.in. udział
w posiedzeniach Polonijnej Rady
Konsultacyjnej przy Senacie RP (zo-
stał nawet wybrany na sekretarza
rady), ale wkrótce stał się ojczyź-
nie niemiły. Jego fundamentalnym,
z punktu widzenia Warszawy, grze-
chem było odcięcie się od jakich-
kolwiek zaangażowań politycznych
– Nie interesuje mnie żadna
opcja ani partia opozycyjna, bo za-
mierzam zajmować się wyłącznie
sprawami Polaków – oświadczył
Kruczkowski po uzyskaniu nomina-
cji, co po kilku latach urzędowania
zrobiło z niego w naszym kraju
„agenta KGB”, któremu mocodaw-
cy powierzyli zdławienie wszelkich
przejawów polskości na Białorusi.
– Po udanej interwencji na Ukra-
inie jacyś mędrcy w naszym MSZ-
-ecie oraz Agencji Wywiadu wymy-
ślili, że nadarza się niepowtarzalna
okazja, żeby zrobić kuku Łukaszen-
ce. Zaangażować ZPB w zakazaną
tamtejszym prawem walkę politycz-
ną i wepchnąć ich w ramiona naro-
dowców z opozycji. Pierwszym strza-
łem miała być wymiana nazbyt ugo-
dowego szefa ZPB na kogoś w peł-
ni dyspozycyjnego wobec Warsza-
wy. Wytypowano Borys, faworytę
ostro skonfliktowanego z Kruczkow-
skim Gowina, który z tylnego fote-
la cały czas pociągał za sznurki
– wspomina pracujący niegdyś na
kierunku wschodnim oficer Wojsko-
wych Służb Informacyjnych.
W latach 2004–2005 nasza am-
basada w Mińsku była nafaszerowa-
na ludźmi związanymi ze specsłuż-
bami – wymieńmy chociażby repre-
zentujących wywiad podpułkownika
walki politycznej z Łukaszenką, Bia-
łorusini zaczęli w nim postrzegać
współpracownika wywiadu, bo prze-
cież zawodowy dyplomata nigdy by
sobie na podobne cymbalstwo nie
pozwolił. Czy słusznie podejrzewa-
li? Jego późniejsza kariera zdaje się
wskazywać, że było w tym coś na rze-
czy... – zauważa nasz rozmówca.
W marcu 2005 r. obradujący
w Grodnie VI Zjazd ZPB wybrał
Borys na nową szefową związku.
Otrzymała 152 głosy, a Kruczkow-
ski 116. Stracił szanse, gdy wprowa-
dzona bocznym wejściem na obra-
dy studentka
Julia Lewsza
fałszy-
wie oskarżyła go o gwałt (po trzech
miesiącach została skazana za po-
mówienie). Karty się jednak odwró-
ciły, gdy skrupulatni białoruscy
urzędnicy zakwestionowali wybór
Borys i nakazali powtórzenie zjaz-
du, ponieważ 145 delegatów zosta-
ło wybranych z naruszeniem prawa.
– Ta decyzja miała oczywiście
podłoże polityczne, bowiem władze
uznały, że ZPB przechodzi do czyn-
nej opozycji wobec rządu. Ale fak-
tycznie były też liczne nieprawidło-
wości formalne, dlatego wraz ze „sta-
rym” zarządem zaskarżyliśmy pra-
womocność uchwał zjazdu, który zo-
stał powtórzony w sierpniu 2005 r.
w Wołkowysku. Postanowiłem nie
ubiegać się już o wybór na kolejną
kadencję, a przewodniczącym został
emerytowany nauczyciel
Józef Łucz-
nik
, którego we wrześniu 2009 r. za-
stąpił Siemaszko. Borys odmówiła
im jakiejkolwiek współpracy i od
tej pory zaczęły funk-
cjonować dwa związ-
ki (ZPB-S i ZPB-B

dop. red.
). Andżelika
posmakowała dużych
pieniędzy, więc nie
chciała dzielić się otrzy-
mywanymi teraz z Pol-
ski milionami – zauwa-
ża Kruczkowski.
I dodaje:
– Ja w zasadzie za-
kończyłem swoją dzia-
łalność w związku,
a
w podzięce od Ma-
cierzy dostałem za-
kaz wjazdu do Pol-
ski
. W uzasadnieniu
decyzji napisano, że
mógłbym
„spowodo-
wać zagrożenie dla
obronności lub bezpie-
czeństwa państwa lub
ochrony bezpieczeń-
stwa i porządku pu-
blicznego albo naru-
szyć interes Rzeczypo-
spolitej Polskiej”
. W ja-
ki sposób? Chyba tylko mówieniem
prawdy, która do zwykłych ludzi
nie dociera.
Jakiej prawdy? O kulisach dzia-
łalności ZPB-B, płynącej doń z Pol-
ski rzece pieniędzy oraz dziwnych
organizacjach zarządzających jej ko-
rytem i podsycających wojnę propa-
gandową z Białorusią napiszemy już
za tydzień...
ANNA TARCZYŃSKA
tarczynska@faktyimity.pl
Raport mniejszości
Ostry konflikt między naszymi rodakami
żyjącymi na Białorusi wywołała i wciąż
podgrzewa Warszawa.
Jego niezauważonym sukcesem
było natomiast to, że twardo trzy-
mając się deklaracji, zapewnił ZPB
kilka lat względnej – jak na tamtej-
sze warunki – swobody. Nikt niko-
go z lokali związkowych nie wyrzu-
cał, działalności kulturalno-oświa-
towej nie zabraniał ani też na
milicję nie wzywał.
– Najwięk-
szym proble-
mem były pie-
niądze. Za-
trudnialiśmy 38
osób, a pomoc
z Polski wyno-
siła ok. 350 tys.
zł rocznie. Na
wszystko. Od
wypłaty pensji
dla pracowni-
ków poczyna-
jąc, na kosztach
utrzymania placówek kończąc
– podkreśla Kruczkowski.
Aż wreszcie na Ukrainie
wybuchła „pomarańczowa re-
wolucja”, czyli trwająca po-
nad dwa miesiące (listopad
2004–styczeń 2005) akcja oby-
watelskiego nieposłuszeństwa,
w którą polscy politycy byli
tak bardzo zaangażowani, że
o mały włos nie doprowadzi-
liśmy sąsiadów do wojny do-
mowej. Skończyło się jednak szczę-
śliwie, a na fotelu prezydenta za-
siadł
Wiktor Juszczenko
, człowiek
tak bardzo antyrosyjski, że wkrótce
został kumplem naszego Lecha Ka-
czyńskiego, choć ostatecznie wy-
strychnął go na dudka, nadając
w styczniu 2010 r. członkom zbrod-
niczej organizacji OUN/UPA status
kombatantów, a ich przywódcy

Stepanowi Banderze
– tytuł Bo-
hatera Ukrainy.
Pawła R.
i majora
Sławomira P.
,
pułkownika
Marka S.
z WSI, czy
majora
Krzysztofa O.
z ABW.
Bezpośrednią „opieką” nad wybora-
mi w ZPB zajął się jednak
charge
d’affaires
Marek Bućko
. Jak tra-
fił do dyplomacji?
tu nawet nie chce rozmawiać. Zwłasz-
cza z takimi, którzy – wzorem dzia-
łaczy ZPB-S – unikają wylewania ku-
błów pomyj na głowę
Aleksandra
Łukaszenki
, legalnie wybranego pre-
zydenta państwa, w którym przyszło
im żyć, uczyć się i pracować.
W odpowiedzi na akcję w Iwień-
z narodowością polską.
Wśród Po-
laków na Grodzieńszczyźnie jest dość
liczna grupa ludzi wykształconych,
posiadających tytuły naukowe, jed-
nakże tylko nieznaczna część z nich
uczestniczy w życiu mniejszości pol-
skiej

– ubolewa MSZ w „Rapor-
cie o sytuacji Polonii i Polaków za
granicą” w 2009 r.
10 sierpnia 1988 r. kilkunastu
naszych rodaków zawiązało w Grod-
nie Polskie Stowarzyszenie Kultu-
ralno-Oświatowe im. Adama Mic-
kiewicza, przekształcone 16 czerw-
ca 1990 r. w Związek Polaków na
Białorusi, jedyną wówczas dużą or-
ganizację reprezentującą interesy
naszych rodaków. Sprężyną całej
operacji i pierwszym przewodniczą-
cym ZPB był
Tadeusz Gawin
,
który po kilkunastu latach służby
w radzieckim KGB został działa-
czem tzw. opozycji demokratycznej,
gdy władzę na Białorusi objął pre-
zydent Łukaszenko (w okresie
1987–1991 Gawin sprawował funk-
cję szefa łączności jednostki wojsko-
wej stacjonującej w Grodnie, a na
emeryturę odszedł w lipcu 1991 r.
w stopniu podpułkownika; jego żo-
na jest córką generała Federalnej
Służby Bezpieczeństwa Rosji).
Zamierzając aktywnie włączyć się
w kampanię prezydencką na rzecz ry-
walizującego z Łukaszenką prawico-
wego polityka
Siemiona Domasza
,
Gawin zrezygnował z kierowania
związkiem (zachował funkcję hono-
rowego przewodniczącego), a 18 li-
stopada 2000 r. delegaci na V Nad-
zwyczajnym Zjeździe ZPB wybrali na
cu:
~
prezydent
Lech Kaczyński
natychmiast wystosował specjalne
zaproszenie dla Borys i grupy współ-
pracujących z nią prawicowo-kato-
lickich aktywistów w celu „udziele-
nia wsparcia i omówienia sytuacji
mniejszości polskiej na Białorusi”;
~
premier
Donald Tusk
za-
powiedział, że
Siergiej Martynow
,
szef białoruskiego MSZ, „podczas
wizyty w Polsce nie usłyszy nic przy-
jemnego”;
~
12 lutego minister spraw za-
granicznych
Radosław Sikorski
przeprowadził ze swoim białoruskim
odpowiednikiem „szczerą i otwartą
rozmowę” na temat sytuacji w Iwień-
cu, apelując o legalizację ZPB-B ja-
ko jedynie prawdziwej „reprezenta-
cji mniejszości polskiej”;
~
14 lutego grupa zwolenników
Borys zorganizowała pod siedzibą
ZPB-S w Grodnie „manifestację pa-
triotyczną”, w której uczestniczyło
„ponad 300 osób” (tak sprawozda-
je
Andrzej Poczobut
, prezes Ra-
dy Naczelnej ZPB-B i korespondent
„Gazety Wyborczej”, choć my do-
liczyliśmy się co najwyżej setki de-
monstrantów).
Ale mniejsza o banalne dekla-
racje i rachunkowe detale. O wiele
Tadeusz Kruczkowski
– Przyszedł z Polskiego Radia,
czyli właściwie z ulicy, za czasów rzą-
du Buzka, a jego jedynymi kwalifi-
kacjami były silne związki z prawi-
cą i biegła znajomość języka (Buć-
ko jest z wykształcenia rusycystą).
W ambasadzie zajmował się kontak-
tami z organizacjami polonijnymi
i opozycją. Gdy w październiku 2004
roku podczas tajnego spotkania
w Baranowiczach namawiał Polonu-
sów do zjednoczenia się i czynnej
W
miasteczku Iwieniec
4
Z NOTATNIKA HERETYKA
Nr 8 (520)
19 – 25 II 2010 r.
POLKA POTRAFI
Porady na zdrady
Prowincjałki
Za dobre serce nawet 5 lat w więzie-
niu może spędzić pracownica składu
opałowego z Legnicy. Kobieta dobijała targu z tamtejszymi podopiecznymi
MOPS-u, którzy zjawiali się z talonami na węgiel, ale zamiast opału woleli
gotówkę (gorzałkę?). Dostawali połowę należnej kwoty. Drugą połowę „do-
brodziejka” inkasowała za fatygę. Węgiel, który tym sposobem pozostawał
na składzie, sprzedawała bardziej chętnym.
Na rynku wydawniczym debiutu-
je pierwszy profesjonalny porad-
nik dla pań, które albo zostały
zdradzone, albo myślą, że zosta-
ły zdradzone, albo chcą wkroczyć
na sądową ścieżkę i zarobić... Na
swojej wierności i mężowskiej
niewierności.
Co tam, panie, w monogamii?
Weźmy jedną z nowszych opinii, wy-
głoszoną przez eksperta w tema-
cie. Według profesora
Bogusława
Pawłowskiego
, antropologa pracu-
jącego na Uniwersytecie Wrocław-
skim, jesteśmy genetycznie zapro-
gramowani na poligamię. Znaczy się
– ludzka samica wiąże się z panto-
flarzem, który zaopiekuje się dzie-
ciątkami radośnie poczętymi z nie-
odpowiedzialnym, za to ponętnym
macho. A samcowi jest wszystko jed-
no – chce zaliczyć jak największą
liczbę bab. Jak takiego upilnować?
Zdaniem profesora, kreujemy
się na monogamistki i monoga-
mistów, ponieważ tak wypa-
da, a społeczeństwo nie
akceptuje odstępstwa od
norm. Także tych
w praktyce nieprze-
strzeganych. Stąd
potrzeba publikacji
takich jak wspo-
mniana na wstępie.
Tytuł: „Porady na zdrady. Kłam-
cy zdradzają, a zdrajcy kłamią, czy-
li podstawy detektywistyki dla żon
i narzeczonych”. Autorzy:
Iwona
Konieczna
, dziennikarka śledcza;
Marcin Popowski
, detektyw, spe-
cjalista od rozwodów i sądowego po-
działu majątku. Wszak wiadomo
– głównym zajęciem prywatnych de-
tektywów jest śledzenie niewiernych
małżonków.
W książce znajdziemy listę cech
potencjalnych zdrajców, zobrazowa-
ne okoliczności, które szczególnie
sprzyjają skokom w bok, i poradnic-
two – co robić, żeby partnerowi nie
chciało się w bok skakać. A przy-
najmniej nie tak prędko.
Autorzy wyjaśniają, jak wyjść na
swoje, kiedy pożycie oficjalnie się
rozpadnie. Tłumaczą, jak zdobyć
„fanty”, które przydadzą się w są-
dzie. Wszystko z uwzględnieniem
polskich przepisów. A przyznać trze-
ba, że szykowanie się do ostatecz-
nego, sądowego starcia z niewier-
nym małżonkiem przypomina już
wyprawę na wojnę. Do dyspozycji
mamy: lokalizator GPS z mikrofo-
nem, czyli urządzenie służące do
monitorowania trasy przejazdu sa-
mochodem, które wysyła SMS-y in-
formujące, gdzie przebywa nasze
autko wraz z zawartością; niewiel-
kie, dyskretne cacko monitorujące
komputer, które zapisuje wszyst-
kie odwiedzane strony, wysłane e-
-maile, hasła, rozmowy prowadzo-
ne na komunikatorach interneto-
wych itd.; zestawy podsłuchowe „sły-
szące” na odległość kilkuset metrów
do zainstalowania w gniazdkach
kontaktowych; podsłuchy podrzu-
cane (jak sama nazwa wskazuje,
podrzuca się je w wybrane miejsce
i już działają); minikamery ukryte
w długopisach; testery na obecność
spermy na bieliźnie... Itp., itd.
Podobno od miłości do nie-
nawiści jeden krok. Dobrze, że
po latach poświęceń jest szansa
odegrać się na niewdzięcznym pa-
sożycie i puścić go z torbami. A póź-
niej kolejnego... i kolejnego...
JUSTYNA CIEŚLAK
Jerzy M.
, 71-latek z Chełmna, dostał
do odsiadki 5 lat za pobicie dwóch są-
siadów. Pierwszemu – za to, że jakoby nieuczciwie rozlicza się z pieniędzy
wydawanych na zakupy Jerzego – połamał nawet kości czaszki. Drugi obe-
rwał tak solidnie, że nie rozpoznała go rodzona żona. Jerzy M. jest niewido-
my, a do tego uznany za niezdolnego do samodzielnej egzystencji...
Trzy pary spodni dżinsowych, 4 pary
legginsów, 4 podkoszulki, 2 bluzy
z kapturem oraz kilka par majtek i 2 biustonosze – to wszystko (warte
w sumie około 2 tys. zł) miała na sobie 49-latka ze Słupska, kiedy opusz-
czała lokalne centrum handlowe. I pewnie cieszyłaby się łupem do dziś,
gdyby nie fakt, że niecodziennie przyodziana poszła „na zakupy” do innego
marketu. Tam „pikającą” klientką zajęli się ochroniarze.
Ks.
Ryszard Dominik
, wieloletni pro-
boszcz parafii Podwyższenia Krzyża
Świętego w Kłodzku, miał marzenie. Chciał, aby po śmierci pochowano go
przy kościele. Gdy umarł, jego następca wystąpił o pozwolenie do miejsco-
wego sanepidu. Zgody na pochówek w centrum dużego osiedla nie otrzy-
mał, ale swojego poprzednika w niedozwolonym miejscu i tak pochował.
Bo – jak wyjaśnia – taką decyzję podjął biskup.
Policja uratowała we Włocławku pi-
janego mężczyznę płynącego na rzecz-
nej krze. Krzyczącego wniebogłosy pechowca zauważył mężczyzna spaceru-
jący nad rzeką. Uratowany mors nie był w stanie wyjaśnić, jak i dlaczego
znalazł się na rzece.
Wybrali: WZ, MaK
tęgę zakłamywana. Polska Ludowa widziana
w mediach wydaje się krajem zupełnie innym niż
ten, w którym żyło wielu z nas.
Głupawa odmiana antykomunizmu, która dominuje
w większości polskich środków masowego przekazu, szcze-
gólnie obficie tryska w okolicach zbliżonych do PiS.
Jest to środowisko zakompleksionych frustratów i jako
takie stanowi niemal idealne
współczesne ucieleśnienie przy-
słowiowego polskiego kołtuna.
PRL był oczywiście dyktaturą
i tym bardziej zasługuje na kry-
tyczną ocenę. Ale w tysiąclet-
nim ciągu polskich dziejów,
składającym się niemal wyłącznie z rozmaitych form dyk-
tatur, ta PRL-owska wydaje się być stosunkowo mało
brutalna, gospodarczo dosyć pomyślna, a jeśli chodzi
o emancypację niższych warstw społeczeństwa – wręcz
rewelacyjna w porównaniu z I i II Rzecząpospolitą.
Tymczasem telewizja publiczna, „Rzeczpospolita” czy
„Nasz Dziennik” malują obraz PRL tak wykrzywiony
i zdeformowany, że z trudem można zobaczyć w nim kraj,
który większość z czytelników „FiM” ma we własnych
wspomnieniach. Celem tej zmasowanej propagandy jest
zresztą wyrwanie tych wspomnień z umysłów odbiorców
i umieszczenie na ich miejscu karykatury tamtych czasów.
Przysłowiowe już puste półki z roku 1981 według tych
zakłamanych przekazów zdają się wypełniać całe 40-le-
cie PRL. Ale nie to jest w tych przekazach najgorsze.
W ostatnich tygodniach znalazłem na przykład wy-
jątkowo podły tekst „Rzeczpospolitej” na temat wyzwo-
lenia przez Armię Czerwoną (teraz się mówi przez „So-
wietów” albo „bolszewików”) obozu w Auschwitz. Au-
tor najwyraźniej dostał w redakcji nakaz napisania cze-
goś kompromitującego dla ZSRR na tę okazję. I wił się
jak piskorz, aby czerwonoarmistów – czyli ludzi, którzy
uratowali szybką akcją 7 tysięcy niedobitków z obozu
(większość wypędzono do Rzeszy, resztę hitlerowcy chcie-
li rozstrzelać, ale nie zdążyli) – zohydzić, tyle że nie
bardzo miał do tego podstawy.
Zrobił w każdym razie co mógł. Zatem dał odpo-
wiedni tytuł: „Auschwitz: obojętność wyzwolicieli”, a na-
stępnie wyeksponował większymi literami w tekście frag-
ment wyznania jednej z więźniarek: „Błagaliśmy Sowie-
tów (a jakże – „Sowietów”!),
aby dali nam choć kawałek mię-
sa, ale oni rzucali tylko kości
w śnieg”. Chodzi o to, aby czło-
wiek kartkujący gazetę, a nie-
mający czasu na wnikliwe czy-
tanie (czyli zapewne większość
czytelników) odniósł wrażenie, że żołnierze radzieccy by-
li bezdusznymi potworami. Autorowi udało się chyba
ze 3 świadectwa negatywne znaleźć – choćby to o bra-
ku mięsa. Tyle tylko, że z wszelkich innych, bardziej
obiektywnych, relacji o wyzwoleniu (np. z „Gazety Wy-
borczej”) dowiemy się, że dawanie mięsa wygłodniałym
ludziom było dla nich zabójcze – rozsadzało im wnętrz-
ności. Ale o tym nie dowiemy się z „Rzepy”, bo celem
tej gazety było zohydzenie wyzwolicieli i narysowanie ich
karykatury, a nie dochodzenie do prawdy.
Dziennik związany z partią
Kaczyńskich
odbicie mia-
sta Oświęcimia z rąk hitlerowców nazywa „regularną oku-
pacją bolszewicką”. To trochę tak, jakby napisać, że „po
wylądowaniu aliantów w Normandii region ten znalazł
się pod regularną okupacją angielsko-amerykańską”.
Wszystko można tak wykręcić i zakłamać, że historia sta-
nie się stekiem niezrozumiałych i absurdalnych bzdur.
W tym samym numerze „Rzepy” czytam, że usunięcie
resztek po feudalizmie w latach 1944–1945, czyli refor-
ma rolna, która wreszcie zlikwidowała nędzę na wsi, „by-
ła bezsensowną akcją PKWN, która zniszczyła majątki
ziemiańskie”. Ręce opadają.
ADAM CIOCH
MYŚLI NIEDOKOŃCZONE
Mojego zwycięstwa w wyborach prezydenckich sobie nie wyobrażam. Lech
jest znacznie lepszy ode mnie. On odnajduje się znakomicie w sferze stosun-
ków międzynarodowych, na salonach dyplomatycznych...
(Jarosław Kaczyński)
RZECZY POSPOLITE
Nie wierzę w jakiekolwiek gwałty w Samoobronie. W takim układzie dlacze-
go ja zostałam ominięta?
(Renata Beger)
PSL był, jest i będzie. Mówiąc inaczej, PSL trwał, trwa i trwa mać.
(Eugeniusz Kłopotek, poseł PSL)
Bóg widzi każdą pułapkę, która grozi człowiekowi i za pośrednictwem Ko-
ścioła pokazuje właściwą drogę. Żeby nią iść, nie musimy jej zaraz rozumieć.
Musimy w zaufaniu podać rękę przewodnikowi.
(Franciszek Kucharczak, „Gość Niedzielny”)
Narasta kampania nienawiści wobec Instytutu Pamięci Narodowej, prowa-
dzona przez rząd PO-PSL. Może to doprowadzić do innej formy orwellizmu,
czyli systemu perfidnej tyranii. Ucierpi na tym niestety Kościół. Układ eksko-
munistyczny pod egidą Tuska jest bliski tego celu.
(Marek Baterowicz, „Przegląd Katolicki” z Australii)
Jesteście oblubieńcami narodu.
(abp Stanisław Nowak
do parlamentarzystów pielgrzymujących na Jasną Górę)
Tu chodzi już o dosłowne zrzucanie krzyży ze szkolnych ścian, z przydrożnych
kaplic, a może nawet kościołów, aby ten symbol chrześcijaństwa nie górował
w naszym krajobrazie. Być może dalszym zamiarem jest zepchnięcie chrześci-
jan do podziemi, katakumb. Wbrew wszystkiemu musimy głosić Chrystusową
naukę o krzyżu, iść krzyżowi na ratunek.
(kardynał Stanisław Nagy)
Zdroje głupoty
My nie mamy czarcich ogonów.
(Jarosław Kaczyński)
Wybrali: AC, JC, PP
GOTÓWKA NA ROZGRZEWKĘ
NINJA?
NA CEBULĘ
WŁADZA NADRZĘDNA
ROZBITEK NA WIŚLE
R
zeczywistość czasów PRL jest obecnie na po-
Nr 8 (520)
19 – 25 II 2010 r.
NA KLĘCZKACH
5
WĄTPLIWY
AMBASADOR (CD.)
antykościelnego” białostoccy księ-
ża wymienili szkodliwość (!) na-
uczania religii w szkołach, demo-
ralizujący styl prowadzenia kate-
chez, masowość duszpasterstwa ska-
zującą na anonimowość, krótkie
i nacechowane materializmem wi-
zyty kolędowe oraz... „churchializm”,
czyli możliwość przystępowania do
poszczególnych sakramentów w róż-
nych parafiach. Za zadanie niecier-
piące zwłoki uznano jednak koniecz-
ność „budzenia nadziei” wśród osób
pracujących za granicą, bo one są
szczególnie podatne na porzucenie
wiary, a dodatkowo zarażają tym
swoje rodziny. Skutecznie przeciw-
działać temu miałoby – zdaniem
księży – wprowadzenie obowiązku
„meldowania się” polskich emigran-
tów w parafiach ich zamieszkania
za granicą.
herbu Suchowoli, dzięki czemu „nie
można go już postrzegać tylko
w kontekście religijnym”.
MaK
Jak pisaliśmy 2 tygodnie temu
(6/2010), honorowy tytuł Ambasa-
dora Województwa Lubelskiego
otrzymał w tym roku Katolicki Uni-
wersytet Lubelski im. Jana Pawła II.
Uroczystą galę nadania godności od-
bębniono w miejscowej filharmonii
6 lutego. Jako że nasza publikacja
ukazała się dzień wcześniej – w or-
ganizującym całą imprezę Urzędzie
Marszałkowskim zapanowała, deli-
katnie mówiąc, nerwowa atmosfera,
bo wyniki obrad kapituły decydują-
cej o wyróżnieniach są absolutnie
utajnione do chwili ich ogłoszenia
właśnie na gali. Wszczęto wewnętrz-
ne dochodzenie, kto „Faktom i Mi-
tom” puścił farbę. Urzędniczym śled-
czym życzymy powodzenia.
Dzień przed galą pod gmachem
KUL-u miała miejsce pikieta śro-
dowisk Kresowiaków, które po raz
kolejny wyraziły swój sprzeciw wo-
bec decyzji władz uczelni o przy-
znaniu doktoratu honoris causa
ustępującemu ukraińskiemu pre-
zydentowi
Wiktorowi Juszczence
.
Chodzi o nadanie przezeń tytułu
bohatera narodowego Ukrainy
Ste-
panowi Banderze
– inicjatorowi
rzezi na Polakach zamieszkujących
Wołyń i Podole. Pod budynkiem
uniwersytetu umieszczono transpa-
rent i ustawiono w kształcie krzy-
ża płonące znicze. Jednak o fakcie
nikt nie śmiał pisnąć, bo tytuł Am-
basadora odbierał sam JM rektor
KUL ks. prof.
Stanisław Wilk
,
a na sali zasiadali też inni kościel-
ni dostojnicy.
do Parlamentu Europejskiego. Ko-
lejnym argumentem jest popularność
grupy „NIE krzyżom w polskich szko-
łach publicznych”, jaką na początku
lutego tego roku założyli na świato-
wym portalu Facebook sympatycy So-
cjaldemokracji Polskiej. Jej twórcom
marzy się, aby w polskim prawie
oświatowym obok przestrzegania kon-
stytucyjnej zasady świeckości państwa
pojawił się zakaz agitacji religijnej
w szkołach publicznych. W ciągu
2 tygodni akces do antyklerykalnej
grupy zgłosiło 7 tysięcy osób. Jest to
rekord wśród polskich internetowych
grup politycznych.
całą masę inwektyw pod adresem
gejów i lesbijek, nazywając ich m.in.
„środowiskiem zboczeńców seksu-
alnych”, a parady równości – „mar-
szami zboczeńców”. Porównał też
homoseksualizm do nekrofilii, zoo-
filii i pedofilii. Pięta, jak na PiS-
-owskiego eleganta przystało, po-
wiedział, że „pozostawi pismo bez
dalszego biegu”, czyli że nikogo za
nic nie przeprosi.
NASIENIARNIA
MIŁOŚCI
MaK
Katolik, który staje się „źródłem
pokus” dla własnego męża lub wła-
snej żony, „wyznaje i uprawia au-
tonomię seksu”, nie zachowuje „ryt-
mu i opanowania, aby w zbliżeniach
»iść wspólnym krokiem«”, czym
prędzej powinien stawić się u krat
konfesjonału.
Bo grzeszy okrutnie! Lista moż-
liwych grzechów popełnianych przez
małżonków katolickich, zamieszczo-
na na stronie zamojskiego Dusz-
pasterstwa Rodzin, na tym się oczy-
wiście nie kończy. Grzeszą rów-
nież wszyscy ci, którzy, zapomina-
ją, że rodzina powinna być „nasie-
niarnią miłości”, nie zamawiają mszy
w rocznice ślubu, nie modlą się
i nie pokutują za grzechy małżon-
ka, lekceważą odmawianie modli-
twy przed posiłkami, nie czytają żad-
nych książek katolickich o małżeń-
stwie oraz nie szukają rady dusz-
pasterza w sprawach „moralnie wąt-
pliwych”. W stosunku do dzieci po-
ważnymi grzechami popełnianymi
przez katolickich rodziców jest m.in.
pozwalanie im
„na wyzbywanie się
cnoty skromności i wstydliwości, któ-
re stoją na straży czystości (choćby
nawet przez chodzenie po mieszka-
niu w strojach nocnych i kąpielo-
wych)”
i udzielanie im zgody na
„wy-
jazdy we dwoje, autostop, wczasy,
wojaże zagraniczne bez odpowied-
niego zabezpieczenia moralnego”
.
Mojżesz, a pewnie i sam Pan Bóg,
wpadłby w kompleksy wobec ta-
kiej listy przykazań.
DIABLI NADALI
MiC
Misja telewizji publicznej to slo-
gan, w którym od 20 lat akcent pa-
da na słowo „misja”. 12 lutego do
programu „Wywiad kuriera”, pro-
dukowanego przez oddział warszaw-
ski TVP, zaproszono ks. dr.
Wiesła-
wa Jankowskiego
i franciszkanina
o.
Marka Wódkę
. Prezenterka ze
śmiertelnie poważną miną zagaiła
temat rozmowy, którym były... eg-
zorcyzmy. Goście z troską w głosie
opowiadali o objawach opętania. Jed-
nym z nich – według rozmówców
– jest fakt zrzucania ze ścian świę-
tych obrazków i krzyży. Żaden z księ-
ży nie zająknął się, że owa czyn-
ność jest niczym innym jak wypeł-
nieniem... przykazania Bożego (Wj
20. 4). Za to z chęcią opowiadali
o tym, jak kapłani rozpoznają obec-
ność demona w ludzkim ciele (m.in.
po tym, że nawiedzony człowiek
przemawia „językami, których nie
powinien znać”). Tak naprawdę nie
chodzi o żaden język, tylko niezro-
zumiały, wariacki bełkot.
o.P.
FOBIA PIS-OWSKA
AK
PODATEK
WATYKAŃSKI
Szczególną troską o dzieci wy-
kazują się posłowie PiS. Opraco-
wali projekt ustawy, która ma unie-
możliwić tzw. nielegalne adopcje.
Chodzi o sytuacje, w których ko-
bieta rodząca niechciane dziecko
zrzeka się praw rodzicielskich na
korzyść mężczyzny, który oświad-
cza, że jest jego ojcem. Dotąd nie
trzeba było w takich wypadkach ro-
bić testu DNA określającego ojco-
stwo, podobnie jak nie trzeba go
robić, gdy dziecko rodzi się w ra-
mach małżeństwa, bo zakłada się,
że ojcem jest mąż. Dziennik
„Rzeczpospolita” przeprowadził
niedawno nagonkę medialną, suge-
rując, że dzięki tej procedurze na-
turalnymi ojcami dzieci mogą się
ogłosić... geje będący w zmowie
z matkami rezygnującymi z wycho-
wywania dzieci. PiS postanowił za-
tem dmuchać na zimne i namawia
PO do wsparcia projektu. Wiceszef
Klubu Parlamentarnego PO,
Grze-
gorz Dolniak
, obiecuje przyjrzeć
się inicjatywie.
Pogarszająca się sytuacja finan-
sowa parafii, a czasem zwykła chci-
wość popycha duchownych do prób
wprowadzenia terroru finansowe-
go. I tak ks.
Władysław Hnatczuk
z Bartoszyc w województwie war-
mińsko-mazurskim wprowadził spe-
cjalne roczne i miesięczne podatki
dla parafian. Osoby należące do ro-
dzin, które ich nie uiszczają, nie
otrzymują żadnych zaświadczeń
z kancelarii parafialnej. Proboszcz
wysyła do opornych nawet specjal-
nych windykatorów, którzy doma-
gają się zapłaty zaległości.
MaK
KC
ŁUK WROŚNIĘTY
ARCYLOJALNY
MODŁY
DO ŚW. LOLKA
10 lat temu w parku miejskim
w Suchowoli (województwo podla-
skie) umieszczono metalową kon-
strukcję z krzyżem zwaną łukiem
papieskim. Była ona częścią ołta-
rza na spotkaniu z
JPII
na lotni-
sku w Krywlanach. Po decyzji Try-
bunału w Strasburgu dotyczącej usu-
nięcia krzyży z włoskich szkół pu-
blicznych mieszkaniec Suchowoli,
pan
Eryk Kamiński
, zażądał od
władz miasta usunięcia z parku łu-
ku papieskiego. Burmistrz miasta
Jerzy Omielan
bagatelizuje spra-
wę i sugeruje, że łuk nie zniknie
z miasta, bo „wrósł w krajobraz”,
a poza tym został włączony do
AK
Według
Macieja Sobieraja
z lubelskiego IPN-u, emerytowany
arcybiskup lubelski
Bolesław Pylak
był tajnym współpracownikiem SB.
Uważano go za jedną z najlepszych
wtyk w episkopacie. Jeden z duchow-
nych nie miał wątpliwości co do ro-
li arcybiskupa: „Jest bardziej lojal-
ny niż
Jaruzelski
”... Oczywiście
– wobec władzy i rządu PRL. IPN
wydał właśnie publikację na ten te-
mat. Wynika z niej, że hierarcha
pierwszy raz poszedł na współpracę
we wrześniu 1959 roku, „na zasadzie
dobrowolnej”, pod pseudonimem
Teolog. Swoją lojalność potwierdził
w 1980 roku, kiedy wyrzucił z ko-
ścioła Świętego Ducha młodzież gło-
dującą w akcie solidarności z ro-
botnikami Wybrzeża.
DZIECI W OFIERZE
Sondażownia Mareco Polska
zrobiła wśród Polaków badania na
temat stosunku do
JPII
. Okazuje
się, że 40 proc. ankietowanych
(czyli mniej więcej tyle, ilu w Pol-
sce jest regularnie praktykujących
katolików) twierdzi, że modli się
do zmarłego papieża. Niestety nie
wiadomo, na ile modlitw niebosz-
czyk udzielił pozytywnej odpowie-
dzi. Nie wiadomo także, do kogo
modlili się, zanim zmarł Karol
Wojtyła, i czy temu komuś nie jest
teraz przykro.
W Nepalu władze aresztowały
4 osoby podejrzane o złożenie dziec-
ka w ofierze. Chodzi o religijny za-
bobon zwalczany od czasów domi-
nacji brytyjskiej, ale ciągle jeszcze
występujący na Półwyspie Indyjskim,
który każe rytualnie mordować dzie-
ci dla osiągnięcia szczęścia material-
nego. W tym wypadku poderżnięto
gardło porwanej 8-latce, aby zapew-
nić lokalnemu przedsiębiorcy powo-
dzenie w interesach.
MaK
MaK
MaK
RELIGIA
SIĘ KOŃCZY?
PPr
PIĘTASZEK
Dlaczego Polacy odchodzą od
religii katolickiej? Przede wszyst-
kim przez „ideologię postmoder-
nizmu” i „masowość cywilizacji”,
które sprawiają, że „niewiara już ni-
kogo nie dziwi” – ustalili zgodnie
duszpasterze z archidiecezji biało-
stockiej podczas lutowej konferencji
na temat „Współczesne zagrożenia
wiary od zewnątrz”. Jako pozostałe
przyczyny coraz powszechniejszego
wśród Polaków „indywidualizmu
NIE
DLA KATOLIZACJI!
Gromy straszliwe spadają na
głowę posła PiS
Stasia Piętę
. Pra-
cownia Różnorodności – jedno ze
stowarzyszeń skupiających mniej-
szości seksualne – zapowiada pod-
jęcie przeciw niemu kroków praw-
nych, jeśli poseł nie przeprosi za
swoje homofobiczne wypowiedzi.
W październiku 2009 r. poseł w tek-
ście sejmowej interpelacji zawarł
Liderzy polskiej lewicy mają nie-
mały kłopot. Doradcy opowiadają
im, że obrona świeckości państwa
jest zbyt ryzykowna. Innego zdania
są wyborcy. Dowodem jest poparcie,
jakie w Małopolsce i woj. świętokrzy-
skim zdobyła profesor Joanna Se-
nyszyn w ubiegłorocznych wyborach
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • materaceopole.pev.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed