fakty i mity 2010 514 02, Prasa (po polsku)

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Co nieżyjący Artur Zirajewski wiedział o zabójcy Papały
WSZYSTKO O ŚWIADKU „IWANIE”
ß
Str. 8
INDEKS 356441
ISSN 1509-460X
Nr 2 (514) 14 STYCZNIA 2010 r. Cena 3,90 zł (w tym 7% VAT)
– Nazywam się Muszyński.
Henryk Muszyński!
Tak możemy wyobrazić sobie
prezentację obecnego prymasa
Polski 25 lat temu.
Wówczas tajnego informatora
bezpieki. Dziś arcybiskup
nie przyznaje się do swoich
dawnych kontaktów.
No to odświeżamy mu pamięć!
ß
Str. 3
ISSN 1509-460X
2
KSIĄDZ NAWRÓCONY
Nr 2 (514)
8 – 14 I 2010 r.
FAKTY
KOMENTARZ NACZELNEGO
Okradająca od 20 lat Polskę kościelno-rządowa Komisja Ma-
jątkowa z końcem tego roku zakończy swój rozbój. Ale najpierw
rozpatrzy jeszcze... 240 wnioski o zwrot Kościołowi mienia (przy
3063 już rozpatrzonych.). To jeszcze nic – ewentualne inne wnio-
ski mają być rozpatrywane przez sądy cywilne. Do tej pory Ko-
misja wydarła państwu co najmniej 17 miliardów złotych. Czy-
li każdego Polaka rąbnęła na ok. 450 złotych.
Lewa, prawa...
Niedawno pisaliśmy, że po słynnym już orzeczeniu Trybunału
w Strasburgu w Polsce ruszy lawina pozwów w sprawie usuwa-
nia krzyży ze szkół i innych urzędów publicznych. No i się za-
częło. Sąd w Szczecinie przyjął do rozpatrzenia pozew Lesława
Maciejewskiego przeciwko gminie Świnoujście. Maciejewski twier-
dzi, że eksponowanie krzyży w Urzędzie Miejskim narusza je-
go dobra osobiste. Kolejne osoby z innych części Polski (wielu
członków RACJI PL) też zapowiadają podobne pozwy.
teru jego kampanii wyborczej powróciły w Sojuszu
głosy, że powrót do antyklerykalnej retoryki jest drogą
donikąd, gdyż nie trafi to do naturalnych wyborców So-
juszu. Zdefiniowano ich przy tym jako niemal wyłącznie
osoby o niskich dochodach i słabo wykształcone. Ich du-
szami zawładnął PiS i dlatego SLD nie jest w stanie
wyjść poza swój stały, około 7-procentowy elektorat,
który tworzą rodziny osób związanych z byłą PZPR – twier-
dzą eksperci. Aby odzyskać tzw. elektorat socjalny, Soju-
szowi nie wolno zadzierać z Kościołem i jego wartościa-
mi. Dlaczego? Ponieważ ci, którzy w 2001 roku głosowa-
li na ekipę Millera – choć miło wspominają PRL i serce
mają po lewej stronie – są jednak pod dużym wpływem
kleru. To ostatnie akurat jest prawdą. Niestety, spore
grono polityków SLD uwierzyło w mit odbicia wyborców
PiS-owi. I stąd ich wysokie miejsca w naszym rankingu
na Klerykała roku 2009...
Większość wyborców, o któ-
rych toczy się walka, kosztem
lewicy zawsze wybierze pra-
wicę socjalną, którą dzisiaj
jest PiS. Stąd cały suk-
ces tej partii. I tak bę-
dzie, dopóki taka pra-
wica istnieje i pręży
pierś, a Kościół jest jej
plecami. W swojej karie-
rze duchownego wielokrot-
nie zetknąłem
się z takimi le-
wicowymi wy-
borcami ze
stałymi miej-
scówkami w kruchcie. Do Kościoła lgną oni nie z powo-
du wiary czy przekonań politycznych. Trzyma ich tam si-
ła instytucji, jej powaga; imponuje splendor i blichtr. Ja-
ko ludzie cisi, niebogaci i niedouczeni w naturalny spo-
sób szukają dla siebie mocnej opoki, trwałego autoryte-
tu. Oczywiście od tej reguły są wyjątki (patrz: niektórzy
Czytelnicy „FiM”), bo od wykształcenia i pieniędzy waż-
niejsza jest mądrość życiowa, która wielu każe trzymać
się z dala od płatnych zaklęć i zabobonów. Ci zawsze bę-
dą głosować za lewicą i antyklerykałami. Całą resztę „so-
cjalu” powinny sobie partie lewicowe na razie odpuścić.
Po pierwsze dlatego, że nikt w populizmie nie przebije bra-
ci Kaczyńskich. Po drugie – zmieniając język przekazu, SLD
traci resztę swoich wyborców o przekonaniach socjalno-
-liberalnych. Co gorsza, w ogóle zniechęca ich do udzia-
łu w życiu publicznym. A można ich teraz podebrać Plat-
formie! Z badań wynika, że są to ludzie aktywni, pełnią-
cy rolę lokalnych nieformalnych przywódców – ludzie, któ-
rzy wyznaczają trendy społeczne. Niemała ich część
w 2007 roku wybrała na zasadzie mniejszego zła PO. Tym-
czasem liderzy SLD, zamiast punktować rząd Tuska za kle-
rykalizm i chaotyczne reformy, postanowili robić interesy
z PiS w TVP i Polskim Radiu. I w niczym nie obrażać bi-
skupów, wystawiając jedynie Joasię Senyszyn w podwój-
nej roli pioruna i odgromnika. Ta spolegliwość i bezide-
owość ekipy Napieralskiego może do końca pogrzebać tlą-
ce się jeszcze poparcie całej reszty tradycyjnych wybor-
ców lewicy (inteligencja, w tym nauczyciele, wykładow-
cy, drobni przedsiębiorcy, służby mundurowe itp.). Co gor-
sza, odwrót tych grup od SLD – i, niestety, całej lewicy
– eskaluje. Narasta wraz z procesem sekularyzacji społe-
czeństwa. Zauważa to prawica i próbuje budować organi-
zacje laickiej prawicy. Kolejne roczniki młodych Polaków
masowo odwracają się od Kościoła, nawet jeśli od czasu
do czasu go odwiedzają. Ankiety potwierdzają, że najczę-
ściej nie ma to nic wspólnego z ich wiarą i przekonaniami.
Parlamentarna lewica, wyrzekając się antyklerykali-
zmu, wyrzeka się roli gwaranta świeckości państwa
i staje się dla większości Polaków nijaka.
A o tym, że
ludzie pragną choćby tylko słyszeć antyklerykalny język
w debacie publicznej, może świadczyć zwycięstwo felie-
tonistki „FiM” w klerykalnej Małopolsce i Świętokrzyskiem.
W matecznikach PiS mandat zdobyła kobieta, która wprost
mówi o nadużyciach Kościoła. Zauważmy, że rządząca PO
poniosła tam klęskę. A co robi Napieralski? Zamiast prze-
analizować wyniki prof. Senyszyn, przesuwa się w stronę
ludzi pokroju Kalisza, który opowiada, że krzyż w szkole
publicznej to naturalna rzecz, czy też posła Arłukłowicza,
który uważa, że geje w Polsce nie są dyskryminowani.
W normalnych środowiskach lewicowych na Zachodzie
za takie poglądy Napieralski przestałby być członkiem partii,
a cóż dopiero mówić o funkcji przewodniczącego. Liderzy
SLD nie zauważyli także masowego poparcia mieszkańców
Częstochowy i Łodzi pod
wnioskami o odwołanie
dwóch klerykalnych pre-
zydentów – Wrony
i Kropiwnickiego.
Błądzą mazo-
wieccy działacze
SLD, którzy jako
kandydata na
prezydenta
Warszawy
wystawili ni-
jakiego Olejni-
czaka zamiast po-
pularnej i wyrazistej
Katarzyny Piekarskiej.
Ci sami radni niemal
od 4 lat godzą się na finansowanie przez budżet stoli-
cy Centrum Myśli JPII czy ufundowanie w samym cen-
trum stolicy krzyża-pomnika. W ten sposób za respekto-
wanie umowy koalicyjnej z PO (kilkanaście stanowisk
w magistracie) stołeczne SLD oddało coś o wiele bardziej
cennego – własną wiarygodność, czyli twarz. 10 lat te-
mu, za czasów prezydenta P. Piskorskiego, lewica także
współrządziła miastem z PO, ale skutecznie torpedowała
klerykalne projekty, choć była słabsza niż obecnie. Dzisiaj
– mając zdolność blokowania wszystkich decyzji Gronkie-
wicz-Waltz – skapitulowała. Bo tak każe partyjna centra-
la. A popieranie klerykalnych inicjatyw w stolicy stanowi
oczywiście wzór dla działaczy terenowych. I tam, na do-
le, ludzie SLD – zamiast budować małe ojczyzny racjona-
lizmu – idą na układy z biskupami i proboszczami. A w Sta-
lowej Woli prawicowy prezydent miasta samotnie walczy
z księdzem, który postawił samowolnie krzyż i kaplicę...
Genezy obecnego upadku SLD należy szukać na po-
czątku lat 90., kiedy prawica zaczęła układać pod siebie
debatę publiczną. Wtedy to zahukana lewica post-PZPR-
-owska zaczęła mówić do opinii publicznej językiem kle-
rykałów. Z ust działaczy SdRP mogliśmy usłyszeć Wojty-
łowe definicje godności, wolności czy osoby. I jeszcze,
że płód to dziecko poczęte, że cierpienie jest darem, a nie
faktem, z którym należy walczyć, i że wielkim sukcesem
Polski są dobre stosunki państwo–Kościół. Oczywiście
kosztem uległości urzędników państwowych wobec su-
tanny. Kościół bez sprzeciwu osiągnął stan, w którym wła-
dza państwowa i samorządowa, szkoła, media publiczne
oraz czołowi politycy posługują się jego językiem. Wraz
z przyjęciem kościelnej frazeologii ludzie lewicy dali sobie
wmówić, że jeśli mają czelność pokazywać publicznie swo-
je podłe oblicza i startować w wyborach, to muszą poku-
tować za grzechy PRL-u. Uwierzyli też, że jedyną trwałą
władzę w Polsce dzierżą biskupi.
Wadowice już przygotowują się do spodziewanej wizyty...
pardon! – beatyfikacji JPII. Władze miasteczka planują wy-
najęcie specjalnego pociągu, może nawet kilku (do Rzymu
i z powrotem) oraz dopłacenie każdemu mieszkańcowi do bi-
letu. I tak w dniu planowanego wyniesienia papy „papieskie
miasto” może być najbardziej pustym miejscem na świecie.
Aż 70 procent wiernych z diecezji tarnowskiej chodzi co nie-
dzielę na mszę. To rekord Polski – odtrąbił Krk. I nie dodał,
że w niektórych województwach zachodnich i centralnych od-
setek ten nie przekracza nawet 20 procent. I stale maleje.
Palikot nazwał jednego kurdupla kurduplem. Więc świta kur-
dupla pobiegła do prokuratury, żądając, by ta znalazła na Pa-
likota sankcje i paragrafy. Prokuratura jednak uznała, że na-
zywanie kurdupla kurduplem jest stwierdzeniem stanu fak-
tycznego, więc w żaden sposób kurdupla obrazić nie może.
Andrzej Czeczot, wyśmienity polski rysownik, odważył się na
antenie radia TOK FM opowiedzieć taki oto dowcip antykle-
rykalny: „Kongregacja Wiary zebrała się i ogłosiła, że stosu-
nek kapłana z ministrantem nie jest śmiertelnym grzechem
pedofilii, ale pierwszym stopniem święceń kapłańskich i ak-
tem strzelistym posłuszeństwa”. „No i pokażcie mi gazetę
w Polsce, która to wydrukuje” – dodał satyryk. Otóż trzyma ją
Pan w ręku, Panie Andrzeju. Oczywiście, niesłychanym zacho-
waniem Czeczota natychmiast zajęła się Rada Etyki Mediów.
Podczas kolędy księża mają zachęcać osoby, które przyjecha-
ły z zagranicy do rodziny na święta, by powróciły na stałe
z emigracji. „Czekają tu na was bliscy i wasz proboszcz”
– brzmi slogan reklamujący akcję. Informacja o czekającym
proboszczu może mieć skutek odwrotny do zamierzonego.
Father Rydzyk na tournée po USA i Kanadzie. Za zaszczyt
przełamania się opłatkiem z redemptorystą Polonusi muszą
zapłacić. Bilet wstępu na każde z cyklu spotkań kosztuje mi-
nimum 50 dolarów. Górna granica datku jest ograniczona je-
dynie nieskończonym miłosierdziem chrześcijańskim.
Soleczniki to mała miejscowość na Litwie ze sporą grupą
obywateli pochodzenia polskiego. No i ci obywatele właśnie
wybrali sobie króla, „suwerena i protektora” – Jezusa Chry-
stusa, który kiedyś robił na etacie króla żydowskiego.
Nawiedzone media w USA są oburzone. Wyliczyły właśnie
Obamie, że od chwili zaprzysiężenia na prezydenta był w ko-
ściele zaledwie 3 razy. A w ostatnie święta ani razu. „A prze-
cież wielu chrześcijan poparło pana Obamę” – wypominają.
Jakby nie słyszeli o
czarnej
owcy i
czarnej
niewdzięczności.
Centralna Rada Bezwyznaniowców, czyli ateistów i agnosty-
ków oraz osób wierzących nienależących do żadnych kościo-
łów, powstała w Austrii. „To odpowiedź na zawłaszczanie przez
różne religie coraz większej przestrzeni publicznej, w której
jest coraz mniej miejsca dla osób niewierzących” – oświad-
czyli założyciele Rady. Już posłaliśmy im swatów.
Drakońskie prawo wprowadzono w Irlandii wraz z nowym ro-
kiem. Za bluźnierstwo grozi grzywna 25 tysięcy euro lub wię-
zienie. Irlandzcy ateiści udowodnili, że pierwszymi skazanymi
powinni być Jezus, Mahomet i Benedykt XVI za wypowiedzi
(odpowiednio): „Wy macie diabła za ojca (do Żydów)”; „Niech
Bóg przeklnie żydów i chrześcijan, bo budują miejsca kultu
na grobach swoich proroków”; „Powiedz mi, co nowego wpro-
wadził Mahomet, a znajdziesz tam tylko rzeczy nieludzkie
i złe, jak to, by szerzyć wiarę za pomocą miecza”.
W Bułgarii produkowane są cerkwie. Taśmowo. W dodatku
składane. Za mniej więcej 9 tys. euro każdy może sobie ku-
pić taką świątynię o rozmiarach sali gimnastycznej, rozłożyć
ją i modlić się do woli. Albo zabrać na biwak do lasu.
W Georgii (USA) małżeństwo miało 6 dzieci. A taka szóstka
to ma 12 rąk. Tatuś z mamusią pomyśleli i za pomocą długo-
pisu, igły, struny do gitary i małego silniczka wytatuowali smar-
kaczom na rękach spore krzyże. Pójdą za to siedzieć. Za pu-
bliczne eksponowanie krucyfiksów, panie kurduplu Kaczyński.
Podczas mszy w kościele w miasteczku Decatur (USA) zginął
4-letni Marquel Peters postrzelony w głowę. Pocisk został przy-
padkowo wystrzelony 5 kilometrów dalej, a tragedia jest dzie-
łem niewyobrażalnego zbiegu przypadków o prawdopodobień-
stwie mniejszym niż 1 do 100 miliardów. I czy to nie jest cud?
JONASZ
Ciąg dalszy za tydzień
P
o wyborze Szmajdzińskiego w dyskusjach nt. charak-
Nr 2 (514)
8 – 14 I 2010 r.
GORĄCY TEMAT
3
roku metropolita gnieź-
nieński abp
Henryk
Muszyński
objął funk-
cję prymasa Polski. Uroczystości za-
kłócił szum informacyjny, bowiem
niektórych polityków i publicystów
bardzo zniesmaczyło, że były tajny
współpracownik Służby Bezpieczeń-
stwa został obdarzony tytułem ko-
jarzonym z wzorem cnót i najwyż-
szymi standardami moralnymi, na-
tomiast żarliwi obrońcy arcybisku-
pa argumentowali, że hierarcha jest
czysty jak łza, skoro jego teczek
nie odnaleziono, zaś on sam kate-
gorycznie wyparł się współpracy
z bezpieką. Ponieważ obie strony
sporu posługiwały się półprawdami,
wyjaśnijmy, co naprawdę nowy pry-
mas miał za uszami w czasach, gdy
był jeszcze księdzem, a następnie
początkującym biskupem.
Departamentu IV, nawet nie miał
prawa go poinformować, że ma
w „firmie” teczkę, a pion „kościel-
ny” SB był zwolniony od obowiązku
uzyskiwania pisemnych zobowiązań
do współpracy od osób duchownych
oraz pokwitowań na wręczane im
(najczęściej w formie cennych bibe-
lotów bądź drogich alkoholi) graty-
fikacje. Także Muszyński brał je bez
najmniejszych skrupułów – podkre-
śla niegdysiejszy przełożony płk. K.
Nigdy też nie zgodziłem się
na żadne spotkanie dobrowolnie czy
z własnej inicjatywy, wszystkie one
miały charakter konieczny lub nawet
wymuszony.
– Nasze relacje z ówczesnym księ-
dzem profesorem (wykładowca w pel-
plińskim Wyższym Seminarium Du-
chownym, a później docent oraz dzie-
kan w Akademii Teologii Katolic-
kiej i wreszcie biskup) polegały na
się z różnymi formami represji. Kie-
dy w latach 1986–1987 byłem pro-
boszczem w Gdyni
(równolegle
z funkcją biskupa sufragana ów-
czesnej diecezji chełmińskiej –
dop.
red.
)
w parafii Serca Jezusowego za-
angażowanej w duszpasterstwo „So-
lidarności”, miały tam miejsce wła-
mania do mojego biura. W pewnym
momencie ukradziono mi samochód.
Chodziło pewnie o to, abym dobro-
wolnie przyszedł na milicję. Nie uda-
łem się do komisariatu, bo wiedzia-
łem, czym to pachnie (...). Miałem
podstawy ku temu, aby uważać się
za represjonowanego.
– Żeby zaś całkiem już człowie-
ka pognębić, w 1986 r.
komunistycz-
na Rada Państwa nadała mu, dzię-
ki wsparciu MSW, tytuł profeso-
ra nadzwyczajnego
... Kombatanc-
two jest dzisiaj w modzie, więc trud-
no się dziwić, że również Muszyński
a pan arcybiskup plącze się w zezna-
niach, opowiadając głupstwa. Po co?
Zawsze znajdowano jakiś pre-
tekst w „trosce o moją osobę” lub
o „spokój społeczny w uczelni”. By-
ła to zwyczajna rozmowa, dotycząca
najczęściej spraw bieżących, która
– jak się później, po upadku komu-
nizmu, dowiedziałem – była przepra-
cowywana na formę raportów (...).
Szczegółów dziś oczywiście nie pa-
miętam, ale wiem, że zawsze usiło-
wałem unikać konkretów, wymienia-
nia jakichkolwiek nazwisk i zwykle
mówiłem o sobie.
– Prawda jest taka, że zarówno
jemu, jak i nam zależało, żeby w go-
rących politycznie czasach neutrali-
zować zagrożenia pojawiające się na
ATK. Muszę przyznać, że Muszyń-
ski bardzo się przysłużył do wyprze-
dzającego rozpoznawania buntow-
niczych nastrojów oraz utrzymania
Kiedy doszło do spotkania,
przekazał mi oświadczenie następu-
jącej treści: „Oświadczam niniejszym,
że wpis dokonany w karcie ewiden-
cyjnej ks. prof. dziś abpa Henryka
Muszyńskiego (t.w. = tajny współ-
pracownik) został dokonany bez je-
go zgody i wiedzy oraz wbrew jego
woli”. Dalej następuje jego pełny pod-
pis, którego nie ujawniam. Dokument
w całości przekazałem Kościelnej Ko-
misji Historycznej.
– Oficer prowadzący TW zacho-
wał się tak jak powinien, starając
się do końca chronić źródło. Tym
bardziej że niejedną flaszkę razem
obalili, a w wystawionym Muszyń-
skiemu zaświadczeniu nie ma sło-
wa nieprawdy, bo o formalnej reje-
stracji w charakterze TW nigdy nie
informowano zainteresowanych.
Wierzę bez zastrzeżeń, że faktycz-
nie nie wiedział o biurokratycznych
procedurach, skoro – jak już wspo-
mniałem – nasza z nim współpraca
nie była oparta na pisemnym zobo-
wiązaniu. Inna rzecz, że akurat
w tym przypadku
zaświadczenie
„prześladowcy” z bezpieki arcy-
biskup i jego koledzy z Episko-
patu oraz kościelna komisja po-
traktowali jako certyfikat moral-
ności
, ale to już całkiem inna hi-
storia, do tego świadcząca o podwój-
nych standardach.
Komisji przekazałem też za-
świadczenie od mojego biskupa, abp.
Mariana Przykuckiego
(ordynariusz
diecezji chełmińskiej w latach
1981–1992 –
dop. red.
),
z którego wy-
nika, że o rozmowach, jakie miały
miejsce, zawsze informowałem mo-
ich kościelnych przełożonych. Wów-
czas bowiem nie mówiło się o tych
rzeczach publicznie, ale mówiło się
z najbliższymi. Oprócz abp. Mariana
Przykuckiego, informowałem także
przełożonych w osobach bpa
Kazi-
mierza Józefa Kowalskiego
i bpa
Ber-
narda Czaplińskiego
(ordynariusze
chełmińscy odpowiednio w latach
1946–1972 i 1973–1980 –
dop. red.
).
– Pomijając fakt, że przywołuje
na świadków wyłącznie nieboszczy-
ków, trzeba zauważyć, iż świętej pa-
mięci abp Przykucki podpisał mu to
zaświadczenie, mając 84 lata i za-
awansowaną sklerozę. Ale najbar-
dziej zabawne jest to zapewnienie, że
informował o rozmowach ze swoim
„jedynym opiekunem” zmarłego
w maju 1972 r. biskupa Kowalskiego,
podczas gdy... płk. K. jeszcze nie pra-
cował w Departamencie IV, a do re-
jestracji Muszyńskiego w charakterze
kandydata na TW doszło dopiero
3 lata później – zauważa oficer.
W sporządzonym na użytek dy-
gnitarzy PZPR poufnym almanachu
biskupów z marca 1988 r. tak oto
scharakteryzowano biskupa Muszyń-
skiego – ówczesnego ordynariusza
diecezji włocławskiej:
„Cechy oso-
bowości: typ naukowca, wybitnie
uzdolniony. Sylwetka polityczna:
w kontaktach z władzami wykazuje
realizm i elastyczność
. W oficjalnych
wystąpieniach nie poruszał tematów
politycznych”.
ANNA TARCZYŃSKA
Prymas elastyczny
Kiedyś raźno kooperował z SB, dzisiaj stoi
na czele Kościoła w Polsce. Na usprawiedliwienie
swojej przeszłości przedłożył kolegom
z Episkopatu zaświadczenie od bezpieki...
Choć o tajnych kontaktach Mu-
szyńskiego z SB informowaliśmy już
w 2002 r. (por. „Autorytety (a)mo-
ralne” – „FiM” 31/2002), to w udzie-
lonym 6 lat później wywiadzie dla
Katolickiej Agencji Informacyjnej ar-
cybiskup przekonywał, że o swoich
związkach z policją polityczną dowie-
dział się dopiero z dokumentów od-
nalezionych w archiwach IPN-u przez
Kościelną Komisję Historyczną:
„Poinformowano mnie, że od
1975 r. byłem rejestrowany jako »kan-
dydat«, a potem w roku 1984 zosta-
łem zarejestrowany jako »TW«.
W 1989 r. zostałem wykreślony z li-
sty współpracowników.
O wszystkim
dowiedziałem się dopiero teraz z naj-
wyższym zdumieniem
. Przy całym sa-
mokrytycyzmie, na jaki mnie stać,
i przy najlepszej woli, nie mogę dojść
do tego, z czym ten fakt mógłby być
związany. Być może były to wydarze-
nia stanu wojennego, kiedy bardzo
wzmogła się inwigilacja, albo mogło
być to związane z moją bliską nomi-
nacją biskupią, która miała miejsce
23 lutego 1985 r. Pragnę oświadczyć
z całą stanowczością, że nigdy, w żad-
nej formie – ani ustnej, ani pisemnej
– nie wyraziłem zgody na jakąkolwiek
formę współpracy z SB”
– zapew-
niał dziennikarza abp Muszyński.
Do wspólnej lektury fragmentów
owego wywiadu oraz ich skomento-
wania zaprosiliśmy jednego z byłych
naczelników Departamentu IV
MSW (tzw. kościelnego).
– Nawet wierzę w to „najwyż-
sze zdumienie”, bo przecież obsłu-
gujący Muszyńskiego płk
Henryk
K.
, starszy inspektor w Wydziale I
okresowych, przeprowadzanych co
najmniej raz na kwartał, rozmowach
operacyjnych. Mieliśmy z nich duży
pożytek, bo Muszyński jest człowie-
kiem dialogu. Nie był klasycznym,
świadomym swojej roli agentem, któ-
remu moglibyśmy zlecać ofensywne
zadania bądź rozpracowania, płacąc
za ich wykonanie. Ponieważ jednak
zawsze i bez problemów zgadzał się
na dyskretne spotkania oraz prezen-
ty, a przy tym dużo mówił – w 1984
roku uznaliśmy, że po kilku latach
komitywy można mu już nadać ran-
gę TW. Dlaczego teraz twierdzi, że
spotkania z płk. K. były wymuszane
i na żadne nie przystał dobrowol-
nie? No cóż, a co ma mówić? – za-
uważa nasz rozmówca.
Spotkania te odbywały się
z reguły przy okazji przekazywania
paszportu. Kilka razy esbecy nacho-
dzili mnie również w domu (...). Ni-
gdy jednak, ani w kraju, ani za gra-
nicą nie spotykałem się z jakimkol-
wiek przedstawicielem służb bezpie-
czeństwa prywatnie.
– Nachodzili?! Gdyby nie zapra-
szał, to przecież nikt by mu tam
nie wlazł przez okno! Zdecydowa-
nie bardziej wolał zacisze domowe
niż gabinet na uczelni. Dobra ka-
wa, koniaczek... Przyznaję natomiast,
że faktycznie nie spotykał się z płk.
K. prywatnie jak Heniek z Heńkiem,
bo traktowaliśmy go absolutnie służ-
bowo, a kolesiostwo w kontaktach
z TW było niedopuszczalne.
W okresie PRL-u byłem inwi-
gilowany, indagowany i namawiany do
współpracy, ale się na nią nie zgodzi-
łem. Ponadto wielokrotnie spotykałem
dorabia sobie ideologię do jakichś
przypadkowych wydarzeń, ale styl,
w jakim to czyni, jest żenujący. Gdy-
bym był wiernym, czułbym się po pro-
stu obrażony, że mój pasterz traktu-
je swoje owieczki niczym stado de-
bili. Skoro go tak represjonowano, to
przecież mógłby wystąpić do IPN
o nadanie statusu pokrzywdzonego.
Dlaczego tego nie uczynił? Muszyń-
ski słusznie obawia się kwerendy
w archiwach instytutu, bo choć jego
teczki TW zostały zniszczone, to wy-
ciągi z udzielanych informacji trafia-
ły do różnych spraw operacyjnych,
których już nie zdążyliśmy unicestwić.
Poza wyżej wspomnianymi roz-
mowami związanymi z odbiorem
paszportu, zwracano się do mnie te-
lefonicznie jako do dziekana wydzia-
łu teologicznego Akademii Teologii
Katolickiej. Zamiast wizyty w biurze
doczekałem się równie niespodziewa-
nej wizyty w domu. O ile pamiętam,
było to trzy razy. Najlepiej byłoby wy-
rzucić takiego pana, ale mi nie po-
zwalała na to postawa kapłańska.
– Nie mam pojęcia, jak to sko-
mentować... Z każdej linijki wywia-
du widać, że katolicki dziennikarz
klęczy i unika drażliwych pytań,
spokoju na uczelni. Warto też za-
uważyć, że po 20 latach doskonale
pamięta, że tylko trzy razy przyjmo-
wał płk. K. w domu (w rzeczywi-
stości było tych spotkań o wiele wię-
cej), ale o czym rozmawiali, to już
ani mru-mru.
Przez lata miałem tylko jedne-
go »opiekuna«, mimo że zmieniałem
miejsce zamieszkania. Kiedy starałem
się o paszport czy to w Gdańsku, czy
w Warszawie, zawsze rozmowę ze mną
prowadził ten sam urzędnik. Dał mi
nawet swoją wizytówkę, abym się
z nim kontaktował. Nigdy jednak
z niej nie skorzystałem w okresie PRL.
Zrobiłem to dopiero całkiem niedaw-
no, kiedy dowiedziałem się, że zosta-
łem określony jako »TW«. Z pew-
nym trudem udało mi się go odna-
leźć. Jest już dziś na emeryturze”.
– Wygląda na to, że traktował
tę wizytówkę niczym relikwię... Mu-
szyński stawał na głowie, żeby od-
naleźć płk. Henryka K., bo ten ni-
gdy wcześniej nie ujawnił TW swo-
jego prywatnego adresu. A faktycz-
nie zdobył namiary dzięki wtycz-
kom w IPN-ie, gdzie przechowywa-
ne są akta personalne byłych funk-
cjonariuszy SB.
Z
dniem 19 grudnia 2009
4
Z NOTATNIKA HERETYKA
Nr 2 (514)
8 – 14 I 2010 r.
POLKA POTRAFI
Orły, sokoły, herosy
Prowincjałki
Tablica z napisem upamiętniającym rok mi-
lenijny oraz zwieńczenie pastorału z sarko-
fagu biskupa zniknęły w poświąteczną niedzielę z katedry w Koszalinie. Głów-
ni podejrzani to lokalni złomiarze. Jak widać, oczyścili z resztek metalu już
niemal wszystko w przestrzeni publicznej, więc radykalizują się.
Mówią, że babie nie dogodzisz.
A nieprawda! Wystarczy skrzy-
żowanie chippendalesa ze skar-
bonką, ochroniarzem i siostrą mi-
łosierdzia.
Jak w oczach współczesnej Po-
lki wygląda ten idealny? Przedstawi-
ciele firmy Millward-Brown specjal-
nie dla „Playboya” przeprowadzili
szereg rozmów z paniami i wszyst-
kiego się wywiedzieli. I tak:
Zdaniem ankietowanych, chłop
powinien być kochający, opiekuń-
czy, pracowity, wyrozumiały, weso-
ły. To akurat zrozumiałe. Dziwić
może, że dopiero na sam koniec pa-
nie wymieniły... inteligencję. Przy
czym i tak chodziło o tzw. mądrość
życiową, a nie książkową. Typ inte-
lektualisty nie cieszył się zaintere-
sowaniem żadnej z playboyowych
respondentek („oderwany od życia”,
„jaki może być pożytek z takiego?”).
Mężczyzna powinien być dobrze
sytuowany. Zarobki? Coś ok. 10 tys.
na miesiąc. Kilka procent testowa-
nych lojalnie uprzedziło, że nawet
50 tys. mogłoby im nie wystarczyć.
Zarobione tysiące ideał wydaje na
swoją panią i swój dom (68 proc.
ankietowanych). Jeśli coś mu zosta-
nie, powinien założyć konto oszczęd-
nościowe lub kupić samochód. Wcie-
lenie babskich marzeń mknie po na-
szych dziurawych drogach bmw,
mercedesem, audi lub volvo.
Wolny czas facet ma spędzać
z rodziną (74 proc.). Na wakacje za-
bierać wybrankę na gorącą plażę
z palemkami. Sportu może nie upra-
wiać. Jeśli już bardzo chce, niech
będzie to coś korzystnie wpływają-
cego na muskulaturę: pływanie lub
wyciskanie w siłowni.
Przechodzimy do sypialni. Dla
połowy nie ma znaczenia, kiedy męż-
czyzna ideał zaproponuje seks; 13
proc. twierdzi, że najlepiej po mie-
siącu znajomości; jeszcze lepiej po
3 miesiącach – 23 proc. Jeśli już się
zdecyduje, konsekwentnie powinien
chcieć codziennie – według 27
proc., przynajmniej co 3 dni
– według 14 proc.; a w łóż-
ku dbać głównie o kobie-
tę – to już dla 90 proc.
Większość pań za-
pewnia, że wielkość ab-
solutnie nie ma zna-
czenia! Zadowolą się
średnią krajową,
znaczy się – 19,4
cm... Respon-
dentkom wy-
pada pogra-
tulować
dobrych
wyborów.
W rzeczy-
wistości średnia
krajowa to 4,4 cm
mniej. Niestety.
Idealne pożycie powinno trwać
39 minut. Dlaczego nie 40...? Idź-
my dalej. Po 2340 upojnych sekun-
dach ideał przytula i „rozmawia na
różne tematy”. Tylko 7 proc. pań
akceptuje drzemkę po, żadna nie
marzy o kochanku, który natych-
miast ubiera się i wychodzi. Do żo-
ny, dajmy na to.
Profesja „prawdziwego mężczy-
zny” to – według respondentek
– komandos, pilot samolotu, stra-
żak, mechanik samochodowy, kie-
rowca tira i bokser. Pytane o kon-
kretne przykłady panie wymieniły
trzech polskich herkulesów:
Ma-
riusza Pudzianowskiego
,
Przemysława Saletę
,
Pawła Nastulę
oraz mniej
przypakowanego, ale sły-
nącego z ról twardzieli
Bo-
gusława Lindę
.
Jeśli „prawdziwy mężczy-
zna” zechce zostać „wyma-
rzonym mężem”, będzie się
musiał przekwalifikować. Na
biznesmena, lekarza, woj-
skowego, informatyka...
A
summa summa-
rum
wybrańcem i tak bę-
dzie poznany w podsta-
wówce sąsiad, w gustownym
swetrze, z posadą w pobliskiej
fabryce, w lekko sfatygowanym
fiacie.
C’est la vie!
JUSTYNA CIEŚLAK
A jednak ciągnie rodaków do świątyń!
W Koninie 30-latek z powodu płynących
we krwi promili nie wycelował w bramę wjazdową na parking tamtejszego
kościoła i zajechał pod przybytek razem z ogrodzeniem. Zamiast przed oł-
tarz, trafił do izby wytrzeźwień.
W Nowy Rok o poranku przed ołtarz sank-
tuarium w Różanymstoku dostał się (choć
mocno chwiejnym krokiem) pewien 42-latek. Nie zamierzał bynajmniej skła-
dać pokłonów Najświętszej Panience. Zamiast tego oblał stół pański łatwo-
palną cieczą i podpalił. Profana obezwładnili wierni wraz z organistą. Grozi
mu nawet 10 lat odsiadki. Dobrze, że go parafianie nie zlinczowali...
W odpowiedzi na potrzeby fizjologiczne
mieszkańców Chocenia na parkingu przy
tamtejszym kościele ustawiono popularną toi-tojkę. Bez ograniczeń można
z niej korzystać w godzinach 8–16, później zaczyna się dozór. Na początku za
babcię klozetową robił lokalny ksiądz, inkasując za kluczyk złotówkę. Szybko
się jednak posadą znudził. A to dziwne, bo podobno chętnych było wielu...
W Bytomiu doszło do nietypowej kradzie-
ży. Marcin K. zaprosił do swojego domu
mieszkającego nieopodal kolegę, po czym na chwilę zostawił gościa i...
włamał się do jego mieszkania. Policja ustaliła sprawcę włamania i odnala-
zła skradziony przedmiot. Były to... cążki do paznokci!
Na 2,7 mln złotych strat wyceniła proku-
ratura działalność charytatywną
Józefa S.
,
dyrektora kopalni Polska-Wirek w Rudzie Śląskiej. W zamian za łapówki przez
3 lata za grosze sprzedawał lokalnemu przedsiębiorcy wysokiej klasy miał
węglowy. Żeby oczyścić sumienie, kolejne 816 ton węgla rozdał m.in. oko-
licznym proboszczom.
Opracowali: WZ i MaK
czeniu wielu wskazują, że Polacy nadal wyjeż-
dżają z kraju za chlebem. Czy to nie dziwne, że
wybierają obczyznę pogrążoną w głębokim kryzy-
sie, zamiast tkwić radośnie w najlepiej ponoć roz-
wijającym się państwie Europy?
W tych dniach mija właśnie 20 lat od wprowadze-
nia w życie słynnego planu
Balcerowicza
. „Fakty
i Mity” poświęcą tej rocz-
nicy osobne szerokie omó-
wienie w najbliższych ty-
godniach. Dziś wspomnę
tylko, że niesłusznie myli
się ów plan z urynkowie-
niem polskiej gospodarki
albo nawet z samą demokratyzacją. Fundamenty pod
gospodarkę rynkową ustanowił bowiem ostatni rząd
PRL-owski, a rozmowy Okrągłego Stołu ustaliły, że
w naszym kraju ma być realizowana „społeczna gospo-
darka rynkowa”, czyli kapitalizm z ludzką twarzą – na
wzór zachodnioeuropejskiego.
W dosyć niejasnych okolicznościach postanowienia
te wysłano do kosza na śmieci i na mocy ustaleń tzw. sej-
mu kontraktowego, czyli gremium niedemokratycznego
(!), wprowadzono system wzorowany na nieudanych eks-
perymentach dokonywanych nieco wcześniej w Ameryce
Łacińskiej. Gospodarczy wielki wybuch, który nastąpił
1 stycznia 1990 r., a także wstrząsy wtórne, bezpowrot-
nie zmiotły z powierzchni ziemi niektóre gałęzie polskiej
gospodarki. Splajtowały całe regiony i branże. Po tym
wstrząsie właściwie nie pozbieraliśmy się do tej pory.
Mimo olbrzymich inwestycji, jakie nastąpiły w Pol-
sce w ciągu ostatnich 20 lat, nadal wielu ludzi w sile wie-
ku to „ludzie zbędni”. Cześć z nich wymykała się na Za-
chód za chlebem najpierw nielegalnie, a od 2004 roku
już zupełnie legalnie. Jak podaje GUS – już 7 procent
Polaków przeniosło się za granicę, często krążąc długie
lata między rodziną i miejscem pracy oddalonym
o 1000–2000 kilometrów. Kilka milionów ludzkich kosz-
marów... Z narodu osiadłego przynajmniej część zmie-
niła się w koczowników z przymusu. Jak się właśnie oka-
zało, exodus trwał nawet w kryzysowym roku 2009. Cią-
gle znacznie więcej ludzi wyjeżdża, niż wraca. Co cieka-
we, wyjeżdżają nadal m.in.
do Wielkiej Brytanii, gdzie
kryzys jest naprawdę bar-
dzo dotkliwy. Zmieniając
nieco słowa starej piosen-
ki, można zanucić, że „ja-
dą wozy kolorowe z Pola-
kami”, tyle że nie ma w tym niczego romantycznego
– raczej przygnębiająca konieczność.
Kiedy byłem studentem (końcówka PRL-u), mó-
wiło się, skądinąd nie bez racji, że bezduszna komuna
wypchnęła za granicę kilkaset tysięcy ludzi pozbawio-
nych nad Wisłą perspektyw. Od 1990 r. wyjechały tym-
czasem ponad 2 mln ludzi. Jakiż to nieludzki system
wprowadzono w międzyczasie nad Wisłą? I dlaczego
nazywa się to coś demokracją?
W 1996 roku, kiedy wyjeżdżało się jeszcze do pracy
niemal wyłącznie „na czarno”, miałem okazję oglądać
nory, w których mieszkali Polacy pracujący przy zbio-
rach owoców w południowej Grecji. Były to komórki
zasiedlone dawniej przez kozy: niskie, brudne, pozba-
wione wszelkich wygód, w tym bieżącej wody. W jednej
gnieździło się po kilkanaście osób. Lokatorami tych śmier-
dzących ruder byli młodzi ludzie, którzy uciekli do Gre-
cji od beznadziei i niedożywienia z miasteczek oraz wsi
północnej i wschodniej Polski, zbankrutowanych po cu-
downym planie Balcerowicza.
ADAM CIOCH
MYŚLI NIEDOKOŃCZONE
RZECZY POSPOLITE
Aktyw „Solidarności” był dość antyklerykalny w latach 1980–1981. Wte-
dy słyszałem sarkania, że ci czarni tu się szarogęszą. Za pomocą intryg
wycinają co radykalniejszych działaczy.
(prof. Karol Modzelewski, historyk, były czołowy działacz „Solidarności”)
¹¹¹
Jest kandydat na prezydenta smukły jak Barack Obama, opanowany jak
Władimir Putin, czarujący jak Nicolas Sarkozy i stanowczy jak Angela
Merkel.
(Leszek Miller o Jerzym Szmajdzińskim)
¹¹¹
Radio Maryja robi to, co w Ruandzie robiło Radio Tysiąca Wzgórz, wzy-
wające do mordowania Tutsich jako zdrajców, krwiopijców, przybłę-
dów. Szuka się wroga, kozła ofiarnego. W Polsce to są geje, lesbijki, Ży-
dzi, feministki, czasem Ruskie. Potem wroga wystarczy wyrżnąć...
(Monika Karbowska, europejska działaczka lewicowa i feministyczna)
¹¹¹
Beatyfikacje Jana Pawła II i księdza Popiełuszki podnoszą rangę naszego
kraju i nadają nam wszystkim, naszym działaniom, inny wymiar. Wymiar
nie tylko związany z dniem codziennym, wymiar, który określiłbym jako
wyższy.
(Z orędzia noworocznego prezydenta Lecha Kaczyńskiego)
¹¹¹
Jedynie upiory stalinowskie chcą odżyć i na nowo mącić w głowach Po-
laków. Brakuje im jednak odwagi, dlatego na pierwszy front wystawiają
młodzież. Sami zaś nasłuchują, jakie są reakcje, czy naród da się nabrać,
czy znajdą się zwolennicy. To jest fanatyzm antyreligijny i antyklerykalny.
(Biskup Edward Frankowski
o apelu Młodych Socjalistów o „odkrzyżowanie Polski”)
¹¹¹
Jezus Chrystus z 12 apostołami również tworzyli trzynastkę. Myślę, że jest
to bardzo silna liczba.
(Julia Tymoszenko, premier Ukrainy,
startująca z nr. 13 na liście w wyborach prezydenckich)
Wybrali: PP, PPr, AC, RK
Wozy kolorowe
MIEĆ MIEDŹ
BRAMA NIEBIESKA
PALIŁ SIĘ DO MODŁÓW?
PECUNIA OLET?
GOŚĆ W DOM
FILANTROP
O
publikowane dane za poprzedni rok ku zasko-
Nr 2 (514)
8 – 14 I 2010 r.
NA KLĘCZKACH
5
(OD)KRZYŻOWIEC
ofiarę w wysokości 20 zł, mogli wje-
chać wyciągiem na stok aż dwana-
ście razy, za 10 zł – sześć razy,
a chcąc wjechać tylko raz, wystar-
czyło rzucić „na tacę” jedynie 2 zł.
Zebrane w ten sposób pieniądze
mają wspomóc
„dzielnych miesz-
kańców Wieprzowa”
w spłacie za-
ległości związanych z budową no-
wego kościoła.
protestanci (ich liczba stale wzra-
sta), a 5 proc. to muzułmanie i wy-
znawcy innych religii. Do kościoła
chodzi co niedzielę zaledwie 4 pro-
cent mieszkańców Francji, co sytu-
uje ją na ostatnim miejscu pod
względem odsetka praktykujących
spośród wszystkich krajów o kato-
lickiej większości.
Walki o krzyże w szkołach ciąg
dalszy. Tym razem głos w debacie
zabrał
Adam Kalbarczyk
, dyrek-
tor Prywatnego Gimnazjum i Li-
ceum Ogólnokształcącego im. Pa-
derewskiego w Lublinie, który za-
apelował, aby krzyż wisiał tylko
w jednej sali lekcyjnej, w której bę-
dą odbywać się katechezy.
Ten pomysł ostro skrytykował
abp
Józef Życiński
:
„To happe-
ning dyrektora szkoły, który rodzi za-
żenowanie i konsternację. Tego ty-
pu radosna, kreatywna twórczość dy-
rektorska nie ma nic wspólnego
z decyzją Trybunału w Strasburgu”
.
Na co dyrektor:
„Nie zamierzam
zakazywać wyrażania w szkole swo-
ich uczuć religijnych, ale wychodzę
z założenia, że religia jest prywatną
sprawą. Ateiści krzyż wiszący na ścia-
nie mogą odebrać jako wywieranie
presji. A oni także mają prawo do
bycia w przestrzeni publicznej, jaką
jest szkoła”
.
W Paderewskim około 20 proc.
uczniów wybrało etykę zamiast lek-
cji religii.
Knabit tak samo pasuje, jak i nie
pasuje do kawalerów Krzyża ustano-
wionego w 1921 roku. Nie jest tak
rozśpiewany jak
Marek Grechuta
ani tak odważny jak generał
Miko-
łaj Bołtuć
. Jego „tężyzny” nie moż-
na zestawić z kulturą fizyczną
Ani-
ty Włodarczyk
. Nie potrafi tak do-
brze odgrywać religijnych uniesień
jak
Daniel Olbrychski
ani pisać jak
Jan Dobraczyński
. Za to wspania-
le dba o obce Polsce interesy. Jak
Mieczysław Moczar
.
przygotowania do uroczystości set-
nej rocznicy powtórnej koronacji
wizerunku Maryi. Ojcowie przy-
pominają, że pierwotne korony ob-
razu zostały zrabowane na począt-
ku XX wieku. Niestety, zapomi-
nają dodać, że głównym podejrza-
nym o kradzież był ich współbrat
o.
Damazy Macoch
, któremu udo-
wodniono też inne zbrodnie, m.in.
zabójstwo. Afery, które wówczas
rozegrały się na Jasnej Górze,
o mały włos nie przyczyniły się do
delegalizacji zakonu paulinów.
Ostatecznie zgromadzenie cudem
uniknęło kasaty. Więc może jed-
nak jest co świętować?
o.P.
MaK
AK
KASA ZBIERANA
ŚPIEWAJĄCO
SENEGALSKIE
JASEŁKA
W stolicy Senegalu doszło do
rozruchów, po tym jak prezydent te-
go kraju powiedział, że „chrześci-
janie modlą się do człowieka zwa-
nego Jezusem Chrystusem”. Prezy-
dent tego w 90 procentach muzuł-
mańskiego kraju jest wyznawcą is-
lamu i katolicka mniejszość odebra-
ła tę wypowiedź jako złośliwe po-
mniejszenie rangi podmiotu swoje-
go kultu. Zwołano demonstrację,
poleciały kamienie, w ruch poszły
policyjne pałki. A wszystko to od-
było się w okresie Bożego Narodze-
nia, kiedy chrześcijanie świętują na-
rodzenie Dziecięcia – bądź co bądź
także człowieka.
o.P.
Hitem bożonarodzeniowych
szopek nie są już żywe zwierzęta.
Okazuje się, że większej frajdy dzie-
ciom, a zysków parafiom dostar-
czają śpiewające aniołki-skarbon-
ki. Taki aniołek po włączeniu mó-
wi: „Niech będzie pochwalony Je-
zus Chrystus”, a po wrzuceniu od-
powiedniej monety odpowiada
„Bóg zapłać” oraz odgrywa jedną
z czterech zaprogramowanych ko-
lęd. Aby wysłuchać następnej, trze-
ba oczywiście wrzucić aniołkowi ko-
lejny pieniążek. Śpiewająca kolę-
dy skarbonka to dla plebana inwe-
stycja około 800 zł, ale ustawiona
u betlejemskiego żłóbka powinna
szybko zwrócić się z nawiązką.
A na kolejne święta jak znalazł. Na
dodatek – zamiast uszczuplać stan
parafialnego konta – można wśród
swoich owieczek znaleźć sponsora
dla aniołka-skarbonki (tak zrobił
proboszcz parafii w Czernikowie)
i zarabiać od ręki. W Wielkanoc
czekamy na baranki beczące: Al-
leluja! Alleluja!
HISTORIA I HISTERIA
ON MA
PIERWSZEŃSTWO
PPr
Ksiądz
Łukasz K.
w Białej Pod-
laskiej próbował wymusić pierwszeń-
stwo i doprowadził do zderzenia
dwóch samochodów i autobusu ko-
munikacji miejskiej. Szczęśliwie nikt
przy okazji nie ucierpiał. Duchow-
ny tłumaczył, że był przekonany, iż
porusza się drogą z pierwszeństwem.
Policjanci wyprowadzili duchowne-
go z błędu i ukarali jedynie man-
datem, choć doprowadził do tzw.
katastrofy lądowej.
MaK
LIGA KATOLICKA
Legniccy radni PiS, PO i LPR
z uporem maniaka próbują usu-
nąć z centrum miasta Pomnik
Wdzięczności dla Armii Radziec-
kiej. Już drugi raz wydali w tej spra-
wie specjalną uchwałę. Mimo że
(jak wynika z badań) ponad 80 pro-
cent legniczan jest za pozostawie-
niem go na miejscu, gdzie stoi od
kilkudziesięciu lat. Akcji przenie-
sienia pomnika na cmentarz sprze-
ciwia się też lewicowy prezydent
miasta
Tadeusz Krzakowski
.
Jego zdroworozsądkowy argu-
ment nie trafia jednak do prawicy,
choć tłumaczy, że miasta nie stać na
marnotrawienie publicznych pienię-
dzy i wydanie 200 tys. złotych. Nie
trafiają także argumenty, że pomnik
wpisał się już w krajobraz miasta,
bo zaakceptowała go również mło-
dzież, a szczególnie rolkarze. A przy
pomniku JPII jeździć na rolkach nie
pozwolą...
ARCYBISKUP
SKAZANY
Liga Ochrony Przyrody to ma-
sowa organizacja, znana chyba
wszystkim, którzy chodzili kiedyś do
szkoły. Jej najwyższą odznaką jest
„Zielone Serce Przyrodzie”, którą
przyznaje się „osobom o szczegól-
nych zasługach dla ochrony przyro-
dy”. Jak sądzicie, kto jest numerem
jeden na liście najbardziej zasłużo-
nych i odznaczonych? Brawo! Tak,
macie rację. Jest nim Jan Paweł II,
znany w świecie ekolog i działacz
społeczny.
MaK
Edgardo Storni
, rzymskoka-
tolicki arcybiskup z Argentyny (ar-
chidiecezja Fe de la Cruz), w 1992
roku dopuścił się molestowania stu-
denta seminarium i został teraz ska-
zany na 8 lat więzienia. Dostojnik
przez 11 lat od przestępstwa żył
na wolności. Do czasu, gdy sprawą
zainteresowały się media.
Z orzeczenia sądu ucieszyła się
ofiara arcybiskupa – były student
twierdzi, że dopiero teraz może od-
budować swoje życie. Jednak kara
nie będzie odbywana w więzieniu
z uwagi na wiek skazanego – 73 la-
ta. Zwykłym przestępcom taki wiek
nie przeszkadza w kiblowaniu.
PZ
CHRZEST NA PIASKU
Wszystkim, którzy zapragną
ochrzcić swoje dziecko według ob-
rządku jedynie słusznego Kościoła,
a natrafili na proboszcza, który spra-
wia trudności proceduralne, propo-
nujemy walić w ciemno do Krako-
wa. Tam właśnie 29 grudnia br.
w bazylice
Ojców Karmelitów
na
Piasku odbył się uroczysty, choć
skrzętnie skrywany chrzest trzymie-
sięcznego
Henry’ego Tadeusza
Farrella
, synka
Alicji Bachledy-
-Curusiówny
oraz ,,niegrzecznego
chłopca” z Hollywood –
Colina Far-
rella
. Na tę uroczystość młodzi wy-
najęli na wyłączność całą świątynię.
Ala i Colin wcześniej wyraźnie
oświadczyli, iż katolickiego ślubu na
razie nie planują. Ale po co komu
jakieś ślubne papierki czy karteczki
od spowiedzi, skoro człowiek wymy-
ślił papierowe pieniądze.
PP
AK
NIEMOC FRANCUSKA
MaK
We Francji nadal ubywa kato-
lików. Jak podaje najnowszy son-
daż katolickiego dziennika „La Cro-
ix”, już tylko 64 procent Francuzów
uważa się za katolików (przeważ-
nie tylko z metryki), 28 na 100 nie
wyznaje żadnej religii, 3 procent to
ROK PLUTY
Nie chodzi o rok poświęcony
słynnemu psu Pluto z kreskówek
Walta Disneya
, lecz o wyróżnienie
biskupa
Wilhelma Pluty
. Zmarły
biskup został upamiętniony w ten
sposób przez sejmik województwa
lubuskiego. Jak widać, w Polsce
wszystko już się myli: rady gminne
działają jak parafialne, a sejmiki wo-
jewódzkie przypominają konsysto-
rze diecezjalne. Pawdziwy rozdział
Kościoła od państwa!
MaK
ZK
MEGASKARBONA
Władze miasta Turek planują
wydać aż 3,5 mln złotych na odno-
wienie polichromii w jednym tylko
miejscowym kościele. Jakby tego by-
ło mało, na odnowę tego zabytku
ma pójść również... 7,5 mln zł
z Europejskiego Funduszu Rozwo-
ju Regionalnego, czyli także z pu-
blicznej kasy. Jednocześnie media
donoszą, że budżet miasta ma zale-
głości w wypłacaniu zasiłków i świad-
czeń rodzinnych. Na ten cel brakuje
316 tysięcy złotych. No, ale nie sa-
mym chlebem żyją biedacy...
MaK
KNABIT ODRODZONY
OFIARA ZA ZJAZD
„Za wybitne zasługi w działalno-
ści duszpasterskiej, za krzewienie za-
sad moralnych wśród dzieci i młodzie-
ży”
nie idzie się już do nieba. Nie zo-
staje się za to nawet prałatem czy bi-
skupem. W Katolandzie za tego ty-
pu dokonania należy się... Krzyż Or-
deru Odrodzenia Polski. Tak przy-
najmniej uważa prezydent
Kaczyń-
ski
, który 23 grudnia wyróżnił tym
państwowym odznaczeniem o.
Le-
ona Knabita
– zakonnika z Tyńca,
znanego z publicznej telewizji i z no-
szenia okularów na czubku nosa.
Co może łączyć jazdę na nar-
tach z budową kościoła? Ano cał-
kiem sporo. 2 stycznia na Białej
Górze w miejscowości Justynówka
(nieopodal Tomaszowa Lubelskie-
go) uruchomiony został wyciąg nar-
ciarski. Amatorzy białego szaleń-
stwa, którzy tego dnia chcieli po-
szusować na Białej Górze, zamiast
zwykłych biletów wstępu musieli jed-
nak wykupić... cegiełki na budowę
kościoła pw. św. Józefa w podtoma-
szowskim Wieprzowie. Złożywszy
HANIEBNY JUBEL
Znaczny upływ czasu potrafi
uszlachetnić nawet najbardziej wsty-
dliwą historię. Dlatego 2 stycznia
paulini z Częstochowy zainicjowali
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • materaceopole.pev.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed