fakty i mity 16 2010, Fakty i mity 2010

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
DLACZEGO SPADŁ SAMOLOT
Â
Str. 3, 25
INDEKS 356441
ISSN 1509-460X
Nr 16 (528) 22 KWIETNIA 2010 r. Cena 3,90 zł (w tym 7% VAT)
ISSN 1509-460X
Generałowie nie mają cienia wątpliwości
2
KSIĄDZ NAWRÓCONY
Nr 16 (528)
16 – 22 IV 2010 r.
FAKTY
KOMENTARZ NACZELNEGO
Para prezydencka będzie pochowana pomiędzy polskimi kró-
lami na Wawelu, okupowanym przez Watykan. Jeśli ta skan-
daliczna informacja jest prawdziwa, to Polacy powinni być
wstrząśnięci. Na Wawelu? Zgroza! Co najmniej w Bazylice
Grobu Pańskiego w Jerozolimie!
Rany losu
Po wiadomości o krakowskim pochówku portal Interia ogło-
sił ankietę wśród internautów. Na pytanie: „Czy Maria i Lech
Kaczyńscy powinni zostać pochowani na Wawelu?” odpowie-
działy tysiące „prawdziwych” (?) Polaków. Aż 70 procent z nich
oświadczyło, że NIE!
R
obiłem na targu zakupy, a tam coraz większe porusze-
spotkać pilota, który sprzeciwił się „elicie narodu” na czele
z „pierwszym”? W dużej mierze taką mentalność i taki mo-
del „demokracji” – czołobitnej wobec hierarchów – zaszcze-
pia od wieków Polakom hierarchiczny Kościół rzymski. W nim
również Słowo szefa odsuwa na bok wszelką logikę.
Biskupi już po chwili od katastrofy rozpoczęli swój lot sę-
pów nad ofiarami. Nie mam na myśli modlitw czy nabożeństw,
bo to normalne, od tego są. Obleśne jest jednak wykorzysty-
wanie ludzkiej tragedii do zbijania własnego kapitału i propa-
gandy, choćby przez stwierdzenia, że „bez Boga (ich Boga)
nie można zrozumieć tego, co się stało”, albo podkreślanie, że
ten czy tamten zabity „był związany z Kościołem” lub „był prak-
tykującym katolikiem”, a zatem o jego (i tylko jego) zbawie-
nie można być spokojnym. Niekatolicy są więc nie tylko głu-
pi, ale i potępieni. Niczym kpina z 96 ofiar, przeważnie w kwie-
cie wieku, brzmiały porównania do śmierci Jana Pawła II – dziad-
ka, który żył jak cesarz i umierał w sposób naturalny.
W Radiu Maryja oraz na największym portalu katolickim
„Fronda” – oprócz sugestii, że katastrofę spowodowali Ro-
sjanie i Niemcy, aby dokonać rozbioru Polski – fałszywi pro-
rocy w czarnych spódnicach podkreślali niemoc człowieka
wobec bożych postanowień. Człowiek nie jest nawet odpo-
wiedzialny za swoje decyzje; to miłosierny Bóg, zsyłając
na nas zło i cierpienie, pokazuje nam drogę do dobra i wiecz-
nego szczęścia; nie wolno sprzeciwiać się Opatrzności Bo-
żej; tragedie ludzkie służą oczyszczeniu i zbawieniu – prawią
uczeni teolodzy. Skoro więc Bóg o wszystkim decyduje, a nie-
dola uszlachetnia, to po co polepszać swój byt i państwo?
Oto najkrótsza droga i stara jak Kościół papieski recepta na bie-
dę i totalną rozpierduchę, w której klerykalni demagodzy
czują się jak ryby w wodzie. Wypadki i klęski żywiołowe są
im bardzo na rękę. Oni teraz przejęli inicjatywę, bo przecież
jak trwoga, to do Boga.
Czytałem też opinie, w tym wpływowych duchownych,
że Bóg karze nas, Polaków, za grzech aborcji, in vitro, anty-
klerykalizm itp. (po II wojnie kler tłumaczył hekatombę po-
wstania warszawskiego jako karę za legalizację rozwodów
w II RP...). Niestety, okazuje się, że filie Watykanu na każ-
dym skrzyżowaniu, kapliczki, sanktuaria, pielgrzymki, poświę-
cenia, zawierzenia, święci patroni miast, Królowa Polski, 600
pomników JPII etc., etc. – niczego nie załatwiają! Nawet Świą-
tynia Opatrzności nie przebłaga i nie odwróci bożego gniewu
od Polski. Dlaczego? Bo zawsze znajdzie się jakiś aborcjoni-
sta, onanista, komunista czy inny diabeł, z którym Pan Bóg
będzie walczył, dokonując przy okazji zagłady powstańczych
armii, rozwalając samoloty, autokary, rotundy. Albo wprost
poddając cały kraj i katolicki naród wybrany pod zabory czy
okupację. W takiej Danii czy Holandii, gdzie „diabłów” i nie-
katolików jest absolutna większość, to samoloty musiałyby
spadać codziennie! Ale nie spadają.
Czy nikogo z mędrców występujących w telewizji nie za-
stanawia fakt, że Kościół wzywa Polaków do modlitwy – w in-
tencji ojczyzny i ofiar – do tego samego Boga, który w swej
opatrzności zesłał to i inne nieszczęścia? Przecież oni wierzą,
że nic się nie dzieje bez Jego woli!
Od zawsze, jeszcze jako ksiądz wierzący w katolickie bó-
stwa, byłem święcie przekonany, że życie ludzkie jest serią
przypadków, a wiara w opatrzność bożą kłóci się z wiarą
w boże miłosierdzie. Jeśli ktoś wierzy, że jego życiem kieru-
je Bóg, to przecież musi temu Bogu dziękować za wzloty
i obarczać winą za upadki. O ile jakikolwiek bóg w ludzkim
rozumieniu w ogóle istnieje.
Mówi się dziś o zjednoczeniu narodu, o solidarności. Ile
to potrwa? Zapewne tydzień lub dwa. Poza tym pytam:
z kim ma się dokonać to zjednoczenie? Z klerem, z jego cy-
nicznymi cywilnymi pomagierami, którzy niszczą nasz kraj?
Czego nas powinna nauczyć ta tragedia? Tego, że życie
jest ulotne, niepewne, krótkie, a bywa też bardzo okrutne.
Dlatego właśnie nie wolno go zmarnować.
Niech im ziemia lekką będzie.
Dlaczego Wawel? To proste: do Krypty Srebrnych Dzwonów
– gdzie będą leżeć Kaczyńscy – bilet wstępu u zakonnicy
kosztuje 17 złotych. To, pomnożone przez... powiedzmy mi-
lion Wolaków rocznie, daje... Łatwo policzyć, ile to da Dzi-
wiszowi – kustoszowi Wawelu.
nie, telefony, niedowierzanie. Wiadomo... Moja pierw-
sza myśl: „Jasna cholera! Chyba tylko u nas jest to możli-
we!”. I pewnie to prawda. Tylko ludzi żal.
Piszę te słowa nazajutrz po tragedii. I co myślę tak na go-
rąco? Myślę o 96 domach i rodzinach, wdowach, wdow-
cach, setkach osieroconych dzieci, wnuków, przyjaciół. O bez-
miarze bólu. Jestem trochę zażenowany skupianiem przez me-
dia niemal całej uwagi na osobie prezydenta. Przecież to chy-
ba oczywiste, że wszyscy ludzie w obliczu śmierci są równi.
Choć w sobotę cały dzień patrzyłem w telewizor, nie usłysza-
łem, ile było na pokładzie stewardes, BOR-owców, członków
załogi samolotu. Młodych, pięknych, niewinnych. Oczywi-
ście, żal wszystkich, a mnie osobiście najbardziej żal przemi-
łej Joli Szymanek-Deresz, którą znałem, i mecenas Joasi Agac-
kiej-Indeckiej, szefowej Naczelnej Rady Adwokackiej, która
prowadziła moje dwie sprawy. Komu potrzebny był aż tak licz-
ny orszak postronnych osób „towarzyszących”, zupełnie nie-
związanych z ofiarami Katynia? Jednak przecież i Lecha Ka-
czyńskiego żal. Jako człowieka. Tym bardziej że oprócz wad
(któż z nas ich nie posiada?) wydawał się naprawdę poczci-
wym facetem. Ale był też na nasze i swoje nieszczęście pierw-
szą osobą w państwie. I jako o osobie publicznej można dziś,
nawet po jego śmierci, powiedzieć bez tak powszechnej te-
raz obłudy, że prezydentem był fatalnym. W moim przekona-
niu nie nadawał się do publicznej działalności, głównie z po-
wodu słabego charakteru i wstecznych poglądów. Będąc
pod całkowitym wpływem brata, prowadził jego politykę
konfrontacji właściwie ze wszystkimi. Może oprócz tych, któ-
rych zabierał do swojego samolotu. Był prezydentem PiS-u.
Nie potrafił rozwiązywać bieżących, egzystencjalnych proble-
mów Polaków, więc zajął się jątrzeniem, zawieraniem irracjo-
nalnych sojuszy (Gruzja) i grzebaniem w grobach. Jak powie-
dział senator Romaszewski, polityka historyczna i Katyń to by-
ły dla niego priorytety prezydentury. To podobno jego najwięk-
sze zasługi... Chciałoby się powiedzieć: jakie życie, taka śmierć.
Gdyby nie jego upodobanie do odgrzebywania ran i ciał... Gdy-
by nie wykorzystywanie tragedii polskich oficerów dla celów
politycznych, ciągłe dokuczanie Rosjanom, którzy sami stra-
cili 600 tysiecy żołnierzy podczas wyzwalania Polski... Gdyby
nie jego pęd do Katynia... Był wreszcie przywódcą popierają-
cym Watykan – tysiącletniego wroga własnego narodu i pań-
stwa. Popierał też wojnę w Iraku, gdzie zginęło kilkaset tysię-
cy ludzi. Fakt, że Lech Kaczyński zajmował najwyższe stano-
wiska i cała jego błyskotliwa kariera to jakieś jedno wielkie
nieporozumienie, które w Europie mogło się zdarzyć chyba tyl-
ko nad Wisłą. A było to możliwe wyłącznie dzięki temu, że
razem z bratem udało im się zjednoczyć – najpierw w Poro-
zumieniu Centrum, a potem w PiS-ie – większość przedsta-
wicieli polskiej drapieżnej, kłótliwej zaściankowości i wstecz-
nictwa rodem z kruchty. Ale Lech Kaczyński był niewątpliwie
patriotą. Na swój nieszczęsny sposób i zgodnie ze swoim tak
a nie inaczej ukształtowanym światopoglądem. Żal więc czło-
wieka. Żal też jego żony, przemiłej, ciepłej kobiety, która by-
ła jego dobrym duchem.
Co do samej przyczyny katastrofy, trudno wyrokować
i przesądzać o winie tak bardzo brzemiennej w skutki. Zna-
jąc prezydenta, można przypuszczać, że mógł on naciskać
na pilota, aby ten lądował. Być może chciał uniknąć kolej-
nych kpin na temat swojego pecha. Być może decyzję pod-
jęli wyżsi wojskowi, bo raczej nie sami piloci. A może prze-
ważyła presja ogółu, żeby... nie spóźnić się na mszę? Nie-
stety, Wolska to dziki kraj. Kraj, w którym zbyt często argu-
menty rozumowe i zdrowy rozsądek przegrywają z myśleniem
życzeniowym oraz wiarą w cuda, gusła i opatrzność. Kraj,
w którym praworządność ustępuje miejsca samowoli kacy-
ków władzy, a racjonalne procedury i polecenia (choćby te
z rosyjskiego lotniska!) blakną przy blasku wyciągniętej sza-
belki. Jeśli zwykły policjant został wywalony z roboty za za-
trzymanie na drodze arcybiskupa Michalika, to co mogłoby
„W imieniu Rządu Rzeczypospolitej polecam Panom odnieść
tę trumnę do krypty królewskiej, bo królom był równy”. Te sło-
wa wypowiedziane na Wawelu przez Józefa Piłsudskiego pod-
czas pogrzebu Juliusza Słowackiego zjednoczyły cały naród.
Ale, aby tak się stało naprawdę, trzeba „królom być równym”.
Poseł Górski (PiS), obrońca białej rasy, oświadczył, że Rosja-
nie mataczą w sprawie katastrofy, a to oznacza, że maczali
w niej palce. Gdyby rozwinąć zwoje mózgowe posła Artura,
to powstałby z nich odcinek łączący izbę przyjęć w psychia-
tryku z salą bez klamki.
Co tam Górski! Dziennik „Rzeczpospolita” donosi, że Rosja-
nie dlatego tak gorliwie przeczesują miejsce katastrofy, że
chcą... poznać najtajniejsze tajemnice naszej armii (w telefo-
nach generałów i w ich notatnikach mogły być przechowywa-
ne tajne informacje i kody). Kategorycznie żądamy wprowa-
dzenia do kodeksu karnego paragrafu penalizującego nie ty-
le skrajną głupotę, co skrajne szkodzenie interesom Polski!
Profesor Włodzimierz Marciniak powiedział PAP (a za agencją
podały to inne światowe media), że tak przyzwoita ostatnio po-
stawa Rosji nie jest spowodowana przyjaźnią wobec Polski, tyl-
ko zimnym wyrachowaniem i tym, że ma ona nóż na gardle, bo
po katastrofie smoleńskiej nikt nie będzie chciał do Rosji latać
(sic!). Marciniak jest – nie uwierzycie – członkiem Polskiej
Akademii Nauk. Słowo członek jest tu, zdaje się, kluczowe!
„Nasz Dziennik” i Radio Maryja też nie mogą powstrzymać
się od teorii spisku. Rydzyk zapytał retorycznie: „Kto to wszyst-
ko wyreżyserował? Jeden z posłów Platformy wyraził się
przed paroma dniami, że prezydent jest już trupem. Nie wiem,
w jakim znaczeniu to mówił...”. Ano w takim (w domyśle), że
wiedział, iż Putin z Tuskiem zestrzelą w sobotę Tu-154.
Wcale nie jest powiedziane, że – jak donoszą media – kandyda-
tem PiS w wyścigu do prezydenckiego pałacu będzie teraz Zio-
bro (Jonasz to prorokował kilka tygodni temu). Wewnątrz partii
trwają zażarte dyskusje i już nawet powstała grupa inicjatywna,
która twierdzi, że na fali narodowego żalu można by łatwo na tron
wynieść Jarosława. Znacie powiedzenie o deszczu i rynnie...
Wydawca „Gazety Bankowej”, związany ze SKOK-ami, roze-
słał do swoich stałych reklamodawców (firmy z sektora finan-
sowego) promocyjną ofertę zachęcającą do wykupywania miej-
sca na nekrologi i kondolencje w wydaniu upamiętniającym
ofiary katastrofy. Biznes to biznes, wybacz, Winnetou!
Największy wróg Lecha Wałęsy, niejaki (nijaki?) Krzysztof
Wyszkowski (pierwszy doradca rządu Olszewskiego), apeluje,
aby wobec tragicznej śmierci Lecha Kaczyńskiego Polacy gre-
mialnie wstępowali do PiS. I już wstępują. W liczbie jeden.
Wyszkowski ogłosił, że wstąpił.
„Zachorowały dwie stewardesy, ty polecisz w zastępstwie” – ta-
kie polecenie przełożonych usłyszała w piątek późnym wie-
czorem 22-letnia Natalia Januszko. „Nie chcę lecieć, jestem
makabrycznie zmęczona” – zatelefonowała do matki. Ale
musiała. Czy to była boża opatrzność?
Czy my, Polacy, zawsze musimy dawać się wyprzedzać in-
nym? U nas wciąż dyskusja, czy Stadion Narodowy nazwać
imieniem zmarłego prezydenta i które ulice w Krakowie, Gdań-
sku oraz Warszawie mają nosić jego imię itd... A w Gruzji już
podjęli decyzję, że jedna z głównych arterii Tbilisi będzie się
nazywać aleją Lecha Kaczyńskiego. Ciekawe, jak oni będą to
wymawiać: Kaczaszwilego?
Bloomberg – największa na świecie agencja prasowa specja-
lizująca się w dostarczaniu informacji na temat rynków finan-
sowych i biznesu – podaje, że smoleńska katastrofa znakomi-
cie poprawi polską sytuację gospodarczą, bo inwestorzy z ca-
łego świata postrzegali prezesa NBP Skrzypka i prezydenta
Kaczyńskiego jako postacie nieprzyjazne i nieznające się na eko-
nomii. A to odstraszało inwestorów.
Panie Premierze Cimoszewicz
, larum grają! Nieprzyjaciel
(watykański) w granicach! A Ty się nie zrywasz? Szabli nie
chwytasz? Na koń nie siadasz? Co się stało z Tobą, żołnie-
rzu? Wobec zaistniałej sytuacji, w imieniu redakcji tygodnika
„FiM”, jego Czytelników i setek tysięcy ludzi, którzy mają
serce po lewej stronie, wzywamy Pana do wzięcia udziału
w nadchodzących wyborach prezydenckich!
JONASZ
Nr 16 (528)
16 – 22 IV 2010 r.
GORĄCY TEMAT
3
kie okoliczności kata-
strofy w Smoleńsku.
Wiadomo, że to wojsko-
we lotnisko wyposażone jest w sto-
sunkowo prymitywne urządzenia na-
prowadzające, maszyna Tu-154M,
mimo 20 lat eksploatacji, była w peł-
ni sprawna, pogoda dramatycznie
zła, a piloci z elitarnego 36. Specjal-
nego Pułku Lotnictwa Transporto-
wego obsługującego VIP-ów zigno-
rowali ostrzeżenia rosyjskiego kon-
trolera lotów i postanowili zaryzy-
kować, mimo ostrzeżeń i wskazań
innego miejsca lądowania. Pozosta-
je pytanie: dlaczego? Tragicznie
zmarli tego nie powiedzą, natomiast
„czarne skrzynki” roztrzaskanego
samolotu ujawnią jedynie parame-
try techniczne oraz treści rozmów
(toczonych w kabinie pilotów), któ-
rych być może – ze względu na tzw.
rację stanu – nigdy nie poznamy.
niekorzystne warunki atmosferycz-
ne na lotnisku,
„wystąpienie dezorien-
tacji przestrzennej załogi w wyniku
niewłaściwego podziału uwagi w cza-
sie lotu bez widoczności ziemi”
, nie-
umiejętne sprowadzanie samolotu
do lądowania przez kontrolera ru-
chu lotniczego itp. Krótko mówiąc:
błąd na błędzie!
2. Podróż do Tbilisi najbardziej
lapidarnie ujmuje interpelacja po-
selska z 23 września 2008 r., w któ-
rej to śp. poseł
Przemysław Go-
siewski
(PiS), oburzony nadaniem
odznaczenia pilotującemu prezy-
dencki samolot kpt.
Grzegorzowi
Pietruczukowi
, napisał:
„Planowo
samolot miał lądować w Azerbejdża-
nie w Ganji, ale prezydent RP pod-
jął decyzję o locie do Tbilisi. Pilot
odmówił zmiany kierunku lotu. De-
cyzja pilota doprowadziła do licznych
komplikacji w wizycie czterech pre-
zydentów w Gruzji. Przejazd drogą
Powietrznych (gen. broni
Andrzej
Błasik

dop. red.
) i meldunek skła-
da kapitan?! Chyba bym dowódcę
pułku zastrzelił. Zawsze było tak,
że leciał właśnie on lub jego zastęp-
ca. To był przecież priorytetowy lot.
36-letni oficer w stopniu kapitana nie
siedziałby nawet w drugim fotelu,
bo był za młody i nie miał jeszcze
należytego doświadczenia.
– Co pana zdaniem wydarzy-
ło się w Smoleńsku?
– Ja nie muszę badać żadnych
czarnych skrzynek, bo tam doszło
do ewidentnej powtórki z Mirosław-
ca. Jak pilot dostał od Rosjan z wie-
ży kontrolnej informację, że pogo-
da jest zła, i zalecenie, żeby szedł
na lotnisko zapasowe, to mając
na pokładzie dowódcę Sił Powietrz-
nych, z całą pewnością zameldował
mu o tym. Sto procent!!! To była
teoretycznie najbardziej kompetent-
na osoba w tym temacie.
– Czy sam stopień wojskowy
świadczy o umiejętnościach?
– Nic podobnego! Chodzi o do-
świadczenie. Gdyby ten kapitan miał
na przykład 55 lat, powiedziałby im:
„Sp... ajcie na drzewo! Ja chcę wró-
cić żywy do domu”. Młodzi ludzie,
przed którymi wiele lat służby i per-
spektywa kariery, są o wiele bardziej
skłonni do brawury i podatni na su-
gestie. Ale to jest dobre na wojnie,
a nie podczas pokoju i za sterami
prezydenckiego samolotu.
– Sądzi pan, że na kapita-
na Arkadiusza Protasiuka pilo-
tującego prezydencki samolot
obecni na pokładzie przełożeni
wywierali jakąś presję, aby lądo-
wać mimo trudnych warunków?

Nie mam cienia wątpliwo-
ści, że kapitan sam nie podjął de-
cyzji o lądowaniu w tych ekstre-
malnych warunkach
. Proszę zwró-
cić uwagę, że podczas słynnego lo-
tu na Kaukaz w sierpniu 2008 r., gdy
pan prezydent nagle zażądał, żeby
go wysadzić w Tbilisi, mimo iż wcze-
śniej zaplanowano lądowanie
w Azerbejdżanie, dowódca umiał od-
mówić. Dlaczego? Bo na pokładzie
nie miał żadnego ze swoich woj-
skowych przełożonych, który być mo-
że usiłowałby przypodobać się gło-
wie państwa. Do mediów podają
teraz bzdury, że ten kapitan Prota-
siuk latał przez 13 lat z VIP-ami, ale
już nie ujawniają, jako kto! Twier-
dzenia o jego bogatym doświadcze-
niu w roli pierwszego pilota są za-
fałszowane, bo on jeszcze nie miał
prawa go posiąść. I jest mi potwor-
nie żal kapitana, bo całą winę zwa-
lą teraz na niego, a rodzinę wpędzą
w psychozę, że zabił tylu ludzi.
nie mieli nawet prawa zasiąść za ste-
rami samolotu cywilnego. Taki ma-
my system szkolenia!
– Czy ci z 36. specpułku do-
brze „trzymają się powietrza”
w takich maszynach?
– Zdobywają uprawnienia nie-
jako pokątnie. Umieją latać, ale
nawyki mają wojskowe. Przykła-
dowo: pilotując samolot pasażer-
ski w warunkach istniejących wów-
czas w Smoleńsku musieli, według
obowiązujących standardów, wy-
konać tzw. podejście precyzyjne,
do którego na tym lotnisku nie ma
oprzyrządowania. Niemal na wła-
sne życzenie doprowadzono do tej
katastrofy.
– Słyszymy sprzeczne opinie
dotyczące znajomości języka ro-
syjskiego przez pilota prezydenc-
kiego samolotu. Jaki jest w Dę-
blinie poziom kształcenia w tym
zakresie?
– Już w latach 90. zaniechano
nauczania rosyjskiego. Kontrolerzy
lotów w Smoleńsku nie musieli znać
angielskiego, bo jest to przecież lot-
nisko wojskowe, a nasz pilot być
może umiał porozumieć się po ro-
syjsku przy widzialności sięgającej
kilku kilometrów. Jednak gdy dra-
maturgia sięga zenitu, trzeba mó-
wić absolutnie biegle. Bardzo wąt-
pię, czy faktycznie to potrafił.
– Dlaczego zaryzykował?
– Tam była bardzo duża pre-
sja, żeby wylądować i dojechać
na czas do Katynia, gdzie czekało
kilkuset żałobników. Podobnie
zresztą jak w Mirosławcu, gdy
na pokładzie był generał
Andrzej
Andrzejewski
i wszyscy spieszyli
się do domów, nie chcąc nawet sły-
szeć o jeździe taksówkami z inne-
go lotniska. Ja potrafiłem odma-
wiać i dlatego żyję, ale wiem z wła-
snego doświadczenia, że pilot, któ-
ry przedkłada względy bezpieczeń-
stwa nad rozkład jazdy przewożo-
nych VIP-ów, spotyka się później
z rozmaitymi obstrukcjami ze stro-
ny swoich dowódców. Wymusza-
nie lotów mimo niebezpiecznych
warunków atmosferycznych jest
w Siłach Powietrznych częstą prak-
tyką. Z wiarygodnych opisów kata-
strofy w Smoleńsku wynika, że
– wbrew obiegowym opiniom – sa-
molot tylko raz podszedł do lądo-
wania, a wcześniej był w tzw. hol-
dingu, czyli
krążył nad lotniskiem,
co dowodzi, że w samolocie trwa-
ły gorączkowe konsultacje, co ro-
bić:
lecieć do Moskwy, Mińska czy
ryzykować.
– Młodzi stażem piloci z per-
spektywą kariery nie potrafią od-
mawiać?
– Trudno mi powiedzieć, w każ-
dym razie ja wyprosiłbym z kabiny
nawet prezydenta, bo to pilot jest
na pokładzie bogiem, a wszyscy in-
ni tylko pasażerami, zaś oprócz ży-
cia nie miałbym już nic do strace-
nia. Ludzie na dorobku łatwiej ule-
gają, ale ktoś ich przecież za stera-
mi „number one” posadził...
ANNA TARCZYŃSKA
tarczynska@faktyimity.pl
Ostatni lot
Doświadczeni dowódcy i piloci nie mają cienia
wątpliwości, że kapitan prezydenckiego samolotu
nie podjął samodzielnie decyzji o lądowaniu
w ekstremalnych warunkach...

I co on zrobił?
– Niewątpliwie poinformował
kogoś z otoczenia prezydenta. Mo-
że zobaczył kwaśne miny, może usły-
szał: „Proszę się postarać, panie ge-
nerale”, i przekazał to pilotowi? Te-
go już nigdy się nie dowiemy. Jeśli
załoga nie komentowała przebiegu
wydarzeń w kabinie, faktycznego ich
przebiegu nie ujawnią również „czar-
ne skrzynki”.
O rozwikłanie zagadki poprosi-
liśmy dwóch wybitnych specjalistów:
byłego wysokiego rangą dowódcę
z Sił Powietrznych RP i niedawne-
go pilota wojskowego (majora),
a obecnie pilota cywilnego i nauczy-
ciela akademickiego zajmującego
się m.in. problematyką bezpieczeń-
stwa lotów. Obaj podkreślają, że wy-
darzenia w Smoleńsku nie wolno
rozpatrywać w oderwaniu od wcze-
śniejszej tragedii w Mirosławcu
(23 stycznia 2008 r.), kiedy to w ka-
tastrofie samolotu CASA C295M
zginęło 20 osób: 16 pasażerów z ka-
dry dowódczej Sił Powietrznych
i 4 członków załogi (por. „Prze-
rwany lot” – „FiM” 6/2008), oraz
słynnej podróży śp. pana prezyden-
ta
Lecha Kaczyńskiego
na Kau-
kaz (12–13 sierpnia 2008 r.), pod-
czas której zwierzchnik Sił Zbroj-
nych usiłował wymusić na pilocie lą-
dowanie w strefie ogarniętej dzia-
łaniami wojennymi.
Pan prezydent
był powszechnie znany z tego,
że zawsze chciał o wszystkim de-
cydować osobiście...
Przypomnijmy w skrócie, o co
wówczas chodziło:
1. Do przyczyn tragedii w Miro-
sławcu Komisja Badania Wypadków
Lotniczych zaliczyła m.in.: błędny
dobór załogi i jej niewłaściwą współ-
pracę w kabinie (
„Decyzję o wyko-
naniu zadania powierzono nie w peł-
ni wyszkolonemu drugiemu pilotowi
w przewidywanych, niekorzystnych wa-
runkach atmosferycznych w sytuacji,
gdy dowódca załogi wykonywał lot na
tej wersji samolotu po raz pierwszy”
),
do Tbilisi był bardzo niebezpieczny
i sprowadzał realne zagrożenie dla
osób w nim uczestniczących, a
we-
dług doniesień medialnych
(podkr.
red.) obawy pilota o stan techniczny
lotniska w Tbilisi były całkowicie nie-
uzasadnione i można było na nim
bezpiecznie wylądować”
. Wśród py-
tań zadanych wówczas szefowi MON
przez Gosiewskiego znalazło się i ta-
kie: „Czy minister, podejmując de-
cyzję o odznaczeniu, chciał poka-
zać, iż będzie premiował w przyszło-
ści
przypadki niesubordynacji,
tchórzostwa i odmawiania wyko-
nywania rozkazów?”
.
~~~
Mówi generał: – Wyjaśnijmy so-
bie najpierw, jaka jest różnica mię-
dzy pilotem wojskowym a cywilnym.
Ten drugi jest w pracy absolutnie
samodzielny, a w kwestii latania nie
ma szefów. On ma swoją licencję
i dba o nią, bo to jest jego chleb aż
do emerytury. Zamknięty w kabinie
sam o wszystkim decyduje. Jest
prawdziwym kapitanem na pokła-
dzie. Pilot wojskowy to zupełnie
inny pilot. On ma dowódców. Jego
stanowisko jest przejściowe, całko-
wicie zależne od woli, nierzadko wi-
dzimisię przełożonych. Jest więc rze-
czą naturalną, że ulega. Podpowie-
dziom nie zawsze mądrym...
– Z lęku o dalszą karierę?
– Kilkanaście lat temu byłoby czy-
stą abstrakcją, żeby pilot w stopniu
kapitana dowodził statkiem prezy-
denckim. Leci głowa państwa, na po-
kładzie najwyżsi dowódcy wojskowi
z „trzygwiazdkowym” szefem Sił
– A co ów przełożony powi-
nien zrobić?
– Powiedzieć organizatorom im-
prezy: „Panowie, po powrocie
do Warszawy możecie mnie zdjąć
ze stanowiska, ale teraz lądujemy
gdzie indziej”. Koniec, kropka! Zaś
oni, zamiast wieszać później na do-
wódcy psy, powinni dać człowieko-
wi medal, że być może uratował im
życie. W Mirosławcu było dokład-
nie to samo, bo na pokładzie
był
generał, który kazał lądować
.
A kto dowodził załogą? Kapitan
z zaledwie drugą klasą pilota,
choć 12 lat po promocji powinien
już mieć klasę mistrzowską, gdyby
w naszym wojsku prowadzono pra-
widłowe szkolenie...
– Po czyjej stronie jest więc
wina?
– Nonszalancji władzy. Ignoran-
cji cywilów kontrolujących armię,
w tym zwłaszcza całego systemu do-
boru kadr, szkolenia i awansów lu-
dzi, których uważam za emocjonal-
nie niekompletnych, ale miłych
obecnie sprawującym władzę, na naj-
wyższe stanowiska dowódcze. O roz-
stawieniu decyduje dzisiaj przypo-
dobanie się. Politycy odchodzą, zaś
miernoty pozostają i w ten sposób
ślepi rodzą ślepców. Ale to jest te-
mat na odrębną rozmowę.
~~~
Major
R.
: – Przez dwadzieścia
kilka lat uczyłem latać pilotów woj-
skowych, którzy po skończeniu szkół
Z
namy już niemal wszyst-
4
Z NOTATNIKA HERETYKA
Nr 16 (528)
16 – 22 IV 2010 r.
POLKA POTRAFI
Krzyk mody
Jednym z damskich elementów
garderoby, który drażni kościel-
nych moralistów, są spodnie. Uwa-
żane za feministyczny wymysł, któ-
ry ma nas, kobiety, przybliżyć
do mężczyzn i zrównać z nimi
wbrew bożym planom. Tymczasem
wszelkie stroje, które upodobnia-
ją kobiety do mężczyzn i na od-
wrót, prowadzą do
„rozwiązłości
i dewiacji homoseksualnych”
. Fakt,
że na wybiegach królują dziewczy-
ny chude, także zawdzięczamy
„licznie reprezentowanej pośród pro-
jektantów grupie homoseksuali-
stów”
. Wybór garderoby – dla sie-
bie i potomstwa – każda przyzwo-
ita kobieta powinna traktować
jako święty obowiązek i mi-
sję cywilizacyjną.
Jeśli nie jesteśmy pew-
ne, czy dany przyodziewek
jest odpowiedni, musi-
my odnieść się do Ma-
ryi i zapytać,
„czy
ten strój Jej by się
spodobał, czy
zaakceptowa-
łaby go”
.
No a jeśli
w pobliżu nie
ma Maryi? Za-
pytajmy probosz-
cza. Jak nic, zrobi
nam dokładny przegląd...
JUSTYNA CIEŚLAK
MYŚLI NIEDOKOŃCZONE
Na pierwszy Katyń nie mieliśmy wpływu, ale na drugi... Musimy to
wszystko powyjaśniać, aby nie było trzeciego Katynia.
(Lech Wałęsa)
Zemścił się nasz polski stosunek do standardów bezpieczeństwa. Widzę
w tym jakąś ułańską fantazję i przekonanie, że jak się leci z prezydentem,
to się nic złego stać nie może.
W okresie wiosenno-letnim każ-
dy bogobojny Polak musi zadać
sobie pytanie: czy to szata, czy
może... szatan zdobi człowieka?
O co chodzi? O noszenie się
chodzi. Przywdziewanie strojów, któ-
re przyzwoitemu człowiekowi nie
przystoją. O tym, jak nieszczęściu
zaradzić, traktuje tekst „Ubiór
świadczy o stanie naszej duszy”
(„Przymierze z Maryją”, nr 40).
„Zanim jeszcze przyjdą prawdzi-
we upały, które i tak niczego nie
usprawiedliwiają, wiele osób na na-
szych ulicach prześciga się w pre-
zentowaniu mody rodem z barba-
rzyńskich i prymitywnych plemion”
– ostrzegają autorzy.
Celują w tym zwłaszcza kobie-
ty, które –
„zamiast stać na straży
czystości i skromności”
– postano-
wiły prowokować i gorszyć.
Powiedzenie „moda zmienną
jest” katolików nie dotyczy. Dla nich
zasady zostały opracowane dawno
temu. Wśród ekspertów w kwestiach
odzieżowych wymienia się:
– błogosławioną
Hiacyntę
, nie-
letnią wizjonerkę z Fatimy, która
– po tym, jak jej się uwidziało – ob-
wieściła: „Grzechy, które prowadzą
najwięcej dusz do piekła, są to grze-
chy cielesne. Przyjdą mody, które
będą bardzo obrażać Pana Jezusa”;
– papieża
Piusa XI
, który zawy-
rokował, że strój nie może być przy-
zwoity, jeśli „posiada dekolt większy
niż szerokość dwóch palców, mierząc
od szyi, jeśli nie zakrywa ramion co
najmniej do łokci i nie sięga przynaj-
mniej trochę poniżej kolan”;
– ojca
Pio
, który z zasady nie
spowiadał nieskromnie ubranych
panienek, a na drzwiach kon-
fesjonału wywiesił adnota-
cję: „Niewiasty muszą
przystępować do spo-
wiedzi w spódnicach
sięgających co naj-
mniej 20 cm poni-
żej kolan”;
– kardynała
Wyszyńskiego
, któ-
ry zachęcał dziew-
częta, aby do sukie-
nek przypinały
„lilijki
jako wyraz maryjnego
stylu i mody”
.
(Tomasz Nałęcz)
Mam niemal pewność, że Rosjanie mataczą. Jeśli się złoży w całość infor-
macje, które napływają, nawet jeśli odnoszą się do różnych scenariuszy,
a także weźmie się pod uwagę ewentualne intencje Rosjan, to można po-
wiedzieć, choć bez stuprocentowej pewności, że Rosja jest w jakimś sensie
odpowiedzialna za ten nowy Katyń.
Zawsze znajdą się ci, którzy będą chcieli coś ugrać na tej śmierci. Wiemy,
że PO będzie chciała teraz przejąć kontrolę nad szeregiem instytucji, m.in.
Biurem Bezpieczeństwa Narodowego, IPN. Pierwsze próby podjęto w sobo-
tę. A jeszcze nie ostygły ciała prezesa Kurtyki i ministra Szczygły...
(jw.)
Mówi się, że nie ma ludzi niezastąpionych, ale są ludzie, których bardzo
trudno zastąpić, do nich m.in. należał Janusz Kurtyka.
(abp Kazimierz Nycz)
Polskę przepraszał już Borys Jelcyn, nie mamy co liczyć na kolejne prze-
prosiny ze strony Rosji. Termin „przepraszam” nie podlega inflacji.
(Tadeusz Iwiński, poseł SLD)
My, Polacy, jesteśmy bardzo emocjonalni, i tu ci, którzy są wrogami te-
go, co prawe, tego, co boże, tego, co piękne, a więc i naszej ojczyzny,
na tym wygrywają. Na naszych emocjach, na naszej uczuciowości wygry-
wają. I tak nas prowadzą, jak stado. Co Pan Bóg chciałby nam powie-
dzieć? Jedno, bym przestrzegał wszystkich, wszystkich (...). Uważajmy.
Dla nas to jest pogrzeb, ale dla ludzi złych, mogą robić różne miny, ale
to jest wesele. I uważajmy.
(ks. Tadeusz Rydzyk
o sytuacji w Polsce po katastrofie prezydenckiego samolotu)
Bóg zabrał Go, bo tam trzeba ludzi dobrych. Zabrał Go, aby ci, którzy
nie rozumieli i niszczyli Go, przestali to czynić.
(Zbigniew Girzyński, poseł PiS, o zmarłym prezydencie)
Bracia Polacy stojący u władzy nie znają – niestety – języka porozumienia.
Błagamy dziś Boże Miłosierdzie: wejdź przez zamknięte drzwi obradujących
partii, przez zamknięte drzwi serc ludzi władzy i powiedz im: „Pokój wam”.
Nie gorszcie narodu swoimi waśniami, dość waśni. Tylko naród zbratany
potrafi oprzeć się ekspansji mocnych tego świata. Tylko naród zbratany obro-
ni wartości, którymi gardzi liberalizm.
niósł dotkliwe straty propagandowe, próbo-
wał je nadrobić w czasie minionych świąt. Okaza-
ło się nagle, że tłumy ludzi chcą się nawrócić na ka-
tolicyzm. Naprawdę tłumy? Naprawdę nawrócić?
Rozpocznę od pewnej historii, którą pamiętam z cza-
sów studenckich. Przez dwa lata moim sąsiadem w wy-
najmowanym pokoju był
Stefan
, student Akademii Rol-
niczej w Lublinie. Ste-
fan pochodził z niewie-
rzącej rodziny, a cała
jego edukacja religij-
na zakończyła się
na chrzcie, który zor-
ganizowała mu wierzą-
ca babcia trochę wbrew rodzicom. Pod koniec studiów
mój sąsiad zakochał się bez pamięci w pewnej blond
Teresce
, która pochodziła z wiejskiej, bardzo konser-
watywnej okolicy. Tereska, naciskana zapewne przez
rodziców, wymusiła na Stefanie „nawrócenie”, czyli
przyjęcie komunii, bierzmowania i ślubu kościelnego.
„Nawrócenie” to było w pewnym sensie szczere. Ste-
fan nie był jakimś przekonanym ateistą, był raczej czło-
wiekiem zupełnie obojętnym na sprawy światopoglądo-
we, a że szczerze kochał Tereskę, z miłości postanowił
swoją obojętność nieco nadwątlić. Przeszedł więc wszyst-
kie konieczne kościelne szkolenia i tak Kościół mógł
obwieścić światu, że zdobył kolejną nawróconą duszycz-
kę i że jest instytucją bardzo atrakcyjną dla zagubionych
bezbożników poszukujących sensu życia.
Gdy czytałem triumfalne kościelne doniesienia o 500
dorosłych, którzy przyjęli chrzest w Polsce w okolicach
świąt Wielkiej Nocy, od razy przypomniał mi się mój
stary znajomy Stefan. Bo media katolickie i im zbliżo-
ne cytowały motywy, dla których niektórzy z owych
dorosłych prosili o chrzest. Były to na ogół wzniosłe
słowa o wierze i sensie życia. Ciekawe, co o swoich mo-
tywach dla katolickich dziennikarzy powiedziałby w dniu
swojego ślubu Stefan? Podejrzewam, że coś równie
budującego, bo był człowiekiem inteligentnym, choć
ciężko zakochanym. Nie chciałby z pewnością sprawić
zawodu i przykrości swojej kochanej żonie.
Media kościelne lub przykościelne same przyzna-
ją, że za „nawróceniami” często stoi kwestia ślubu.
Nawet „Rzeczpospolita”, cytując jedną z osób prowa-
dzących szkolenia dla kandydatów do chrztu, przyzna-
je: „Często niewierzący mężczyźni nawracają się
pod wpływem swoich sympatii, niczym Winicjusz za-
uroczony Ligią w
Sienkiewiczowskim
»Quo vadis«”.
W Polsce religia jest głównie sprawą kobiecą, dlatego
wśród tak motywowa-
nych „nawróconych”
przeważają mężczyźni.
We Francji jest na od-
wrót, dlatego wśród
kandydatek do chrztu
jest wiele kobiet, czę-
sto dziewcząt z arabskich domów, które wychodzą za mąż
za Francuzów. Nie przez przypadek też wśród tysięcy
osób nawróconych w tym kraju na islam jest również
wiele kobiet. To są z kolei etniczne Francuzki wycho-
dzące za mąż za chłopców z północno-afrykańskich
rodzin emigranckich. „Nawrócenie” jest w tych przy-
padkach po prostu narzędziem światopoglądowego łą-
czenia rodzin i niczym więcej. Warto także przypo-
mnieć, że 500 nowych katolików to w skali Polski bar-
dzo niewiele. Tylko do wyznania świadków Jehowy prze-
chodzi z katolicyzmu rocznie kilkakrotnie więcej osób.
Do innych wyznań przechodzą w Polsce kolejne tysią-
ce poddanych papieża, a ateizują się zapewne dziesiąt-
ki tysięcy następnych, zwłaszcza młodych.
Oczywiście, wśród osób decydujących się na zosta-
nie katolikami znajdziemy też szczere konwersje wy-
nikające z indywidualnych poszukiwań. Na przykład
dla wielu osób pochodzących z kultur pozaeuropej-
skich katolicyzm jest pierwszą odmianą chrześcijań-
stwa, z jaką się spotykają. Niektórzy z nich – zauro-
czeni nauczaniem Chrystusa – przyłączają się do Ko-
ścioła katolickiego w przekonaniu, że to jest to chrze-
ścijaństwo, o którym mówi Nowy Testament. Nie ma-
ją rozeznania ani wystarczającej wiedzy historycznej,
aby właściwie ocenić tę kwestię. Otrzeźwienie przycho-
dzi czasem późno, czyli już po chrzcie.
ADAM CIOCH
RZECZY POSPOLITE
(bp Kazimierz Ryczan)
Poświęciłem siebie i swoją partię dla dobra Polski, odrzucając propozy-
cję Jarosława Kaczyńskiego. Inaczej nie mógłbym się spokojnie golić.
(Roman Giertych, były szef LPR)
Żałuję pewnych słów, ale ja odpowiadam, kiedy ktoś mi nadeptuje na od-
ciski. Sam nie atakuję, ale jestem jak ze Starego Testamentu: ząb za ząb.
Ale jest dużo do przepraszania. Wybaczam wszystko, co mi zrobiono.
(Lech Wałęsa)
Złudne nawrócenia
Są pytania, których nie należy stawiać nawet Bogu.
(abp Kazimierz Nycz)
Katyńska kość niezgody w relacjach Warszawy i Moskwy zostanie pocho-
wana razem z prezydentem Kaczyńskim.
(„Niezawisimaja Gazieta”)
Śmierci najwyższych władz naszego państwa nie można zmarnować.
(abp Stanisław Gądecki)
Jakie życie, taka śmierć!
(Poseł PiS, Zbigniew Girzyński,
o śmierci prezydenta Kaczyńskiego)
Uważałem i uważam, że Lech Kaczyński był wielkim polskim patriotą i był
naprawdę wielkim prezydentem. To ja byłem, być może, bardzo złym jego
współpracownikiem, że nie potrafiłem o tym dobrze powiedzieć Polakom.
(Michał Kamiński, europoseł PiS)
Dopiero śmierć zdarła wszystkim bielmo z oczu i naród zobaczył prezy-
denta w obrazie prawdziwym, a nie w karykaturze.
(Marek Migalski, europoseł PiS)
Wybrali: AC, KK, OH, PPr
(Artur Górski, poseł PiS)
K
ościół, który z powodu afer pedofilskich po-
Nr 16 (528)
16 – 22 IV 2010 r.
NA KLĘCZKACH
5
CMENTARNE HIENY
pokryto pieniędzmi z budżetu pań-
stwa. Drugim źródłem kasy są ubez-
pieczyciele – w przypadku archidie-
cezji Los Angeles 227 milionów do-
larów zapłaciły firmy Allianz SE
i Chubb Corp. (wątpliwe, by firmy
ubezpieczeniowe były nadal skłon-
ne ubezpieczać diecezje od oskar-
żeń o molestowanie seksualne).
Trzecią drogą jest ucieczka w ban-
kructwo. W USA w obliczu proce-
sów sądowych pięć diecezji zdecy-
dowało się zbankrutować. Czwar-
tym wyjściem jest przedawnienie.
W 2002 roku w USA prawo zmie-
niono tak, aby okres odpopełnie-
nia przestępstwa do wystąpienia
z powództwem nie był dłuższy niż
jeden rok.
pielgrzymce oficjalną stronę pre-
miera
Gordona Browna
. Doma-
gają się, aby to katolicy sami fi-
nansowali wizytę papieża na Wy-
spach. Protestują przeciwko nie-
tolerancyjnym poglądom głowy
Kościoła i żądają od premiera ofi-
cjalnego sprzeciwu wobec mole-
stowania dzieci przez księży. Jed-
na z petycji jest wyjątkowa: kilka
tysięcy Wyspiarzy twierdzi, że
chętnie zobaczy papieża. Ale
w kajdankach!
Tuż po tegorocznych świętach
wielkanocnych wynajęta przez war-
szawską kurię ekipa rozkopała żoli-
borski grobowiec
Jerzego Popie-
łuszki
. Celem nocnej operacji było
pozyskanie odpowiedniej ilości ma-
teriału do odpłatnej produkcji reli-
kwiarzy. W tym właśnie celu poka-
wałkowano szczątki księdza Jerzego.
Polskie prawo zezwala na ekshuma-
cję zwłok tylko w nadzwyczajnych
przypadkach: podejrzenie zabójstwa,
likwidacja cmentarza, konieczność
przeniesienia do innego grobu.
Naszym zdaniem, zdobycie
przez kurię kawałków zwłok dla ce-
lów promocyjno-wystawienniczych
nie mieści się w tym katalogu. Już
w XIX wieku wprowadzono na te-
renie Polski zakaz znieważania
zwłok ludzkich (w tym ich ćwiar-
towania dla celów zarobkowych).
Obecnie za coś takiego można pójść
na dwa lata za kraty. Ciekawe, czy
żoliborska prokuratora zainteresu-
je się tą sprawą. Jeśli nie, to my ją
zainteresujemy.
nie przewidywał umieszczenia krzy-
ża na kopule, a jedynie wmurowa-
nie tablicy informującej o historii
zabytku. Jednak biskup nie odpu-
ścił i choć budynek od dawna nie
pełni funkcji sakralnych, bo zloka-
lizowano w nim świecką placówkę
oświatową, nakazał (!) ministerstwu
ustawienie na nim krzyża w imię
„obrony dziedzictwa kultury naro-
dowej”.
KATOPROMOCJA
Promocje i gratisy zbłądziły
na dobre pod kopuły kościołów.
„Dla ofiarodawców na Świątynię
Opatrzności Bożej kwoty co naj-
mniej 80zł jest dostępny gratisowy
album ukazujący pielgrzymki papie-
skie Jana Pawła II do naszej ojczy-
zny. Polecam też albumik dla ofia-
rodawców 20zł pt. »Poznaj, aby
uwierzyć«, pomagający w poznaniu
obrzędów Mszy św.”
– kusi poten-
cjalnych sponsorów parafia Bożej
Opatrzności w Warszawie.
AK
ASz
AK
OJCOWIE CHRZESTNI
ZAKONNA
GOŚCINNOŚĆ
MPs
Biskup sycylijskiej diecezji Vi-
bo nakazał proboszczom, aby nie
dopuszczali członków mafii do
udziału w procesjach i innych uro-
czystościach religijnych. Mafiosi lu-
bią pasjami brać udział w noszeniu
figur świętych, co jest pokazem
ich siły, władzy i pobożności. Przez
całe pokolenia ci zabójcy, kidnape-
rzy i handlarze narkotyków byli
sponsorami wielu katolickich wo-
tów i interesów, a tym samym uwa-
żani za dobrych parafian. Probosz-
cze oczywiście dobrze wiedzą, któ-
re z ich owieczek parają się brud-
nymi zajęciami.
PAPIEŻYCA
CUD PROBLEMOWY
MiC
Na polskim rynku ukazała się
książka „Szara eminencja Watyka-
nu. Pascalina i Pius XII”, poświę-
cona słynnej siostrze
Pascalinie
,
niesławnej pamięci zakonnicy usłu-
gującej
Piusowi XII
. Mówiono
o niej „Papessa”, czyli „Papieży-
ca”. Była wszechwładna i aroganc-
ka. Ustawiała nawet kardynałów.
Związki łączące ją z pracodawcą
i przyszłym katolickim świętym
do dziś nie są jasne. Natomiast
w dzienniku „Rzeczpospolita” do-
czekała się ta nieciekawa postać
takiej oto laurki:
„Postać siostry Pas-
caliny potwierdza, że kobiece wpły-
wy w Kościele nigdy nie były walką
z mężczyznami o władzę. A zazwy-
czaj ich celem była troska o mężczyzn
służących Bogu”
... Czyżby nowa kan-
dydatka na ołtarze?
Wbrew zapewnieniom Kościo-
ła i telewizyjnym przedstawieniom
z udziałem zakonnicy, którą miał
uzdrowić
Jan Paweł II
, okazuje
się, że są problemy z tym „cudem”.
„Il Giornale” doniósł, że jeden z le-
karzy zajmujących się zakonnicą
wycofał się ze swojej wcześniejszej
diagnozy, jakoby kiedykolwiek cier-
piała ona na chorobę Parkinsona.
Następnie kolejny lekarz zaprze-
czył, by doszło do niezwykłego
uzdrowienia. Inny lekarz natomiast
potwierdził opinię wyrażaną przez
Kościół. Powołano w końcu trze-
ciego specjalistę, na którego opi-
nię czeka teraz Watykan.
MaK
ŁÓDŹ, A NIE „BARKA”
MaK
Były prezydent Łodzi
Jerzy
Kropiwnicki
chwalił się, że z „czer-
wonej Łodzi” zrobił „normalne, ka-
tolickie polskie miasto”. Zdaje się,
że nie do końca. Łódź ma nie tyl-
ko odlat niezmiennie jeden z naj-
mniejszych w Polsce odsetków osób
praktykujących i mających zaufanie
do Kościoła katolickiego, ale także
zbuntowane młode pokolenie. Ba-
dania Politechniki Łódzkiej prze-
prowadzone na kilku tysiącach gim-
nazjalistów w całym kraju wskazu-
ją na to, że tutejsze nastolatki rza-
dziej od innych wskazują
Jana Paw-
ła II
jako najwyższy autorytet. Kie-
dy w innych miastach zmarłego pa-
pieża na pierwszym miejscu wska-
zuje 21 (zindoktrynowanych przez
media i katechetów), to w Łodzi tyl-
ko 9. Łódzkie mamy jako autory-
tety zdobyły natomiast od swoich
dzieci dwa razy więcej punktów
uznania niż JPII.
OFIARA MIODOWEGO
MIESIĄCA
W Jemenie, gdzie heteroseksu-
alne małżeństwa z dziećmi są na-
dal legalne, po pierwszym tygodniu
pożycia małżeńskiego ze starszym
o kilkanaście lat mężczyzną zmar-
ła 13-letnia dziewczynka. Dziecko
trafiło do szpitala z obrażeniami
narządów płciowych i krwotokiem,
którego nie udało się zahamować.
Dziewczynka zmarła, a jej mąż zo-
stał aresztowany. Przedrokiem
w tym samym kraju zmarła w cza-
sie porodu 12-letnia matka – żo-
na człowieka trzykrotnie odsiebie
starszego.
W okolicy świąt Wielkiej Nocy
zakonnice prowadzące dom samot-
nej matki na Pomorzu wyrzuciły
na bruk 19-letnią matkę z kilkumie-
sięcznym dzieckiem. Dziewczynę
przygarnęli obcy ludzie. Zakonni-
ce uważały ją za konfliktową i ka-
zały jej poddać się odpłatnej tera-
pii psychologicznej. Kobieta utrzy-
mująca siebie i dziecko z 500-zło-
towego zasiłku nie miała z czego
zapłacić za terapię i została wyrzu-
cona.
PAPIEŻ NON GRATA
MaK
Benedykt XVI
we wrześniu
tego roku wybiera się na piel-
grzymkę do Wielkiej Brytanii.
Na Wyspach wrze. Wizyta papie-
ża będzie kosztować podatników
ponad15 milionów funtów, co we-
dług Anglików i Szkotów jest nie
do przyjęcia. Tysiące internautów
zalewają protestami przeciwko tej
KOŚCIÓŁ
POD ŚCIANĄ
Watykan opublikował rozporzą-
dzenie dotyczące pedofilii w Ko-
ściele katolickim. Według nowych
wytycznych księża oskarżeni o pe-
dofilię mają być przekazywani służ-
bom cywilnym. Jeżeli duchowny zo-
stanie skazany przez sąd za pedo-
filię, papież będzie go mógł (ale
nie musiał?) zawiesić w posłudze.
Kongregacja Nauki Wiary ma
obowiązek zająć się wszystkimi spra-
wami związanymi z pedofilią wśród
duchownych. To pierwszy tak ra-
dykalny krok Watykanu w związ-
ku z mnożącymi się skandalami sek-
sualnymi w Krk. Miejmy nadzieję,
że nie ostatni.
MaK
MaK
MaK
JEZUS – LUZ
SZKOŁA
UKRZYŻOWANA
Jeden z warszawskich klubów
„Zwiąż mnie” przyciąga klientów
nietypowym plakatem – wizerun-
kiem Chrystusa w stroju Super-
mana, z papierosem i kieliszkiem
w ręku. Właściciele lokalu nie ma-
ją sobie nic do zarzucenia: „Nie
wszyscy są katolikami” – powiedział
jeden z nich. Innego zdania jest ks.
proboszcz
Bogdan Bartold
z war-
szawskiej archikatedry. Duchowny
uważa, że to profanacja wizerun-
ku Chrystusa, i planuje zgłosić spra-
wę do prokuratury.
O imprezie jest już bardzo gło-
śno, na co z pewnością liczyli
przedstawiciele lokalu. – Akcja
promocyjna, choć oburza wielu ka-
tolików, sprawi, że klub na brak
klientów na pewno nie będzie na-
rzekał – powiedział właściciel są-
siedniej knajpy.
Po interwencji biskupa diece-
zji zamojsko-lubaczowskiej
Wacła-
wa Depy
remontowany budynek
Państwowej Szkoły Muzycznej
w Zamościu został zwieńczony me-
trowej wysokości krzyżem. Podob-
no jest to pierwsza w Polsce pań-
stwowa szkoła, nadktórą góruje
krucyfiks. Hurrraaa! Jej siedziba
mieści się w przekazanym w 2001
roku przez samorząd kompleksie
budynków, w którym do końca
XVIII wieku funkcjonował klasz-
tor klarysek, a do początku XIX
wieku – kościół. Pierwotny pro-
jekt
rewitalizacji obiektu finan-
sowanej przez Ministerstwo Kul-
tury i Dziedzictwa Narodowego
ASz
PŁAĆCIE SAMI SOBIE
ASz
Kościół katolicki zapłacił już
kilka miliardów euro i dolarów od-
szkodowań za molestowanie seksu-
alne. W 2007 roku archidiecezja
w Los Angeles musiała zapłacić re-
kordowe 660 milionów dolarów
– jedną czwartą wszystkich odszko-
dowań w USA. Najmilej widziane
jest w Krk, jeśli ofiary zapłacą... sa-
me sobie, co prawie udało się w Ir-
landii. Tam 90 proc. odszkodowań
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • materaceopole.pev.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed