fakty i mity 06 2010, Fakty i mity 2010
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
SEKS W KONFESJONALE
ß
Str. 13
INDEKS 356441
ISSN 1509-460X
Nr 6 (518) 11 LUTEGO 2010 r. Cena 3,90 zł (w tym 7% VAT)
ISSN 1509-460X
ß
Str. 3
2
KSIĄDZ NAWRÓCONY
Nr 6 (518)
5 – 11 II 2010 r.
FAKTY
KOMENTARZ NACZELNEGO
W sondzie internetowej ponad 100 tys. respondentów odpo-
wiedziało na pytanie, czy ich dzieci chodzą na lekcje religii.
„Tak” – oświadczyło 52 proc. indagowanych, „nie” – 33 proc.,
zaś pozostali oświadczyli, że to ich nic a nic nie obchodzi.
Świat to za mało
Jan Paweł II nie tylko się namiętnie biczował, ale też spał na
podłodze. Nago! Pod krzyżem! Po co to robił? Jak pisze po-
stulator procesu beatyfikacyjnego ks. Oder, „żeby zbliżyć się
do Chrystusa”. Ks. Oder przekonuje, że do zbliżenia doszło.
TVPiS zwymiotowała filmem „Towarzysz Generał”. Reżyser
Braun – ten od lustrowania Wałęsy, Miodka i hrabiego Dzie-
duszyckiego – tym razem zabrał się za Jaruzelskiego. Jak
w jednym zdaniu skomentować to „dzieło”? Churchil po obej-
rzeniu Braunowego gniota musiałby szybko zweryfikować swo-
je słynne zdanie, że „historia jest jak dziwka, wszystkim służy”.
Bo w tym przypadku bardzo obraziłby ciężko pracujące dziwki.
się to stać nie przez Słońce, czy kometę, ale kobietę.
Kobieta ma bowiem to do siebie, że rodzi, i to wielokrotnie.
Kiedy nasi dziadkowie chodzili na czterech łapach i później,
kiedy ktoś napisał:
„Napełniajcie ziemię”
– miało to jakiś
sens. Ale teraz?
Światowa klerykalna prawica nie chce słyszeć o ograni-
czaniu liczby narodzin. Domaga się od rządów rezygnacji z pro-
mocji świadomego macierzyństwa – edukacji seksualnej, do-
płat do środków antykoncepcyjnych, legalizacji przerywania
ciąży. „Obrońcy cywilizacji” od lat wrzeszczą, że bez zwięk-
szenia populacji w państwach UE, USA, Kanadzie i Australii
biały człowiek wyginie. Watykan od lat konsekwentnie lan-
suje wielodzietność podczas forów międzynarodowych po-
święconych zdrowiu i polityce demograficznej. Jego tezy
popierają najbardziej radykalne reżimy islamskie oraz nie-
zawodny wasal... Polska, która zwłaszcza w latach
1992–2002 negowała lub nawet blokowała wiele mię-
dzynarodowych postanowień.
Tym samym nasz kraj
uczestniczył w jednej z największych zbrodni
na ludzkości.
Zobaczmy, jak według szacunków de-
mografów przyrastała ludność świata:
30 milionów – ok. 5 tys. lat p.n.e.;
300 milionów – ok. 2000 r. p.n.e.
(10-krotny przyrost w ciągu 3 tys.
lat); pierwszy miliard – ok.
1820 roku. Drugi miliard osią-
gnęliśmy już po 110 latach
(1930 r.); a trzeci (mimo
wojny) po 30 – w 1960 r.;
czwarty w 1974; piąty
w 1988; szósty w 1999 roku.
7 miliardów „pęknie” na przełomie 2011 i 2012, a 9 mld – ok.
2040 r. Wraz ze wzrostem liczby ludności kurczy się liczba „zie-
lonych płuc” naszej planety; bezpowrotnie giną kolejne gatun-
ki zwierząt; maleją zasoby żywności, wody, energii i paliw.
I to właśnie dostęp do nich stanie się powodem konfliktów
i braku stabilności na świecie. Towarzyszyć temu będą klęski
głodu na niespotykaną dotąd skalę. Czy to wymysł szalonych
futurologów? Nie. Taka jest zgodna opinia centrów analiz spo-
łecznych USA, UE, Rosji, Chin i Izraela. Jeśli ktoś oglądał fil-
my „Walka o ogień” i „Wodny świat” – to koniec XXI wieku
może być wypadkową tych dwóch scenariuszy. Zasoby Zie-
mi – przy tak narastającym wydobyciu – w końcu się wyczer-
pią. Wcześniej osiągną niebotyczne ceny. Kogo będzie stać,
ten się będzie rozwijał. Karty na rynku paliw i energii rozda-
wać będą Chiny, Rosja, Brazylia. Drogie paliwa uderzą po-
wtórnie w osłabione recesją gospodarki USA i Europy. UE się
rozpadnie, gdyż bogatsi nie będą chcieli dokładać do bieda-
ków. Ubiegłoroczny szczyt klimatyczny w Kopenhadze poka-
zał, że ani UE, ani USA bez zgody ChRL nie mogą nic zrobić.
Absolutne uzależnienie kredytowe USA od Pekinu sprawiło, że
Wuj Sam – który był ponoć gwarantem światowego bezpie-
czeństwa i dobrobytu – odszedł na emeryturę.
Ale prawdziwa tragedia już trwa w państwach Trzeciego
Świata pozbawionych możliwości rozwoju. Z jednej strony ro-
śnie w nich lawinowo liczba ludności, z drugiej – spadają za-
soby wody pitnej oraz żywności i zaczyna bra-
kować ziemi pod uprawy. W 2008 roku problem
ten dotknął 21 państw i 600 milionów ludzi. Sty-
mulowani religią, są jednak bardzo chętni do po-
siadania licznego potomstwa. Międzynarodowe
organizacje charytatywne rozkładają ręce, bo po
każdej większej akcji pomocowej, tak jak na przy-
kład w Etiopii, po 9 miesiącach wybucha lokal-
na bomba demograficzna. Po prostu najedzeni lu-
dzie natychmiast i bez wytchnienia kopulują. Efekt
jest taki, że na następną akcję nie ma już wy-
starczających środków i tubylcy (głównie małe
dzieci) masowo umierają. Według demografów, w 2025 ro-
ku z głodu i pragnienia może umrzeć 1,5 miliarda Ziemian.
Rządy ich państw są za biedne, aby prowadzić programy pro-
mocji świadomego rodzicielstwa. A to – obok pomocy żyw-
nościowej i medycznej – jedyna nadzieja dla tych ludzi. Uzdra-
wianie świata trzeba zacząć od ograniczenia liczby urodzin
w krajach ubogich; w ostateczności nawet prawnym zaka-
zem posiadania więcej niż dwójki dzieci. Co lepsze: grzywna,
aborcja czy powolne konanie dwulatka? Indiom i Chinom (choć
z pewnymi nadużyciami) udało się zahamować przyrost na-
turalny. Ale choć Chiny z demokracją są na bakier, to duchow-
ni nie kierują tam politykami.
Biskupi katoliccy apelują do państw Zachodu (wyłączając
własną stolicę...) o dożywianie biednych mieszkańców Afry-
ki czy Azji, podnoszą hasła moralnej odpowiedzial-
ności Europejczyków za ich dawne kolonie. I słusz-
nie. Tyle że jednocześnie potępiają wszelkie meto-
dy kontroli urodzeń poza „watykańską ruletką”. To
w praktyce prowadzi do ludobójstwa. Zresztą
na każdej inicjatywie charytatywnej Kościół
wymiernie korzysta. Misjonarze łaskawie bio-
rą na siebie „ciężar” rozdawnictwa publicz-
nych dóbr, czyniąc się bogami wśród „pod-
ludzi”, i tym łatwiej prowadzą wśród nich
swoją katolizację. Część pieniędzy – za-
miast na szkoły i szpitale – przeznacza-
ją na budowę kościołów i plebanii.
W buszu Wybrzeża Kości Słoniowej
rzymski kler (za pieniądze z budżetu
tego biednego państwa, co podwo-
iło jego dług) wybudował najwięk-
szą na świecie bazylikę, która jest ob-
legana przez armię żebraków.
Ponadto morały prawione przez kler jak zwykle nie skutku-
ją, a niekiedy wręcz szkodzą – tak jak podczas podgrzewanej
przez funkcjonariuszy Krk wojny w Ruandzie czy w przypadku
rozpadu władzy w Meksyku, gdzie odsetek katolików jest naj-
większy w Ameryce Łacińskiej, a krajem rządzą szefowie gan-
gów narkotykowych. Stany Zjednoczone muszą się bronić przed
masową migracją biednych Meksykanów, budując na granicy
kilometry betonowych murów i zasieków. Przed podobną per-
spektywą stoi też UE. Nagły napływ mas biednych, głodnych
i spragnionych dostępu do nowoczesnych dóbr może spowo-
dować załamanie najbardziej stabilnego systemu gospodarcze-
go, socjalnego i politycznego. Aby do tego nie doszło, trzeba
zapewnić pomoc cywilizacyjną kilkudziesięciu najbiedniejszym
państwom. Podjąć na forum ONZ lub na poziomie grupy G20
twarde decyzje i działania na rzecz światowego programu kon-
troli narodzin. Misje katolickie mogą tu tylko zaszkodzić.
Jest jeszcze jeden problem: tanie życie ludzkie – źródło
terroryzmu i wojen. W Afganistanie talibowie rodzinom zama-
chowców samobójców wypłacają po 100 dolarów. Otóż ter-
roryści będą mieli poparcie do momentu, kiedy życie wieczne
po śmierci plus 100 dol. dla rodziny będzie ofertą atrakcyjniej-
szą od nędznego życia tu i teraz. A będzie ono takie, dopóki
nie ograniczymy przyrostu naturalnego. Wszystkiego dla wszyst-
kich nie wystarczy. Świat nie jest z gumy. I może właśnie dla-
tego guma jest potrzebna...
Nareszcie coraz więcej doniesień o naszym kraju w serwisach
największych agencji. Ot, choćby Reuters, AFP i CNN zamie-
ściły informację o księdzu Sowie z Gryfowa, który sprawdza
obecność dzieci w kościele, pobierając ich odciski palców. Du-
ma nas rozpiera.
Polscy księża (na początku z diecezji tarnowskiej) poznają
tajniki zapobiegania bezpłodności. Nie wiadomo, po co im
to, ale księżowskie gospodynie są wyraźnie zaniepokojone.
„To wymysł dziennikarza, niczego takiego nie powiedziałem”
– kłamał Pieronek po światowym hałasie, jaki wywołała jego
wypowiedź dla katolickiego portalu pontifex.it, że Żydzi sami
sobie wymyślili szoah (zagładę). Ale gdy redaktor naczelny
portalu zagroził biskupowi sądem i oświadczył, że ma nagra-
nie rozmowy, hierarsze zmiękła rura i powiedział, że się prze-
języczył. „To był taki skrót myślowy” – łgał. I to podwójnie,
bo do myślowego skrótu potrzeba myślenia.
Prezydentowi Kaczyńskiemu zachciało się ogrzać w blasku pol-
skich szczypiornistów, więc zaprosił drużynę Wenty do pała-
cu. Tam w świetle kamer nie omieszkał pochwalić się, że sam
kiedyś był bramkarzem piłki ręcznej. Zapewne jako gracz pod-
stawowej siódemki... krasnoludków i królewny Śnieżki.
Rodzina ABC, czyli Alicji Bachledy-Curuś, coraz głośniej wy-
raża swoje niezadowolenie ze związku góralskiej córuś
z dziwkarzem Farrellem. A to po tym, jak okazało się, że Co-
lin jest gołodupiec i dudkami nie śmierdzi. „Dziadostwo ro-
bią, bez ślubu żyją, kościół na chrzcie przed ludźmi zamyka-
ją! – pieklił się jeden z wujków rodziny zakopiańskich krezu-
sów. – I ksiądz chrzci im dziecko! Kto to widział?!”. Kto wi-
dział? Ksiądz widział, kiedy dudki liczył.
Głódź wydał zarządzenie, aby wszyscy uczniowie gdańskich
szkół uczęszczający na lekcje religii posiadali „indeksy kate-
chizacji”, czyli specjalne książeczki identyfikacyjne. Tatuaże
na przedramieniu z numerem nie byłyby lepsze?
88 krucyfiksów zakupiło Łódzkie Centrum Chorób Płuc. Krzy-
że zawisły we wszystkich salach. „Chorzy płakali ze szczęścia”
– wzrusza się miejscowy kapelan ojciec Denderski. Czyżby cho-
rym, żeby ich płacz był bardziej naturalny, nie podano tego
dnia środków przeciwbólowych?
Z końcem stycznia Zjednoczenie Chrześcijańsko-Narodowe
przestało istnieć. Cichutko, bez rozgłosu sąd wykreślił partyj-
kę religijnych dewotów z rejestru. Powód? Narodowcy zapo-
mnieli (nie pierwszy raz) rozliczyć się ze swoich finansów.
Nazywa się Tadeusz Adamus i jest radnym Tomaszowa Ma-
zowieckiego. A oprócz tego jest chamem. Na racjonalną kry-
tykę miejscowej dziennikarki Agnieszki Łuczak, że bardziej zaj-
muje go wyszycie na samorządowym sztandarze napisu „Bo-
gu, ojczyźnie, społeczeństwu” niż palące problemy miasta, cham
ów odpowiedział, że „trzeba myśleć głową a nie jajnikami”.
A czym myśli cham? Może
hamem
(ang. szynka), czyli dupą?
Papież Pius XII (zwany papieżem Hitlera) zostanie świętym jesz-
cze w tym roku. Natomiast dokumenty z archiwów watykańskich
na jego temat (15 milionów stron) mają być udostępnione naj-
wcześniej za 5 lat. „A co, jeśli są w nich sprawy kompromitują-
ce papieża?” – dopytują głupi dziennikarze. Nic. A bo to bę-
dzie pierwszy łotr, który „dostąpi królestwa niebieskiego”?
JONASZ
Pandemia pedofilii wśród kleru pokonuje wszelkie granice.
Najnowsze ognisko zarazy wykryto w Niemczech, w jezuickiej
renomowanej szkole w okolicach Hamburga. Na razie udo-
wodniono 7 przypadków pedofilii, ale mówi się nawet o 600.
„To straszne” – martwi się rektor seminarium. „Ale wszystko
już się przedawniło” – cieszy się chwilę później. Zobaczymy,
niemiecka prokuratura wszczęła śledztwo.
Papieskiej dyplomacji skutecznie udało się zablokować w Ra-
dzie Europy głosowanie projektu rezolucji zakazującej dyskry-
minacji gejów. Bo „rezolucja jest sprzeczna z prawem natu-
ralnym”, które stanowi naturalnie papież.
N
asz piękny świat kiedyś szlag trafi, to pewne. A może
Nr 6 (518)
5 – 11 II 2010 r.
GORĄCY TEMAT
3
dzeni, ale wciąż jeszcze
mieszkają pod jednym da-
chem w pewnej wsi nie-
opodal Częstochowy. Po 24 latach
małżeństwa dochowali się trójki
dzieci – dzisiaj już niemal dorosłych.
Przed rozwodem ich życie biegło
tradycyjnym rytmem:
Ryszard
pra-
cował, prowadząc własną działal-
ność gospodarczą,
Maria
zajmowa-
ła się domem i pociechami. Z Ko-
ściołem byli jednak związani luźno,
ograniczając się do okazjonalnego
(1–2 razy w miesiącu) uczestnictwa
w niedzielnej mszy.
Miejscową parafią zarządza za-
kon Kanoników Regularnych Late-
rańskich. Mnisi posiadają w Polsce
kilkanaście podobnych placówek,
a na czele tej, która interesuje nas,
stoi ks.
Wiesław M.
– człowiek wiel-
ce wpływowy. Przyjechał z dalekie-
go Rzymu, gdzie jako „don Vieslao”
przez wiele lat sprawował funkcję se-
kretarza biskupa
Brunona Giulia-
niego
– opata generalnego zakonu.
Przy okazji płacenia rachunków
zainteresował się billingami telefo-
nu komórkowego żony za okres
jej pobytu w Danii. Stwierdził, że
z numerem 6015812(...) łączyła się
po kilkanaście razy na dobę (na-
wet późno w nocy), podczas gdy do
domu dzwoniła co najwyżej raz
w tygodniu.
– Ustaliłem, do kogo należy ten
numer. No i włosy stanęły mi na
głowie, gdy okazało się, że do świą-
tobliwego mnicha Wiesława.
Czy
łączył ich seks? Nie wiem. Mo-
że tylko wyprał jej mózg, a mo-
że jedno i drugie...
Próbowałem
porozmawiać na ten temat z Marią,
ale wszelkie perswazje w ogóle do
niej nie docierały. W październiku
2008 r. – mimo mojego stanowcze-
go sprzeciwu – znowu pojechała
z księdzem na wycieczkę do Rzy-
mu. Po powrocie nasze relacje in-
tymne przestały istnieć, bo żona
urządziła sobie sypialnię w osobnym
pokoju. Zachowywała się jak czło-
nek jakiejś sekty. Twierdziła, że
– Gdy Maria wróciła z Danii,
urządziła mi w domu piekło, a na-
wet posunęła się do oskarżeń o znę-
canie się nad rodziną. Podejrzewam,
że była inspirowana przez księdza
– zauważa nasz rozmówca.
– Facet szczęśliwie uniknął kło-
potów, bo choć żona zgłaszała, że ją
maltretuje psychicznie oraz fizycznie,
to ich dzieci twardo temu zaprzecza-
ły i zeznawały na korzyść ojca – pod-
kreśla policjant z Częstochowy.
Ryszard próbował jeszcze inter-
weniować u częstochowskiego bisku-
pa pomocniczego
Jana Wątroby
:
– Byłem u niego dwukrotnie,
żądając, żeby ks. M. odpieprzył się
wreszcie od mojej żony i dał nam
szansę odtworzenia więzi rodzin-
nych. Gdy pokazałem biskupowi
billingi telefonu żony, był wstrzą-
śnięty. Wyjaśnił mi, że wpraw-
dzie nie ma żadnej władzy dyscy-
plinarnej nad zakonem, ale posta-
ra się wpłynąć na ks. Wiesława.
Obiecał, że za kilka dni zatelefo-
nuje do mnie.
wciąż mieszkamy pod jednym da-
chem, jestem już dzisiaj wolnym
i szczęśliwym człowiekiem.
Odnotujmy ponadto fakt, że Ma-
ria też jest już szczęśliwa. Wraz
z sześcioma koleżankami z parafii
założyła koło Apostolatu Margaret-
ka, by – mimo swoich zaledwie 47
lat – spędzać czas na nieustannych
modłach za wpisanego w kwiatek
ks. Wiesława.
„Symbolem Apostolatu jest kwia-
tek o siedmiu płatkach symbolizują-
cych siedem dni tygodnia. W centrum
kwiatu wpisuje się imię i nazwisko
kapłana, zaś na siedmiu listkach
kwiatowych imiona i nazwiska sied-
miu osób (lub nazwiska rodzin), któ-
re składają Bogu przyrzeczenie wie-
czystej modlitwy – każda osoba (lub
rodzina) w jednym określonym dniu
tygodnia za konkretnego kapłana”
– czytamy w informatorze centrali
tej ogólnopolskiej organizacji. I jest
w tym wszystkim jeszcze jedno szczę-
ście – najmłodsze z dzieci byłych
małżonków S. skończyło już 18 lat...
Po którejś z kolejnych kłótni
Ewelina zostawiła go wraz z dwój-
ką dzieci i wyniosła się z domu.
Zamieszkała u swoich rodziców,
gdzie – jak twierdziła – mogła spo-
kojnie przygotowywać się do wy-
stępów podczas mszy. Adrian już
nie pisał listów, lecz wybrał się do
plebana na rozmowę.
– Przyznał, że popełnił błąd
i wyrzuca żonę z pracy w kościele.
Uprosiłem go, żeby tego nie robił,
lecz tylko jej tak nie absorbował
obowiązkami. „Zgoda”, odparł. Po
miesiącu zatelefonował, że jednak
definitywnie musi się z nią rozstać,
bo... „Ewelina ma jakiegoś chłopa”
– relacjonuje Adrian.
Okazało się, że wielebny kłamał,
aczkolwiek nie do końca: kobieta gra-
ła dalej, a jej „chłopem” okazał się
pewien bardzo ważny proboszcz i dy-
rektor kościelnej placówki oświatowej
w jednej osobie. Zdesperowany mał-
żonek poprosił wówczas o interwen-
cję samego ordynariusza bydgoskiego
bp.
Jana Tyrawę
(na zdjęciu).
– Spotkałem się z nim w sumie
trzykrotnie. Chodziłem wraz z dzieć-
mi. Za pierwszym razem stwierdził,
że Ewelina dalej grać nie może, bo
powinna zająć się rodziną. Oczywi-
ście – grała dalej. Podczas kolejnych
wizyt w kurii Tyrawa zapewniał nas
o dobrych intencjach z jego strony,
ale nic nie zrobił. Raz jeszcze na-
pisałem do proboszcza, później do
Episkopatu... – wszystko jak gro-
chem o ścianę. Żona w międzycza-
sie wróciła do domu, by po kilku
miesiącach znowu się wyprowadzić.
Zamieszkała z dwoma synami przy
kościele. Twierdzi, że księża i wier-
ni postrzegają ją jako „gwiazdę uno-
szącą się podczas gry ponad orga-
nami”, więc rodzina w tej sytuacji
jej nie interesuje i żadne moje sta-
rania tego nie zmienią. Ogłupili ją
tak doszczętnie, że gdy któregoś ra-
zu zaginęło nasze najmłodsze dziec-
ko (żona oczywiście była wówczas
w kościele) i zadzwoniłem do niej,
prosząc, żeby przyjechała, odpowie-
działa, że nie może bo... musi grać.
Straciłem już nadzieję na odtworze-
nie naszego związku i wystąpiłem
o rozwód, wzywając ks. J.A. na
świadka. On tak pięknie kłamie...
Złożyłem też wniosek o opiekę nad
upośledzonym synem. Żona umie-
ściła go w tym kościele jako mini-
stranta i bardzo się obawiam, żeby
przy jej chorobliwym uzależnieniu
od duchowieństwa chłopiec nie padł
ofiarą jakiegoś pedofila w sutannie
– tłumaczy Adrian.
– Pani Ewelina jest jakaś taka
nawiedzona, ale pracuje za trzech
i jest bardzo wygodna probosz-
czowi. Tym bardziej że zrobi do-
słownie wszystko, co tylko księża
jej nakażą... – ocenia były pracow-
nik parafii.
A co nakażą? Dalszą wierną
służbę, bo przecież żaden zdrowy
na umyśle szaman nie pozbędzie się
tak fanatycznie „oddanej” taniej
siły roboczej...
ANNA TARCZYŃSKA
tarczynska@faktyimity.pl
Kościelna familiada
Gdy tylko żona zada się z wielebnymi, a jej mąż
jest zdrowy na umyśle, to od razu powinien
kompletować dokumentację rozwodową...
Na efekty działania biskupa nie
musiał długo czekać. Gdy ks. Wiesław
ogłosił z ambony, że jeden taki („chy-
ba wiecie, o kogo chodzi”) chce go
ukamienować, w kurii natychmiast sta-
wiła się silna reprezentacja w osobach
kobitek z chóru parafialnego, które
zgodnie zeznały przed biskupem, że
Ryszard jest dziwkarzem oraz pija-
kiem i w ogóle ostatnim łajdakiem,
a ksiądz proboszcz ani chybi zostanie
kiedyś wyniesiony na ołtarze.
– Od razu miałem przeciwko so-
bie pół wsi! Ponieważ bp Wątroba
nie telefonował, wybrałem się do
kurii. Gdy skoczył na mnie z py-
skiem, jak śmiem kłamliwie oskar-
żać zasłużonego kapłana, wysze-
dłem, bo już nie było sensu dalej
rozmawiać.
Wniosłem
sprawę o roz-
wód i choć
Ewelina
i
Adrian S.
mieszka-
ją w Bydgoszczy. Mają trójkę dzie-
ci, z których najstarsze (córka) prze-
bywa obecnie z ojcem, a dwaj sy-
nowie (w tym lekko upośledzony
piętnastolatek) pozostają z matką.
Ich trwające od prawie 20 lat mał-
żeństwo zostanie lada dzień rozwią-
zane, a problem tkwi jedynie w roz-
strzygnięciu, z czyjej winy. Najpraw-
dopodobniej nie zostanie nią obar-
czony Kościół, choć właśnie jego
funkcjonariusze walnie przyczynili
się do rozwalenia rodziny...
Ewelina zarabia na życie jako
organistka w pewnej prestiżowej pa-
rafii. Gdy pracowała na pół etatu,
w małżeństwie nie było żadnych pro-
blemów.
– Po śmierci proboszcza, bardzo
przyzwoitego człowieka, parafię ob-
jął ks.
J.A.
i początkowo zatrudnił
żonę na cały etat. Później zmusił ją
do otworzenia działalności gospo-
darczej, a ostatecznie stanęło na
tym, że Ewelina pracuje u niego na
czarno. Gra od rana do wieczora.
We wszystkie soboty, niedziele
i święta. Nawet wtedy, gdy nie ma
żadnych nabożeństw, ślubów czy po-
grzebów... Tłumaczyłem, żeby dla
dobra dzieci trochę się ograniczy-
ła, ale nie pomogło. Z powodu jej
późnych powrotów w domu za-
częły wybuchać awantury. Siłą
rzeczy, przy dzieciach. Na-
pisałem do księdza. Bła-
gałem, aby oszczędzał
mi żonę przy tych nie-
szczęsnych organach,
bo wreszcie dojdzie do
jakiegoś nieszczęścia, ale
proboszcz nawet nie od-
powiedział na list – wspo-
mina Adrian.
Gdy dzieci małżonków S. nieco
wydoroślały, żona i matka zaczęła na-
gle mieć dużo wolnego czasu, a je-
go nadmiar poświęciła intensywnym
praktykom religijnym i zacieśnianiu
kontaktów z proboszczem.
– Wiosną 2007 r. zapragnęła po-
jechać na Litwę z jakąś kościelną
pielgrzymką-wycieczką. Zgodziłem
się, niczego wówczas nie podejrze-
wając. Po powrocie zachowywała się
całkiem normalnie. W październiku
tego samego roku ks. Wiesław zor-
ganizował kolejną wycieczkę, tym ra-
zem do Rzymu, skąd Maria wróci-
ła już zupełnie odmieniona. Teraz
biegała do kościoła dwa razy dzien-
nie – rano i wieczorem. Tolerowa-
łem te dziwactwa, ale z czasem żo-
na zaczęła unikać mojego towarzy-
stwa (także w nocy), przestała inte-
resować się domem, dziećmi... Waż-
ny był tylko bałwochwalczo adoro-
wany ks. Wiesław, a wszystko inne
przestało się dla niej liczyć – wspo-
mina Ryszard.
Po upływie kilku miesięcy Ma-
ria oświadczyła mu, że zapisuje się
na kurs języka włoskiego i angiel-
skiego, bo „don Vieslao” załatwia
jej pracę w Danii. Dzieci? „Są już
prawie dorosłe, z pewnością dacie
sobie jakoś radę” – odparła.
– Powróciła w sierpniu 2008 r.
i sytuacja wróciła do normy, czyli
nieustannego biegania do kościoła
oraz lodowatej atmosfery w łóżku,
bo kochaliśmy się już tylko od wiel-
kiego święta – kontynuuje odsu-
nięty od piersi małżonek.
ks. Wiesław jest święty, bo wyle-
czył jej skaleczenie palca, który dłu-
go nie mógł się zagoić, uwolnił od
bólów brzucha, itp. Nie miałem po-
jęcia, co w takiej sytuacji zrobić, więc
chciałem jeszcze trochę poczekać
z nadzieją na otrzeźwienie Marii.
W styczniu 2009 r. kobieta zno-
wu wyjechała do Danii, a gdy Ry-
szard płacił jej rachunki telefonicz-
ne za grudzień i policzył, ile razy
oraz w jakich godzinach kontakto-
wała się z ks. M., postanowił wresz-
cie rozmówić się z plebanem.
– Wysłała do niego w sumie po-
nad 70 SMS-ów. O różnych porach.
Nawet o godz. 2.30 w nocy. Tego
już nie zdzierżyłem i wybrałem się
z wizytą do klasztoru. Gdy ksiądz
mnie zobaczył, zwyczajnie uciekł.
Bąknął tylko, że ma umówiony „pil-
ny chrzest dziecka”, więc żebym
przyszedł za godzinę. W tym wła-
śnie czasie żona kilkakrotnie pró-
bowała się ze mną połączyć, choć
od tygodnia ani razu nie zadzwoni-
ła do domu... Na wszelki wypadek
nie odbierałem telefonu, bo oba-
wiałem się, że osłabi mi wolę wal-
ki – wyjaśnia Ryszard.
Po godzinie odbył z facetem
w sukience męską rozmowę. „Don
Vieslao” stanowczo zaprzeczył, ja-
koby łączyły go z Marią jakiekol-
wiek kontakty seksualne. A nocne
SMS-y?
– To jest taka nowa forma spo-
wiedzi, z której każdy może w ra-
zie pilnej potrzeby skorzystać – prze-
konywał bezczelnie zakonnik.
P
aństwo
S.
są już rozwie-
4
Z NOTATNIKA HERETYKA
Nr 6 (518)
5 – 11 II 2010 r.
POLKA POTRAFI
Manifest dzieciowy
Prowincjałki
Gdański policjant musiał odeprzeć atak lekko
wstawionego 38-latka, który rzucił się na nie-
go z szablą. Wojownika udało się obezwładnić, a teorię ulubionej sztuki wal-
ki będzie mógł do woli pogłębiać w celi. Na sucho. Za czynny atak na gli-
niarza grozi mu do 10 lat odsiadki.
Bóg daje dziecko, da i na dziec-
ko. Zwłaszcza kiedy jesteś kato-
likiem, publicystą i nazywasz się
Terlikowski.
W jednym z ostatnich nume-
rów „Naszego Dziennika” ukazała
się sensacyjna informacja: rodziciel-
stwo obniża ciśnienie krwi! Taki
wniosek wysnuli amerykańscy na-
ukowcy (rzekomo wiarygodne źró-
dło informacji, na które często po-
wołuje się prasa, nawet katolicka).
Paniom zza wielkiej wody doczepio-
no urządzenia monitorujące ciśnie-
nie. Te, które wychowują dzieci, mia-
ły niższe – i skurczowe, i rozkurczo-
we! Ot, kolejna zachęta do bujne-
go rozrodu.
O medycznej ciekawostce musiał
słyszeć „Frondowy” redaktor Tomasz
Terlikowski, który na swoim inter-
netowym blogu pozostawił intrygu-
jący felieton pt. „Współczuję mało-
dzietnym”. Równie interesu-
jąca jest dyskusja, jaką
pan publicysta prowa-
dzi tam z internauta-
mi, także katolikami,
którzy – bezskutecz-
nie – przekonują, że
w swoich mniej licz-
nych familiach czu-
ją się szczęśliwi
i spełnieni.
„Jedno dziecko w rodzinie to na-
wet nie jest dramat, to zwyczajna po-
rażka. Trójka dzieci to absolutne mi-
nimum, żeby można było mówić
o pełnych relacjach rodzinnych”
– zaczyna felietonista. Dlaczego mo-
del 2+3? Najpewniej dlatego, że
to model rodziny Terlikowskich, zna-
czy się – optymalny dla wszystkich.
Dlaczego nie model Świętej Ro-
dziny: 2+1, biologiczny ojciec nie-
znany? No właśnie... Dlaczego?!
„Argument, że dzieci za drogo
kosztują, zupełnie mnie nie przeko-
nuje. Jego podstawą jest bowiem prze-
konanie, że każde dziecko kosztuje
tyle samo co pierwsze”.
A jest to, zda-
niem autora manifestu dzieciowego,
błąd w rachunkach. Liczyć trzeba
zupełnie inaczej. Z obserwacji re-
daktora i jego znajomych wynika,
że: pierwszy dzidziuś to 100 proc.
kosztów, drugi już tylko 50 proc.,
trzeci – jedynie 25 proc. (a i to,
podkreśla autor, tylko w przypadku
rozrzutnych rodziców), natomiast każ-
de kolejne dziecko mamy... gratis!
Uznać trzeba, że czwarty potomek
żywić się będzie lebiodą i polnym
szczawiem, a piąty zarobi na siebie
i pozostałą czwórkę.
„Ubranka prze-
cież się nie niszczą”
– informuje pu-
blicysta (chłopie, gdzie je kupujesz?),
a pozostałe dziecięce akcesoria prze-
kazujemy w darze kolejnym pocie-
chom, ewentualnie znajomym, rów-
nie wielodzietnych rodzinom.
A co z argumentem, że więk-
szość polskich rodzin ma do dys-
pozycji skromne 2–3 pokoje? „Coś
mi się zdaje, że kiedyś ludzie żyli
w jednej izbie i dzieci też mieli”
– na taki optymizm stać tylko ko-
goś, kto mieszkania w jednoizbowej
klitce nigdy nie doświadczył.
W kwestii opieki nad bożą gro-
madką problemów specjalnych rów-
nież nie uświadczymy:
„W rodzinie
z kilkorgiem dzieci rodzice mają
o wiele mniej pracy. Dzieci zajmują
się sobą same, kłócą i opiekują się
sobą wzajemnie”
.
Poza tym... nic tak nie wy-
chowuje jak bieda. Którą w nie-
-Terlikowskich rodzinach przy
takim zagęszczeniu na metr
kwadratowy mamy pewną
jak amen w pacierzu.
JUSTYNA CIEŚLAK
Ponad półtorej godziny uwijali się policjanci
i strażacy przy ewakuacji gabinetu
Piotra Flor-
ka
, wojewody wielkopolskiego. Wszystko przez to, że z zaadresowanej do wło-
darza koperty wysypała się biała substancja. Sprawcą całego zamieszania oka-
zał się nie wąglik, ale nadany na poczcie w Lesznie proszek do pieczenia.
13-latek z Pruszkowa od ponad roku regular-
nie bił, poniżał i wyzywał swoją matkę i bab-
kę. Kiedy rodzicielka postanowiła odłączyć mu internet, zaatakował ją no-
żem. Teraz policja trzyma szczeniaka pod kluczem. Wyjaśnił, że niczego nie
żałuje, bo to była... fajna zabawa.
Śniegu już chyba wszyscy mają powyżej uszu,
a niektórym puszczają nerwy. 26-letni miesz-
kaniec Ostrowa Wielkopolskiego długo i żmudnie odśnieżał sobie miejsce
parkingowe pod blokiem. Kiedy już dokonał dzieła, na oczyszczonym placy-
ku ustawił... leżak. Zignorował ten znak inny kierowca i z czyściutkiego
miejsca skorzystał. Przypłacił swą lekkomyślność porysowanym lakierem.
Milczy jak zaklęty mężczyzna ze Wschowy,
który za wszelką cenę chciał popełnić samo-
bójstwo. W tym celu wszedł na dach dwupiętrowego budynku i skoczył na
chodnik. Nic mu się nie stało, toteż wstał, wszedł na dach po raz drugi
i znów skoczył. Tym razem na dach zaparkowanego pod budynkiem samo-
chodu, z którego stoczył się w zaspę. Lekko potłuczony pechowiec odma-
wia komentarza na temat motywów swej desperackiej decyzji.
Na widok policjantów 32-letni mieszkaniec
Bielska-Białej usiłował połknąć damski port-
fel. Chciał w ten sposób ocalić znajdujące się w środku 25 gramów amfe-
taminy. Nie udało się.
Opracowała WZ
po największych sukcesach, nie można spocząć
na laurach. Bo jeśli się zagapimy, to rzeczy stare
i niby dawno pokonane mogą nas zaskoczyć z naj-
mniej oczekiwanej strony.
Tytuł dzisiejszego tekstu brzmi trochę tak, jak ko-
lejny odcinek hollywoodzkiego horroru z potworami
lub demonami. Rzeczywiście będzie o upiorach. Ale
nie kinowych, lecz jak najbardziej realnych. Będzie o du-
chach inkwizycji, które wracają.
Kiedyś pisałem pół żartem,
pół serio, że w katolickim kraju
nie warto, samemu nie będąc ka-
tolikiem, być zwolennikiem kary
śmierci. Z punktu widzenia kla-
sycznych poglądów katolickich,
ateista czy protestant lub nieprawowierny katolik to coś
gorszego niż zabójca. Morderca, nawet umyślny, zabija
tylko ciało i odbiera życie doczesne, heretyk niszczy du-
szę, czyli pozbawia życia wiecznego. Nie tylko własną du-
szę niszczy, ale także dusze swoich dzieci i tych wszyst-
kich, których może zarazić nieprawowiernymi pogląda-
mi. Dlatego skoro katolicy domagają się kary śmierci
dla morderców, pewnego dnia mogą jej zażądać także
dla heretyków. Już tak kiedyś zresztą zrobili...
Okazuje się, że to, co napisałem kiedyś nieco z przy-
mrużeniem oka, jest poglądem jawnie głoszonym przez
część środowisk katolickich. Nie w średniowieczu.
W XXI wieku. Na stronie prawowiernych katolików
www.fronda.pl
jeden z naszych Czytelników znalazł oso-
bliwy blog niejakiego Tomka Torquemady, który przed-
stawia się jako „katol, fanatyk i homofob, ojciec czwór-
ki dzieci”. Nie trzeba było wielkiego śledztwa dzienni-
karskiego, aby ustalić, że nazwisko Torquemady, domi-
nikańskiego pogromcy heretyków, przyjął dla siebie nie-
jaki
Tomasz Dajczak
, katolicki działacz i publicysta,
z zawodu informatyk.
Dajczak za motto dla swojego bloga uznał taki oto
cytat z kardynała
Ratzingera
„Niezdolność klęczenia
uznać trzeba za istotę elementu diabolicznego”
. Współ-
czesnemu Torquemadzie marzy się krwawe niszczenie
„elementu diabolicznego”, czyli przeciwników Kościo-
ła. Jak sam pisze,
„fałszowanie wiary jest rzeczą stokroć
gorszą niż fałszowanie pieniędzy, bo pozbawia życia wiecz-
nego. Powinno być surowiej karane”
. Dalej tak konty-
nuuje swą myśl:
„Publiczni zatwardziali heretycy
powin-
ni być karani ciężej niż zabójcy
”
.
Dajczak przyznaje, że nie ma
obecnie „klimatu politycznego”
dla mordowania niekatolików,
ale
„nie można wykluczyć powro-
tu do stosowania tej praktyki
w przyszłości”
.
Ale nie tylko heretyków Dajczak chciałby sądownie
zabijać w imię Boże. Domaga się on także karania
śmiercią za aborcję. Chodzi mu o
„sprawiedliwą odpła-
tę za niewinną krew –
karę śmierci zarówno dla zwy-
rodniałej matki,
jak i osoby na jej zlecenie mordującej
niewinne dziecko”
. Jak dowodzi dalej,
„tylko takie roz-
wiązanie będzie zarówno sprawiedliwe, jak i skuteczne”
.
Powiecie, że ludzie pokroju „Torquemady” to mar-
gines. Nie powiedziałbym tego. Dajczak publikuje swoje
wynurzenia nie niepokojony przez nikogo na stronie Fron-
dy, wpływowego środowiska katolickiego, którego przed-
stawiciele zaludniają strony popularnych czasopism oraz
pokazywani są w TVP. Powiecie, że nigdy nie obejmą wła-
dzy w Polsce... Chciałbym też w to wierzyć, ale przypo-
mniało mi się, że parę lat temu szef faszyzującej bojów-
ki był w tym kraju ministrem edukacji. 10–20 lat temu
uznano by taką ewentualność za sen wariata. Pamiętaj-
my także, że 30 lat temu nikt nie uwierzyłby w to, że abor-
cja w Polsce będzie kiedyś nielegalna. Warto o tym my-
śleć nie po to, aby się bać, ale żeby czuwać – na przykład
przy okazji rozmaitych wyborów.
ADAM CIOCH
MYŚLI NIEDOKOŃCZONE
RZECZY POSPOLITE
Notowania Lecha Kaczyńskiego są złowieszcze. Jego popularność wzrasta
tylko wtedy, gdy nie udziela żadnych publicznych wypowiedzi. Jego główny-
mi zadaniami było destrukcyjne wetowanie ustaw i blokowanie nominacji.
Powszechnie uważa się, że nie ma on szans na drugą kadencję, ale jest zmu-
szany do startu przez brata bliźniaka”.
(tygodnik „The Economist”)
¹¹¹
Jestem szefem, nawet jeśli nie jestem szefem.
(Przemysław Gosiewski)
¹¹¹
Nie mam pojęcia, gdzie takie płytki (
z wizerunkiem JPII
– przyp. red.)
miałyby w ogóle trafić. W głębi duszy liczę, że nie będą to jednak łazienki
albo, co gorsza, toalety... Jeśli jednak tak się stanie, to już słyszę oburzenie
biskupów. A przecież w tym wypadku sami kopią pod sobą dołki. Mnie ta-
kie odcinanie kuponów brzydzi. Nie potrafię nawet na ten temat zażarto-
wać. Widać Kościół musi być w niezłym dołku finansowym, skoro zdecy-
dował się poprzeć taką koncepcję.
(kabareciarz Jerzy Kryszak
o pomyśle kurii krakowskiej i firmy Ceramika Paradyż)
¹¹¹
Papież mocno hamuje rozpędzony po Soborze Watykańskim II pociąg Ko-
ścioła, żeby się nie wykoleił.
(Józef Majewski, profesor Uniwersytetu Gdańskiego
i publicysta katolicki o Benedykcie XVI)
¹¹¹
Jestem nie tylko przeciwny zachowaniom typu macho, jestem feministą.
(José Luis Rodriguez Zapatero, premier Hiszpanii)
¹¹¹
Naczelną wartością socjalizmu jest wolność. Wolność, która wymaga, żeby
człowiek nie bał się nagłego zwolnienia z pracy i żeby miał dużo wolnego
czasu dla innych.
Powrót złego
(jw.)
¹¹¹
Parada homoseksualistów to dzieło szatana. Nigdy się na to nie zgodzimy.
(Jurij Łużkow, mer Moskwy)
Wybrali: OH, PPr, AC, RK, MarS
WOŁODYJOWSKI
ATAK NA WŁADZĘ
GDZIE SUPERNIANIA!
BAŁWAN
GŁUPEK NA DACHU
WĄSKIE GARDŁO
Ż
ycie społeczne jest ciągłą walką. Nigdy, nawet
Nr 6 (518)
5 – 11 II 2010 r.
NA KLĘCZKACH
5
BITWY
KRZYŻOWE
zgłoszonej przez innych intencji.
Taki wirtualny bój modlitewny stan-
dardowo trwa od 30 minut do go-
dziny, po czym intencje zostają za-
blokowane i przeniesione do „bo-
jowego” archiwum.
AK
parafii św. Ignacego Loyoli w Such-
cicach:
„Na każdej mszy św., po Ko-
munii św., poświęcenie soli, którą na-
stępnie powinniśmy wysypać w stodo-
łach i na strychach domostw”
. I po-
myśleć, że mamy XXI wiek...
AK
Trwa akcja samorządowców
PiS „w obronie krzyża”, a dokład-
nie – w promocji. Apel na rzecz
obwieszania publicznych budyn-
ków katolickimi symbolami reli-
gijnymi sformułowali m.in. radni
PiS z Konina. Klub PO przyjął po-
mysł nie bez irytacji, wypomina-
jąc PiS-owcom z reguły mało
chrześcijańskie zachowanie, a pre-
zydent miasta
Kazimierz Pałasz
z SLD podkreślił przy okazji
w mediach, że on w swoim gabi-
necie krzyża nie ma. Jednocześnie
zaznaczył, że nie wyda rozporzą-
dzenia nakazującego zdejmowa-
nie krzyży w szkołach.
MaK
SAMORZĄD
KATOLICKI
ogłoszenie o poszukiwaniu... świę-
tych męczenników za wiarę. I to
nie byle jakich, bo takich, którzy
zostali zamordowani w latach
1917–1989 przez „prześladowców
wywodzących się z totalitarnego sys-
temu komunistycznego”. Akcji na-
boru kandydatów na ołtarze patro-
nuje Episkopat Polski. Wygląda na
to, że tzw. komuniści byli mniej
krwiożerczy, niż im się to zwykle
przypisuje, skoro ich ewentualnych
ofiar trzeba poszukiwać drogą ogło-
szeń prasowych.
BIBLIA NIE DLA KRK
BISKUP BISKUPOWI...
VLKIEM?
W Gminnej Bibliotece Publicz-
nej w Milejewie (województwo war-
mińsko-mazurskie) istnieje Biblijny
Klub Dyskusyjny. Obok osób indy-
widualnych na jego spotkaniach re-
prezentowane są wyznania takie jak:
Kościół Chrześcijan Dnia Sobotnie-
go, mormoni, świadkowie Jehowy,
Świecki Ruch Misyjny Epifania, uni-
tarianie. Jak nietrudno zauważyć,
brak w tym gronie funkcjonariuszy
Kościoła rzymskiego (którzy ewi-
dentnie przestraszyli się konfronta-
cji z osobami żyjącymi według Bi-
blii i znającymi jej nieprzekłamaną
treść). Każde wyznanie ma oddziel-
nie prezentować swoje poglądy (dla
uniknięcia kłótni), a w ramach spo-
tkań przewidziana jest także „pra-
ca z Biblią” – cokolwiek to znaczy.
Na chętnych uczestników czekają
bezpłatne zestawy różnych tłuma-
czeń Biblii.
MaK
Odchodzący na emeryturę pry-
mas Czech kardynał
Miroslav Vlk
zdradził, co go drażni w „bratnim”
polskim Kościele. Przemyślenia hie-
rarchy są tak samo ciekawe, co traf-
ne. Czyżby czytał „Fakty i Mity”?
A oto spostrzeżenia czeskiego bi-
skupa:
„Traktować drugiego czło-
wieka jako partnera dialogu, a nie
przemawiać do niego z zadartym no-
sem, z pozycji tego, który wie, że
posiada prawdę niepodlegającą dys-
kusji. Nie można być takim partne-
rem, który w ogóle nie słyszy tego,
co mówią inni, nie spodziewa się,
że mógłby się od nich czegoś nauczyć,
że oni również mogą mieć część ra-
cji. Tego, jak mi się wydaje, czasa-
mi wam potrzeba”
.
PRZEŚLADOWANY
PAN BISKUP?!
Specjaliści z Warszawskiego
Centrum Innowacji Edukacyjno-
-Społecznych i Szkoleń (WCIES)
organizują kursy dla katechetów ze
stołecznych szkół. WCIES jest pro-
wadzony przez samorząd Warsza-
wy. Na kursach katecheci dowia-
dują się, jak radzić sobie z trud-
nymi pytaniami formułowanymi
przez uczniów oraz z rosnącą agre-
sją wobec emisariuszy Krk pracu-
jących w szkole. WCIES zorgani-
zował dla nauczycieli religii także
kurs pt. „Jak mówić, żeby dzieci
nas słuchały, jak słuchać, aby dzie-
ci do nas mówiły”. Tak oto samo-
rząd polskiej stolicy, finansując
szkolenia, zwiększa skuteczność wa-
tykańskiej propagandy w „świec-
kich” szkołach.
Ksiądz
Wojciech R.
ze Słomo-
wa w Wielkopolsce, który potrącił
po pijaku 11-letnią dziewczynkę,
został skazany na roczny zakaz pro-
wadzenia pojazdów mechanicznych,
1200 zł grzywny oraz karę 300 zł
na rzecz Fundacji Świętego Krzysz-
tofa, która pomaga dzieciom po-
szkodowanym w wypadkach. Ksiądz
narzeka, że chociaż – jego zdaniem
– zachował się honorowo po wy-
padku, to „teraz wszyscy próbują
[go] oczerniać”. Rodzina dziew-
czynki nie potwierdza wersji „ho-
norowej” lansowanej przez księdza
i twierdzi, że nie odwiedził dziec-
ka w szpitalu i nie przeprosił za
spowodowany wypadek.
MaK
Radny
Jarosław Najberg
z Torunia (lewicowy, ale niezrze-
szony) napisał list do miejscowe-
go biskupa
Andrzeja Suskiego
.
Opisał w nim wszystkie przywileje
i prezenty, które Kościół otrzymał
od miasta i... zwrócił się do bisku-
pa o wpłacenie 86 mln złotych na
konto Torunia. Jest to równowar-
tość kwoty, jakiej brakuje miastu,
aby domknąć tegoroczny budżet.
Najberg zwraca się w liście do hie-
rarchy per „panie biskupie”. Ta
forma bardzo zbulwersowała kole-
gów z rady miasta, którzy potępi-
li autora listu „za naruszenie god-
ności osobistej jego ekscelencji bi-
skupa Andrzej Suskiego” oraz na-
ruszenie kodeksu etyki radnego.
MaK
o.P.
MaK
KOBIETA
ZA KÓŁKIEM
POSÓL PECHA
„Kobiety powinny mieć prawo
jazdy” – to szokujące jak na wa-
runki panujące w Arabii Saudyj-
skiej stwierdzenie wygłosił badacz
islamu i syn szejka
Abd Al-Aziza
ibn Bazy
, byłego muftiego sau-
dyjskiego, który wydał w 1990 r. fa-
twę zabraniającą kobietom prowa-
dzenia samochodu.
Syn szejka zmienił zdanie po
tym, jak 15-letnia
Malak Al-Mu-
tairi
wydostała się z częściowo za-
topionego samochodu, wsiadła do
jeepa rodziny i wyciągnęła inne
samochody oraz ich pasażerów
w bezpieczne miejsce. Uratowała
wtedy własną rodzinę i osiem in-
nych z powodzi, która pochłonęła
w okolicy ponad 100 ofiar.
Po całej tej sprawie rodzina wy-
wiozła dziewczynę z kraju, obawia-
jąc się nadmiernego zainteresowa-
nia prasy oraz... szykan prawnych,
bo kobietom w Arabii Saudyjskiej
nie wolno prowadzić samochodów.
MaK
5 lutego, w dniu poświęconym
św. Agacie, w wielu kościołach księ-
ża święcą sól i chleb, których
„uży-
wa się potem jako zabezpieczenie
przed żywiołami – ogniem, sztor-
mem, burzą i piorunami”
– infor-
muje na swojej stronie Oaza para-
fii MB Królowej Polski w Toru-
niu. I przypomina:
„W żadnym wy-
padku nie należy traktować tego ma-
gicznie. Błogosławieństwo chleba
i soli należy do tzw. znaków świę-
tych, które mają pomóc m.in.
w uświęceniu się (...). Używając na-
stępnie pobłogosławionej soli lub
chleba w obliczu zagrożenia ze stro-
ny żywiołów, w krótkiej modlitwie
dziękujemy Bogu za orędownictwo
św. Agaty i z wiarą prosimy za jej
wstawiennictwem o ratunek i odwró-
cenie nieszczęścia”
. Szkoda, że na
Haiti nie mieli takiej soli...
Z równie śmiertelną powagą
swoje owieczki instruuje proboszcz
MaK
INFO DLA ZŁODZIEI
CUD AWANGARDOWY
Skąd złodzieje i oszuści mogą
się dowiedzieć, gdzie mieszkają oso-
by samotne i łatwowierne? Ano mię-
dzy innymi z informacji zamieszcza-
nych przez księży na parafialnych
stronach w internecie. Kompletnym
brakiem troski o bezpieczeństwo
swoich owieczek wykazał się m.in.
ks.
Gabriel Marciniak
z parafii św.
Matki Bożej Bolesnej w Radomiu.
W opublikowanym w internecie
sprawozdaniu z tegorocznej kolędy
potencjalnym złodziejom czy oszu-
stom podaje na tacy nie tylko na-
zwy ulic, ale i numery budynków,
gdzie mieszka najwięcej osób samot-
nych. Dzięki księdzu nawet w wie-
żowcach łatwo byłoby znaleźć para-
fian, których
„mimo małych wła-
snych dochodów”
cechuje najwięk-
sza ofiarność.
WĄTPLIWY
AMBASADOR
Ukazał się kolejny, piąty już nu-
mer bezpłatnego miesięcznika
„Awangarda Lubelska”. Nudnego
jak flaki z olejem zresztą. We wstęp-
niaku
Krzysztof Stankiewicz
– re-
daktor naczelny pisma – zdradza
tajemnicę sukcesu jego periodyku:
„Według mnie, udało mi się to głów-
nie dzięki jednemu człowiekowi, któ-
ry nazywa się... Jerzy Popiełuszko. To
jego prosiłem w myślach o wsparcie
i pomoc w pracy. Wszak za życia
był kapelanem właśnie ludzi pracy.
I tę pomoc otrzymywałem. Nie tyl-
ko zresztą ja, to wiem na pewno. Nie
wiedziałem natomiast, jak mogę Mu
się odwdzięczyć. I oto nadarza się
okazja, mogę podzielić się z innymi
moją opinią o wielkości i świętości
tego człowieka, wielkiego Polaka.
Cieszę się, że wkrótce zostanie ogło-
szony świętym, na pewno w tym ro-
ku, choć w opinii wielu Polaków
już od dawna świętym jest. Podob-
nie jak Jan Paweł II”
.
KC
Coroczna gala przyznania ho-
norowych tytułów Ambasadora
Województwa Lubelskiego będzie
miała miejsce 6 lutego w miejsco-
wej filharmonii.
Wprawdzie wyniki obrad ka-
pituły przyznającej tytuł są do te-
go momentu utajnione, jednak uda-
ło nam się dowiedzieć, że w kate-
gorii „instytucja” przypadnie on
Katolickiemu Uniwersytetowi Lu-
belskiemu im. Jana Pawła II.
Uczelnia ta wsławiła się w zeszłym
roku m.in. zorganizowaniem ob-
chodów 440 rocznicy unii lubelskiej
i przyznaniem doktoratów honoris
causa prezydentom Łotwy, Esto-
nii, Litwy i Ukrainy. Temu ostat-
niemu zapewne za miłość do zbrod-
niarza
Bandery
.
Wielkim kanclerzem uczelni
jest abp
Józef Życiński
, któremu
kilka lat temu nadano godność Am-
basadora Województwa Lubelskie-
go. Tytuły przyznaje kapituła skła-
dająca się z szefa sejmiku (SLD),
członków zarządu województwa
(PO-PSL) oraz laureatów poprzed-
niej edycji „ambasadorskiej”. Idea
imprezy już dawno jednak sięgnę-
ła bruku.
AK
DO BOJU... KLIK
Wspólnota Odnowy w Duchu
Świętym z Suchej Beskidzkiej mo-
bilizuje internautów do korzystania
z IBM-u. Ale bynajmniej nie cho-
dzi o reklamę produktów firmy IBM,
tylko o... przyłączenie się do Inter-
netowego Boju Modlitewnego. Aby
zostać „bojownikiem”, trzeba zare-
jestrować się na stronie i w każdą
środę o godzinie 22 za pośred-
nictwem internetu „ruszyć do bo-
ju”, czyli modłów we własnej lub
ŚWIĘCI
Z OGŁOSZENIA
KC
Na porządku dziennym są pra-
sowe ogłoszenia w sprawie pracy,
sprzedaży lub poszukiwania świad-
ków wypadków. W „Naszym Dzien-
niku” opublikowano tymczasem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]