fakty i mity 2010 529 17, Fakty i Mity
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
KSIĄDZ UKRADŁ MI DUSZĘ
INDEKS 356441
ISSN 1509-460X
ß
Str. 8
Nr 17 (529) 29 KWIETNIA 2010 r. Cena 3,90 zł (w tym 7% VAT)
We wrześniu Benedykt XVI
odwiedzi Wielką Brytanię.
Coraz więcej angielskich
intelektualistów – z Richardem
Dawkinsem („Bóg urojony”)
na czele – żąda od gabinetu JKM,
by papież został na Wyspach
aresztowany. Jako szef
przestępczej, pedofilskiej
organizacji. Czy to prawnie
możliwe? Okazuje się, że tak.
Poza tym papa ma jeszcze inne
kłopoty. Watykan może stracić
25 miliardów dolarów!
ß
Str. 13, 20
ISSN 1509-460X
Miała 12 lat, gdy zaczął ją molestować i gwałcić...
2
KSIĄDZ NAWRÓCONY
Nr 17 (529)
23 – 29 IV 2010 r.
FAKTY
KOMENTARZ NACZELNEGO
Najnowszy sondaż przeprowadzony tuż po żałobie narodowej
wskazuje, że Komorowski dostałby w wyborach prezydenc-
kich 55 proc. głosów, zaś Kaczyński – jeżeli wystartuje – 32
procent. Na fali współczucia Jarek uzyskałby dużo lepszy wy-
nik niż zmarły brat. Ale to minie. Jeszcze szybciej niż żałoba.
Gry wojenne
Rynek krakowski. Pogrążeni w żalu, żałobie i nabożnym sku-
pieniu, pełni miłości Prawdziwi Polacy przestali przekazywać
sobie znak pokoju, gdy zobaczyli, że telebimy transmitujące
mszę ze środka bazyliki Mariackiej wyświetlają logo stacji
ITI. „Precz z TVN!” – rozległ się okrzyk, który tłum podjął
i skandował przez dwie minuty. Uspokoił się dopiero wtedy,
gdy przerażeni organizatorzy ekrany wyłączyli.
polityczne. Piszę formalnie, gdyż pobożni prawicowi
działacze poza kamerami rozpoczęli przygotowania do wy-
borów. Opanowała się za to bezbożna lewica, która stra-
ciła swojego kandydata na prezydenta oraz dwie czołowe
działaczki. Prawicowcy pytani przez polskie media odpo-
wiadali oczywiście, że Smoleńsk „zmroził scenę politycz-
ną”. Byli znacznie bardziej rozmowni, gdy o możliwe sce-
nariusze pytali ich przedstawiciele mediów zagranicznych
– stamtąd właśnie zaczerpnąłem sporo informacji. Jakie
wobec tego scenariusze nowej partyjnej układanki i samej
kampanii wyborczej są możliwe?
Wiele wskazuje na powrót zjawiska, które filozof reli-
gii profesor Zbigniew Mikołejko nazywa kultem ofiary. To
ona jednoczy i spaja polski naród. Słusznie zauważa
tygodnik „Der Spiegel”, że polska prawica w 2005
roku wykorzystała katoojczyźniane pobudze-
nie po śmierci Jana Pawła II. Skutek? PiS
wygrał wybory, a Lech K. został prezy-
dentem. Wtedy to wbijano Polakom
do głów, że naród stracił duchowego
przewodnika. I że w związku z tym
trzeba się zjednoczyć nad jego
trumną. Skądinąd wiadomo, że
zjednoczenie nad trumną najlepiej
wychodzi wiernym klakierom epi-
skopatu i słuchaczom Rydzyka, któ-
rzy w procesjach ruszyli do urn. Nic
zatem dziwnego, że ich kandydaci wy-
grali. Dzisiaj ów patos powrócił, bo tym
razem Polacy stracili ponoć ojca naro-
du... PiS zresztą nie ma wyjścia i musi
ostro zaatakować opozycję, a także tra-
dycyjnie grać dla swoich wyborców na nu-
tę katyńską, antyrosyjską, antyunijną,
lustracyjną itp. Dlaczego? Ponieważ
w przeciwnym wypadku upodobni
się do PO i zginie jako słabsze pacho-
lę lub zostanie wchłonięty. Jak to się skończy?
Zanim nastąpiła katastrofa samolotu, obstawiałem ka-
tastrofę polityczną, to znaczy że Lech Kaczyński nie wy-
startuje, a kandydatem PiS będzie Zbigniew Ziobro, który
może wygrać z Komorowskim. Gwóźdź bowiem, nawet
jeśli wygląda na aparat komórkowy, zawsze będzie miał
duże szanse w walce z ciepłą kluchą. Lech już rzeczywi-
ście nie wystartuje, ale w obecnej sytuacji pewniakiem
jest Jarosław Kaczyński. Jaro to człowiek z żelaza, uro-
dzony fighter. Dźwignie się więc jak feniks z popiołów i po-
prowadzi watahy. Wobec oczywistej alternatywy: walka
do końca albo ciepłe bambosze i kot, z pewnością wybie-
rze to pierwsze. Pytanie tylko, czy wygra, czy polegnie?
W atmosferze „osierocenia prawdziwych Polaków” i pod-
sycanym przekonaniu, że państwu polskiemu grozi upadek,
ma on – zdaniem publicystów rosyjskich i niemieckich
– sporą szansę na zwycięstwo. Jego kandydatura prze-
kreśla bowiem debatę programową, z reguły kłopotliwą dla
kandydatów prawicy. Poza tym każda krytyka polityki śp.
Lecha Wielkiego Królom Równego będzie traktowana jako
bezczeszczenie narodowego symbolu. Trudno będzie tak-
że atakować samego prezesa PiS, który w tragicznym
wypadu stracił brata, bratową i kilku współpracowników.
Najbliższe dni i tygodnie upłyną pod znakiem sakralizacji
zmarłego prezydenta i wywoływania strachu o los osiero-
conej ojczyzny. Na blogach działaczy i sympatyków PiS
już można wyczytać, że każdy, kto o Lechu K. nawet my-
śli krytycznie, jest zdrajcą macierzy. A zdrajcom nie po-
wierza się urzędów w państwie. Towarzyszy temu proces
odbierania przeciwnikom tragicznie przerwanej prezyden-
tury prawa do wygłaszania własnych opinii (Palikot, któ-
ry ongiś nazwał Symbol „chamem”, zapadł się pod ziemię
i prędko spod niej nie wylezie). Podobne zjawisko obser-
wowaliśmy wiosną 2005 roku po śmierci Jana Pawła II.
Teraz ta psychologiczno-socjologiczna operacja jest znacz-
nie groźniejsza, gdyż wybory odbędą się nie pół roku, ale
już 2 miesiące po zakończeniu żałoby. Namaszczeniu Ja-
rosława sprzyja niewątpliwie złożenie szczątków jego bra-
ta na Wawelu. Przychylne PiS-owi media długo też będą
wspominać tłumy, które żegnały Lecha w jego warszaw-
skiej rezydencji. Gorzej już było z Krakowem, gdzie za-
miast zapowiadanych 1,5 miliona żałobników w pogrzebie
wzięło udział zaledwie 150 tysięcy. Istnieje jednak niebez-
pieczeństwo, że Jarosławowi i liderom PiS w trakcie or-
ganizacji pogrzebu udało się wejść w so-
jusz z Kościołem łagiewnickim. Dzi-
wisz, wspierając PiS, może chcieć
wywrzeć presję na władzach Plat-
formy, aby te m.in. uwaliły in vi-
tro, czym on bardzo zasłużyłby się
w Episkopacie. Osobiście jest też za-
interesowany, by jego poseł Gowin wraz ze
swoimi stronnikami został dopuszczony do więk-
szej władzy w PO i państwie. Na to nie chce
się zgodzić większość członków kierownictwa
Platformy.
Trudno to sobie wyobrazić, ale w PiS ist-
nieje coś takiego jak frakcja liberalna, która
widziałaby jako kandydata Zytę Gilowską lub
Joannę Kluzik-Rostkowską, jedyną obok Pon-
cyljusza osobę, którą jeszcze w tej partii tra-
wię. Obie wykształcone, ze sporym doświad-
czeniem politycznym, o poglądach odpowiadają-
cych także wyborcom PO – mogłyby sprowadzić dys-
kusję na sprawy polityki gospodarczej i społecznej, w któ-
rych Komorowski nie czuje się mocny. Jego z kolei
może wzmocnić brylowanie przed kamerami w cha-
rakterze głowy państwa. Liberałowie z PiS rozwa-
żają także zgłoszenie kandydatury prof. Michała
Kleibera. Ten prezes Polskiej Akademii Nauk cie-
szył się pełnym zaufaniem L.K. i jego małżonki. Zmar-
ły prezydent wykorzystywał go do misji specjalnych. Ja
jednak na 99,9 proc. obstawiam Jarosława.
Natomiast do SLD w konkury ruszył Andrzej Olechow-
ski, kolega Kwaśniewskiego i jeden z założycieli PO. Ten mo-
że trochę namieszać, gdyż poglądy ma zbieżne z Komorow-
skim, a jest bardziej wygadany. Liderzy Sojuszu, stawiając
na człowieka z zewnątrz, ryzykowaliby wiele, ale i wiele
mogliby zyskać. Dobry wynik Olechowskiego umocni Sojusz
i może stać się początkiem szerokiej koalicji socjaldemokra-
tyczno-liberalnej. Mimo porażki LiD-u wydaje się to teraz naj-
lepsze rozwiązanie dla lewicy parlamentarnej, skoro SLD
nie kwapi się do zjednoczenia z RACJĄ, Zielonymi, PPP i PPS.
Olechowski ma wygląd prezydenta, ale podobnie jak Kalisz
czy Kwaśniewski nie ma żadnych poglądów – poza ambi-
walentnymi. Sojusz w końcu odrzucił te oświadczyny, a z te-
go, co się dowiaduję z Rozbrat, w tej chwili największe szan-
se ma Marek Siwiec, człek godny, rozumny i żywo naśla-
dujący papieża Polaka. Okandydaturze Joasi Senyszyn mo-
żemy, niestety, tylko pomarzyć.
Ludowcom z PSL na wiosnę stanęły lemiesze i są go-
towi na cykliczną zmianę partnera. Na tydzień przed Smo-
leńskiem poseł Piechociński, przyboczny Pawlaka, udzielił
wywiadu „Gazecie Polskiej” i przedstawił liderom PiS
ofertę przyszłej koalicji rządowej. Wydaje się jednak, że
ślub Jarka K. z Waldkiem P. nie jest w stanie zagrozić
Platformie.
A my miejmy nadzieję, że wybuch żałobnego patrioty-
zmu jak najszybciej i bezpowrotnie minie. W normalnych
krajach i społeczeństwach patriotyzm wyraża się bowiem
w solidnej pracy, uczciwości, przestrzeganiu prawa i pa-
trzeniu w przyszłość.
„Kawalerka na trasie konduktu pogrzebowego. 10 minut pie-
szo od Rynku. Dwie wersalki. Pełne wyposażenie, lodówka za-
opatrzona. Wynajmę ekipie telewizyjnej lub dziennikarzom.
Cena 5 tysięcy złotych za dobę. Do negocjacji” – podobne
ogłoszenia – i to liczne – można było znaleźć na krakowskich
stronach ogłoszeniowych. Pecunia non olet.
Samolot Tu-154 nie był ubezpieczony. Pasażerowie też nie.
Wprawdzie jako maszyna wojskowa nie musiał być, ale że wiózł
na pokładzie niemal samych cywilów, to powinien. Teraz na-
leży się spodziewać kilkudziesięciu pozwów rodzin ofiar do-
magających się gigantycznych odszkodowań. Niestety – dla bu-
dżetu państwa, stety – dla poszkodowanych. Wynik tych pro-
cesów jest przesądzony.
ZUS ustami swojego rzecznika oświadczył, że ułatwi wypłatę
świadczeń socjalnych rodzinom ofiar katastrofy pod Smoleń-
skiem. Z czysto logicznej analizy tego komunikatu wynika, że
innym ludziom ZUS utrudniał.
Marcin Wolski – były pierwszy sekretarz PZPR w Polskim
Radiu i pieszczoch PRL-u, a obecnie prawicowy fundamenta-
lista – napisał dla „Gazety Polskiej” wiersz o Lechu Kaczyń-
skim. Zwraca się w nim do jego przeciwników: „Na kolana,
łajdaki, sypać popiół na głowę! / Dziś możecie go uczcić tylko
wstydu minutą!”. 40 lat temu Wolski pisał wiersze wychwala-
jące ZSRR i pognębiające wstrętnych imperialistów z USA.
Bo to nie jest TFUrca polski, tylko Wolski.
„I wtem wielki ptak metalowy upadnie, a na nim znajdować
się będą osoby ważne kraju niezwyciężonego (...), a na kraj
ogarnięty chaosem i żałobą wrogi najeźdźca ze wschodu ude-
rzy” – ten cytat z Nostradamusa już wykorzystywany jest „na do-
wód” przez jego wiernych zwolenników. Tylko patrzeć jak
Putin stanie ante portas. Czyli nie bez spodni u bram.
Jacek Kurski biadolił w Radiu Zet, że polski konflikt politycz-
ny przekroczył już wszelkie granice smaku, stał się chamski i zmie-
rza w kierunku zezwierzęcenia. Tak oto bulterier – ojciec „dziad-
ka z Wehrmachtu” obraził wszystkie porządne zwierzaki.
Kto najlepiej dba o zabytki? To pytanie zadali sobie katowic-
cy radni i zaraz odpowiedzieli: Jasne, że księża katoliccy! No
i ofiarowano im z budżetu miasta wszystkie (!) pieniądze prze-
znaczone na renowację. W sumie – 850 tys. złotych.
„W całej Europie był wyśmiewany. Nawet żadna świnia nie
chciała mieć z nim do czynienia”. Publiczność w studiu zano-
si się śmiechem i bije brawo – oto fragment programu rozryw-
kowego niemieckiej telewizji ZDF, wyemitowanego po śmier-
ci prezydenta Kaczyńskiego. Niemcy słyną z ciężkiego dowci-
pu, ale tym razem osiągnęli już prawdziwe szczyty. Chamstwa.
„Der Spiegel” cytuje słowa Pawła Poncyljusza, że Jarosław
Kaczyński to człowiek ze stali, i przypomina, że już jeden je-
gomość w historii też tak się nazywał i nawet od tej stali
wziął przydomek...
Kilka dni temu minęła piąta rocznica wyboru Josepha Rat-
zingera na papieża. Pontyfikat zostanie zapamiętany przez po-
tomnych jako jedno wielkie pasmo skandali pedofilskich. No
i jeszcze dlatego, że Kościół dostał 28 nowych świętych. Na ra-
zie, bo Popiełuszko już niecierpliwi się w poczekalni...
Benedykt spędził na Malcie tylko 26 godzin, ale pielgrzymka
go utrudziła, bo wiek (83 lata) robi swoje. Podczas mszy na świe-
żym powietrzu papież usnął i głowa oklapła mu na pierś.
Na szczęście mistrz ceremonii bp Guido Marini dziabnął go
lekko pod żebro, nie pozwalając zachrapać.
Jak tak dalej pójdzie, to B16 prześpi upadek własnego Kościoła.
Skandal. Ktoś na domu, w którym urodził się papież (w bawar-
skim Marktl), wymalował graffiti. OBELŻYWE! Było w nim
coś o opiekunie pedofilów, ale policja nie chce ujawnić szcze-
gółów. Napis został natychmiast zamalowany, a ochroniarze dzień
i noc pilnują, żeby nie doszło do recydywy. Czy upilnują?
UWAGA! Do sądu w Wejherowie wpłynął akt oskarżenia
przeciwko księdzu kanonikowi Mirosławowi B., który
na swojej plebanii molestował piętnastolatkę. Przedtem
poił ją alkoholem. To kolejny pedofil przez nas wykryty
i oddany w ręce wymiaru sprawiedliwości. O sprawie, w któ-
rej pojawiły się nowe, szokujące wątki, szerzej za tydzień.
JONASZ
Ż
ałoba formalnie zamroziła na chwilę spory i waśnie
Nr 17 (529)
23 – 29 IV 2010 r.
GORĄCY TEMAT
3
W katastrofie pod
Smoleńskiem straciło
życie dziewięciu
generałów
Wojska Polskiego.
wcześniej premierowi
Donaldowi
Tuskowi
(z oficjalną wizytą pań-
stwową) nie towarzyszył żaden.
Do tych kwestii z pewnością
wkrótce wrócimy, natomiast teraz
skupmy uwagę na polityce kadro-
wej MON, bowiem nieubłagana ko-
lej rzeczy wymaga, żeby jak najszyb-
ciej mianować kompetentnych na-
stępców tragicznie zmarłych gene-
rałów. Przed przystąpieniem do sed-
na sprawy wyjaśnijmy:
Według aktualnego stanu
prawnego każdego żołnierza zawo-
dowego
automatycznie
zwalnia się
z zawodowej służby wojskowej
po osiągnięciu 60 roku życia;
W naszej armii istnieją czte-
ry stopnie generalskie w wojskach
lądowych i lotnictwie, a najłatwiej je
rozróżnić po liczbie gwiazdek na na-
ramiennikach. Licząc od szczebla
ustawie o służbie wojskowej żoł-
nierzy zawodowych
, polegającą
na tym, że
„żołnierzom wyznacza-
nym na stanowiska służbowe zasze-
regowane do stopni generałów (ad-
mirałów) w organizacji międzynaro-
dowej albo międzynarodowej struk-
turze wojskowej” minister może
(„w szczególnie uzasadnionych przy-
padkach”
) zezwolić na pozostanie
w armii do 65 roku życia.
Rozmawiamy z generałem bry-
gady reprezentującym jeden z ro-
dzajów Sił Zbrojnych:
– Ta poprawka dotycząca wie-
ku, wprowadzona do ustawy z ini-
cjatywy MON, dobitnie ilustruje,
na czym polega tzw. cywilna kon-
trola nad armią. Niezależnie
od obecnej opcji politycznej rządzą-
cej w naszym kraju, bo wszyscy ma-
ją niemal identyczne ciągoty...
wcześniej niż w wieku 57 lat, trzech
w wieku 54 lat, dwóch – 51, a pierw-
szej – 49 lat. Inne rozłożenie obcią-
ża niepotrzebnie budżet państwa, ale
oprócz banalnego w gruncie rzeczy
wymiaru finansowego powoduje też
straty natury psychologicznej wśród
kadry utwierdzającej się w przeko-
naniu, że
o błyskawicznych awan-
sach decydują względy towarzy-
sko-polityczne.
– Jakieś przykłady?
– Najbardziej wymowne są te
ze świecznika, ale ponieważ zainte-
resowani (nawiasem mówiąc,
zawsze
niesłychanie ich ceniłem jako bar-
dzo wartościowych ludzi oraz
świetnych kumpli
i proszę to wy-
raźnie wyeksponować w tekście) już
nie żyją, więc zamiast jakiegokolwiek
komentarza dotyczącego ich kwali-
fikacji podam suche daty. Gągor:
– Nie opadły jeszcze żałobne
emocje, więc zabrzmi to jak here-
zja, ale powtórzę niemal powszech-
ną opinię: żaden z obecnych na po-
kładzie prezydenckiego samolotu
generałów nie był mianowany wy-
łącznie za swój żołnierski dorobek,
przebieg służby i zdolności przywód-
cze, z wyjątkiem
Bronka Kwiat-
kowskiego
, którego wiedza, do-
świadczenie oraz predyspozycje psy-
chofizyczne były adekwatne do stop-
nia oraz piastowanego stanowiska.
Czy będzie to jakąś nauczką na przy-
szłość? Obawiam się, że nie...
– Czeka was, a w pewnym sen-
sie także nas – cywilów – wybór
nowych szefów rodzajów wojsk.
Jak dotychczas wyglądała taka
procedura?
– To był zawsze pokaz piękno-
ści. Ministrowie, bez wyjątku: Si-
korski, Szczygło, a obecnie Klich, ro-
bili casting i wybierali kandydata, któ-
ry im się spodobał, choć wcale nie
musiał być najbardziej kompetent-
ny. Okazuje się, że
wPolsce nie ma
systemu szkolenia i awansów wy-
łaniającego 2–3 ludzi najlepiej
przygotowanych do pełnienia
określonych funkcji wwojsku, więc
trzeba wyciągać ich niejako z ka-
pelusza
. I później obserwować ha-
niebną szarpaczkę, jak minister chce
mianować Kowalskiego, a ludzie
prezydenta podpowiadają szefo-
wi, że ten jest be. Podobnie zresz-
tą jest z nominacjami na pierwszy
stopień generalski. Znam wielu wy-
bitnych pułkowników, którym jed-
na kilkuminutowa nieudana rozmo-
wa kwalifikacyjna z ministrem zablo-
kowała karierę na długie lata. Bo mu
się nie spodobał! Jest jakiś błąd
w edukacji i kształtowaniu poczucia
honoru u oficerów, co sprawia, że
nie mają odwagi powiedzieć: „Nie,
jeszcze brakuje mi pewnych atrybu-
tów władzy”. Przyjmują awanse bez
zastanowienia i zaczynają wierzyć, że
się na swojej robocie znają, choć jest
to tylko złudzenie.
– Są przecież po kursach wre-
nomowanych zagranicznych szko-
łach wojskowych...
– Na które wysyłamy częstokroć
oficerów z drugiego szeregu, bo ci
najlepsi byli potrzebni tu, na miej-
scu. W sztabie NATO wielokrotnie
mówiono nam: „Panowie, zacznij-
cie wreszcie przysyłać ludzi kom-
petentnych, a nie tylko tych gada-
jących po angielsku”.
– Efekt?
– Problemów do rozwiązania jest
mnóstwo, jednak błędem wymagają-
cym najpilniejszego naprawienia jest
to, że w wojsku nie dokonano wyraź-
nego oddzielenia stanowisk politycz-
nych, na których obsadę wpływa umie-
jętność przypodobania się władzy i mi-
nisterialnej biurokracji, od meryto-
rycznych, decydujących o sprawności
bojowej. A przecież miernota na sta-
nowisku tworzy system wartości i po-
ziom odniesienia. Zaczyna przyciągać
inne miernoty do siebie, a stado mier-
not jest już naprawdę groźne dla bez-
pieczeństwa państwa...
ANNA TARCZYŃSKA
Znaleźli się wśród nich dokład-
nie wszyscy najważniejsi ludzie de-
cydujący o gotowości bojowej naszej
armii oraz bezpieczeństwie Rzeczy-
pospolitej: szef Sztabu Generalne-
go WP generał
Franciszek Gągor
(59 l.), Dowódca Operacyjny Sił
Zbrojnych gen. broni
Bronisław
Kwiatkowski
(60 l.), dowódca Sił
Powietrznych gen. broni
Andrzej
Błasik
(47 l.), dowódca Wojsk Lą-
dowych gen. dywizji
Tadeusz Buk
(49 l.), dowódca Wojsk Specjalnych
gen. dyw.
Włodzimierz Potasiński
(54 l.) oraz dowódca Marynarki
Posypując solą ból...
Wojennej RP wiceadmirał
Andrzej
Karweta
(52 l.). Wśród ofiar był
jeszcze dowódca Garnizonu Warsza-
wa gen. bryg.
Kazimierz Gilarski
(55 l.), ale jego reprezentacyjno-ce-
remonialna funkcja (podobnie zresz-
tą jak biskupa polowego gen. dyw.
biskupa
Tadeusza Płoskiego
oraz
prawosławnego ordynariusza WP
gen. bryg.
Mirosława Chodakow-
skiego
) miała zdecydowanie mniej-
szy wpływ na poziom obronności na-
szego kraju niż w przypadku osób
wcześniej wymienionych.
Gdyby Polska znajdowała się
w stanie wojny lub bezpośredniego
nią zagrożenia, podobnego scenariu-
sza nie mógłby sobie wymarzyć naj-
bardziej pomysłowy nieprzyjaciel
i choć natychmiast po wypadku Mi-
nisterstwo Obrony Narodowej oznaj-
miło, że „ciągłość dowodzenia Siła-
mi Zbrojnymi RP jest zachowana”,
to nawet laik rozumie różnicę pomię-
dzy „ciągłością” (polegającą na au-
tomatycznym objęciu funkcji przez
zastępców) a skutecznością. Nie bę-
dziemy wszakże zastanawiać się dzi-
siaj, kto naraził na szwank bezpie-
czeństwo narodowe w ten sposób, że:
po najtragiczniejszej przed Smo-
leńskiem katastrofie samolotu CA-
SA w Mirosławcu (23 stycznia 2008
roku zginęła tam elita Sił Powietrz-
nych, rozwożona do macierzystych
garnizonów po odbytej w Warsza-
wie konferencji nt. „Bezpieczeństwa
Lotów Lotnictwa Sił Zbrojnych RP”)
nie nadał rangi twardego przepi-
su nieformalnemu zaleceniu, że-
by dowódcy jednostek bojowych,
a tym bardziej rodzajów wojsk,
nie podróżowali razem na pokła-
dzie jednego samolotu;
wyraził zgodę, żeby do Katy-
nia na uroczystość organizowaną
przez Radę Ochrony Pamięci Walk
i Męczeństwa wybrali się u boku
prezydenta wszyscy dowódcy, a od-
wiedzającemu miejsce kaźni trzy dni
najwyższego, są to: generał (cztery
gwiazdki), gen. broni, gen. dywizji,
gen. brygady (odpowiednio trzy,
dwie i jedna gwiazdka), zaś równo-
rzędnymi stopniami w Marynarce
Wojennej są: admirał, admirał flo-
ty, wiceadmirał i kontradmirał;
W czasie pokoju generałów
mianuje i dalej awansuje prezydent
na wniosek ministra obrony naro-
dowej;
Kadencja szefa Sztabu Gene-
ralnego oraz dowódców rodzajów
wojsk trwa trzy lata z możliwością
powołania na kolejną. Kandyda-
tów wyznacza minister, a powołuje
prezydent (w przypadku szefa SG
wymagana jest kontrasygnata pre-
miera), po zasięgnięciu opinii Biu-
ra Bezpieczeństwa Narodowego;
Poszczególnym generałom ka-
dencje kończyły się w takich oto ter-
minach: Gągorowi – w lutym 2012 r.,
ale przy uwzględnieniu kryterium
wieku musiałby definitywnie odejść
do cywila we wrześniu 2011 r.; Bła-
sikowi i Kwiatkowskiemu – w kwiet-
niu 2010 r. (ten drugi w maju koń-
czył 60 lat), a Potasińskiemu i Kar-
wecie – odpowiednio w sierpniu oraz
listopadzie br. Tylko Buk miał pew-
ną robotę do września 2012 r. Inny-
mi słowy: gdyby nie było Smoleń-
ska, to przed niemal pewną poraż-
ką w jesiennych wyborach prezydenc-
kich
Lech Kaczyński zdążyłby je-
dynie zadecydować o pozostawie-
niu na stanowiskach generałów
Błasika z Sił Powietrznych i Po-
tasińskiego z Wojsk Specjalnych;
W lutym 2010 r. do Sejmu
wpłynął poselski projekt ustawy (au-
torstwa grupy parlamentarzystów
PO) „o świadczeniach odszkodo-
wawczych przysługujących w razie
wypadków i chorób pozostających
w związku ze służbą wojskową”, któ-
ra w art. 8
wprowadza kuchenny-
mi drzwiami niesłychanie istot-
ną zmianę wfundamentalnej
Od lewej: gen Gągor, gen. broni Kwiatkowski i wiceadm. Karweta
– O co wniej chodzi?
– Podniesienie górnej granicy wie-
ku przygotowano pod wąską grupkę
generałów będących bardziej polity-
kami niż prawdziwymi dowódcami:
śp. Gągora, który łudził się nadzieją
na objęcie stanowiska szefa Komite-
tu Wojskowego NATO, a po po-
wrocie chciałby jeszcze trochę po-
kosztować władzy;
Mieczysława Cie-
niucha
– również 59-letniego – spra-
wującego dotychczas funkcję radcy
ministra
Klicha
i wybierającego się
teraz do Kwatery Głównej NATO
w Norfolk, oraz kilku im podobnych.
– A opowiadano nam o ko-
nieczności odmłodzenia armii...
– Kwestia jest bardziej złożona.
Gdy polityk mówi o odmłodzeniu,
to ma na myśli ustawienie sobie kadr,
które będą mu jadły z ręki. Żeby trzy-
mać krótko za pysk i upajać się
wdzięcznym wzrokiem nominowane-
go. Najwyżsi dowódcy nie mogą być
młodzieniaszkami, bo przecież nie
zdążą przejść przez wszystkie szcze-
ble dowodzenia, wypracować auto-
rytetu oraz nabyć doświadczeń, ja-
kich nie da im żadna szkoła. Skoro
generał służy do 60 roku życia, to
nawet w interesie podatnika leży to,
żeby czterech gwiazdek nie dostał
do stopnia generała broni nadane-
go mu w 2006 r. (miał wówczas 55
lat i praktycznie żadnych doświad-
czeń w bezpośrednim kierowaniu du-
żą strukturą bojową) dotarł o cza-
sie, ale gdy zaledwie dwa miesiące
później dostał cztery gwiazdki, choć
niczego nie zdążył dokonać, to chy-
ba jest coś nie tak, prawda? A po-
szło wyłącznie o politykę, żeby sztucz-
nie podnieść mu rangę, bo już wte-
dy ubiegał się o stanowisko w NA-
TO. Błasik: miał niespełna 42 lata,
gdy otrzymał pierwszą generalską
gwiazdkę. Przez kilka miesięcy peł-
nił później biurową funkcję komen-
danta Wyższej Szkoły Oficerskiej
w Dęblinie, a już w kwietniu 2007
roku został generałem dywizji i do-
wódcą Sił Powietrznych, by dokład-
nie po czterech miesiącach awan-
sować o jeszcze jeden szczebel na ge-
nerała trzygwiazdkowego. To był fan-
tastyczny człowiek i doskonały pilot.
Posiadał ogromną wiedzę teoretycz-
ną, jednak całe jego doświadczenie
polegało na dwóch latach dowo-
dzenia zaledwie brygadą. No, ale
skoro spodobał się
Szczygle
...
– Chce pan powiedzieć, że naj-
wyższe stanowiska w armii zaj-
mowali ludzie z układów?
4
Z NOTATNIKA HERETYKA
Nr 17 (529)
23 – 29 IV 2010 r.
POLKA POTRAFI
Mama, tata
i nas dwanaścioro
Na polski rynek wydawniczy tra-
fiło edukacyjne dzieło pt. „Mama, ta-
ta i nas czworo” – opowieść o szczę-
śliwym dzieciństwie w rodzinie, która
kieruje się wartościami katolickimi.
Rodzina katolicka i tylko czworo dro-
biazgu w domu? Po cóż się rozdrab-
niać! Trzeba brać przykład z familii
świętszej i szczęśliwszej. Oto na ła-
mach „Gościa Niedzielnego” (14/2010)
w artykule „Szczęśliwa czternastka”
płodnością pochwaliło się małżeństwo
z Krakowa należące do Neokatechu-
menatu – ruchu wewnątrz Krk, pobło-
gosławionego przez samego
JPII
. Ce-
lem ruchu jest powrót do źródeł chrze-
ścijaństwa, wraz z jego najbardziej ry-
gorystycznymi zasadami, z którymi
– nie ukrywajmy – dzisiejszy tzw. ka-
tolik już niewiele ma wspólnego. Gło-
wa rodziny nie od razu marzyła o licz-
nym potomstwie i klepaniu biedy.
„Do-
piero katechezy pomogły mi podjąć
decyzję”
– wyznaje. Wzmożoną pro-
dukcję dzieci bożych małżonkowie za-
częli w wynajętym mieszkanku.
„Gdy
urodziła się Magda, nasze ósme dziec-
ko, nie mieliśmy nawet gdzie wstawić
kolejnego łóżeczka”
– opowiadają.
Jakiś dobry człowiek, widząc licz-
ny przychówek, ulitował się i po-
zwolił im zamieszkać w swoim, więk-
szym domu.
Nie mają żadnego zabezpieczenia
finansowego. Za to codziennie prze-
konują się, że
„każde dziecko rodzi
się z bochenkiem chleba pod pachą”...
„Nasze życie jest eksperymentem:
jeśli Pan Bóg jest, to nas nie zosta-
wi”
– twierdzą. Oby się nie przeli-
czyli. W końcu na urzędników Pa-
na B. liczyć nie mogą.
JUSTYNA CIEŚLAK
MYŚLI NIEDOKOŃCZONE
Jeśli ojczyzna mnie potrzebuje i rodacy sobie tego życzą, jestem gotów
w każdej chwili wrócić do polityki.
¹¹¹
Jestem wiernym synem Kościoła, grzesznym, ale wiernym. Wyrażam sprzeciw
i niezadowolenie, tak jak to było przed nominacją Sławoja Leszka Głódzia
na metropolitę gdańskiego, ale gdy decyzja już zapada, to ją przyjmuję. Za-
kładam, że w decyzji jakiś swój udział ma Duch Święty. Dlatego nie chcę
dyskutować na temat pochówku pary prezydenckiej na Wawelu.
(jw.)
¹¹¹
Dziś nie mamy pewności co do oceny prezydentury Lecha Wałęsy, a co
dopiero Lecha Kaczyńskiego. Jednak jako katolik podporządkowuję się
decyzjom Kościoła co do miejsca pochówku prezydenta, choć nie muszę
ich rozumieć.
Trzeba z żywymi naprzód iść,
po życie sięgać nowe...
Dla wszyst-
kich zmęczonych słuchaniem
o śmierci i żałobie teraz będzie
o miłości i płodzeniu, czyli o życiu.
W krajach bogatszych i szczę-
śliwszych niż RParafialna wspiera
się rozród obywateli. Jeśli ktoś lu-
bi się mnożyć, może na tym poprze-
stać. Dla przykładu, ot, takie sobie
małżeństwo z Wielkiej Brytanii, jed-
no z wielu, o którym napomknięto
w polskich mediach: 35-letni pan
Davey
i jego 29-letnia małżonka do-
chowali się 7 pociech, po czym zgod-
nie zrezygnowali z pracy. Mają pięk-
ny dom, dwa samochody, drogie
sprzęty fotograficzno-dzwoniąco-gra-
jące, stać ich na wakacje. Nic dziw-
nego. Państwo – w podzięce za li-
czebne wspomożenie ojczyzny
– wypłaca im 42 tys. funtów
rocznie (w przeliczeniu na zło-
tówki – ok. 180 tys. zł). Za-
pewne w myśl zasady: jak dzie-
ci dorosną, pójdą do pracy i za-
robią na emerytury obecnych spon-
sorów. I swoich rodziców też. Ale
czy dzieci Daveyów pomyślą kiedy-
kolwiek, że trzeba pracować, żeby
utrzymać siebie i rodzinę?
Młoda pani Davey planuje uro-
dzenie jeszcze 6 dzieci (jest już
w ciąży z 8), a jej wymagania wo-
bec pracujących rodaków rosną.
Uważa, że zasiłek powinien być
większy; planuje przeprowadzkę
do nowego domu. „Większość ro-
dziców w szkołach naszych dzieci
żyje z zasiłków” – dodaje.
W polskich warunkach, produ-
kując rozkrzyczaną gromadkę, mo-
żemy liczyć tylko na siebie, bo
na pewno nie na hojne państwowe
zapomogi. Skąd więc w polskim Ko-
ściele pomysł na wzorzec rodziny
wielodzietnej? W instytucji, która
też nie kwapi się do pomagania?
(Władysław Bartoszewski)
¹¹¹
W sobotę na placu Piłsudskiego było pięć procent państwa i jego władz,
dziewięćdziesiąt pięć procent Kościoła i jego hierarchów. Premier Tusk z po-
korą wygłosił swoją krótką mowę, marszałek Komorowski z wielkim (nie-
stety) trudem – swoją, cała reszta uroczystości należała do kleru. W niedzie-
lę również. Polska jest państwem wyznaniowym, przejętym przez Kościół.
(Magdalena Środa)
¹¹¹
Rzeczywiście potrzebne było tak mocne uderzenie, żeby obudzić w sobie
te pokłady dobra.
(abp Józef Kowalczyk o tragedii Tu-154)
¹¹¹
W sprawie miejsca pochówku pary prezydenckiej można powiedzieć jed-
no: Rzym przemówił, sprawa zamknięta.
(jw.)
¹¹¹
Stoją tysiące ludzi. Widziałem na ich twarzach radość, że się tu znaleźli,
że są w tym kręgu.
(proboszcz katedry wawelskiej ks. prałat Zdzisław Sochacki
o odwiedzających kryptę wawelską po pogrzebie pary prezydenckiej)
¹¹¹
Jest mi osobiście przykro, że Eminencja uległ prośbom osób, które działały
jeśli nie z politycznego wyrachowania, to co najmniej pod wpływem emocji.
(Jan Widacki, poseł na Sejm, z listu do arcybiskupa Dziwisza)
¹¹¹
Na kilka dni przed podróżą prezydenta Kaczyńskiego do Katynia byli tam
inni polscy politycy i nic im się nie stało. Nie wierzę w przypadek.
(profesor Zbigniew Krasnodębski, filozof, zwolennik PiS-u)
¹¹¹
Powodem narodowego wzruszenia jest poczucie osierocenia i nie do koń-
ca czyste sumienie. Ludzi kieruje na ulice poczucie niesprawiedliwości,
jaką wyrządzono prezydentowi Kaczyńskiemu, wyśmiewając go kiedyś.
(Paweł Lisicki, red. naczelny „Rzeczpospolitej”)
¹¹¹
Pochowanie pary prezydenckiej na Wawelu przywraca temu miejscu wła-
ściwą rangę.
(Paweł Rybicki, publicysta www.pardon.pl)
¹¹¹
Zginął charyzmatyczny przywódca dużego środowiska. Zamierzam nama-
wiać swoich kolegów do pojednania z PiS. Jarosław Kaczyński jest współ-
czesnym Hiobem, potrzebuje teraz wsparcia. To nie czas na małe decyzje.
(Jarosław Sellin o pojednaniu środowiska Polska Plus z PiS-em)
¹¹¹
Mitologizowanie tej katastrofy lotniczej i uderzanie w ton boskiego planu
i tragicznej historiozofii naszego narodu jest bardzo niebezpieczne. Klątwą
narodu polskiego wydaje się przede wszystkim to, że wiele osób nie potra-
fi zachować się rozsądnie, zgodnie z wymogami sytuacji i procedurami.
(Wojciech Eichelberger, psycholog)
¹¹¹
Widać było sytuację innych rodzin, gdzie jak wracały trumny, to osoby
mdlały, szlochały. Na tym tle Jarosław Kaczyński trzyma się bardzo do-
brze i oby tak dalej było.
łeczeństwa przeżywana bardzo osobiście i moc-
no, po trzech dniach zamieniła się w wielką żenadę.
W farsie pt. afera wawelska wzięło udział dwóch ak-
torów: tak zwana „rodzina pary prezydenckiej”, czyli
de facto
Jarosław Kaczyński
z PiS-em, oraz kardynał
Stanisław Dziwisz
. Tłem błyskawicznej zamiany żało-
by w żenadę było fałszywe, ale niezakwestionowane
przez nikogo założenie, że po-
grzeb pary prezydenckiej jest
prywatną sprawą jej rodziny.
Owszem, mógłby nią być, gdy-
by rodzina ogłosiła, że rezy-
gnuje z pogrzebu państwowe-
go i wybrała opcję uroczy-
stości prywatnej. Tak się jednak nie stało – wybrano
pompatyczną uroczystość oficjalną. Zatem jej forma
i miejsce pochówku nie były niczyją „prywatną sprawą”.
Zresztą gdyby nawet tę kwestię sprowadzono do for-
my prywatnej, to miejsce, które wybrano na pochó-
wek, nie jest jakąś tam parcelą cmentarną, lecz ucho-
dzi za najwyższy panteon narodowy. Faktem jest, że za-
rządza nim arcybiskup krakowski. Tyle że zarządzanie
może przybierać różne formy – może być po prostu
złe i nieprofesjonalne, skandaliczne i nieliczące się
z kimkolwiek. I takie właśnie okazało się tym razem.
Obydwaj sprawcy skandalu mieli interes w tym,
aby – nie licząc się z nikim i niczym – w miejscu nie-
będącym nekropolią prezydentów RP pochować oso-
bę kontrowersyjną. Obaj wiedzą, że zrobili coś hanieb-
nego, bo przez kilka kolejnych dni wydawali oświad-
czenia, w których wzajemnie spychali na siebie odpo-
wiedzialność za zainicjowanie pomysłu.
Jarosław skorzystał z żałobnego zamieszania, aby
swoje geny w osobie brata wynieść do panteonu, czyli
niemal ubóstwić, a z wawelskiego wzgórza uczynić świet-
ną odskocznię do dalszej działalności politycznej. Po-
chówek przy
Piłsudskim
schlebia jego megalomanii
i wyobrażeniom o własnej roli historycznej.
Dziwisz mógł dzięki zgodzie na wawelski pochówek
przyjąć rolę gospodarza uroczystości, utrzeć nosa resz-
cie episkopatu i kościelnej „warszawce”. Dzięki temu
potwierdził kolegom, że zasługuje na swoje miejsce
z powodu własnych talentów,
a nie tylko dzięki byciu „pa-
pieskim nocnikowym” albo
„kardynałem wdową”, jak po-
gardliwie się go określa, i to
także w kościelnym światku.
Nie bez znaczenia jest także
zapewne ożywienie świeżymi i znanymi zwłokami nie-
co już przykurzonego interesu cmentarno-wystawien-
niczego pod katedrą wawelską, za wstęp do którego
pobiera się kilkanaście złotych opłaty.
O tym, że afera wawelska jest ambicjonalną grą Dzi-
wisza, świadczą oburzone głosy biskupów
Pieronka
i
Gocłowskiego
. Wspomnieli oni, że o taką sprawę jak
miejsce pochówku prezydenta należało zapytać naród.
Jeśli biskupi nagle powołują się na demokrację, to zna-
czy, że sukces Dziwisza musiał ich bardzo zaboleć.
Społeczeństwu napluto w twarz, a na dodatek pró-
bowano zakneblować usta gadaniną o żałobie narodo-
wej, wmawiając, że nie wypada w takie dni protestować.
A pluć w twarz wypada? Oto kolejny dowód na to, że
sytuacje nadzwyczajne, na przykład wymuszona jedność
narodowa w czasie żałoby, służą tym, którzy mają wła-
dzę do ograbiania rządzonych z tego, co ci jeszcze po-
siadają lub sądzą, że posiadają. Na przykład z poczucia
wpływu na własne państwo lub symbole narodowe.
ADAM CIOCH
RZECZY POSPOLITE
Arcychamstwo
(Paweł Poncyljusz, PiS)
¹¹¹
To nie tylko nasze oczekiwania, ale i wszystkich naszych wyborców.
Chcemy, aby Jarosław Kaczyński kontynuował dzieło swojego brata.
(Maks Kaczkowski, sekretarz rady politycznej PiS)
¹¹¹
Boję się, że ignorujemy żywych i doceniamy tylko umarłych niczym szama-
ni, którzy tańczą wokół wiekowych totemów. W czasie gdy nasz rząd modli
się na kolanach, Kościół katolicki – jako depozytariusz anachronicznej men-
talności – przejmuje monopol wspólnego przeżywania i rytuału. A ja mam
dość budowania naszej tożsamości wokół marszy żałobnych i nieudanych
powstań. Marzę o Polsce jako nowoczesnym społeczeństwie, którego zna-
czenie nadaje nie tragiczna historia, lecz indywidualne osiągnięcia, wiara we
własne siły i pomysły na przyszłość.
(Lech Wałęsa)
W
ielka żałoba narodowa, przez dużą część spo-
(Olga Tokarczuk, pisarka)
Wybrali: OH, PSz, AC, RK
Nr 17 (529)
23 – 29 IV 2010 r.
NA KLĘCZKACH
5
KURIA CHCE,
UNIA PŁACI
przez sąd za ukrywanie notorycz-
nego księdza pedofila. „Podopiecz-
ny” Picana został skazany za licz-
ne gwałty aż na 18 lat odsiadki!
Tymczasem kardynał Hoyos, wów-
czas szef Kongregacji ds. Ducho-
wieństwa, chwalił biskupa za ukry-
wanie tych przestępstw i za to, że
„wolał iść do więzienia, niż zdra-
dzić księdza”. Obecnie kardynał
twierdzi, że wszystko jest w porząd-
ku, bo jego list został wysłany
za wiedzą i zgodą
Jana Pawła II
...
MaK
ATAK
NA HUMANISTÓW
Archidiecezjalna kuria w Białym-
stoku planuje budowę centrum kon-
ferencyjnego zajmującego 3 tys. me-
trów kwadratowych, w którym będą
odbywać się spotkania i wystawy oraz
zostanie utworzony ośrodek infor-
macji turystycznej. Powstaną tam trzy
sale – największa z nich na 200 osób.
Kościół oczekuje dofinansowania
z funduszy unijnych w wysokości 10
milionów złotych! Ale to nie koniec
kościelnego apetytu na kasę w Bia-
łymstoku. Proboszcz parafii święte-
go Rocha domaga się od miasta i Mi-
nisterstwa Kultury pieniędzy na re-
mont kościoła. Koszt przedsięwzię-
cia – 9 mln złotych.
MaK
w tym następujące: „Profilaktyka
kreatywna i charyzma”, „Bractwo
św. Anny w Staszowie – opieka, wy-
chowanie, terapia”, „Zachowania
ryzykowne – czy dotyczą mnie lub
kogoś z mojego otoczenia? Kon-
sekwencje zachowań ryzykownych”,
„Paradygmat pomocy podstawą in-
terwencji profilaktycznej w obsza-
rze mezosystemu szkoły”.
AK
PREZYDENCI
BEZ CMENTARZA
W Grecji trwa ostra debata
na temat usunięcia symboli religij-
nych ze szkół. Gwałtownego ataku
na ateistów dokonał w mediach
jeden z prawosławnych biskupów.
Wzywał on państwo i wiernych
do przeciwstawienia się ateistom,
czyli, jego zdaniem, „ludziom bez
Boga, narodu i ojczyzny, zdrajcom,
których należy pozbawić obywa-
telstwa”. Biskup wzywał do wysła-
nia bezbożnych „do piekła”, bo je-
śli to nie nastąpi, to „koniec Gre-
cji jest blisko”. Po tym słownym
ataku doszło do fizycznego uszko-
dzenia przez „nieznanych spraw-
ców” biura prawnika związanego
z Partią Zielonych i Grecką Unią
Humanistyczną, który prowadzi
procesy sądowe o laicyzację szkół.
Greccy humaniści wnieśli do sądu
sprawę przeciwko biskupowi, za-
rzucając mu mowę nienawiści i pod-
burzanie do rozruchów.
MaK
W USA i Francji władza prezy-
dencka jest znacznie silniejsza niż
w Polsce. Mimo to żaden z tych kra-
jów nie przewidział specjalnych miejsc
pochówku dla swojej głowy państwa.
Zwykle prezydenci są chowani
w miejscowościach, z których pocho-
dzą, lub w innych miejscach wskaza-
nych przez nich lub rodzinę. Na przy-
kład prezydent Francji
François Mit-
terand
został pochowany na wiej-
skim cmentarzu.
FATUM POGRZEBOWE
BRUKSELA
DLA ATEUSZY
MaK
Niewiele osób zdaje sobie spra-
wę z tego, że traktat lizboński zmu-
sza instytucje Unii Europejskiej
do regularnego dialogu z kościo-
łami i związkami religijnymi, ale
także organizacjami filozoficzny-
mi, czyli m.in. stowarzyszeniami
osób niereligijnych. Powołując się
na ten zapis, Europejska Federa-
cja Humanistyczna (EFH) repre-
zentująca stowarzyszenia ateistów
i agnostyków zażądała od Komisji
Europejskiej dołączenia jej do fo-
rum corocznych konsultacji, jakie
władza wykonawcza Unii organi-
zuje dla chrześcijan, wyznawców
judaizmu i muzułmanów. EFH
przypomina, że ateiści i agnostycy
stanowią około 30 proc. mieszkań-
ców Unii i byli dotąd dyskrymino-
wani w dialogu z instytucjami unij-
nymi. Federacja domaga się także
rozszerzenia rozmów na inne śro-
dowiska religijne i oczekuje wyja-
śnień, na jakiej podstawie Komi-
sja dotąd wyróżniała środowiska
chrześcijańskie, żydowskie i islam-
skie, skoro prawo unijne zabrania
dyskryminacji.
BISKUP Z WYROKIEM
POMNIK
FUNDATORÓW
Pod koniec 2008 roku biskup le-
febrysta
Richard Williamson
udzielił wywiadu szwedzkiej telewi-
zji, w którym negował istnienie ko-
mór gazowych w Auschwitz. Du-
chowny uważa, że naziści wymordo-
wali w obozach koncentracyjnych
zaledwie około 200 do 300 tys. Ży-
dów. Jego zdaniem, Żydzi nie gi-
nęli w komorach gazowych, bo one
po prostu nie istniały. Do kontro-
wersyjnej wypowiedzi doszło na te-
renie Niemiec, więc sprawą zajął się
sąd w Ratyzbonie, który skazał bi-
skupa Williamsona na 10 tys. euro
grzywny za szerzenie kłamstwa
oświęcimskiego. Podczas udzielania
feralnego wywiadu biskup doskona-
le wiedział, co mu grozi, bo mówił
do dziennikarza: „Proszę być ostroż-
nym, błagam pana, to co mówię jest
wbrew niemieckiemu prawu. Jeżeli
tu byłby przedstawiciel niemieckich
władz, mógłby mnie wsadzić do wię-
zienia zanim wyjadę z Niemiec. Mam
nadzieję, że nie jest to pana inten-
cją”. W 2009 r.
Benedykt XVI
zdjął
ekskomunikę z czterech lefebrystów,
w tym biskupa Williamsona, cho-
ciaż nie krył on swoich antysemic-
kich poglądów.
Wielką ambicją proboszcza pa-
rafii pw. św. Mikołaja w Łęgowie,
lansowanej jako „jedyne europej-
skie sanktuarium pojednania”, jest
ostatnio projekt budowy Domu Po-
jednania i Przyjaźni im. Jana Paw-
ła II. Dom ma być rekonstrukcją
dawnej cysterskiej plebanii i pod pa-
pieskim patronatem ma w swoim
wnętrzu pomieścić multimedialną
ekspozycję dokumentującą wkład
różnych narodów, różnych kultur
i religii w kształtowanie przeszło-
ści i teraźniejszości Pomorza. Jest
jednak problem z realizacją tegoż
przedsięwzięcia i proboszcz infor-
muje o tym swoje owieczki: „Nie
możemy liczyć na żadne środki unij-
ne”. Aby pozyskać fundusze, pomy-
słodawca postanowił zacząć od wy-
stawienia pomnika... fundato-
rom.I już w maju na placu, na któ-
rym w przyszłości ma stanąć Dom
Pojednania i Przyjaźni im. JPII, zo-
stanie zbudowany wysoki na 4 me-
try mur, zwieńczony masztami z fla-
gami siedmiu państw. Na murze
znajdzie się granitowa tablica,
a na niej – nazwiska fundatorów.
„Kto będzie chciał wesprzeć to dzie-
ło i uwiecznić swoje nazwisko na ka-
mieniu, będzie to mógł uczynić,
wpłacając na konto budowy 500 zł”
– zapowiada proboszcz.
AK
OBRAZA BUDDYZMU
Nie wierzymy w pecha, ale ma-
kabryczna atmosfera wisi nawet
nad pochówkami ofiar tragedii ka-
tyńskiej. W drodze z uroczystości
pogrzebowych zginął pod Łodzią
biskup
Mieczysław Cieślar
zKo-
ścioła ewangelicko-augsburskiego.
A podczas pogrzebu generała
Bu-
ka
w Spale poszkodowany został
jeden z żołnierzy, który przewrócił
się idąc w kondukcie i wpadł
pod koła lawety. Z obrażeniami nóg
trafił do szpitala.
MaK
MaK
Pisarka i obywatelka Bahrajnu
Saraha Malini Perera
została
aresztowana w Sri Lance za rzeko-
mą obrazę buddyzmu. Wydała tam
właśnie dwie książki opisujące jej
konwersję z buddyzmu na islam.
Na Sri Lance buddyzm jest religią
państwową. Pisarkę zatrzymano
na podstawie drakońskiego prawa
z czasów wojny domowej z Tamila-
mi, które pozwalało zatrzymywać po-
dejrzanych o „działalność antypań-
stwową” na dłuższy czas bez wyro-
ku sądu. Buddyzm jest najbardziej
tolerancyjną z wielkich religii świa-
ta i prześladowania w jego imię zda-
rzają się niezwykle rzadko.
MaK
ALLELUJA I...
Pijany 38-letni duchowny rzym-
skokatolicki (3 promile alkoholu we
krwi!) doprowadził do groźnego wy-
padku samochodowego w Malewi-
cach koło Siemiatycz. Rany odniosło
aż 8 osób. Ksiądz nie chciał się pod-
dać badaniu alkomatem.
MaK
ASz
PAPA RATZI NEIN!
Benedykt XVI po serii rozma-
itych skandali, w tym przede wszyst-
kim pedofilskich, stracił połowę swo-
ich i tak nielicznych sympatyków
w Niemczech.3 lata temu dobrze
oceniało go 60 procent Niemców,
obecnie – tylko jedna trzecia. Wa-
tykan przypisuje ten katastrofalny
spadek sympatii „złej ostatnio ko-
munikacji z wiernymi”.
MaK
KLEROSZKOLENIE
PAN POWINIEN
SIĘ WSTYDZIĆ!
Konferencja naukowa pt. „Pro-
filaktyka i mediacja w szkole” zor-
ganizowana w Domu Katolickim
w Sandomierzu m.in. przez diece-
zjalny Wydział Nauki i Wychowa-
nia Katolickiego pod patronatem
biskupa
Krzysztofa Nitkiewicza
to jedna z kwietniowych propozy-
cji Podkarpackiego Centrum Szko-
lenia Nauczycieli. Oferta skierowa-
na jest do wszystkich nauczycieli,
wychowawców i pedagogów, którzy
potrzebują zaświadczeń dokumen-
tujących udział w podnoszeniu na-
uczycielskich kwalifikacji (sic!).
Na początek szkolenia msza w ka-
tedrze, potem wykłady i warsztaty,
Profesor
Włodzimierz Marci-
niak
ogłosił, że Rosja działa w spra-
wach związanych z katastrofą smo-
leńską z zimnym wyrachowaniem.
Członek Polskiej Akademii Nauk
powiedział PAP (a za agencją po-
dały to inne światowe media), że
tak przyjazna ostatnio wobec Pol-
ski postawa Rosji nie jest spowo-
dowana sympatią dla Polaków, tyl-
ko zimnym wyrachowaniem i tym,
że ma nóż na gardle, bo po kata-
strofie smoleńskiej nikt nie będzie
chciał do niej latać. Profesor Wło-
dzimierz Marciniak jest podobno
jednym z najwybitniejszych polskich
znawców byłego ZSRR.
ASz
KARDYNAŁ CHWALI
PRZESTĘPCĘ
We Francji skandal w związku
z opublikowaniem listu kardynała
Daria Castrillona Hoyosa
do francuskiego biskupa
Pier-
re’a Picana
. List jest stary, bo
z 2001 roku, ale bardzo bulwersu-
jący. Biskup Pican był pierwszym
na świecie hierarchą skazanym
[ Pobierz całość w formacie PDF ]