fakty i mity 2010 524 12, Fakty i Mity
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
PAPIEŻ UKRYWAŁ PEDOFILA!
ß
Str. 10
INDEKS 356441
ISSN 1509-460X
Nr 12 (524) 25 MARCA 2010 r. Cena 3,90 zł (w tym 7% VAT)
ISSN 1509-460X
2
KSIĄDZ NAWRÓCONY
Nr 12 (524)
19 – 25 III 2010 r.
FAKTY
KOMENTARZ NACZELNEGO
Dwaj dostojnicy kościelni i kuria w Monachium przyznają, że
kardynał Ratzinger, dzisiejszy „ojciec święty”, osobiście naka-
zał ukryć księdza pedofila przed wymiarem sprawiedliwości
(w Polsce grozi za to do 10 lat odsiadki).
To ważny przełom w serii skandali pedofilskich w Kościele.
Tym samym bowiem tysiące podobnych, kryminalnych zacho-
wań biskupów zostało nagle usprawiedliwionych. Skoro „nie-
omylny” dał przykład (czytaj str. 10)...
III RPorażka?
W sobotę 20 marca upływa kadencja prymasa Polski abp.
Muszyńskiego. Ma go zastąpić bohater naszych licznych pu-
blikacji, oskarżany o współpracę z SB abp Kowalczyk. Jego
z kolei na stanowisku nuncjusza apostolskiego zmieni jakiś
Włoch. Informację natychmiast skomentowali internauci, twier-
dząc, że prymasem powinien zostać Jarosław Kaczyński, bo
przynajmniej dochowuje celibatu i nie molestuje dzieci.
prawica (w tym PO), jest przedstawianie uprzywilejo-
wania Kościoła rzymskokatolickiego jako fundamentu nie-
podległości. Nawet przywódcy lewicy parlamentarnej nie
widzą żadnego związku pomiędzy kiepskim wizerunkiem
Polski za granicą a ekspansją katolickich biskupów w po-
lityce wewnętrznej. Rządzący naszym krajem chcą, aby-
śmy uchodzili w świecie za ostoję liberalizmu i demokra-
cji, a jednocześnie wszystko opierają na wstecznych war-
tościach katolickich. Doprowadzili do uprzywilejowania jed-
nej grupy wyznaniowej, co jest sprzeczne z zasadą pań-
stwa wolnego i otwartego. Takie uprzywilejowanie samo
w sobie stanowi źródło wielu patologii; oznacza przede
wszystkim, że aparat
państwowy będzie do-
konywał wykładni pra-
wa w sposób odpowia-
dający jednemu Kościo-
łowi. Otwiera to drogę
do rządów autorytarnych
i totalitarnych, w których hołubio-
ny Krk czuje się jak ryba w wodzie.
Gdyby nie rezygnacja Jarosława
K. z rządzenia 3 lata temu, już
byśmy żyli w takim totalita-
ryzmie. We współczesnym
świecie podobna symbio-
za państwa z religią panu-
je w krajach radykalnego isla-
mu. Nasze media milczą na ten te-
mat, ale faktem jest, że dyplomaci z państw demokratycz-
nych traktują Polskę jako kraj dziwny i niepewny. Teore-
tycznie liberalny, ale praktycznie bliższy islamistom (ogrom-
ne wpływy Kościoła, ustawa antyaborcyjna, stosunek do
praw gejów i kobiet). Rodzi się pytanie: czyje interesy tak
naprawdę reprezentują władze klerykalnej RP? Czy są to
interesy Polaków, czy Watykanu? Zdumienie budzi wyda-
wanie przez Episkopat poleceń premierom czy ministrom
– na przykład polskie weto wobec niewpisania
invocatio
Dei
do traktatu reformującego UE nie miało innego uza-
sadnienia niż interes Watykanu. Konsternację w Parlamen-
cie Europejskim wywołała informacja przekazana przez prof.
Senyszyn, że rząd RP dotuje za pośrednictwem Funduszu
Kościelnego katolickie misje oraz nadaje misjonarzom wa-
tykańskim status funkcjonariusza państwowego/unijnego
(paszporty dyplomatyczne). A przecież Watykanu nikt do
UE nie przyjmował! Polska jest w Europie rzecznikiem ku-
rii rzymskiej, na czym traci, a nikt by się w UE nie dzi-
wił, gdyby była (choćby z racji wspólnych słowiańskich
korzeni) rzecznikiem Rosji, na czym wymiernie byśmy ko-
rzystali. Ale to Watykan jest – m.in. dzięki prawicowym
eurodeputowanym z Polski – dokładnie informowany
o sprawach i planach Unii. To jeden z wielu powodów
ograniczonego zaufania do władz naszego kraju. Kolejnym
jest powszechna obecność w polskich instytucjach pu-
blicznych katolickich kapelanów – nadzorców, weryfika-
torów i kadrowych. W końcu kapelan szpitalny ma pra-
wo czytać dokumentację pacjentów, kapelan wojskowy
ma wgląd w plany NATO, a kapelan prezydenta RP cho-
dzi po pałacu głowy państwa jak po swoim. Czy to jest
jeszcze niepodległy kraj?!
Członkami Opus Dei byli i są w Polsce ministrowie,
a nawet premier Marcinkiewicz. Jak to się ma do prak-
tykowanego w OD wyjawiania swym kierownikom ducho-
wym wszelkich życiowych zamierzeń, planów, projektów
i decyzji? W Wielkiej Brytanii, kiedy wyszło na jaw, że
minister oświaty związana jest z Opus Dei, musiała ona
natychmiast oddać stanowisko; potraktowano ją jak agen-
ta obcego wywiadu. W Polsce, „dzikim kraju”, nikomu to
nie przeszkadza.
Obok klerykalizacji filarem państwa i powodem do du-
my jest dla prawicy także polityka historyczna. Tak na-
prawdę to kolejny powód do żenady i wstydu.
Jedno z haseł tej polityki brzmi: Jałta i Poczdam były
zdradą i są nieważne! A zatem – zgodnie z logiką (obcą
oszołomom) – także wysiedlenie Niemców z polskich Ziem
Zachodnich i Północnych jest nieważne, podobnie jak kon-
fiskata niemieckich majątków. A skoro tak, to wysiedlo-
nym należą się odszkodowania, no i otwieramy sprawę gra-
nicy wschodniej i zachodniej. Gdyby rządziły bliźniaki, już
pewnie bylibyśmy na tym etapie. Etapie zimnej wojny i to-
talnej izolacji Polski na arenie międzynarodowej. No, może
nie totalnej, bo niemieccy neofaszyści byliby z nami.
Podobnie rzecz się ma z kultem i sa-
kralizacją klęsk, na przykład powsta-
nia warszawskiego, oraz propagowa-
niem tezy, że wszystko, co Polska i Po-
lacy osiągnęli, zawdzięczają nie sobie,
tylko JPII i MB Częstochowskiej. Tym-
czasem klęska powstania warszawskie-
go tylko przyśpieszyła stalinizację, po-
zbawiając nas niezależnej elity, czyli AK.
Z kolei przegrane powstanie listopado-
we, którym tak się chwalimy, doprowa-
dziło do zatrzymania demokratyzacji
w Rosji i cofnęło proces polonizacji Kre-
sów Wschodnich.
A jak geniusze polskiej dyplo-
macji coś spieprzą, to potem pro-
szą świat o pomoc w cofnięciu efektów własnych dzia-
łań. Tak jak to było z apelem PiS-owskich eurodeputowa-
nych w Parlamencie Europejskim, aby potępić ostatnią
decyzję prezydenta Ukrainy Wiktora Juszczenki o nadaniu
Banderze tytułu bohatera narodowego oraz uczczeniu UPA.
A przecież przez lata to Polska była jedynym politycznym
sponsorem nacjonalisty Juszczenki w Europie.
Nie można za to odmówić prawicy rządzącej RP kon-
sekwencji w sprawie Rosji. Ostatni gest Putina – zapro-
szenie Tuska do Katynia na wspólne obchody – został zlek-
ceważony, a fakt niezaproszenia Kaczyńskiego – potępio-
ny. Tymczasem nad grobami polskich ofiar pojawia się hi-
storyczna szansa na pojednanie. Premierowi Rosji po raz
pierwszy rzeczywiście zależy na naprawie stosunków
z Warszawą, gdyż zdaje on sobie sprawę, że po traktacie
z Lizbony (którym Radio Maryja straszy wiernych) nie bę-
dzie już mógł budować z wybranymi przez siebie pań-
stwami UE strategicznych partnerstw. Teraz Rosja, aby
móc robić interesy z UE, musi mieć świetne stosunki ze
wszystkimi jej zintegrowanymi członkami. Polska jako naj-
większy europejski sąsiad Rosji ma szansę stać się jed-
nym z czołowych europejskich graczy. Oczywiście nasze
cienkie jelity znów tego nie wykorzystają.
Podobnie jak świetnych za PRL-u układów z Chinami,
które, bądź co bądź, jako kraj w tamtych realiach po tro-
sze pozostały. Cały świat, nie wyłączając Niemiec i USA,
łasi się do rządu w Pekinie. My zaś pouczamy Chińczy-
ków o obowiązku przestrzegania praw człowieka. Przez po-
nad rok nie mieliśmy tam ambasadora, a w końcu na wa-
kujące stanowisko powołaliśmy emerytowanego wojsko-
wego, który sam przyznaje, że... nie zna Chin. Póki co Pol-
sce nie po drodze z nikim oprócz Watykanu!
Czy w imię ustrojowej klerykalizacji i sakralizacji histo-
rycznych klęsk zaprzepaścimy kolejne szanse? Czy pod
hasłem dobrych relacji z Kościołem papieskim skażemy
Polskę na porażkę? Tylko radykalna deklerykalizacja pań-
stwa pozwoli Polsce powrócić do grona najważniejszych
europejskich państw. Oczywiście, możemy też zostać na
peryferiach i być taką nieco większą Maltą. Z nakazu „ka-
walerów maltańskich”, czyli biskupów Krk, obowiązuje tam
między innymi zakaz rozwodów.
Lech Kaczyński nie żyje – taką informację podała gruzińska
telewizja, emitując słynny już reportaż science fiction o ata-
ku Rosjan na Gruzję. Polski prezydent leciał samolotem
z odsieczą Saakaszwilemu, aż tu w aeroplan pizgła ruska ra-
kieta i... Jakie te przebudzenia są bolesne.
Po ośmiu latach procesu, po kilkudziesięciu rozprawach i kil-
ku rewizjach wyroków Dorota Nieznalska – artystka, która
symbolicznie pokazała „piekło mężczyzn” jako ukrzyżowane
genitalia – została ostatecznie uniewinniona od zarzutu obra-
zy uczuć religijnych (pozew Młodzieży Wszechpolskiej). Cie-
kawe, czy pani Dorota się cieszy. Może lepiej być skazaną po
ośmiu godzinach, niż osiem lat siedzieć w sądach?
„Bądź jak ojciec Mateusz” – to nawiązujący do serialowej
bajki gniota policyjny program mający aktywizować obywate-
li. Statuetki ojca Mateusza otrzymają ci, którzy dostarczą po-
licji informacje o ewentualnych przestępstwach lub innych
nagannych zachowaniach swoich bliźnich. Kiedyś taki dono-
siciel był konfidentem MO, dziś OM (ojca Mateusza).
„Na polskiej wsi mamy do czynienia z prawdziwą plagą sta-
rokawalerstwa, życia na kocią łapę i rodzenia nieślubnych dzie-
ci” – wyrywał sobie włosy z głowy biskup Stefanek podczas
zjazdu gnieźnieńskiego. Cóż za doskonała, krytyczna znajo-
mość środowiska wiejskich proboszczów i wikarych!
Brat papieża przyznał się, że prał małoletnich chórzystów po
pyskach. Jak źle śpiewali. Chłopcy się zmieniali, a on pruski
dryl stosował przez całe 30 lat. Georg Ratzinger dodał, że po
wymierzeniu kary cielesnej zawsze miał wyrzuty sumienia.
Ależ ten przyzwoity człowiek musiał cierpieć!
„Kapłani pedofile otrzymają rozgrzeszenie po okazaniu skru-
chy” – ogłosił przedstawiciel najwyższego sądu papieskiego bi-
skup Gianfranco Girotti. Świetnie! – ucieszyli się zboczeńcy
w sutannach. Nurtuje ich tylko wątpliwość, czy wyrażanie skru-
chy cztery, pięć razy w tygodniu nie będzie zbyt męczące.
Według Kodeksu kanonicznego, przestępstwo pedofilii księży
przedawnia się po 10 latach. Pomimo to watykański Trybunał
Kongregacji rozpatruje obecnie 3 tysiące spraw dotyczących
pedofilskich nadużyć duchownych. Do tych szokujących tajnych
danych dotarł włoski dziennik „Avvenire”. Gazeta dodaje, że
kara zeświecczenia księdza orzekana jest niezmiernie rzadko.
„Papież nie tylko wobec przestępców seksualnych w sutannach,
ale i wobec siebie – jako zwierzchnika tych dewiantów – mu-
si być bardziej surowy” – oświadczył Wolfgang Thierse, czło-
nek Centralnego Komitetu Katolików Niemieckich. Bardziej
surowy? Na razie to i papież, i jego Kościół są... ugotowani!
„Ściśle tajny projekt Watykanu jest taki, że za mniej więcej
50 lat zostanie zniesiony celibat osób duchownych” – donio-
sły światowe agencje. Bzdura! Za 50 lat nie będzie już żad-
nych księży. Może z wyjątkiem tych ze skansenu o nazwie
Polska, gdzie ostatnich proboszczów na plebaniach będzie się
pokazywać zagranicznym turystom za ciężkie pieniądze.
Farmaceutka z brytyjskiego Sheffield wyleciała dyscyplinar-
nie z pracy, gdy w aptece – zasłaniając się przekonaniami re-
ligijnymi – odmówiła klientowi sprzedaży prezerwatywy. Dzi-
ki kraj. W Polsce zostałaby męczennicą za wiarę.
Członkini Kościoła Zielonoświątkowców USA zamknęła się
w pokoju swojego domu, a wcześniej zabroniła, by ktokolwiek
jej przeszkadzał, bo zamierza się modlić do skutku. Skutek był
taki, że Evelyn Boyd policja znalazła miesiąc później, forsując
drzwi pomieszczenia. Bóg wysłuchał modłów i zabrał ją do
siebie dwa tygodnie wcześniej. Mąż protestantki oświadczył
mediom, że szanuje tę decyzję. Tylko którą – żony czy Boga?
Periodyk „Journal for the Scientific Study of Religion” ujaw-
nia wyniki zdumiewających badań naukowych. Oto okazuje
się, że jeśli mężczyzna szuka przygodnego seksu z dopiero co
poznaną kobietą, to najłatwiej pójdzie mu z katoliczką. Szan-
sa na stosunek z nią jest aż o 72 proc. wyższa niż z ateistką.
Szczególnie dotyczy to uczennic szkół i uczelni kościelnych.
Dlaczego nas to nie dziwi?
Po tym, jak nasiliły się ciąże wśród nastolatek, dyrekcja rzym-
skiego liceum im. Keplera nakazała umieścić w szkolnych to-
aletach automaty z prezerwatywami. „To cywilizacja seksu!”
– rozdarł buzię kardynał Agostino Vallini, wikariusz Rzymu.
Rozumiemy, że młodzież pozbawiona prezerwatyw ma się
mnożyć zamiast uczyć
JONASZ
J
edną z największych szkód, jakie Polsce czyni kato-
Nr 12 (524)
19 – 25 III 2010 r.
GORĄCY TEMAT
3
da, że jednym z pod-
stawowych zadań tej
formacji jest „wykry-
wanie przestępstw i wykroczeń oraz
ściganie ich sprawców”. Choć przed
podjęciem służby każdy policjant
uroczyście ślubował „pilnie prze-
strzegać prawa” oraz strzec „hono-
ru, godności i dobrego imienia” swo-
jej firmy, to przecież funkcjonariu-
sze są tylko ludźmi i zdarza się, że
sami popełniają czyny zabronione.
Ponieważ trudno zakładać, że-
by czarne owce w szeregach wy-
krywały i ścigały same siebie, do
walki z nimi powołano specjalne
Biuro Spraw Wewnętrznych Ko-
mendy Głównej Policji. Organiza-
cyjnie dzieli się na trzy zarządy (je-
dyna między nimi odrębność pole-
ga na terytorialnym obszarze dzia-
łania) i cztery wydziały (I i II speł-
niają funkcje operacyjno-techniczne
na rzecz i w miarę potrzeb zarzą-
dów, a III i IV zajmują się kwestia-
mi analityczno-administracyjnymi).
przestępstw popełnianych z udziałem
policjantów i pracowników policji.
Krótko mówiąc:
ludzie z BSW
mają za zadanie rozpracowywać
środowisko
i ilekroć natrafią na coś
podejrzanego, natychmiast zabez-
pieczyć dowody oraz przekazać spra-
wę prokuraturze, by pod jej nadzo-
rem prowadzić dalsze czynności pro-
cesowe. Poważny problem polega
na tym, że w Policji nie ma żadnej
jednostki, która mogłaby sprawdzić,
czy ci z BSW (w końcu też są tylko
ludźmi) mają czyste ręce. Popatrz-
my, jakie są tego efekty...
Wydział w Szczecinie Zarządu
I BSW liczy sobie (według naszych
obliczeń) 10–12 funkcjonariuszy,
którymi dowodzi naczelnik
Wiesław
W.
, wraz ze swoim zastępcą
Zbi-
gniewem K.
Do nich właśnie uda-
ją się funkcjonariusze zachodniopo-
morskiej policji, gdy zaobserwują
lub uda im się zgromadzić dowody
uzasadniające podejrzenie popełnie-
nia przestępstwa wewnątrz firmy.
Już po kilku minutach złożył
w BSW zawiadomienie o kryminal-
nym, jakkolwiek by na to patrzeć, in-
cydencie wyczerpującym przesłanki
kilku artykułów kodeksu karnego.
– Oprócz Zbigniewa K. przy roz-
mowie obecny był jeszcze jeden, nie-
znany mi, oficer. Wszystko odbyło
się na gębę, bo nie sporządzili przy
mnie żadnej notatki ani też nie
przedłożyli do podpisu jakiegokol-
wiek protokołu.
– Dlaczego poszedł pan do
BSW, zamiast udać się do proku-
ratury? – pytamy.
– Uczono mnie, że od tego wła-
śnie jest „policja w policji”. Zgłosi-
łem przestępstwo, mniemając, że
sprawie zostanie nadany formalny
bieg, wyraźnie określony przepisa-
mi kodeksu postępowania karnego,
a w szczególności że zostaną zabez-
pieczone dowody. Tkwiłem w gru-
bej pomyłce, bo nie ruszyli nawet
palcem w bucie, nie mówiąc już
o uruchomieniu prokuratury. Z mo-
ich późniejszych obserwacji wynika,
z pseudonimem i wcale nie byłbym
zdziwiony, gdyby ktoś pobierał na mo-
je konto pieniądze z tzw. funduszu
operacyjnego – konkluduje lekarz.
Wyjaśnijmy w tym miejscu (o tym
nie wie nawet nasz rozmówca), że
według instrukcji o pracy operacyj-
nej policji osobowe źródła informa-
cji dzielą się na:
osoby informują-
ce
(donosiciele okazjonalni i mają-
cy prawo do zachowania anonimo-
wości, aczkolwiek posiadający swo-
ją teczkę, w której gromadzone są
przekazywane sygnały),
informato-
rów
(„działający z własnej inicjaty-
wy lub celowo pozyskani przez Po-
licję”, mający już teczkę personalną
z pseudonimem oraz raportami do-
tyczącymi motywów podjęcia i wa-
runków tajnej kooperacji),
współ-
pracowników
(osoby wytypowane
wyłącznie spośród informatorów oraz
„pozyskani za ich pisemną zgodą do
uzyskiwania informacji i wykony-
wania zleconych zadań”) oraz
agen-
tów
(osoby absolutnie dyspozycyj-
ne i posiadające „predyspozycje do
– Czy w rozmowie pojawił się
motyw nawiązania tajnej współpra-
cy operacyjnej i pańskiej ewentual-
nej zgody na jej podjęcie?
– W ogóle nie było o tym mo-
wy! Wszystko dawałem K. dobro-
wolnie, choć na jego prośbę. Chcia-
łem mu pomóc ująć przestępcę i de-
klarowałem gotowość poświadcze-
nia wszystkiego w prokuraturze,
a później w sądzie. Wskazałem na-
wet kilku innych policjantów chcą-
cych zeznawać, ale BSW nic dalej
nie zrobiło. Wkrótce zorientowałem
się, że prawdopodobnie doszło do
przecieku, bo szef zaczął wykonywać
nerwowe ruchy i zacierać ślady.
– Zna pan instrukcję o pracy
operacyjnej?
– Na moim stanowisku nie je-
stem uprawniony do takiej wiedzy.
Świadek 3
(do niedawna poli-
cjant w jednym z zarządów BSW):
– Zastosowano bardzo prosty,
ale skuteczny patent. Gdy człowiek
przychodzi i podaje na tacy kogoś
ważnego, to na ogół jest nieświa-
domy obowiązujących procedur.
Można w takiej sytuacji spisać pro-
tokół, lecz trzeba wówczas sprawie
nadać bieg, a częstokroć dotyczy ona
wieloletnich znajomych, bo przecież
nie jesteśmy spadochroniarzami, lecz
wywodzimy się z terenu, na którym
działamy. Spisuje się więc notatkę
służbową trafiającą do teczki „oso-
by informującej” bądź „informato-
ra”, czyli kategorii osobowych źró-
deł, które nie muszą wyrazić for-
malnej pisemnej zgody na koopera-
cję, co jest wymogiem obowiązują-
cym dopiero od szczebla „współpra-
cownika”.
Taki myk pozwala unik-
nąć reguł kodeksowych oraz za-
chować sprawę w dyskrecji przed
prokuraturą nieposiadającą żad-
nego dostępu do tajnych akt
. Da-
lej następują działania operacyjne.
Jednego się ostrzeże, żeby uważał
i pamiętał, komu zawdzięcza urato-
wanie tyłka, na drugiego zdobędzie
się haka i ewentualnie pozyska do
współpracy bardziej owocnej niż ze
zwykłym dzielnicowym, a innego po-
sadzi i zbierze premię.
Dysponujemy jeszcze uwierzytel-
nionymi oświadczeniami dwóch in-
nych świadków, którzy o stosowa-
nych przez „policję w policji” prak-
tykach opowiadają takie rzeczy (m.in.
o ukrywaniu dowodów), że włosy sta-
ją dęba. Powstrzymujemy się
na ra-
zie
z ich publikacją, bo gorzowska
Prokuratura Okręgowa prowadzi
obecnie tajne śledztwo „w sprawie
niedopełnienia obowiązków służbo-
wych przez funkcjonariuszy BSW
w Szczecinie” (sygn. V Ds. 27/09).
Poczekamy, zobaczymy, czy nie za-
kończy się tak, jak w centrali, gdzie
kierownictwo Biura zamiotło pod dy-
wan molestowanie seksualne poli-
cjantek przez zastępcę naczelnika
Wydziału I BSW
Marcina G.
(pro-
kuraturze udostępniono jedynie ma-
teriały z wewnętrznego postępowa-
nia wyjaśniającego), a jednostkę po-
śpiesznie rozformowano...
AT
Współpraca: DN i TS
Pies psu
wilkiem
Zawiadamiając Biuro Spraw Wewnętrznych
o przestępstwie, każdy policjant musi liczyć się
z tym, że zostanie „osobowym źródłem informacji”,
czyli po prostu formalnym ucholem.
Z teczką, a nierzadko pseudonimem...
Każdy Zarząd ma swoje ekspo-
zytury (wydziały) w przydzielonych
mu pod opiekę komendach woje-
wódzkich, gdzie funkcjonariusze
BSW działają autonomicznie, pod-
legając wyłącznie swojej warszaw-
skiej centrali. Do tej elitarnej z za-
łożenia jednostki nie zostanie przy-
jęty pierwszy lepszy. Kandydaci (wy-
wodzący się na ogół z miejscowego
garnizonu)
„muszą sprostać niezwy-
kle silnym obciążeniom psychicznym.
Podołać mogą tylko najlepsi policjan-
ci, wykształceni, z dużym doświad-
czeniem, wyjątkowo odporni na stres,
obdarzeni poczuciem misji, zdeter-
minowani i umotywowani do prowa-
dzenia działań operacyjnych we wła-
snym środowisku zawodowym”
– do-
wiadujemy się z wewnętrznego in-
formatora BSW. Zaś owa misja to:
wykrywanie przestępstw po-
pełnionych przez policjantów i pra-
cowników policji
z zastosowaniem
obowiązujących metod i form
pracy operacyjnej
;
pozyskiwanie i gromadzenie
informacji o przestępczej działalno-
ści policjantów i pracowników po-
licji, a także rozpoznawanie powią-
zań środowiskowych oraz posiada-
nego stanu majątkowego w celu de-
finiowania potencjalnych zagrożeń;
wykonywanie czynności do-
chodzeniowo-śledczych oraz pro-
wadzenie postępowań sprawdzają-
cych i przygotowawczych w zakresie
Oto co powiedział nam
Świa-
dek 1
(lekarz i do niedawna poli-
cjant pracujący w specjalistycznej
jednostce komendy wojewódzkiej
w Szczecinie):
– Pewnego dnia zostałem we-
zwany przez naczelnika
Jacka G.
,
który w obecności swojego zastępcy
Jerzego R.
przystąpił do procedu-
ry okresowego opiniowania mnie.
Wręczył mi wypełnioną opinię z pod-
kreślonymi ocenami i zażądał, że-
bym ją przeczytał i podpisał obok
miejsca, gdzie on już postawił swo-
ją parafkę. Czytając, zorientowałem
się, że doszło do ewidentnego sfał-
szowania dwóch załączonych doku-
mentów stanowiących podstawę opi-
nii i decydujących o mojej przyszło-
ści w policji. Poinformowałem G.,
że popełnił przestępstwo i niezwłocz-
nie udaję się z tymi papierami do
mieszczącego się po drugiej stronie
ulicy wydziału BSW celem złożenia
zawiadomienia o fałszerstwie i dzia-
łaniu w ten sposób na szkodę funk-
cjonariusza publicznego, którym
wówczas byłem. G. wpadł w szał.
Ruszył w moim kierunku z dło-
nią położoną na otwartej kabu-
rze wiszącego mu u pasa pisto-
letu i zażądał zwrotu papierów
stanowiących dowód przestęp-
stwa.
Powiem otwarcie: poczułem,
że moje życie zawisło na włosku,
więc natychmiast oddałem mu te do-
kumenty i uciekłem z gabinetu.
Fot. MaHus
że przekazane podczas tej rozmowy
informacje zostały wykorzystane prze-
ciwko innym funkcjonariuszom nie-
wygodnym naczelnikowi Jackowi G.
Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że Wy-
dział I Zarządu BSW w Szczecinie
służy jedynie temu, żeby wyłapywać
płotki i zacierać ślady przestępstw po-
pełnianych przez wyższych rangą funk-
cjonariuszy policji. Nigdy w życiu nie
poszedłbym do nich powtórnie.
– Dlaczego?
– Muszę zakładać, że ludzie
z BSW zachowują choćby pozory
praworządności. Skoro więc nie za-
łatwili mnie formalnie i sprawa nie-
bezpiecznego dla otoczenia fałsze-
rza w ogóle nie wydostała się do
prokuratury, to
jedynym wytłuma-
czeniem podobnego zachowania
jest to, że zostałem bezwiednie
ich osobowym źródłem informa-
cji
. Jak oświecił mnie później bar-
dzo doświadczony w takich sprawach
kolega, innej alternatywy po prostu
nie ma! Jest wysoce prawdopodob-
ne, że mam tam w BSW teczkę
wykonywania złożonych zadań ope-
racyjnych w kraju lub za granicą”).
Świadek 2
(czynny policjant):
– Poszedłem do BSW w sierp-
niu 2009 r., żeby wskazać na fakt po-
pełnienia przez... (tu nazwisko jed-
nego z komendantów powiatowych
–
dop. red.
) kilku ewidentnych prze-
stępstw. Zbigniew K.
nie sporzą-
dził w mojej obecności żadnej no-
tatki ani protokołu, tylko zobo-
wiązał mnie do zbierania i opra-
cowywania na piśmie informacji
o kontaktach przełożonego z pół-
światkiem i wszelkich hakach, na
których można by go ewentual-
nie powiesić
. Dał mi kilka dni na
ich opisanie. „Tylko żeby były same
konkrety. Posiedź przez weekend
i jak najszybciej mi to przynieś” – po-
wiedział. Dostarczyłem mu bite pięć
stron maszynopisu. Poinstruował
mnie, że następne spotkanie on wy-
woła telefonicznie i zastrzegł, żebym
absolutnie nikomu o tym nie mówił,
bo sprawa jest tajna.
U
stawa o Policji powia-
4
Z NOTATNIKA HERETYKA
Nr 12 (524)
19 – 25 III 2010 r.
POLKA POTRAFI
Ocipiały?
członkowie Katolickiego Klubu św.
Wojciecha w Łodzi.
Plakaty – rozwieszone nielegalnie
– zniknęły już z łódzkich przystan-
ków. Postępowanie sądowe trwa, ale
dzięki popełnionej „zbrodni” o dziew-
czynach zrobiło się głośno, a o to prze-
cież chodziło.
„W Łodzi zachęcają, by kobiety
wyjeżdżały do Wielkiej Brytanii zabi-
jać swoje dzieci, w Warszawie pod-
czas »warsztatów waginalnych« będą
uczyć kobiety, że »mają cipki
«
”
– do-
niosła „Fronda”. O co chodzi z ty-
mi „cipkami”? O transparent z na-
pisem
„Mam cipkę”
, niesiony przez
jedną z uczestniczek marcowej Ma-
nify. I nie o gloryfikowanie cipki tu
chodzi. Bynajmniej. Raczej o prze-
łamanie wstydu, jaki towarzyszy ko-
bietom na myśl o własnym ciele
i płciowości. Żeby wiedziały, że też
mają „coś” fajnego, czego nie trze-
ba się wstydzić i co – umiejętnie uży-
wane – może dać mnóstwo radości.
Hasło okazało się na tyle chwy-
tliwe, że zaplanowano... Dni Cipki.
Będą obchodzone już w kwietniu. Ca-
ła impreza ma służyć odczarowaniu
słowa „cipka”. Planowane atrakcje:
warsztaty waginalne, rozdawanie cip-
kowych gadżetów, cipkowe ubrania
i przekąski, promocja książki „Wielka
księga cipek”, „pogaduszki pochwy”
i wiele innych atrakcji „z cipką w tle”.
W dążeniu do równouprawnienia
Dni Penisa nie przewidziano.
JUSTYNA CIEŚLAK
Prowincjałki
56-letni
Maciej K.
, technik dentystyczny, tak długo przypa-
trywał się pracy lekarzy stomatologów, aż w końcu doszedł
do wniosku, że sam potrafi leczyć zęby równie skutecznie. Otworzył więc na
Żoliborzu prywatny gabinet. Praca tak mu się podobała, że wykonywał ją bez-
ustannie, nie bacząc nawet na orzeczenie sądu, który już raz wymierzył mu rok
odsiadki w zawieszeniu. W końcu będzie mógł leczyć zęby kolegom z celi.
Dzień Kobiet dawno za nami. Ten
w rodzimej wersji okazał się kon-
trowersyjny i niezapomniany...
Zacznijmy od łódzkich feministek,
a właściwie tajemniczego ugrupowa-
nia – Separatystyczne Rewolucyjne
Oddziały Maciczne (w skrócie SROM).
Dziewczyny – z okazji święta kobiet
– przyozdobiły czerwoną Łódź plaka-
tami reklamującymi aborcję w Wiel-
kiej Brytanii. Dostępną i coraz popu-
larniejszą wśród naszych rodaczek
(przypomnijmy – w ubiegłym roku aż
80 proc. przyjezdnych kobiet, które
usunęły ciążę na Wyspach, stanowi-
ły Polki). Puenta jest dość osobliwa:
„Bilet lotniczy do Anglii w obie stro-
ny – 300 zł, nocleg – 240 zł, aborcja
w szpitalu – bezpłatna. Ulga po za-
biegu przeprowadzonym w godnych
warunkach – bezcenna. Za wszystko
inne zapłacisz mniej niż w podziemiu
aborcyjnym w Polsce”.
Prokuratura wszczęła postępowa-
nie z urzędu. Sprawdza, czy plakato-
wy wyczyn podpada pod nakłanianie
do aborcji i pomoc w przerwaniu cią-
ży, za co grożą 3 lata więzienia. Że-
by nasze „separatystki” uznać za prze-
stępczynie, należy ponad wszelką wąt-
pliwość udowodnić, że jakaś ciężarna
łodzianka – po ujrzeniu owego afiszo-
wego dzieła – zapragnęła pozbyć się
w Anglii dziecka nienarodzonego. Do-
niesienie o przestępstwie złożyli też
Nielegalny ośrodek szkolenia kierow-
ców prowadziła 71-latka z Nowej So-
li i jej 37-letni wspólnik w interesach. Zanim wpadli, zdążyli przeszkolić po-
nad sto osób, od każdej pobierając 1200–1600 zł. Z kolei 72-letni emeryt
z Konina rozwijał się w biznesie spirytusowym. W jego domu znaleziono 130
litrów alkoholu, 4 beczki z cieczą służącą do produkcji oraz oprzyrządowanie.
W Poznaniu rozpoczął się proces
Norberta J.
, by-
łego wikarego parafii w Białogardzie, który pół ro-
ku temu, używając kuchennego noża, napadł na agencję bankową w Szamo-
tułach. Kiedy Norbert J. zrzucił sutannę, aby związać się z matką swego
dziecka, zaczął pracować w ochronie. A że pieniędzy dostawał mniej niż daw-
niej, postanowił ukraść. Było tego ponad 6 tys. zł. Tyle skasowałby dla sie-
bie po miesiącu kolędowania.
Pewien młodzieniec z Gryfina poinformo-
wał rodziców, że został porwany. „Pory-
wacze” żądali od rodziny 7 tys. złotych i grozili zamordowaniem latorośli. Po-
licja bez trudu odnalazła „porwanego” we Wrocławiu. Na przesłuchaniu twier-
dził, że porwanie wymyślił, bo potrzebował kilku tysięcy na spłatę długu.
Na Podkarpaciu w ręce stróżów prawa wpadł seryj-
ny włamywacz do plebanii. 21-latek uszczuplił probosz-
czowskie kiesy o blisko 100 tys. zł. Dobierał się do nich najczęściej wtedy,
gdy księża odprawiali mszę. Jak wyjaśnił – kasa była mu potrzebna na zakła-
dy bukmacherskie oraz gry na automatach. Grozi mu do 10 lat więzienia.
Opracowali: MaK, WZ
na w Polsce i na świecie mogła wreszcie do-
wiedzieć się, dlaczego kobiety nie mogą piastować
w Kościele żadnych stanowisk. Bo mają miesiącz-
kę, z powodu której puchnie im mózg.
Kiedy studiowałem kiedyś teologię katolicką, uczo-
no mnie, że głównym powodem niedopuszczania ko-
biet do funkcji kapłańskich jest rzekomo tradycja wy-
wodząca się od czasów Jezu-
sowo-apostolskich. Chodziło
o to, że Jezus nie wybrał kobiet
do grona apostołów, a jego na-
stępcy w Kościele nie uważali
za stosowne ordynować je do
posług duchownych. Pomijam
już pokrętność i obłudę tego uzasadnienia dyskrymi-
nacji kobiet w Kościele, ale chcę zwrócić uwagę, że Ko-
ściół nie stosował nigdy w tej dziedzinie argumentacji
medycznej czy udającej medyczną.
Najwyraźniej jednak w środowiskach katolickich
idzie nowe. Lekarka i publicystka katolicka
Hanna
Wujkowska
podczas konferencji na Uniwersytecie War-
szawskim postanowiła nadrobić braki w argumentacji
dotyczącej kościelnego lekceważenia kobiet. Do listy
powodów, dla których Kościół uważa je za gorsze od
mężczyzn, dorzuciła i ten, że... mają miesiączkę. We-
dług Wujkowskiej, miesiączka, a właściwie tzw. okres
napięcia przedmiesiączkowego, charakteryzuje się
„opuchnięciem mózgu” spowodowanym zaburzeniami
w gospodarce płynami fizjologicznymi organizmu. Dla-
tego przez kilka dni w miesiącu kobiety, zdaniem Wuj-
kowskiej, głupieją i nie nadają się do kierowania tak
wielkimi instytucjami jak Kościół.
Wywody Wujkowskiej zdobyły już spory rozgłos
w kraju i wywołały niemałe rozbawienie środowisk me-
dycznych. Nie będę się tu zajmował polemiką z jej po-
glądami, bo szkoda na to czasu, pochylę się tylko nad lo-
giką jej rozumowania i płynącymi zeń konsekwencjami.
Jeżeli miesiączka tak strasznie upośledza kobietę, że
nie nadaje się ona do kierowania ważnymi instytucjami,
a tylko do funkcji rozrodczo-macierzyńskich, jak chciał-
by Kościół, to nie wydaje mi się, że wnioskowanie to
jest poprawne. Uważam, że kierowanie diecezją wy-
maga znacznie mniej zdrowego rozsądku niż wycho-
wanie gromadki dzieci. Skutki irracjonalizmu w domu
są znacznie bardziej dramatyczne niż w kierowaniu spra-
wami administracyjnymi. Skoro Kościół odebrał ko-
bietom funkcje kapłańskie, to – zgodnie z własną lo-
giką – powinien im także za-
brać funkcje wychowawczo-
-opiekuńcze. Tylko co wtedy
zostałoby biednym katolicz-
kom? Gotowanie, sprzątanie
i świadczenie usług seksualnych
mężom i proboszczom?
A skoro jesteśmy przy problemach hormonalnych,
to na zaburzenia z nich wynikające cierpią także męż-
czyźni. Czy mądrość ludowa nie mówi przypadkiem
o pewnej kategorii panów, którzy – tu przepraszam za
dosadność – „myślą główką, a nie głową”? Czy oni
nadają się do zarządzania wielkimi instytucjami i czy
gwarantują racjonalność podejmowania decyzji? Kie-
dy patrzę na Kościół katolicki pogrążony w aferze pe-
dofilskiej, to widzę m.in. właśnie skutki postępowania
według „logiki główki”, i to na masową skalę. Nie ty-
le teokrację, co... fallokrację. Jestem pewien, że
w Kościele zarządzanym według demokratycznych pro-
cedur wspólnie przez mężczyzn i kobiety nigdy nie
doszłoby do takiej fali przemocy seksualnej.
Sama nieszczęsna Wujkowska – doradczyni
Mar-
cinkiewicza
i
Giertycha
, była kierowniczka (a jed-
nak kierowniczka mimo „obrzęku mózgu”!) ośrodka
zdrowia w Zielonce – jest dla mnie smutnym przykła-
dem przedziwnego syndromu ofiary dyskryminacji. Ja-
ko kobieta działa z premedytacją przeciwko kobietom,
dokładnie tak jak homoseksualni w dużym odsetku
hierarchowie kościelni, którzy stworzyli system skraj-
nie nieprzyjazny dla homoseksualistów właśnie. Ale
to już temat na inną opowieść.
MYŚLI NIEDOKOŃCZONE
RZECZY POSPOLITE
Między PiS a SLD istnieje nieprzekraczalna granica. Każdy polityk SLD
przekraczający tę granicę byłby świnią.
(Włodzimierz Cimoszewicz)
¹¹¹
Mamy u nas problem z politykami, którzy boją się nadal wchodzić w dro-
gę Kościołowi. Nie bez winy jest też samo społeczeństwo. Ludzie, szcze-
gólnie w mniejszych miastach, często bronią księży mimo ich oczywistej
winy. Ku swojej szkodzie.
(Adam Szostkiewicz, publicysta „Polityki”)
¹¹¹
Negocjowałem porozumienie z Giertychem. Te negocjacje były bardzo ra-
cjonalne, a ich efekt – zadowalający (...) Dzień, w którym powstałaby ko-
alicja PO-SLD, byłby najgorszym w mojej karierze politycznej.
(Jarosław Gowin, PO)
Obrzęk mózgu
¹¹¹
Radka Sikorskiego uważam za mało poważną osobę. Powiem zupełnie
uczciwie: nie akceptuję jego osoby jako szefa MSZ, bo przyjechał z USA
z American Enterprise Institute w Waszyngtonie. Czuję sympatię do Bro-
nisława Komorowskiego, ale nie głosowałbym na niego, bo strzela do zwie-
rząt dla przyjemności, to okropne.
(Ryszard Bugaj, lewicowy ekonomista, doradca Lecha Kaczyńskiego)
¹¹¹
To jest jak tsunami albo rozległy pożar. Wygląda na to, że liczba niewy-
krytych przypadków znacznie przewyższy te, które zostały już ujawnione.
(ojciec Andreas Batlogg, jezuita,
o przypadkach molestowania seksualnego w Kościele)
¹¹¹
Przyczyny problemów z pedofilią w Kościele dotyczą także kwestii celiba-
tu i dlatego Kościół musi zmienić spojrzenie na nią.
(Christoph Schoenborn, arcybiskup Wiednia)
¹¹¹
Szatan nie grzeszy lenistwem. Aby mu się oprzeć, trzeba być bardzo zato-
pionym w Niepokalanej.
(ks. Wiesław Jankowski, egzorcysta)
¹¹¹
Ja wierzę w Chrystusa, a nie w Biblię.
(Eva Brunne, ewangelicka biskup Sztokholmu)
Wybrali: AC, RK, PP
ADAM CIOCH
CYRULIK
SWÓJ LOS W SWOIM RĘKU
REKOMPENSATA
POMYSŁOWY DOBROMIR
UZALEŻNIONY
D
zięki pewnej katolickiej lekarce opinia publicz-
Nr 12 (524)
19 – 25 III 2010 r.
NA KLĘCZKACH
5
KRAK-KACZYŃSKI
księdzu wypełnioną margaretkę”
– zachęca redaktor. Redakcja ofe-
ruje nawet księżowskim fanklubom
gotowe „prezenty dla księdza”.
Komplet „margaretek” (8 sztuk),
czyli laurek z modlitwą za kapła-
na i listą członków księżowskiego
klubu, kosztuje zaledwie 5 zł,
a na dodatek redakcja obiecuje
„przy zamawianiu większych ilości
duże rabaty”
.
obecnej wyraziło 400 osób. A my
tylko przypominamy, że jedną z cech
rycerza jest zakuty łeb.
AK
Jak już pisaliśmy, PiS robi wszyst-
ko, aby Lech Kaczyński został ho-
norowym obywatelem Krakowa. Ma
mu w tym pomóc prezydent miasta
Majchrowski
w zamian za spokój,
gdy sam będzie starał się o reelek-
cję. Tymczasem zawiązał się społecz-
ny komitet sprzeciwu, którego hasło
można streścić tak: „Kaczyński ho-
norowy? Po naszym trupie!”. Komi-
tet ma już stronę na Facebooku
i zbiera tysiące podpisów. Szczegól-
nie aktywna jest młodzież, co cieszy
najbardziej.
księżulo kłamał, że pomylił ankiety,
a ta skierowana była do starszej mło-
dzieży. Tak? No to jakim cudem zna-
lazło się w niej pytanie, „Czy cho-
dzisz spać po dobranocce?” proszę
księdza łgarza?
„Módlmy się za te chore kobiety,
które dziś jak Polska długa i sze-
roka gromadziły się na manifach”.
Teraz już wiemy, że zdrowa kato-
liczka to taka, która siedzi cicho
i nie manifestuje.
KONIEC KALECZENIA
MarS
GS
Polski Klub Psa Rasowego za-
bronił wstępu na wystawy psom
okaleczonym przez swoich właści-
cieli dla „poprawienia wyglądu”.
Chodzi o przycinanie ogonów
i uszu zwierząt. Drugi związek ho-
dowców – Związek Kynologiczny
jeszcze zezwala na udział takich
zwierząt w wystawach, mimo że
ustawa z 1997 roku nie pozwala na
traktowanie przycinania ogonów
i uszu jako normalnych zabiegów
weterynaryjnych.
AK
SZCZERY
EURO NIE ŚMIERDZI
KRUCJATA 2010
Tygodnik katolicki „Niedziela”
przez kilka tygodni publikował
sponsorowany przez Narodowy
Bank Polski cykl informacyjny na
temat waluty euro. Podobny płat-
ny cykl publikowało wiele gazet, ale
żadna z nich nie była kiedyś tak eu-
rosceptyczna i radiomaryjna jak
„Niedziela”.
MarS
„Nadeszła godzina próby naszej
wiary i obrony przekazanego nam
przez przodków jej depozytu. Czu-
jąc się wezwanymi do protestu
w obronie Świętego Krzyża, wiary,
dla uświadomienia światu, że istnie-
je prawo wyższe, które nie podlega
żadnym rozporządzeniom władzy
ziemskiej, Rycerze Świętej Jadwigi
Królowej Polski, zgodnie z rycerskim
etosem, z relikwiami Drzewa Krzy-
ża Świętego wyruszają na KRUCJA-
TĘ”
– oświadczają na swoim por-
talu internetowym polscy
„mścicie-
le pogwałconych praw Bożych”
. Ci
dzielni panowie, pasowani na ryce-
rzy w kościele św. Jadwigi w No-
wym Targu, postanowili z całą po-
wagą (!) w średniowiecznych ko-
stiumach ruszyć do
„bitwy”
prze-
ciwko współczesnym
„atakom na
wartości, które są święte dla każde-
go katolika”
oraz przeciw
„lekcewa-
żeniu narodu, który identyfikuje się
z krzyżem Chrystusa”
. Walka ma
mieć charakter
„manifestacji wia-
ry”
w obronie
„Krzyża, prawdy war-
tości religijnych, rodzin katolickich,
Kościoła, historii, tradycji i korzeni
chrześcijańskich Polski i Europy”
.
W ramach zorganizowanej wypra-
wy polscy krzyżowcy planują prze-
jechać konno całą Polskę – od Krzy-
ża Giewontu do pomnika Trzech
Krzyży w Gdańsku.
„Jeśli rozumiesz
odpowiedzialność za Ojczyznę, na-
szą ziemię, tradycję, kulturę i histo-
rię, z miłości do tego, co Polskę
stanowi, poprzyj nas, módl się z na-
mi. Nie możemy zawieść Boga, Oj-
czyzny i tych, co oddali za te war-
tości życie”
– apelują rycerze św.
Jadwigi. Poparcie dla organizowa-
nej przez nich krucjaty do chwili
RYDZYK RUSZA...
MaK
...z realizacją inwestycji w Toru-
niu, przy której Licheń i Łagiewniki
razem wzięte to wiejskie kościółki.
W skład Centrum Polonia in
Tertio Millennio poza megakościo-
łem mają wejść jeszcze aquapark
z hotelami i spa, hala sportowo-
-widowiskowa z basenem na 10 tys.
miejsc, nowe kompleksy redakcji
TV Trwam i Radia Maryja, nowe
kampusy Rydzykowej uczelni oraz...
wielki port jachtowy i tor regatowy.
Ojciec doktor Tadeusz właśnie
złożył w toruńskim magistracie wnio-
sek o pozwolenie na budowę. Archi-
tekci, których dosłownie zatkało, mó-
wią, że całość może kosztować na-
wet miliard złotych! Skąd pieniądze?
Tego redemptorysta nie zdradza, ale
są przecież w Polsce jeszcze dwie nie-
źle prosperujące stocznie (Remon-
towa i Marynarki Wojennej) do...
uratowania.
MaK
SZTUKA HIPOKRYZJI
BRAWO, APOSTACI!
Niedawno w Watykanie odre-
staurowano dwa freski
Michała
Anioła
znajdujące się w Cappella
Paulina: „Nawrócenie Szawła”
i „Ukrzyżowanie świętego Piotra”.
Wiadomo od dawna, że to drugie
dzieło zostało ocenzurowane przez
papiestwo – m.in. zasłonięto doma-
lowanym kawałkiem materiału na-
gość apostoła. Zwykle w takich sy-
tuacjach przy pracach konserwator-
skich przywraca się dziełu pierwot-
ny wygląd. Ale nie w Watykanie
– mimo protestów historyków sztu-
ki z całego świata utrzymano ocen-
zurowaną wersję fresku.
MaK
Na antenie Radia Maryja do-
szło do historycznego wyznania pro-
wadzącego audycję ojca
Jacka
. Po-
szło o niebotyczny koszt dekode-
rów TV TRWAM (300 zł), na któ-
rych można odbierać tylko Rydzy-
kową stację. Ojcu Jackowi zebrało
się na szczerość i oświadczył: „Sko-
ro Fundacja Lux Veritatis sprzeda-
je te odbiorniki satelitarne, to dla-
czego ma na nich nie zarabiać? Mo-
że miałaby do nich dokładać, co?
Czy jesteśmy do tego stworzeni, że-
by prezenty rozdawać?”.
Ależ skąd! Za to do tego, by
z moherowej babci ściągać pół eme-
rytury, to jak najbardziej!
MarS
„Jesteś młoda i głupia”; „Nie
Boga, a diabła masz w sercu”; „Je-
steś niedouczoną wsiurą i słoma ci
z butów wyłazi”; „Ty wiejska dziw-
ko...” – oto niektóre epitety, jakie
od swoich proboszczów słyszą
(i skrzętnie odnotowują je w inter-
necie) osoby, które powiadamiają
proboszcza o akcie apostazji. A jed-
nak pomimo tych szykan liczba pol-
skich apostatów przekroczyła wła-
śnie pół miliona!!! Wspaniała wia-
domość – tym lepsza, że oficjalna.
MarS
MarS
ROMEO, W MORDĘ!
KLERYKALIZM
POGRUZIŃSKI
MISJA KATOLICKA
Oskarżony przez prokuraturę
o molestowanie seksualne czterna-
stolatki ksiądz z Bojan koło Wej-
herowa mógłby z dużą dozą szans
na zwycięstwo startować do Księgi
rekordów Guinnessa jako najbar-
dziej bezczelny łajdak na świecie.
Po wyczynach seksualnych władze
kościelne pozbawiły go probostwa,
ale nie funkcji kapłana. Zatem księ-
żulo odprawia msze, spowiada i po-
ucza wiernych, a ostatnio próbował
dostać się do domu swojej ofiary.
Chodząc po kolędzie.
MarS
Prawicowy rząd Gruzji opaten-
tował nowy pomysł na wspieranie
głównego Kościoła kraju – Cerkwi
prawosławnej. Otóż rząd podpisał
specjalną umowę z Kościołem, na
mocy której skazańcy z mniejszymi
wyrokami będą odbywać swoje ka-
ry w klasztorach. Rząd odciąży prze-
pełnione więzienia, a Kościół bę-
dzie miał darmowych pracowników,
na których utrzymanie będzie ło-
żyć państwo. I tak klerykalizm wró-
cił do swoich źródeł – dzięki współ-
pracy z państwem kler będzie miał
swoich niewolników. Jak za dobrych
dawnych czasów.
Telewizja Publiczna ma misję.
Tak przynajmniej twierdzi, tłuma-
cząc, dlaczego musi zdzierać z oby-
wateli abonament (już nawet przez
komorników). Ta misja to elitarne,
nieopłacalne produkcje dla wąskiej
grupy najbardziej wyrobionych od-
biorców – intelektualistów. To teo-
ria. Praktyka jest taka, że TVP na
owe misje wydała w minionym ro-
ku 1,73 mld złotych, tylko że... zmie-
ściła w nich seriale. Ot, na przy-
kład „Klan” i „M jak miłość” to
zdaniem „Woronicza” produkcja
misyjna jak najbardziej, bo „propa-
guje wartości katolickiej rodziny”.
Jeśli o to chodzi, to znacznie bar-
dziej takie właśnie wartości propago-
wała „Niewolnica Isaura”.
MarS
SCHIZMATYKOM
FIGĘ
Rada miejska Szczecina obda-
rowała pieniędzmi kościoły (z prze-
znaczeniem środków na ich remon-
ty). Parafie watykańskie otrzymały
w sumie 900 tys. złotych. Trzeba
trafu, że jedynym kościołem po-
miniętym przy podziale była wyma-
gająca pilnego remontu świątynia
Piotra i Pawła. Polskokatolicka, czy-
li niesłuszna, bo konkurująca z Krk.
MaK
COŚ DLA PEDOFILA?
MaK
W wielkim poście miesięcz-
nik „Promyczek Dobra” zachęca
młodych czytelników,
„by trochę
mniej czasu poświęcili na przyjem-
ności i zabawy, a więcej pomyśle-
li o modlitwie”
. W tym celu nama-
wia dziewczynki i chłopców do za-
kładania „wspaniałych siódemek”,
czyli... fanklubów konkretnego
księdza proboszcza lub księdza ka-
techety.
„Wiem, że nie będzie to
takie proste, bo trzeba będzie zna-
leźć koleżankę lub kolegę (...)
i razem znaleźć pięć innych osób,
które w jednym dniu tygodnia bę-
dą się chciały modlić za wybrane-
go przez Was księdza. Wierzę w to
gorąco, że uda się Wam zebrać taką
»wspaniałą siódemkę« i ofiarować
CZYM SKORUPKA
ŻYCZENIA
PROBOSZCZA
Nikt w polskim systemie oświa-
ty nie jest tak znakomicie wyedu-
kowany seksualnie, jak ośmioletnie
dzieci z parafii w Oświęcimiu. Miej-
scowy proboszcz wypytuje malców
w specjalnej ankiecie: „Czy się ona-
nizowałem lub onanizowałam?”;
„Czy współżyłem z dziewczynką?”;
„Czy współżyłam z chłopcem?”; „Czy
mam brudne marzenia, i jakie?”.
Gdy wybuchł niebywały skandal,
W niedzielę 7 marca w bazyli-
ce pw. NMP w Kołobrzegu odby-
ła się msza jakich wiele. Prowadzą-
cy ją proboszcz ks.
Tadeusz Wilk
postanowił pozdrowić kobiety, bo
na drugi dzień przypadał 8 marca.
Życzenia jednak były skierowane
tylko do „zdrowych pań”, ponie-
waż pleban był łaskaw dorzucić:
[ Pobierz całość w formacie PDF ]